Środowisko akademickie Lublina - Nina Wróblewska - fragment relacji świadka historii z 14 lipca 2009

Jak już wspominałam, pracowałam wiele lat na UMCS jako starszy wykładowca. Pamiętam, że będąc opiekunem roku chodziłam ze studentami do kawiarni, do kina, na spotkania z pisarzami, artystami, na odczyty do klubu „Masza”, do klubu MPiK. Jako opiekun roku odwiedzałam studentów w akademikach, żeby wiedzieć jak mieszkają, czy wszystko u nich w porządku. To była zwarta społeczność studencka. Muszę powiedzieć, że moi podopieczni studenci rocznik '78, regularnie organizują spotkania, na które jestem zapraszana. Przyjeżdżają z różnych miast i miejscowości, gdzie rzucił ich los. Obserwując obecnych studentów mogę powiedzieć, że oni nie chcą integrować się, zawierać przyjaźnie. Kończą zajęcia i rozbiegają się każdy w swoją stronę. Lublin jednak żyję uczelniami. Bez uczelni byłby Lublin martwym miastem. W ciągi roku akademickiego miasto tętni życiem, w lecie Lublin pustoszeje, na ulicach prawie same stare twarze.