Sąsiedzi z ulicy Lubartowskiej 14 - Halina Reichaw - fragment relacji świadka historii z 28 grudnia 2006
Na naszej klatce schodowej pamiętam rodzinę, która mieszkała nad nami na trzecim piętrze, tam było pięcioro dzieci, zdaje się. To była rodzina ludzi wierzących, oni nawet chodzili ubrani w takie te kapoty i te czapeczki na głowie. Świętowali soboty i piątki wieczorem. Tam były dziewczynki i z tymi dziewczynkami się czasami bawiłam na podwórzu, dlatego ich pamiętam. Więcej z naszej klatki schodowej nie pamiętam.
Na każdym piętrze były trzy mieszkania. A z klatki schodowej, gdzie babcia mieszkała, też pamiętam jedną rodzinę. Było tam dwanaścioro dzieci, dużo chłopców i dziewcząt. Zawsze podziwiałam, jak sobie ta matka daje radę z taką kupą dzieci.
W tym domu, w którym mieszkałam, wewnątrz w podwórzu była jeszcze tak zwana oficyna. Taki mały budynek, parę osób tam mieszkało: szewc, krawiec, tacy ludzie, którzy nie mogli sobie pozwolić na takie przyzwoite mieszkanie, jak w tym naszym głównym budynku. Tam była między innymi piekarnia, tak że te zapachy z piekarni to ja dobrze pamiętam. W tym samym budyneczku były też publiczne ubikacje dla mieszkańców. To trzeba było wszystko utrzymywać w czystości, tak że babcia była bardzo zajęta, bo musiała o to wszystko dbać, żeby to funkcjonowało. Były kontrole – od czasu do czasu przyjeżdżała kontrola, żeby sprawdzić higienę, czy jest czysto, czy jest w porządku.