Program Historia Mówiona realizowany jest w Ośrodku „Brama Grodzka – Teatr NN” od 1998 roku. Polega on na rejestrowaniu, opracowywaniu oraz upowszechnianiu relacji mówionych dotyczących Lublina i Lubelszczyzny od dwudziestolecia międzywojennego do czasów współczesnych.

Program Historia Mówiona realizowany jest w Ośrodku „Brama Grodzka – Teatr NN” od 1998 roku. Polega on na rejestrowaniu, opracowywaniu oraz upowszechnianiu relacji mówionych dotyczących Lublina i Lubelszczyzny od dwudziestolecia międzywojennego do czasów współczesnych.

Teatr NN

Rodzina Osiaków - Małgorzata Borówko - fragment relacji świadka historii z 25 maja 2022

Osiakowie pochodzą spod Ryk, tam jest dużo Osiaków. Jak mój dziadek twierdził, nazwisko Osiak pochodzi od łosiak, czyli chłop pańszczyźniany hrabiego Łosia, czy to prawda, czy to nieprawda – tego nie wiem. Dziadek urodził się w Rykach, w rodzinie chłopskiej. To był zabór rosyjski, więc mój pradziadek musiał odbywać służbę wojskową rosyjską, która jakoś nie trwała tak demonicznie długo, jak zazwyczaj, jakoś wrócił po chyba 20 latach, a nie 30 i objął gospodarstwo, prowadził to gospodarstwo. Ale miał taką żyłkę edukacyjną – sam się uczył i zorganizował rodzaj szkoły dla okolicznych dzieci. Szkołę tę prowadził we własnym domu i przygotowywał dzieci chłopskie do nauczania w szkołach normalnych. Działalność tę prowadził aż do uzyskania przez Polskę niepodległości, w tym momencie powstała normalna szkoła i pradziadek zarzucił tę działalność. Był w związku z tym bardzo ceniony w Rykach, wielu ludzi go wspominało.

Pradziadek miał bardzo liczną rodzinę, dwukrotnie się żenił i miał z pierwszego małżeństwa dużo dzieci, natomiast mój dziadek pochodził z drugiego małżeństwa i tutaj już tylko on dożył dorosłości, tak że po śmierci pradziadka – umarł, jak dziadek był dzieckiem, miał chyba z 7 lat – chowała go samotnie matka, w tym samym gospodarstwie, które już prowadził jeden z braci przyrodnich dziadka. Powstał problem, co z dziadkiem robić. Dziadek początkowo chciał pracować na roli, no ale to się nie udało, wysłano go do terminu stolarskiego. I dziadek był zawsze dumny, że jest czeladnikiem stolarskim, podkreślał, że jest czeladnikiem stolarskim. No ale później chciał się uczyć, to był okres intensywnej działalności takiej u podstaw. Były uniwersytety ludowe, ruch spółdzielczy, w ogóle ruch chłopski tutaj był silny, dziadek został pokierowany do takiej szkoły spółdzielczości, którą ukończył, ale to jeszcze nie była matura. Najpierw normalnie [był] w szkole podstawowej – zresztą bardzo zawsze cenił sobie swoich nauczycieli, których do ostatnich dni wspominał, co kto mu w życiu dał: zarówno jeżeli chodzi o wiedzę, jak i o takie, powiedziałabym, wytyczne etyczne.

Po ukończeniu tej szkoły spółdzielczej na kursach uniwersytetu ludowego prowadzonego przez znaną działaczkę społeczną, panią Dulębinę, poznał moją babcię Stefanię z domu Zygubek, z którą szybko bardzo pobrali się, zresztą chyba pani Dulębina była świadkiem, nie jestem pewna, mogę coś plątać, ale w każdym razie uczestniczyła w tym takim bardzo młodzieżowym, powiedziałabym, jak na dzisiejsze czasy, takim prostym ślubie.