Nominacje - Andrzej Pleszczyński - fragment relacji świadka historii z 20 stycznia 2014
Po powołaniu rządu Tadeusza Mazowieckiego, kiedy byłem przewodniczącym „Solidarności” na uczelni, prawie natychmiast po powołaniu rządu zadzwonił do mnie pierwszy sekretarz Komitetu Uczelnianego PZPR. Po co zadzwonił? Z propozycją: pojedziemy razem do Warszawy, do ministerstwa i spróbujemy tam załatwić różne rzeczy dla uczelni. Odebrał to tak, że w tym momencie to już nie on był tym, który załatwia, tylko że teraz to ja będę miał chody i będę załatwiał. Już chciał jakoś się do tego doczepić. W ogóle nie mógł zrozumieć, że nie będę tam jeździł i niczego załatwiał, że to inaczej ma funkcjonować. Zresztą tak samo widziały to różne osoby na uczelni. Ktoś wybrany na jakieś stanowisko przychodził do mnie z pytaniem: „Kogo wy chcecie, żebym teraz wybrał na zastępcę”. Ja mówiłem: „Tego, kogo pan chce. My ufamy, że pan będzie dobrze pełnił to stanowisko i niech pan sobie dobiera ludzi”. Ale mentalność była cały czas taka, bo dawniej było tak, że przecież na każde stanowisko obowiązywała tak zwana nomenklatura, czyli na przykład na uczelni musiało być zatwierdzenie komitetu partyjnego. Dlaczego mnie nie wysłano na staż doktorancki? Profesor mi powiedział: „Bo się partia nie zgadza”. Chociaż on nie był partyjny.