Program Historia Mówiona realizowany jest w Ośrodku „Brama Grodzka – Teatr NN” od 1998 roku. Polega on na rejestrowaniu, opracowywaniu oraz upowszechnianiu relacji mówionych dotyczących Lublina i Lubelszczyzny od dwudziestolecia międzywojennego do czasów współczesnych.

Program Historia Mówiona realizowany jest w Ośrodku „Brama Grodzka – Teatr NN” od 1998 roku. Polega on na rejestrowaniu, opracowywaniu oraz upowszechnianiu relacji mówionych dotyczących Lublina i Lubelszczyzny od dwudziestolecia międzywojennego do czasów współczesnych.

Teatr NN

Myśli o śmierci - Chawa Avni - fragment relacji świadka historii z 24 września 2009

I w snach, i w dzień nie opuszcza mnie ta myśl. Nie, że się tego boję, nie strach, ale o samym fakcie, o śmierci. Mam czasami takie sumienie nieczyste – mam wrażenie, że ja żyję na konto lat rodziców. Tatuś miał 48 lat, matka też 48 – stracić rodziców w takim wieku, to nie jest takie [zwyczajne]. Śmierć jest częstym moim towarzyszem.

[Ojciec zmarł na] skomplikowana zapalenie płuc. Ja jeszcze byłam młoda, to trwało przeszło rok. Jeździłam z nim do Zamościa, ja byłam tą starszą niby w domu – siostry nie było, brat też nie nadawał się do takich rzeczy. Ja władałam też i językiem, i jakoś sobie dawałam radę we wszystkich okolicznościach.

Z mamą też jeździłam do Lwowa, nie operowali jej, tylko leczyli. Lekarz dawał lekarstwa, podczas wojny lekarstwo się skończyło, lekarstw nie było na miejscu, przysyłali jej z Tomaszowa. I to trwało może dwa miesiące – bez opieki, ciasnota w domu. Wszyscy krewni, których domy się spaliły, mieszkali u nas. Brat [jeszcze] był, mówił, że ciasnota niebywała, warunki bardzo ciężkie. Lekarstw nie było i po prostu umarła. Ale grobu jej nie znalazłam.

Miałam 15 lat, jak ojciec umarł. Wszystko spadło na moją głowę – pielęgnowanie mamy jeszcze półtora roku. Później matka umarła, to już podczas wojny. A później młodsze rodzeństwo. Jedno piękniejsze od drugiego. Miałam całą rodzinę, paru wujków i kuzynów, [oni zajmowali się młodszym rodzeństwem]. Mam jeden list od kuzynki, od Hanusi. Pisze: bądź spokojna, dzieci są pod opieką. Myśmy je zabrali do siebie. To była [wiadomość] z [19]40 roku, doszła do Rumunii. Inaczej nie było kontaktu z Palestyną. Z Rumunii mnie przysłali te rzeczy. [Napisali], żebym była spokojna, chcieli mnie uspokoić. I że są szczęśliwi, że wkrótce się spotkam z moją siostrą.