Program Historia Mówiona realizowany jest w Ośrodku „Brama Grodzka – Teatr NN” od 1998 roku. Polega on na rejestrowaniu, opracowywaniu oraz upowszechnianiu relacji mówionych dotyczących Lublina i Lubelszczyzny od dwudziestolecia międzywojennego do czasów współczesnych.

Program Historia Mówiona realizowany jest w Ośrodku „Brama Grodzka – Teatr NN” od 1998 roku. Polega on na rejestrowaniu, opracowywaniu oraz upowszechnianiu relacji mówionych dotyczących Lublina i Lubelszczyzny od dwudziestolecia międzywojennego do czasów współczesnych.

Teatr NN

Lata siedemdziesiąte obfitowały w turnieje - Lucyna Mijal - fragment relacji świadka historii z 12 września 2016

Jeszcze jedna piękna anegdota mi się przypomniała. Lata siedemdziesiąte w tym takim medialnym życiu publicznym obfitowały w różne [turnieje] i teleturnieje. I tutaj w Lublinie odbył się taki turniej międzyuczelniany. To był finał albo półfinał, [rywalizowały] Akademia Rolnicza i Akademia Medyczna. Konkurencje różne były –wierszyk, piosenka, ale były tez wybory najmilszej studentki. I w [19]74 roku ja je wygrałam. [Program] prowadził kolega z Loży, jako przedstawiciel Akademii Medycznej i drugi kolega z Akademii Rolniczej. Na widowni w Chatce Żaka oczywiście władze uczelni i pełna publiczność. Szał, wycie, w ogóle doping ogromny.

I co moi koledzy z Loży wymyślili: –„Zaraz rozpoczniemy konkurs, ale właśnie policzyliśmy wszystkie literki w pełnej nazwie Akademii Rolniczej w Lublinie i wyszło nam –powiedzmy –trzydzieści siedem. I ciekawi jesteśmy, czy na takiej uroczystości, jak dzisiejsza znajdziemy tyle krawatów u kolegów z Akademii Rolniczej” To robił Janusz Dubejko. Krawaty zostały zebrane. Powiązane. Zrobiła się z tego długa szarfa przez całą scenę. Przyszedł kolega z nożyczkami i poprosił rektora żeby otworzył [konkurs], czyli przeciął jeden z krawatów. Oczywiście pieniążki były zwrócone i tak dalej, ale sam pomysł był świetny, to to tak fantastycznie budowało atmosferę dobrej konkurencji. Dobrej. Tak, że było strasznie fajnie. Natomiast to było najmilsze, że ja wygrałam zupełnie niechcący, bo tak wszystkie szłyśmy łeb w łeb. [Startowały] różne wydziały UMCS-u. My byliśmy Pedagogiką i Psychologią. Trzeba było wyjść na ulicę, złapać jakiegoś przechodnia i przeprowadzić z nim wywiad. Na scenie. Ja ledwo wybiegłam, spotkałam moich dwóch kolegów z Loży. To było po prostu szczęście. Gienia Maksymiuka i Marka Schellenberga. I Marek się wymigał, ale Gienio nie odmówił i zaprosiłam go na scenę. Już nie pamiętam nawet, o co go pytałam, tylko pamiętam, jak on coś opowiadał o krówkach, które muczą. To w ogóle wyglądało jakby było ustawione. A przecież ja nie wiedziałam, bo zresztą żadna z nas nie wiedziała, że będzie taka konkurencja. Więc działo się dużo i tak to splątało się ze sobą. Ale potem, kiedy już trochę przybyło różnych innych obowiązków, to trzeba było się uspokoić. Natomiast po pierwszym telewizyjnym występie Loży, jak w telewizji pokazano „Fragment”ja już pracowałam. Przychodzę do szkoły –a miałam wychowawstwo, chyba wtedy jeszcze druga albo trzecia klasa –dzieci mnie zobaczyły, przybiegły: „Proszę pani, weźmie nas pani do telewizji” Wszystkie tak się na mnie obwiesiły. Bo to było wielkie wydarzenie, znaleźć się w telewizji, kiedy wydawało się, że jest to tak dalekie dla przeciętnego obywatela.