Jan Pamuła, Paryż, Kijów - Tadeusz Mysłowski - fragment relacji świadka historii z 20 listopada 2009
Jakiś łut szczęścia z tymi chłopcami, którzy zaadaptowali mnie jako takiego outsidera, bo to byli niesamowicie interesujący studenci. Jednym z tych kolegów, którzy mnie przyjęli do swojego pokoju, gdzie miałem piętrowe łóżko, był Jan Pamuła. Jan Pamuła był niesamowitym studentem i intelektualistą, on znał kilka języków i bardzo wcześnie zaczął wyjeżdżać za granicę. On był, ja go nazywam, starszym bratem. Zaczął mi torować drogę, to znaczy, że my wymienialiśmy ze sobą sądy i pomagaliśmy sobie. On pierwszy raz wyjechał do Paryża i ja tak samo chciałem wyjechać na wakacje, żeby zobaczyć czym jest ten wielki Paryż, ale było strasznie trudno wyjechać, bo były słabe możliwości i ja nie miałem pieniędzy. On jednak przekonał swoich przyjaciół, żeby wysłali mi zaproszenie i wyjechałem do Paryża na wakacje. To było coś nieprawdopodobnego, to miasto powaliło mnie na nogi swoją sztuką i od tych pierwszych reprodukcji z „Przyjaciółki” ja wtargnąłem do Luwru, zacząłem analizować francuską sztukę.
Później wróciłem do Krakowa z zupełnie inną świadomością. Dopełniłem się czymś, co jest tylko możliwe w kontakcie z oryginałem, z dziełem sztuki, żeby zobaczyć jego fizyczność, żeby zobaczyć jak to jest namalowane, żeby zobaczyć tę tajemnicę, której nigdy nie oferuje nam reprodukcja. Po powrocie znowu nadarzyła się sytuacja, że była wymiana studentów Akademii z Kijowa z Akademią w Krakowie i wyjechałem w sześćdziesiątym trzecim roku do Kijowa.
Zobaczyłem sztukę rosyjską i zaprzyjaźniłem się z takimi młodymi ludźmi, którzy przekonali jakiegoś urzędnika w muzeum, żeby zobaczyć awangardę rosyjską w magazynach muzeum w Kijowie. To było drugie takie niesamowite doświadczenie, które znowu wtrąciło mnie w jakąś nową przestrzeń abstrakcji rosyjskiej i to, myślę, bardzo zaważyło na mojej świadomości.