Ciemność w teatrze - Leszek Mądzik - fragment relacji świadka historii z 9 grudnia 2005
Dla mnie ciemność nie jest złoczyńcą. Ja zawsze kojarzę się [z tym], że jest niepokój, lęk, że jest strach, a dla mnie noc jest także czymś, co jest jakimś ukojeniem, wytrąceniem z innego pejzażu. Po prostu wejściem w pewien świat. Często zamykamy oczy i o czymś myślimy. Ja wtedy nie mam obawy, że widz zajmie się czymś innym w czasie spektaklu lub przed nim, że mam go tylko dla siebie, że jego wzrok nie pobiegnie tam, gdzie bym nie chciał, bo ja mu nic nie oświetlę. Tylko za tym, co mu oświetlam będzie wtedy podążał. A to co widzimy w teatrze, że się rozglądamy po balkonach, że widzimy rampę, że widzimy styl tego teatru, to jest dla mnie absorbujące i na niekorzyść.
Ta ciemność jest też takim momentem, żeby czuć się samemu, żeby nie myśleć, że jesteśmy tu w jakimś gronie, że mamy obok siebie kogoś, ale żeby mieć wrażenie, że ja jestem tylko z tą jedną osobą i to mi się potwierdza. Takie mam reakcje widzów, tak mi mówią, że tak się czują, dlatego już chyba z nią zostanę.