Mówię: „Wujku, gdzie było to żydowskie, powiedz mi?”Bo Nesca się nazywa ta żydowska łaźnia, chyba tak. Była tam. A wujek mówi: „Słuchaj, tu była elektrownia, tu mieszkał Szymczyk…”Ja tam chodziłam po wodę, mamusia nam takie wiadereczko małe kupiła, nosiliśmy stamtąd wodę. -„Tu była zawodowa szkoła” Architekt Witkiewicz zaprojektował tą łaźnię. A kontynuował jego pracę później pan Sieciński. Pięknie dokomponował ten drugi element, bo to był tylko taki blok postawiony. I wujek mówi: „Prawa strona była żydowska” I ja pamiętam, że...
Fragmenty Relacji ze słowem kluczowym "Żydzi w Kazimierzu Dolnym"
Centrum Kazimierza to całe było żydowskie. Tu jak podcienia „U Radka” to już żydowskie było i cały ciąg żydowski, i tu Lubelska kawałek też żydowski po jednej i po drugiej stronie. Rynek to był cały Żydów. Żydzi przeważnie handel prowadzili. Cały rynek to było żydowskie, tylko handel. Byli też krawcy, szewcy też Żydzi, ale przeważnie to handel. Byli też Żydzi-przewoźnicy, z tego żyli, że przewozili przez Wisłę. Zresztą w ogóle oni lubili ryby, to i ryby łapali. Po tej Wiśle,...
Mieszkaliśmy na górze [i] widziałem jak [przyleciały] trzy samoloty. Niemcy zbombardowali Rynek, wtedy zrozumieliśmy, że wybuchła wojna. Za tydzień Niemcy byli w Polsce, [w Kazimierzu] mieli kuchnię w tym klasztorze, co myśmy mieszkali koło niego. [Na początku] jedzenie mieliśmy, bo zostało na polach. [Niemcy] jak przyszli do Kazimierza, [to od razu] wzięli [Żyda] z miasta i zgolili mu brodę. To zrozumieliśmy, że [będzie] niedobrze.
Polacy nas ocalili, mój tatuś był bardzo dobry dla nich. W czasie wojny, tam, gdzie mama się kręciła i prosiła o chleb, to byli dobrzy ludzie, [ale] byli też [tacy od których] chowaliśmy się, żeby [ich] nie spotkać. Wszystko co działo się z nami [w czasie wojny], to [dzięki] mamie. Moja mama nie umiała pisać, żadnej szkoły nie miała. My nie byliśmy w żadnym obozie, tylko chowaliśmy się na polach i w stodołach [dzięki jej zaradności].
[W soboty] nie zapalało się kuchni, przychodziła Polka i zapalała kuchnię, wtedy podgrzewało się jedzenie. Był Pesach, wszystkie święta były pilnowane, po prostu typowy żydowski dom.
Wiosną widziałem jak wszystkie polskie dzieci bawią się na ulicy, a ja musiałem siedzieć w szkole i uczyć się, [dlatego] nie lubiłem chederu.
Było co jeść, bo babcia miała jatkę. Tatuś był taki, że kupił ciele, sprzedał ciele, kupił dwie kury, sprzedał dwie kury, wynajął folwark, mieliśmy krowę. Jak wojna wybuchła, [to] krowy mieliśmy, na polu coś zostało i było co jeść [przez] pierwszy rok.
Urodziłem się w Kazimierzu [Dolnym]. Moja rodzina [pochodziła] z wioski Lubomirka, niedaleko od Kępy Choteckiej. Jak wybuchła wojna, byłem w Kazimierzu, bo mój tatuś miał folwark. Tatusia z nami nie było, tylko mamusia, pierwszy rok [wojny] byliśmy w Kazimierzu. Jak zlikwidowali getto, moja mamusia wzięła mnie i moją siostrę, ja miałem osiem, siostra miała trzy lata, i uciekła na wioskę Lubomirkę, bo tam miała rodzinę. [Niemcy] [zabili] Żydów z wioski, [wtedy] mama wzięła nas i uciekliśmy na drugą stronę Wisły....
Motek, Szmul, Icek, ci co mieszkali ze mną, to pamiętam. Graliśmy w piłkę, [bawiliśmy się] w berka na podwórku czy na ulicy. To pamiętam takie imiona żydowskie. A nazwisko, to nie wiem czy Sumer, to było nazwisko, czy to było imię, bo on mieszkał u nas właśnie, i Mikowski. A ci na dole, to nie wiem jakie mieli nazwisko, Żydówka była Hajka i trzech synów: Motek, Szmul, Icek - w jednej izbie, a bieda była okropna. Polacy mieszkali też w...