Ludzie się ustawiali w nocy jakiś chcieli kupić atrakcyjniejszy towar. Ja muszę powiedzieć, że ja nigdy nie stałam w takich nocnych kolejkach, no bo ja po prostu pracowałam na zmianę, to ja nie miałam siły. Coś się tam gdzieś znalazło, co było potrzeba i się kupiło. To tam jakąś wersalkę, cudów niewidów nie było, bo aby tam było gdzie co powiesić i na czym spać. Jeszcze w latach sześćdziesiątych można było coś tam dostać w międzyczasie. Wtedy się wszystko robiło...
Fragmenty Relacji ze słowem kluczowym "warunki mieszkaniowe w PRL"
Już wtedy pracowałem na uczelni, wybrali mnie przewodniczącym związków zawodowych - Związku Nauczycielstwa Polskiego. Pamiętam, że nie bardzo chciałem, dlatego że wiedziałem, że to jest dodatkowy obowiązek. Praca była bezpłatna, ale ktoś to musiał robić. Wtedy prezes Rady Ministrów dał nam dwadzieścia mieszkań, z takiej puli dostaliśmy w Lublinie dwadzieścia mieszkań. Wtedy rektor powiedział, że jako prezes związków zawodowych muszę sprawiedliwie podzielić mieszkania. Pamiętam, że mieliśmy trzysta podań ludzi o mieszkania, a mieszkań było dwadzieścia. W tym mieszkaniu, w którym...
warunki mieszkaniowe w PRL, projekt historia zamknięta w mieszkaniu. Opowieści o PRL W 1947 wyprowadziłem się do Bystrzycy Starej i zamieszkałem w chałupie W 1947 roku wyprowadziłem się do Bystrzycy Starej i tam mieszkałem u rolnika w takiej chałupie. On miał wtedy takie mieszkanie z piecem chlebowym i kierownik umieścił mnie w tym mieszkaniu, bo mówił, że nic innego nie ma. Prowadziłem lekcje. Przydzielono mi drugą klasę. Nie było miejsca dla tej klasy w szkole, ponieważ budynek był mały, więc...
[Dla mnie była to] nowa zupełnie sytuacja, przeniesienie się do miasta i oczywiście mieszkanie w tych domach miejskich. Zaliczyłem tu ich kilka i mogę opowiadać, bo każde mieszkanie było trochę inne. Ja się wżeniłem w rodzinę lubelską i to był pan inżynier, który pracował w LPBP (Lubelskie Przedsiębiorstwo Budownictwa Przemysłowego) i oni sobie na [ulicy] Ogrodowej zbudowali dom, i ja tam się znalazłem. To znaczy jak córka pana inżyniera obdarzyła mnie względami i zostałem przyjęty pod ten gościnny dach, zamieszkałem...
W pięćdziesiątym czwartym roku mama mi umarła przy porodzie bliźniaków. Klinika nam chowała te dzieciaczki, nie pamiętam ile, ale na pewno ze dwa miesiące, a później do domu dziecka poszli, tutaj na podgrodzie. Boczna Narutowicza, w dół się idzie, tam był dom dziecka. No i jedna siostra pół roku żyła i zmarła, a druga umarła w 2000 roku, mając 45 lat, z tych bliźniaczek. Było ciężko, był jeden pokój i bez żadnych wygód, wygód żadnych nie było, ani ubikacji, ani...
To było cudowne załatwienie mieszkalnictwa w Polsce, według mego zdania. Wybudowanie LSM-u - to było pierwsze nasze osiedle pokazowe, to było, mówiło się dla elity. Bo najpierw człowiek się przestraszył, że takie duże raty trzeba będzie płacić. Żeby zaspokoić głód mieszkaniowy w Polsce, to był wymysł wspaniałego, bardzo mądrego człowieka. I tutaj to osiedle to budował [Stanisław] Kukuryka, on później został ministrem, jak żyje, to daj mu Boże zdrowie, a jak umarł, to świeć Panie nad jego duszą, bo naprawdę...
Warunki mieszkaniowe były rzeczywiście bardzo ciężkie w Lublinie, mimo że Lublin nie był tak zniszczony jak Warszawa, ale nie mniej warunki były bardzo ciężkie. Pamiętam, że jak w 1944 roku przyjechałem do Lublina, a właściwie przyszedłem, bo się chodziło, bo jeszcze wtedy i pociągi nie chodziły, autobusów nie było. Wtedy zamieszkałem na Starym Mieście na Rynku pod 4, naprzeciwko Trybunału. W tamtym czasie jeszcze trwała wojna, samoloty niemieckie nadlatywały nad Lublin, chowaliśmy się [przed nimi] w tych lochach lubelskich. Ja...
Później już jak byłem studentem, to wynajęliśmy z kolegami na Bychawskiej mieszkanie. Mieszkaliśmy u takiej pani nad apteką. Ten budynek okazuje się, że jest już rozebrany, bo był bardzo stary. Tam był taki długi i wąski pokój, mieszkaliśmy we trójkę: ja, Czesio Gradziński i Gustaw „Gucio” Słoliński. Mieszkaliśmy tam będąc na roku pierwszym i drugim, ale później jak rodzice przyjechali już do Lublina, to mieszkałem trochę z rodzicami, ale dość krótko, bo w 1949 roku się ożeniłem i wtedy żona...
W pokojach to były płytki jeszcze wtedy PCW. W kuchni ułożyliśmy terakotę. W przestrzeni około dziesięciu lat poprawiliśmy standard mieszkania. We troje mieszkaliśmy, na powierzchni około czterdziestu metrów, i w tym jest dwa pokoje i kuchnia. Dwa żyrandole były, ale jedno pomieszczenie, i to się liczyło że dwa pokoje. Oddzielny pokój był dla córki, a ten [drugi] pokój jest taki spory, z balkonem. I dużo bloków - Hutnicza, te bloki aż od Gospodarczej prawie, aż do właśnie naszego bloku -...
Tatary zaczęły się budować zaraz pewno jak fabryka samochodów powstała, bo oni zaczęli budować od tej strony, obecnie [ulicy] Mełgiewskiej. Teraz jeszcze widać te pierwsze budynki, blisko Mełgiewskiej, że mają dachy nie takie płaskie jak obecnie, tylko strome takie. No i żona dostała przydział [na mieszkanie]. Pracowała w urzędzie skarbowym. Tylko nie tam na Sądowej, tylko na 1 Armii - obecna ulica 1 Armii. Jak ona się przedtem nazywała, to nie wiem. I stamtąd – bo na Suchej mieszkaliśmy przedtem,...
W 1955 roku zamieszkałam na Kalinowszczyźnie na ulicy Siennej 7. Domu w którym mieszkałam już w tej chwili nie ma. W mieszkaniu był piec i nim ogrzewało się cały dom, na nim się też gotowało. Warunki nie były tam najlepsze wiec starałam się o inne mieszkanie i po wielu latach dostałam przydział na ulicy Lwowskiej, to było chyba w 1966 roku. W mieszkaniu nie było wody, trzeba było chodzić do studni, która do dziś dzień istnieje, stoi niedaleko kirkuta. Pod...