Jeszcze pod koniec wojny moja siostra już przyjeżdżała do Lublina, bo chodziła do Urszulanek. Tu na Grodzkiej, przy samej bramie, mieszkał stryjek i moja siostra u tego stryjka naszego mieszkała. Zresztą przeżyła to bombardowanie Starego Miasta pod koniec wojny, jak już front szedł. To było takie straszne bombardowanie, tu na Starym Mieście, gdzieś te tyły ulicy Grodzkiej były bombardowane. I ona z Lublina przywiozła mi do Bełżyc – ja miałam wtedy osiem, dziewięć lat - lalkę, golaska. Lalka była w...
Fragmenty Relacji ze słowem kluczowym "ulica Niecała 7"
Mieszkałem z ciocią i jej mężem na Kapucyńskiej 1, a potem przeprowadziłem się na ulicę Niecałą 7. Tam mieszkałem też kilka lat. Następnie przeprowadziłem się do Browarów Vettera, bo mąż cioci zaczął pracować w browarze. No i tam poznałem właśnie panią Vetterową, u której byłem takim pupilem, bo byłem taki chłopak grzeczny itd. - „Dzień dobry pani dziedziczko”. W rączkę „cyk”, „cyk”, z tego była zadowolona, traktowała mnie bardzo przyjemnie, przyjaźnie. Były [dla mnie] prezenty z jej strony, miała piękny...
Nazywam się Henia Shvefel, z domu Rosen. Urodziłam się w Lublinie na ulicy Zamojska 21, w roku trzydziestym pierwszym. 27 maja roku 1931. Do szkoły chodziłam na ulicy Niecała, tak mi się zdaje, że przez dwa i pół roku, aż do wybuchu wojny. I znalazłam ten dom teraz, widziałam go, na ulicy Niecała. A naprzeciwko była czytelnia, gdzie zmieniałam książki, też poznałam to. A później żeśmy pojechali na Zamojska 21. Pamiętałam, że naprzeciwko był ogródek, i trawka jeszcze jest, i...
Przed wojną jak przyjechałam do gimnazjum, byłam u mojej ciotki, która się nazywała Zinger, była żoną Lejba Zingera. Ona mieszkała na Niecałej 7 obok gimnazjum humanistycznego. Na Niecałej 7 była nasza sala gimnastyczna, obok mieszkała moja ciocia z mężem i dwojgiem dzieci. Ja tam byłam może rok, później byłam u cioci na Nowej – ciocia się przeniosła na Nową. To był dom ojca mojego wujka. On graniczył z magistratem, w tym domu ja mieszkałam, vis-à-vis Bramy Krakowskiej. Na dole była...
Czym bawiliśmy się? Nasze zabawy, to najczęściej polegały na zabawie w chowanego. Ponieważ w budynku PCK były takie piwnice otwarte, nie zamykali [ich], tam dobrze było się chować, no to było dużo zabawy. Poza tym pod tym mostkiem bawiliśmy się. W Lublinie w zimie nie odśnieżano ulic, jedynie chodniki czasami ktoś tam odśnieżył, ale jezdnie były zaśnieżone. W lecie były w Czerwonym Krzyżu bryczki, a w zimie sanie. No i my żeśmy tam czasami uczepiali się tych sań, żeby sobie...
Nasze podwórko, to było takie bardzo fajne, bo było duże, było otwarte. Te inne posesje, to była brama, czworobok i taka studnia. Na nasze podwórko, to chyba wszystkie dzieci z ulicy przybiegały i tam bawiliśmy się. Tam był taki jak kanał, z takim podjazdem – teraz to się nazywa kanał dla samochodów, do reperowania samochodów. Myślę, że to postawili Niemcy. A my to nazywaliśmy nie kanał, tylko mostek, bo to właśnie tak wyglądało. A, że to było dosyć wysokie, to...
[W Lublinie] czułem się jak u siebie w domu. Lublin to był – tak mogę to określić – grajdołek wszerz, wzdłuż. Dwie, trzy godziny to Lublin [można było przejść]. Teraz jest nie do porównania. W Lublinie były ulice główne, które i teraz są: Plac Litewski, Krakowskie Przedmieście. Te boczne ulice , to wszystko [przed wojną] była wioska. Pamiętam ulicę Lubartowską, tam chodziłem też, znałem i Żydków, nawet w szkole podstawowej ze mną Żydek siedział [w ławce]. Gdy mieszkałem na Niecałej...