To było zaraz po tej chorobie. Przyszła pani dyrektor i powiedziała, że ma dla mnie propozycję. Nie bardzo chciano mnie zwolnic z tej ogólnokształcącej jedenastolatki, no, ale przyszłam do tak zwanego plastyka i tam pracowałam aż do przejścia na emeryturę. A pracowałam długo, bo ponad trzydzieści lat, a że zaliczono mi też tę pracę w jedenastolatce, to tak ponad 40 lat pracowałam, uczyłam. Starałam się pracować jak najlepiej. W międzyczasie w tamtych czasach przyjeżdżano z Lublina, z partii i rozmawiano...
Fragmenty Relacji ze słowem kluczowym "relacje z uczniami"
Ponieważ rodzice byli nauczycielami, ja [już w wieku] czterech lat siedziałam zawsze [w szkole] w Wilczym Przewozie. Prosiłam ojca, że ja pójdę do klasy i będę się uczyć. A ojciec mówił: „Ciebie jeszcze nie można przyjąć do szkoły, bo ty masz cztery lata”. A jak już chodziłam, to ojciec, bo przecież też miał lekcje, mówił tak: „Tylko musisz się cichutko zachowywać. Weź zeszyt, ołówek i będziesz siedziała sama w ostatniej ławce, i nie wolno z nikim rozmawiać.” Jak to nauczyciel....
młodzież szkolna, relacje z uczniami, dowody sympatii Dyrektor Boguś Młodzież była zawsze fantastyczna. To byli moi jedyni sprzymierzeńcy. Nigdy się nie zmieniła, niezależnie od ustroju. Tylko nauczyciele spieprzyli robotę, bo nie umieli tego dostrzec. Natomiast młodzież była rewelacyjna. Można powiedzieć, że jako belfer sprawdziłem się, że jednak z kimś umiałem się dogadać. Ale też od nich obrywałem, ale myślę, że była duża sympatia. Dowody tej sympatii otrzymywałem wielokrotnie. Na przykład koszulka z wydrukowanym napisem: „Dyrektor Boguś”. Mam ją do dzisiaj....
uczyłem w szkole pierwszego stopnia. Zresztą najbardziej lubiłem z tymi dziećmi pracować. Ze starszymi miałem większe problemy i kłopoty, ponieważ nie lubię jeżeli młodzież zaczyna wymigiwać się, zaczyna oszukiwać. Małe dzieci, które przychodzą do szkoły, są bardzo szczere, prawdomówne, pracowite. I najlepsze wyniki mogłem osiągać właśnie z takimi dziećmi. Takich dzieci, które w tej chwili grają, które są czynnymi muzykami, myślę, że mógłbym śmiało wyliczyć przynajmniej gdzieś nawet do osiemdziesięciu osób. Miałem taką najzdolniejszą - Joasię Kurkowicz, która obecnie pracuje...
To jest takie miłe, że [byli uczniowie] piszą. Mam te kartki. Przesyłali listy, prosili, żeby coś tam im pomóc. Jak jeden [z uczniów], co do wojska poszedł, pisał do mnie - [nadal] mam ten list, czy ja nie mogłabym mu pomóc, bo on trafił do wojska, ale do jednostki, w której się źle czuje. Żebym poprosiła pana dyrektora naszego, bo on się mnie nie wstydzi, żeby do dyrektora napisać, bo on się wstydzi, bo: „Pani profesor, to na pewno mi...
Kiedyś była lekcja biologii. Uczeń był nieprzygotowany – ja nie wiedziałam przecież o tym - i wzywam go [do odpowiedzi], akurat jego. No, on wstaje. To było na temat budowy [organizmów], a to dla nich potrzebne. Akurat było o ptakach. Ja go pytam: „Słuchaj, ty mi teraz omów, jak zbudowany jest ptak.” On wstaje i tak się kreci, kręci, widocznie uczniowie podpowiadali mu i mówi tak: „No, głowa… ptak ma głowę…” I tam mu coś podpowiadali, i coś mu pokazywali,...
Przeszłam [na emeryturę] po ponad trzydziestu latach pracy. No i jeszcze pracowałam na godzinach. I kiedyś na pytanie ucznia, było takie tam pięćdziesięciolecie, takie na luźno, kiedyś uczeń mówi do dyrektora – „Kiedy pan dyrektor zwolni z pracy – mnie - przecież pani powinna już odpoczywać, a nie pracować.” A dyrektor powiedział tak: ”Kiedy zechce sama odejść.” I tak było. I jeszcze mówił dyrektor: ”Nie, niech pani jeszcze zostanie. Gdzie ja będę szukać kogoś nowego.” Ja mówię: „Nie, ja już...