Myśmy uciekli w nocy do takiej miejscowości, nazywała się Słobudczyna, do takiego człowieka, który nazywał się Grubiak i miał chyba jedenaścioro dzieci. On umieścił nas w stodole, tak wysoko, po drabinie [się wchodziło], siedzieliśmy w słomie. Pamiętam, że ojciec mu dawał adresy, gdzie myśmy pochowali rzeczy w Obertynie. On jechał furmanką, zabierał te rzeczy od zaufanych ludzi i przywoził. W nocy przynosił nam jedzenie – to były kartofle albo jakaś mamałyga. Siedzieliśmy tam do grudnia. W grudniu – pamiętam –...
Fragmenty Relacji ze słowem kluczowym "modlitwa"
Przed wybuchem wojny czuło się napiętą atmosferę. W szkole przygotowywano nas do niesienia pomocy, do pomagania ludziom rannym. Na ćwiczeniach, sprawdzano czego się nauczyliśmy. Były to kursy z zakresu obronności kraju. Przed wojną modlono się w kościołach, żeby nie doszło do jej wybuchu, rozbudzano patriotyzm. Zapamiętałem takie zdarzenie - graliśmy z kolegami w piłkę przed kościołem w Wożuczynie i obok nas do kościoła jechała bryczką pani dziedziczka. Miała ze sobą w futerale książeczkę do nabożeństwa, która wypadła z niego. Ona...
Spożywamy Wieczerzę pod dwoma postaciami. Jest przygotowany zawsze chleb, jest przygotowane wino. Wieczerza przygotowywana jest przez starszych zboru. Zawsze przed Wieczerzą jest czytany fragment, najczęściej z Listu do Koryntian, który mówi właśnie o Wieczerzy, o ustanowieniu Wieczerzy, o tym kto powinien do niej przystąpić, kto nie powinien przystąpić. Razem modlimy się i dziękujemy Bogu też za to, czego dla nas dokonał. Wtedy też starsi roznoszą chleb, roznoszą wino. Do Wieczerzy przystępują tylko ci, którzy oddali swoje życie Bogu i w...
W zborze, w którym się wychowałam [chełmskim] chodzi o obchodzenie Bożego Narodzenia. W wigilię spotykaliśmy się razem na takim nietypowym, powiedzmy nabożeństwie. Gdy byłam jeszcze dzieckiem, to w wigilię mieliśmy taki czas, gdy dzieci przygotowywały jakiś specjalny program - były przygotowywane jakieś wiersze, pieśni, które wykonywały dzieci. To przez wiele lat było tradycją. Później to nabożeństwo powiedzmy przeniesiono na pierwszy dzień świąt. Przyzwyczajeni też jesteśmy do tego, że wtedy młodzież będzie usługiwała i przygotuje całe nabożeństwo wraz z nauczaniem. Bardzo...
Anioł Pański, zakaz pracy w południe, modlitwa W południe przerywano pracę i mówiono „Anioł Pański” Taki był zwyczaj na wsi, że jak była godzina dwunasta to czy na podwórku się było czy na polu gdzieś czy na łące, to się przestawało pracować i się mówiło Anioł Pański. Do wszystkich dzieci ile było domowników, to wszyscy się przecież modlili w ten sposób.
obrzędowość doroczna, Wigilia, okres Bożego Narodzenia, snopek, siano, modlitwa, Pismo Święte Wigilia – snopek, sianko i modlitwa do zmarłych W Eigilię to rodzice, tatuś przeważnie przynosił sianko. […] Bo Pan Jezus się narodził, pod obrus się kładło sianko. […] Snop słomy przynosił tatuś i zawsze - winszuję ci wszystkiego dobrego i żeby chleba nam nie brakło niczego. Stawiał ten snopek w kącie. [...] No, że to jest dar Boży żeby tego chleba nigdy nam nie brakowało. Bo to był zboże...
Było to w poniedziałek, w dzień targowy, koledzy umówili furmankę, którą mieliśmy wyjeżdżać. Z pięcioma żydowskimi kolegami pojechaliśmy furmanką do Izbicy, gdzie zanocowaliśmy, a potem dalej, przez Zamość, Tomaszów i pod Bełżcem we młynie czekaliśmy na przewodnika. [...] Po północy przeszliśmy przez tory kolejowe Bełżec-Lwów. Na skraju lasu była granica niemiecko-rosyjska. [...] Potem sami doszliśmy do Lubyczy Królewskiej, [...] a następnie wynajętą furmanką pojechaliśmy do Rawy Ruskiej. Działał tam komitet żydowski, który pomógł nam w kupnie biletów do Lwowa. [...]...
Żydzi w Żółkiewce byli głównie rzemieślnikami i handlarzami. Wśród rzemieślników najwięcej było krawców, szewców, czapników, blacharzy i gonciarzy. Handlarze, z których jedynie niewielka część prowadziła małe sklepiki, handlowali wszystkim czym tylko się dało. Niektórzy Żydzi czerpali zysk z dzierżawy. Na przykład mój ojciec żył z dzierżawy sadu i sprzedaży wyhodowanych w nim owoców. Można powiedzieć, że 90 % Żółkiewskich Żydów żyło w biedzie. Wśród nich byli biedni handlarze, którzy trudnili się domokrążnym handlem, roznosząc po wsiach niewielkie ilości towarów, które...
Miałem taki kącik, gdzie miałem półki, to się nazywało etażerka wtedy, coś z rosyjskiego - etaż, konkretnie, półki były chyba cztery. Tam miałem swoje książki, swoje jakieś zabawki. I to był mój kącik, cholernie o to dbałem i nie dawałem bratu młodszemu, żeby tam dotknął cokolwiek. I do dzisiaj dbam o to, żeby moje biurko było czyste. Jeszcze muszę powiedzieć, że na skutek nie wiem czego, czy oddziaływania jakiegoś księdza, czy ki diabeł mnie strzeliło do łba, że mogę być...
Pamiętam jak nam szkołę na Wólce zamknęli, to dopiero w [19]42 roku nam zamknęli tą szkołę. To myśmy z kolei przy szkole takie miały zabawy. Miałyśmy wspaniałego nauczyciela, Dubaj się nazywał, on nam wszystko organizował, myśmy mieli przy tej szkole takie różne zabawy. Trochę uczył nas takiej nawet historii, czego nie było wolno, myśmy się modlili, bo to kiedyś w szkole była modlitwa, to zawsze po zakończeniu modlitwy mówił tak: "Jak słońce wyżej, to Sikorski bliżej, pamiętajcie o tym dzieci".
Ale dlo mnie to muzyka to jest tak jak modlitwa. Bo muzykant jak pódzie grać i bedzie grał, to i ksiądz się lepiej modlił nie bedzie. Bo jo jak grom, to nie bede mówił, że pani tam krzywa, albo paskudna, tylko jo grom to co ja mom na, co mam napisane, a nie to co mam w głowie. Ja se to musze zaśpiewać. Ja nigdy nie zrobia wtenczas grzechu, bo ja nikomu nic nie powia, nie omówia nikogo. Ja się...
Figurka Matki Bożej to była zawsze w kwiatach, zimą i latem postawiona, świece koło Matki Bożek i krzyżyk. Stół to był ołtarz, pokój był jeden to był kościół domowy, to się modliło w nim, wszyscy śmy klękali, u nas wspólna modlitwa była w domu. Ale ja tak dzieci nie wychowałam, bo dzieci do szkoły, to tam, to tu, a to dobudzić nie można było, umiały pacierz, umiały się modlić, ale tak nie było, jak za moich czasów. U nas to...
Szabas. Cała rodzina zasiadła do stołu. Ojciec odmówił odpowiednie modlitwy, które trzeba i dzieci też, i jedliśmy razem, żyliśmy razem. Starsze pokolenie - poszli do tak zwanej kąpieli, to się nazywa mykwa. To była specjalna kąpiel dla pobożnych Żydów, którzy przestrzegali to - pójść do mykwy w sobotę, aby być czystym na sobotę, aby przyjąć ten "szabat małka", to znaczy królową sobotę. Królowa sobota albo sobotnia królowa. Ta mykwa była i dla kobiet w specjalne dnie, i dla mężczyzn. A...
Język jidisz Codziennym językiem prawie wszystkich Żydów mieszkających w Żółkiewce był język żydowski – jidysz. Wielu, zwłaszcza starszych wiekiem Żydów w ogóle nie znało języka polskiego. Ludzie ci obracający się we własnym kręgu, zatopieni w modlitwach i medytacjach religijnych, nie odczuwali potrzeby nauczenia się języka polskiego. Językiem tym jako tako władali ci, którzy prowadzili interesy z ludnością polską oraz młode pokolenie, w większości wychowane już w polskiej szkole.
Urodzony jestem w Lublinie w 1925 r. Mieszkałem na Alei Długosza 16, za Ogrodem Saskim. Tam urodziłem się, tam przeszły moje lata dzieckie. Ekonomicznie nie było u nas w domu na wysokim poziomie, ale jako tako urządziliśmy się - do 1939 roku. W 1939, w jakąś sobotę, dziewięć samolotów bombardowało Lublin. Pamiętam doskonale, widziałem dziewięć samolotów, było około godziny 9 rano, znowu bombardowali Lublin w nocy. Żydzi szli do synagogi i prosili Boga. Jest taka modlitwa, że prosi się po...