Stan wojenny pamiętam, bo w dzień z dwunastego na trzynastego grudnia byłem w Chruślinach na świniobiciu. Pojechałem tam z taką kuzynką na świniobicie. Wstaje rano, a tu ogłoszono stan wojenny i musiałem ponad pięćdziesiąt kilometrów jechać ze świnią w bagażniku do Lublina. Z duszą na ramieniu jechałem, ale jakoś nikt nas nie zatrzymał i tak to się właśnie zaczęło, tak to pamiętam. Trzeba było później wyrobić przepustkę na samochód, żeby można było jeździć. Była wtedy u nas mojej żony siostra,...