Moje związki ze środowiskiem „Spotkań” i moja, jak gdyby, przydatność dla tego środowiska wiązały się z tym, że ja kierowałem dużą biblioteką, dużą w skali polskiej, Biblioteką Uniwersytecką KUL-u. Byłem szefem biblioteki od stycznia [19]76 [roku] i z tym się wiązały pewne umiarkowane przywileje, między innymi to, że ja dość często wyjeżdżałem na Zachód, poczynając od tego roku. W [19]76 roku po raz pierwszy wyjechałem na Zachód, mając 43 lata. To jest miara zmian, przecież myśmy byli tutaj zamknięci, do...
Fragmenty Relacji ze słowem kluczowym "kontakty z UB"
zabroniono nam uczyć religii, byłem w Chodlu wtedy, na ambonie mówiłem, że będziemy uczyli religii, nawet gdyby przyszło mi siedzieć w więzieniu. Przecież miałem kolegium, do Kraśnika mnie wezwano, jadąc na kolegium po drodze pojechałem na religię. Powiedziałem na kolegium, że będę uczył. Wzywało mnie na rozmowy [do] UB z Opola, powiedzieli: „Kto księdzu powiedział, że nie wolno uczyć religii? Ksiądz, proszę, niech uczy i niech takich rzeczy na ambonie nie mówi.”. Jeszcze mnie zachęcił, żebym uczył.
Kiedy była nagonka na Żydów, za Gomułki, wtedy byłem [ na parafii] w Abramowice- Głusk, więc parafia, gdzie głosiłem rekolekcje jako Żyd i ludzie o mnie wszystko wiedzieli. Nie miałem żadnych kłopotów z ludźmi, mimo że o Żydach źle [mówiono], normalnie pracowałem. Jeżeli stamtąd wyjechałem, to się tak po prostu złożyło, było mi bardzo dobrze w tej parafii. Ludzi bardzo lubiłem, oni mnie szanowali. Nagonka na Żydów mnie też w jakimś sposób dotyczyła, bo [doskwierała mi] ta atmosfera wokół. Jak...
Nawet rektor o tym nie wiedział – z biblioteki ja uczyniłem miejsce bardzo licznych depozytów, ludzie obawiali się rewizji, więc oddawali swoje książki, mnóstwo było takich kartonów z nazwiskami czyje to poukrywanych w magazynach. Na szczęście nigdy nie było jakiejś takiej rewizji w magazynach bibliotecznych. Tego nie było i o ile wiem, w innych bibliotekach polskich też tego nie robiono. Przychodzili czasem ubecy [do domu], żeby mnie wezwać. Jak oni chcieli pilnie kogoś wezwać, to telefonowali, ale ja tutaj byłem...
Doświadczenie [zdobyte] na przypadkach wielu kolegów, no i ostrzeżenie pracownika bezpieczeństwa, mego [byłego] ucznia, niewątpliwie zadziałało bardzo konkretnie na mnie, [obawiałem się, że] jeżeli zostanę, no to jeszcze gdzieś coś powiem, jeszcze gdzieś coś tam ktoś doniesie i będzie więcej dowodów w teczce, a tam rozmowy to trwały parę godzin i coraz to z innym człowiekiem, który mówił, że on tego nie wie i od początku sprawdza, czy to się zgadza. Tak że niewątpliwie ten chłopak, ten Jasio mój, był...