Po wojnie to tam jeszcze były mury tej synagogi. To potem się dowiedziałam, że to była synagoga. To tam gdzieś niżej troszkę jak Dom Nauczyciela, o tutaj gdzieś była ta synagoga. Tutaj, na rogu, jak się szło gdzie [jest] Dom Nauczyciela, to były takie jatki żydowskie też. Duże jatki żydowskie z mięsem, przeważnie wołowym, bo oni wieprzowiną nie handlowali, tylko wołowiną. Pamiętam jak nieraz tam z mamą żeśmy chodziły po zakupy, dwie takie jatki pamiętam żydowskie. Tutaj na tym. To...
Fragmenty Relacji ze słowem kluczowym "jatki"
Na samym rogu na Kołłątaja po lewej, jak się idzie od Piłsudskiego, była apteka, tak jak teraz stoi ten żydowski pomnik. Potem był sklep żydowski, hurtownia taka była, potem miała sklep taka Polka, Kunkiel, tak w dół się wchodziło. No a dalej to Żydzi, potem była synagoga, bożnica myśmy mówili, tam w głębi tak stała, no i potem znów żydowskie domy, całe żydowskie domy tam były. Synagoga to był duży budynek. Żydzi się tam modlili. Jak się modlili, to bez...
Odróżniali się trochę, nawet ubiorem. Niektórzy nosili pejsy i te kaszkieciki takie, te czapeczki, chodzili [tak] po ulicy, myśmy się już do tego przyzwyczaili. Niektórzy nosili nie tylko pejsy, ale i brodę. A u nas tak nie bardzo jeszcze nosili wtedy brody, teraz to u nas dłuższe włosy i brody to tak troszeczkę więcej się spotyka, ale przed wojną tego nie było. Nawet Wadziowej mąż miał taką bródkę i taki rudawy był. Te dziewczyny, co chodziły ze mną do szkoły,...
Świętoduska, jatki, sprzedaż ryb Targ przy ulicy Świętoduskiej W Lublinie poza magistratem, czyli wzdłuż ulicy Nowej, tam, gdzie obecnie teraz jest budynek Pod Arkadami, było największe w Lublinie targowisko. Na Świętoduskiej, pod numerem 10, było bardzo duże podwórze. Tam był zajazd wozów takich wiejskich i tam kobiety wychodziły ze swoimi produktami na targ, a konie czekały tam, w tym właśnie zajeździe, to było duże podwórze poza tym domem. Ciekawe były jatki. Jatki były na miejscu obecnych Arkad właśnie. To był...
Zabudowa była różna. Część tej zabudowy została, ale prawa strona idąc w stronę Wisły, została, a lewa była spalona. Bo tam były też takie domki jednorodzinne, takie niskie domy, niektóre piętrowe. I były tak zwane jatki, gdzie sprzedawano mięso. Pamiętam, że z mamą chodziłam tak mniej więcej do ulicy Czartoryskich, to były jatki i później ciągnęły się takie domy i sklepiki żydowskie wzdłuż Piłsudskiego aż do mostu. I później ulica, teraz się nazywa Kołłątaja, a wtedy była Dęblińska. Tam było...
Mieszkałam na [ulicy] Lubartowskiej, róg [ulic] Kowalskiej i Lubartowskiej, naprzeciwko moich okiem mieściła się bóżnica. [Ulica] Lubartowska słynęła z wielu Żydów, była taką dzielnicą żydowską, podobnie Stare Miasto i Buczka. W sąsiedniej bramie miał taki malutki warsztat parasolnik, Żyd parasolnik. Mieszkałam tam pod numerem dwadzieścia siedem/dwadzieścia dziewięć na [ulicy] Lubartowskiej, a on pod trzydzieści jeden, więc po sąsiedzku. Często widywało się tego pana albo słyszało po prostu, bo chodził po podwórkach i ogłaszał, że naprawia parasole. Następnym takim człowiekiem który...
Najwięcej to oni ubijali w rzeźni, bo rzeźnia była, można było kupić wtedy u nich mięso przeważnie wołowe. To w niedzielę rano, nie w sobotę, tylko w niedzielę rano, jak ktoś chciał to poleciał do Żydów, to sobie kupił kilo tej wołowiny, czy dwa. Tam miał jakąś budę taką, a może przy domu miał tam takie coś, nie wiem. Nigdy nie chodziłam, to nie wiem. A jeszcze chodził po wsiach i kupił gdzieś u gospodarza cielę. I jak kupił cielę,...
Tutaj na peryferiach mało było Żydów. Tam gdzie 1-go Maja było troszeczkę Żydów, ale najwięcej Żydów było na Starym Mieście. Ale nie tym, co teraz jest. Tu jak jest Kowalska, wokół Zamku to dosłownie były takie budki postawione, aż do Siennej. Cała Lubartowska to była żydowska. Trzeba przyznać, że było zaopatrzenie bardzo dobre u Żydów. Na Starym Mieście to u nich była taka żydowska restauracja, to tam często zachodziłem. Na 1-go Maja było kilka sklepów żydowskich. Na Krakowskim był Żyd,...
Nieraz wieś spłonęła czy co i bieda była, no to wtedy chodzili, nie to, że nasi, tylko skądś, z wiosek przychodzili, o pomoc prosili. A nieraz jak był i stary, i biedny, no to jak przyszedł, to tam się dało czy parę groszy, czy tam coś się dało. Była kiedyś [restauracja], chyba Puławianka się nazywała, żydowska też była cukiernia bardzo dobra, a nawet wiedziałam, jak się nazywał ten cukiernik. I taki był, co się nazywał Cukierman, też miał herbaciarnię taką...
Na Mierzwiączce mieszkałam, najpierw mieszkałam na ulicy Nowej a potem na ulicy Długiej, a potem na innej ulicy, ale naprawdę nie wiem, jak ona się nazywała. Tego domku podobno nie ma tam. Ponieważ jak się jedzie z miasta, to na takim zakręcie, taka rzeka tam przepływa, potem taki zakręt jest i tam właśnie były takie trzy domy. To była dzielnica taka, Mierzwiączka, dosyć duża dzielnica i dużo domów [tam było]. Wiem, że gospodarzami naszymi ostatnimi byli państwo Miazgowie. Oni mieszkali...
Oni przeważnie handlem się zajmowali, oprócz tego na pewno jeszcze jakieś tam zawody wykonywali, ale tego to ja nie pamiętam, bo mnie to wtedy nie bardzo interesowało. Trudno mi powiedzieć, głównie handlem się zajmowali. Przede wszystkim wszystkie te sklepy z mięsem, te jatki tak zwane były żydowskie i zdarzył się wypadek, że z Poznania [ludzie] jakieś dwie założyli, no to oni z nimi tam nie bardzo, tam im oblali naftą podobno to mięso kiedyś czy coś, nie chcieli ich dopuścić,...
Żydzi współpracowali z Polakami, kłótni nie było z Żydami. W Puławach wyjątkowo byli inteligentni Żydzi. Jeden Altman, to był adwokat, Żyd. Jeden [Żyd] był kierownikiem szkoły, inny lekarzem, handlem się zajmowali Żydzi. Tu było dużo sklepów, naprzeciwko kościółka [było] osiedle żydowskie, spalone przez Niemców. Handlowali artykułami spożywczymi i krawiectwem też [się zajmowali]. Jeden Żyd miał herbaciarnię. Z boku stała bożnica, za ulicą główną Lubelską. Cmentarz żydowski był w Puławach, ale cmentarz żydowski był też na Włostowicach. Do tej pory jest,...
Wiem, że królowała u nas kasza gryczana. I było dużo rozmaitych potraw. Takie pierogi, które jeszcze są dzisiaj, ale oprócz tego były pierogi w cieście drożdżowym, lekko takie słodzone, pieczone. Były tak zwane golasy. Golasy to jest jak gdyby farsz, ale bez ciasta, z ziemniakami za to i takie właśnie pieczone jak gdyby takie placuszki, bułeczki już w duchówce po prostu, w piecyku. Bardzo to było dobre. No i jeszcze, ponieważ czasami właśnie tam moja ciocia była nauczycielką na wsi...
Na ulicy 6-go Sierpnia nie mieszkali Żydzi, ale mieszkali natomiast Żydzi tuż przy rynku, przy ulicy Kołłątaja. Tych oczywiście pamiętam, dlatego że z Żydami chodziłem do szkoły razem. Jeśli jeszcze idzie dalej, to rodziny żydowskie były ześrodkowane tu, gdzie istnieje obecnie Dom Nauczyciela, a były tam dwie synagogi, i tam były właściwie takie slumsy. Jedna synagoga był to dość pokaźny budynek piętrowy, murowany i tam myśmy nie wchodzili absolutnie. Nie wiem, nie umiem powiedzieć czy było to zakazane, czy nie....
Targowisko w Lublinie, takie typowe targowisko, to było na ulicy Nowej, na tyle Magistratu, tu gdzie jest "Pod Arkadami" taki budynek. W tym samym miejscu, a nawet nie wiem, czy nie na tych samych fundamentach, to były tak zwane jatki - cały ciąg sklepów z mięsem. Jeden za drugim. No więc się wybierało, chodziło, miało się swoich tam rzeźników, wisiały całe tusze olbrzymie świń, wołów, cieląt, także tego mięsa było bardzo dużo. Wszystko się kupowało na tym targu. Babcia chodziła...
Przed II wojną światową mieszkaliśmy przy ul. Szerokiej 40, w kamienicy lubelskiego cadyka Szlomo Eigera, przywódcy lubelskich chasydów. Mój dziadek był chasydem Eigera i za jego namową najął mieszkanie w tym domu. Przeniesienie się do domu Eigera miało związek z rzekomymi proroctwami cadyka. Moja babka przez dłuższy czas nie mogła zajść w ciążę, a jeżeli już zachodziła, wtedy dzieci umierały w wieku niemowlęcym. Dziadek, jako pobożny chasyd, poszedł więc do swojego rebego po poradę i ten stwierdził, że w jego...
Mieszkałem na rogu ulicy Zamkowej i Krawieckiej. W tej chwili obie znikły z planu Lublina, ale do 1939 roku odgrywały one ważną rolę w mieście, z uwagi na duże skupisko ludzkie. Najwięcej tam było Żydów. Jak się ktoś pytał: "Gdzieś się urodził?" "Urodziłem się na Żydach". To się już utarło takie powiedzenie, bo rzeczywiście, przy ulicy Krawieckiej mieszkało tylko cztery polskie rodziny, a ulica była bardzo zagęszczona, sporo budyneczków, budek, także mieszkańców - obywateli polskich pochodzenia żydowskiego - było bardzo...