Na Krawiecką 41 sprowadziliśmy się w 1932 roku, Jak Niemcy weszli, to matka miała 38 lat. Brat był najstarszy, siostra była po nim, ja byłem najmłodszy. Było nas czworo, ale jeden umarł. Ja go nawet nie znalem. Najstarszy brat był czapnikiem, robił czapki, miał na imię Froim. Moja siostra [jeszcze przed wojną] wyszła za Polaka. To było coś wielkiego, że wyszła za Polaka. Szwagier mój nazywał się Kielaga i on ją ukrył, przetrzymał w czasie okupacji. On miał czterech braci,...
Fragmenty Relacji ze słowem kluczowym "Fabryka Wyrobów Tytoniowych Krasuckiego"
Urodziłem się w Międzyrzeczu Podlaskim, w 1917 roku, 13 września. Moja matka urodziła się w Zwoleniu, a ojciec w Międzyrzeczu Podlaskim i tam mieszkał z matką, i ja w Międzyrzeczu się urodziłem. Mój brat to się urodził w Lublinie, siostra – nie pamiętam gdzie. Ja miałem pół roku, jak przyjechaliśmy do Lublina, także mnie można liczy, że ja jestem Lublinianinem. Każdy kącik ja tu znam. Do dzisiejszego dnia pamiętam. Rodzina przeniosła się do Lublina, bo ojciec zaczął pracować w garbarni....
Wejście do wielkiej synagogi było od strony Szerokiej. Z przodu było miejsce na Szej Mot - miejsce gdzie chowano każdą zniszczoną stronę modlitewnika, czy Starego Zakonu. Grzebano je z zachowaniem pogrzebowego rytuału, normalny przebieg, jak pogrzebanie. Z modlitwami. Przed synagogą był też taki stół wyłożony piaskiem, gdzie zagrzebywano napletki z obrzezania. Moje też tam było. Jak się urodził mój braciszek Herszele, to jak mu obrzezali, to mi dali i mówili: teraz zanieś do bożnicy. Tam się to też grzebało. O...
Urodziłem się w 1919 roku jako Milsztajn Mosze, potem - Marian. Ojciec był szewcem, matka pracowała z babką w jatce. Do trzeciego roku życia znałem tylko moją dzielnicę - Błotniki. Tego co było za Ruską nie znałem. To było moje królestwo, te parę domków. Rodzina - poniżej średniej. Nie bogata, ale i nie biedna. Matka pracowała z babką, ale córka nie weźmie pieniędzy za to co pomaga matce. Mama była bardziej niewierząca. Święto, święto, koszerne, koszerne. Mleko z mięsem mama...
Dom na Krawieckiej 41 to był dom, jak to powiedzieć, wspólny, ogólny. Tam było dużo lokatorów i tam była jedna instytucja. W kraju [Izraelu] jest kibuc Yad Mordechai. To jest kibuc Ha Szomer HaCair i ci dawni mieszkańcy Lublina, przeszli tam na Krawieckiej 41, to co się nazywa po hebrajsku - hachszara. Przygotowali się do wyjazdu do Palestyny. Tam są ludzie, którzy pochodzą nie z Krawieckiej, są oni z różnych miast Polski, ale pracowali w tym domu. Ten kibuc, ten...
Na Szerokiej są przede wszystkim te dwupoziomowe domy po prawej stronie, jak się schodzi od Grodzkiej ulicy. Grodzka była na takim pagórku. Tam bywało tak, że wieczorami kobiety stały z tymi obwarzankami, sprzedawały do godziny drugiej. Nocą słychać było: "hajsy bajgl" te kobiety sprzedawały niezależnie od tego jaka była pogoda. Znaczy "gorące bubliczki", i one miały w tym koszu przykryte suknem, nie suknem, workiem, żeby utrzymać jakąś temperaturę, żeby nie stwardniały i to sprzedawały. Tam różne jeszcze inne rzeczy można...