Świata, dzieciństwo, Żydzi, życie codzienne, pomaganie Żydom, ukrywanie Żydów, zabawy dziecięce Wspomnienia z dzieciństwa o Ludce – ukrywającej się dziewczynce [Czy pamiętam moment, kiedy Ludka pojawiła się u nas w domu?] Nie, bo przed nią jeszcze mama wzięła z domu dziecka dziewczynkę i ona miała rodziców, tylko oni tam czy nie mieli pieniędzy, czy nie mogli się nią zajmować, i wzięła tą dziewczynkę, no i ktoś zawsze tam był, więc mi to jakoś nie utkwiło w pamięci. Razem się bawiliśmy,...
Fragmenty Relacji ze słowem kluczowym "Damm, Lidia (1931- )"
Medale odbierały dzieci już tych osób. Ale dla tych dzieci, to jest przyjemne, że jednak te osoby, które zostały uratowane, też pamiętają o tych swoich wybawicielach, pamiętają tych dawców życia po prostu. Bo ta Ludka by zginęła na pewno. Bo wydaliby ją albo Polacy, albo Niemcy by na nią natrafili i... no, niestety, bo oni mieli takiego nosa, że papiery to były tylko taką niby przykrywką, ale to nic dla nich nie znaczyło... oni wiedzieli. Mieli, nie wiem, jakiś dar...
[Czy Ludka opowiadała coś o swojej rodzinie?] Mamie na pewno. Ja tych rzeczy nie pamiętam, bo nawet jakby mówiła przy mnie, to ja bym tego nie zapamiętał. Bo Ludka odnalazła [mojego] brata i ja jak zadzwoniłem do brata, brat mi powiedział, że ona była. Podał mi numer, zadzwoniłem do niej. Spotkaliśmy się w Sopocie, bo ona tam ma koleżanki jeszcze z gimnazjum. Spotkaliśmy się, no i teraz była rozmowa... taka rozmowa o wszystkim, o jej rodzinie, o jej wspomnieniach. Więc...
Nasza leśniczówka w Sopocie była daleko od szkoły. To było trzy kilometry do szkoły. Ona chciała się usamodzielnić, chciała iść do domu dziecka. Więc to była jej wola. I mama załatwiła jej dom dziecka. Wie pani, młoda dziewczyna, wchodząca w życie. Jak mówię, od młodego człowieka nie można wymagać, żeby przychodził, dziękował. Zaczęła nowe życie... Potem wyjechała do Warszawy, to już kontakt się w ogóle urwał. Bo jeszcze jak była w domu dziecka, to jeszcze był kontakt. A potem, jak...
Ojciec [znalazł Ludkę], nie wiem, w jakim miejscu, bo to daleko od leśniczówki było. Pewnie przewozili coś tam dla partyzantów. Jechał z naszym woźnicą, który od przed wojny pracował na leśniczówce. No i przy drodze zapłakane dziecko. Ojciec stanął. Pyta się, co się stało. No i ona powiedziała, co się stało, że ten bimber jej wybuchł. No i się bała, że ją zabiją, bo to był straszny pieniądz dla wsi. Więc ojciec zapytał się, czy chce pojechać z ojcem. No...