Przed wojną to Puławy były małe miasteczko, 12 albo 14 tysięcy mieszkańców (teraz 50 ma czy więcej nawet) i po prostu były takie grupy: Instytut sam sobie żył i wojsko. Oficerowie to musieli być wszyscy… nie tak jak teraz, przed wojną to żony oficerów musiały mieć maturę, chyba że nie miały matury, no to się musiały wkupywać, jakiś posag wnosić. Środowisko było inteligencji, szkoły dwie, no i miasto sobie żyło. To niedużo w sumie ludzi było, ale się wszyscy znali....
Fragmenty Relacji ze słowem kluczowym "Boratyński (felczer)"
Przed wojną taksówek nie było, ja nie przypominam sobie. Wiem, że dorożki na pewno, a samochody osobowe to tylko prywatne i to niewiele. Wiem, że instytucje miały, na przykład ten Instytut, bo czasami jak myśmy gdzieś jechali to ojciec ten samochód dostawał, znaczy ktoś go zawoził oczywiście, bo nie miał nawet prawa jazdy. Była Krzyżanowskich restauracja i następna była zaraz Weppa. Cukiernia to była Ryszarda, przed wojną. [Z tak zwanych wariatów to] była jakaś taka Stefcia Pululu, [tak] ją nazywali....
[Ulica Piłsudskiego] była spokojna, [była to] najważniejsza ulica w Puławach, bo Puławy były malutkim miastem. Moim najbliższym sąsiadem to był właśnie pan Ryszard, który miał cukiernię największą w Puławach. [Na Piłsudskiego] piekarnie miał pan Drewien. Bardzo inteligentny był kupiec. Takim drugim kupcem na ulicy Piłsudskiego był pan Sobański. To był sklep bławatny, olbrzymi. Chyba jedyny polski. Dlatego, że tu bardzo dużo Żydów było w Puławach i swoje sklepy mieli. Po schodkach się tak do [tego sklepu] wchodziło, pamiętam, bo chodziłam...
Był taki słynny felczer w Puławach - Boratyński. Znałem go. On zajmował się dziećmi. jak to się mówi, pediatrą był, bym powiedział, i był wziętym pediatrą w Puławach. Wszyscy o nim wiedzieli, u Boratyńskiego się leczyli i Boratyński leczył. Miał córkę, która skończyła stomatologię i przez wiele, wiele lat była tu bardzo dobrym stomatologiem. Dom jego stoi jeszcze. On przyjmował w swoim domu. W swoim domu na ulicy no, do Boratyńskiego to się wchodziło od strony, tak jak teraz, od...
Zegarka nie miałem, zegarmistrzów wystawy to oglądałem, znaczy zegarki przez szybę, ale nazwisk z dzieciństwa nie pamiętam. Pamiętam już za okupacji tylko, to już później były. Jeden to był pan Głupczyński, a drugiego nie pamiętam w tej chwili, nie przypominam sobie. Było takich dwóch zegarmistrzów, ale to było po wojnie. Natomiast tych przedwojennych zegarmistrzów to nie pamiętam. Jubilerów tym bardziej. Tak, były [zakłady fotograficzne], no zdjęcia się robiło, nawet do komunii, to był… Po wojnie to była pani Walczewska, ale...
Jak się pani doktór nazywała, która mieszkała na Działkach? Pakowska. To była taka postać w Puławach, to tak jakby Pan postawił w Puławach panią, która prowadziła „Echo” w telewizji. To była bardzo dystyngowana pani: wysoka, przystojna, elegancka, taka patrząca z góry, ale jednocześnie bardzo taka przystępna. Ja często chodziłem z Kędzierskimi do niej na brydża. Była bardzo sympatyczna, bardzo fajna, ale taka, że jak pokazała się na ulicy, to każdy się za nią tak oglądał. Felczer Boratyński to on nie...
Do lekarzy to ludzie rzadko uczęszczali. Bo byli lekarze prywatni, i ci co pracowali, mieli stałe prace, urzędnicy, to one mieli kasę chorych i ony mieli lekarza swojego. Ten lekarz tylko przyjmał tych ubezpieczonych. A nieubezpieczonych, jak w razie czego przyjął, to trzeba było zapłacić i drogo brał. Wizyta taka kosztowała pięć złotych. Był taki Boratyński. To był lekarz dziecinny. Przeważnie do dzieci go brali, bo bańki umiał stawiać dzieciom. Kiedyś tak było. Zęby rwał, dentystą był do tego jeszcze....
Było kilku lekarzy żydowskich. Był Nudelman, Honigsfeld, Frydhofer i oni mieli dosyć dobre powodzenie bo byli lepszymi medykami jak Polacy. Prosperowali nieźle, mieli swoje domy, kamienice. Tu na przykład, gdzie obecnie jest WKR, to była własność tego lekarza Nudelmana. Tam w tym domu mieszkał też lekarz Polak, doktor Merczyński, który był chirurgiem. Szpital był na ulicy Czartoryskich, obecnie tam jest to muzeum PTTK-u. Z tym tylko, że to jest fragment tylko, bo druga część została zniszczona. To był parterowy szpital,...
On pracował trochę w szpitalu to był Bortnowski, ale to był felczer taki raczej. A tak, Boratyński się nazywał, nie Bortnowski. I on tam gdzieś na tej ulicy [Szpitalnej] właśnie mieszkał niedaleko szpitala, bo pamiętam z ojcem wtedy jechałem, bo ojciec przyjechał tutaj do Puław z Kurowa to było, nie wiem, widocznie nie w niedzielę, pewnie w sobotę może ojciec przyjechał, a może pozostał po niedzieli, w poniedziałek, jak żeśmy do niego szli, on mi to przecinał ten wrzód. On...