Wacław Szybalski - relacja świadka historii z 28 czerwca 2008
Relacja o Instytucie Weigla i Ludwiku Flecku. Tekst nie autoryzowany.
Relacja o Instytucie Weigla i Ludwiku Flecku. Tekst nie autoryzowany.
To był krótki okres, kiedy się z nim [Fleckiem] spotkałem, bo profesor Weigel przyprowadził go do mnie jako potencjalnego karmiciela wszy. Papiery, które ludzie dostawali, były bardzo ważne, bo to pozwalało, że jak ktoś był zaaresztowany na ulicy czy zabrany w łapance, jak pokazał, że pracuje w Instytucie Wilga, to go wypuszczali zaraz, bo oni się bali tych ludzi dotykać, bo oni mogli na sobie mieć wszy, które mogą się przenieść na policjanta czy gestapo i ich ugryźć i dostaliby...
Ja byłem – to się nazywało – kierownikiem hodowli. To znaczy, że musiałem wyprodukować wielką ilość wszy, od maleńkich zarodków takich larw... do dwunastodniowej zdrowej wszy, które szły do zakażania tyfusem. I to ludzie codziennie karmili. Panie zakładały taką podwiązkę czy opaskę gumową i pod nie się te klatki wkładało. To były jak pudełka zapałek, których jedna ściana była zrobiona z gazy. Także jak się przycisnęło tą gazę tu, to wszy mogły przecisnąć głowę przez dziurki i ssać krew, a...
Były dwa miejsca we Lwowie. Ja pracowałem na ulicy Mikołaja 4. To tak zwany stary był uniwersytet. I tam był Zakład Biologii Weigla. I tam, ponieważ za niemieckich czasów uniwersytet został zamknięty, więc te pokoje zostały przejęte i prowadzone. Chociaż niektórzy profesorowie jeszcze mieli swoje gabinety chociaż uniwersytet był zamknięty Tak jak profesor Banach, sławny matematyk. On siedział i karmił wszy w mojej kolonii. Weigel zarządził, żeby karmicielami byli głównie tylko matematycy i inni profesorowie, archeolodzy, mikrobiolodzy.
Wiem, że był eleganckim człowiekiem. O ile wtedy można było być eleganckim. Światowym. Normalnym. Ale dokładnie sobie nie przypominam. Pamiętam, jak Banach wyglądał, jak wyglądał Knaster...Wszyscy mężczyźni chodzili w ubraniach normalnych z krawatką, nie sportowo.