Mój ojciec urodził się w 1905 r. w Garbowie, a matka w 1908 r. w Konopnicy - z pochodzenia byli chłopami, mieli wykształcenie niepełne podstawowe. Ojciec był robotnikiem, a matka gospodynią domową. Moja siostra nazywa się Zofia ur. się 5.01.1937 r. w Lublinie i ma wykształcenie średnie. Mój brat ur. się 26.11.1933 r. w Lublinie i ma również średnie wykształcenie. Siostra dawniej mieszkała przy ul. Polnej i była nauczycielką w szkole na Podwalu. Brat był przedsiębiorcą transportowym. Spotkania w mojej...
Fragmenty
Najważniejszą tradycją była zawsze Wigilia Bożego Narodzenia. Cała rodzina zasiadała przy rodzinnym stole. Później Wielkanoc, przy jajku znowu wszyscy się spotykali. Do tradycji należało chodzenie całą rodziną do kościoła, do kina (raz na dwa tygodnie), na spacery poza miasto.
Mój dom rodzinny znajdował się przy ul. Polnej 5a. Był jednorodzinny, drewniany. Miał 2 pokoje z kuchnią, przedpokój i ogród - 700m. W pobliżu domu były 3 sklepy: 2 spożywcze, 1 warzywniczy i kiosk ze słodyczami. Ulica, przy której mieszkałem, nie była brukowana. Było tam dużo błota, zwłaszcza jesienią. Domy przy ulicy były różne murowane i drewniane, raczej skromne. Mieszkańcy tej ul. to pracownicy kolei PKP: stolarz, który miał własny zakład meblowy przy ul. Narutowicza i inni.
Dzieci bawiły się najczęściej przy torach kolejowych oraz na łące nad Bystrzycą w okolicy ul. Firlejowskiej, czasem na boisku szkolnym lub parku bronowickim. Ich rodzice utrzymywali się z pracy najemnej.
Uczęszczałem do Szkoły Powszechnej nr 22 przy ul. Bronowickiej. Z nauczycieli pamiętam księdza Majewskiego, który bił mnie linijką w łapę kilka razy. Był pan od rachunków, który ciągnął dzieci za uszy, gdy nie miały lekcji. Uczeń przed nauczycielem czuł duży respekt.
W roku 1939 mój ojciec został powołany do wojska, dostał się do niewoli niemieckiej, w której przebywał około 3 mies. i w ramach wymiany jeńców wrócił (uciekł z transportu w Lublinie). Losy mojej rodziny były bardzo ciężkie. Brakowało żywności, środków czystości, leków. Były aresztowania, ojciec został aresztowany przez gestapo i przebywał na Zamku Lubelskim przez pół roku.
Na mojej ulicy Żydzi nie mieszkali. Na rogu Polnej i Łęczyńskiej był kiosk ze słodyczami i ja tam chodziłam jako mały klient. Stosunki z Żydami nie były najlepsze. Nawet jak spotkałem Żyda, który ostrzył noże, to go przezywałem, moi koledzy też. Zapamiętałem Żydów jako osoby niechlujne, w długich chałatach, myckach na głowie.