rodzinny, rodzice, ojciec, Eugeniusz Zipper, matka, Fryderyka Zipper, Fryderyka Gastalter, dzieciństwo, opiekunka Estera Rodzice – Fryderyka i Eugeniusz Zipperowie Nazywam się Danuta Zipper-Olędzka, urodzona jestem 24 lipca w 1931 roku w Lublinie. Ojciec, Eugeniusz, był lekarzem laryngologiem i miał prywatną praktykę w tym samym mieszkaniu, osobno z przedpokoju się wchodziło do jego poczekalni i jego gabinetu, a w lewą stronę do mieszkalnej części. I oprócz tego pracował w szpitalu, ale w którym, to ja nie wiem. Bardzo dużo pracował. Mama,...
Fragmenty
rodzinny, matka, Fryderyka Zipper, Fryderyka Gastalter, rodzina Gasthalterów Gasthalterowie – rodzina matki Ja wiem, że jej ojciec zmarł w tym roku, w którym się urodziłam, to mi opowiadano. To już ja go w ogóle nie znam. Natomiast jej matkę tylko raz jeden widziałam, ona była moją babcią, ale ja jej nie znałam. Raz z mamą poszłyśmy do niej, nie wiem, gdzie to było, w Lublinie chyba, i pamiętam tylko dużą kuchnię, kapiący kran i babcię, do której chyba jestem podobna,...
światowa, rodzina i dom rodzinny, dziadkowie Zipperowie, Dawid Zipper, Maria Zipper, rodzina Zipperów, Alicja Zipper, Juliusz Zipper, Anetta Zipper, Seweryn Zipper, ukrywanie Żydów Zipperowie – rodzina ojca I dziadek, i babcia byli bogaci, ładnie ubrani. Dziadek miał na imię Dawid i prawdopodobnie moje imię miało jakieś powiązanie. A babcia miała na imię Maria. Ojciec był najmłodszym z trojga rodzeństwa. Najstarsza, Alicja, była lekarzem wyspecjalizowanym w stomatologii. Tak to było w tych dawnych czasach, że się studiowało medycynę i potem się...
Ja w ogóle nie wiedziałam, że są Żydzi, nigdy nie spotykałam się z tym. Ale kiedyś bawiłam się w ogrodzie jezuickim, oczywiście byłam z Eścią i moją przyjaciółką, która nie żyje, Gabrysią – zawsze byłyśmy razem, nie wiem dlaczego, czy nasi rodzice się przyjaźnili, ale wszystkie letniska, zawsze byłyśmy dwie – i tam się bawiła jakaś grupa dzieci, to było coś interesującego i ja tam chciałam się z nimi bawić, a dzieci mnie przepędziły i powiedziały: „Idź, my się z...
To tylko pamiętam, że to było drugie piętro. Nie wiem, czy tam było więcej mieszkań. Pamiętam, że jak były drzwi wejściowe, to korytarzem się wchodziło do ojca części i najpierw była poczekalnia, a potem był ojca gabinet, a na lewo był pokój jadalny, którego ja nie lubiłam bardzo, bo ja nie lubiłam jeść i ciągle mi mówili: „Połknij, połknij, połknij”, a ja nie chciałam jeść. Pamiętam rodziców sypialnię, jak przez mgłę, coś, co przypominało palmę, tam stało. No i był...
Chodziłam do przedszkola w Lublinie. Mam jedno zdjęcie, kiedyśmy miały przedstawienie i byłam taką babcią, wszystkie dzieci były babciami i ja też. Ale dziwne, ja byłam niby pyskata, ale równocześnie nieśmiała. Raz było przedstawienie i miałam być Czerwonym Kapturkiem, ja nie chciałam, ale się dorośli uparli, i jak weszłam już na scenę ubrana za Czerwonego Kapturka, to zaczęłam płakać i koniec – wyszłam i nie było Czerwonego Kapturka. Ja nie lubiłam tej bajki bardzo, dlatego że wszyscy się cieszyli, że...
Ogród jezuicki, tam bym chyba jeszcze dziś trafiła, to pamiętam świetnie. Ten sklep, o którym opowiadałam. Pamiętam, jak się szło do Gabrysi, ona chyba mieszkała na Kołłątaja, chyba też bym trafiła. Ja nigdy sama nie chodziłam, tylko z Eścią, ale to pamiętam. W ogrodzie jezuickim był taki krzak, pod który można było wejść i się schować [podczas zabawy] w chowanego, ale tego krzaka to już na pewno bardzo dawno nie ma. Miałam straszny żal do Gabrysi, bo ja jej to...
Czytali mi zawsze, od kiedy pamiętam. Moją ukochaną książeczką były „Konfitury cioci Michalinki”, potem były „Przygody Koziołka Matołka”, był Makuszyński, „O krasnoludkach i sierotce Marysi”, to jeszcze mi czytali, jeszcze nie umiałam sama czytać. Jak zaczęłam sama czytać, to już czytałam, jak leci – czytałam „Heidi” Johanny Spyri i uważałam, że to najpiękniejsza książka na świecie, „Serce” Amicisa. Chodziłam już do wypożyczalni i tam siedziała taka pani, trzeba było płacić, książki były oprawione w papier pakunkowy i nie można było...
Oni mieli dużą garbarnię na Kalinowszczyźnie. Bardzo kochałam ojca Gabrysi, on też miał podejście do dzieci wspaniałe. Jak robili Gabrysi nowe buty, to zawsze identyczne i mnie, myśmy miały zawsze to samo, tylko że ona była zawsze czyściutka, zadbana, pedantyczna, a ja miałam obdrapane kolana, brudne skarpetki. Ja chciałam strzelać, robiłam sobie łuk i strzelałam z łuku. Jak byliśmy na letnisku, to chodziłam po chlewie i zdarzało mi się wpadać tam na dół do świń. Właziłam do psiej budy, ja...
W Kazimierzu Dolnym byliśmy na letnisku. Tam były takie stragany z materiałami, pamiętam zapachy tych materiałów, i wybierałyśmy kreton na sukienki, wtedy dzieciom się szyło sukienki, które się nazywały dirndl. Ja nie wiem, tak to zapamiętałam. Materiał był identyczny, tylko w dwóch różnych kolorach, mnie się podobała jeden, a Rysi drugi, no i nie mogłyśmy dojść do porozumienia, więc w końcu kupiono dla mnie ten, a dla niej ten. Ci ludzie, którzy to sprzedawali, mówili bardzo łamaną polszczyzną, więc musieli...
Z ojcem chodziłam po ulicach i żeśmy sobie rozmawiali, a z Eścią to chodziłam na ślizgawkę bardzo często. Ojciec mnie nauczył jeździć na rowerze. Ja mówiłam, że ja się tego w życiu nie nauczę, a ojciec powiedział, że się nauczę. No i nauczyłam się, strasznie byłam dumna oczywiście. Pamiętam, łyżwy to były takie – miało się buty z dziurkami i się wkręcało te łyżwy. Ja bardzo dobrze jeździłam, byłam dobra ruchowo. Tańczyłam dobrze i jeździłam na łyżwach dobrze. Była dziewczynka,...
Z Esterką byłam tam raz. Ona musiała porozmawiać ze swoją mamą, poszłyśmy na spacer do jej mamy. I ja pamiętam, że to było po prawej stronie, że to była suteryna, tam było kilkoro dzieci, młodsze rodzeństwo, Eścia była najstarsza, i tam było śmierdząco, odrażająca dzielnica to była, no ale to była Eści mama. Jakim cudem ona mówiła tak ładnie, tego ja nie pojmuję, bo przecież u niej w domu musieli też ładnie mówić, tego się nie można nauczyć, jak się...
Pamiętam, że jak myśmy z mamą wróciły z Kazimierza, ojca już nie było, bo został zmobilizowany, to koło naszego domu na Staszica przejeżdżały karetki z rannymi do szpitala. To były karetki, dorożki, furmanki z rannymi, pierwsze zbombardowanie, jeżeli się nie mylę, to była jakaś fabryka wojskowa, tam było sporo rannych. I pamiętam, jak ich tam wieźli. Ojciec, jak wybuchła wojna, był w kampanii wrześniowej, on był lekarzem wojskowym i dostał się do niewoli, nie wiem gdzie, a myśmy uciekły z...
Mieszkaliśmy u wujka Julka, tego adwokata, to była Jagiellońska 17. Byłam tam parę lat temu, to też się nic nie zmieniło. To była taka dzielnica blisko opery, w samym centrum i tam była piekarnia-cukiernia na parterze, tam zawsze pachniało świeżym chlebem i wanilią, wychodzili ludzie z takimi tacami z ciastkami, pachnącymi wanilią, dostarczali je gdzieś. Było podwórze i dwie oficyny – biedna i jeszcze biedniejsza. Myśmy mieszkali oczywiście w tej frontowej [kamienicy]. I tam wujek miał też poczekalnię i swój...
To było jeszcze przed zamknięciem getta. Była taka wielka akcja w sierpniu [19]42 roku, masowa i wtedy strasznie dużo ludzi zginęło. W lipcu miałam urodziny, dwudziestego czwartego, obchodziliśmy je niczym, ale obchodziliśmy – życzeniami, byliśmy razem. Zaraz potem zaczął się sierpień i się skończyło. Ja myślę, że oni naprawdę wierzyli, że my pojedziemy do jakiegoś obozu i będziemy razem. Człowiek chce być optymistą, człowiek chce wierzyć, że będzie dobrze. Jak się ta akcja już zaczynała, to Marysia znalazła jakieś schronienie...
Ja się tylko tego bałam, że Marysia nie wymyśliła żadnej historii, jaką będziemy opowiadać, jeśli ktoś nas będzie pytał. W tym samym domu mieszkali Niemcy – volksdeutsche i reichsdeutsche. Nad nami mieszkał starszy pan, wojskowy, na kolei pracował; jak było bombardowanie, to on najpierw wpadał i mnie zabierał do schronu. I jak on mówił, to ja nie wiem, ale ja zrozumiałam, że jego córka w Hamburgu przeżyje, jeżeli ja przeżyję. To on siedział w schronie tak nade mną. Wyżej mieszkały...
To jest tragiczna historia, bo Rysia została sama. Jakaś pani z Lublina napisała, że ojciec Gabrysi został zamordowany przez takiego faceta, który się nazywał Niedźwiadek, który go miał ukrywać. Zabrał, co ojciec Gabrysi miał, i go zamordował. Tego się nie dało potwierdzić, więc wcale nie wiadomo, czy to jest prawda. Ale że on został w Lublinie i że nie przeżył, to wiadomo. Natomiast mama zniknęła chyba w łapance i została Gabrysia. Gabrysia była blondynką, niebieskooka, śliczna dziewczynka, zupełnie niesemicka i...
Marysia, nie mam pojęcia, jakim cudem, wiedziała, że moja ciocia przeżyła w Przemyślu. Najstarsza siostra mojego ojca. Powiedziała, że ja mam tam pojechać. Ja się nie pytałam dlaczego ani nic, tylko po prostu jej słuchałam, bo ja w ogóle byłam dość posłuszna, ja sobie zdawałam sprawę, co ona dla mnie robi, ja przecież to rozumiałam. Marysia mi powiedziała: „Pociąg stoi, pakujemy rzeczy i ty jedziesz”. Nie było żadnej dyskusji nigdy. Ona mnie wsadziła w pociąg, nie dała mi żadnych dokumentów,...
Ja byłam na tyle głupia, że myślałam, byłam o tym przekonana, że na całym świecie się zabija Żydów i że ja jestem jeden jedyny Żyd na całym świecie, żywy. Ja naprawdę tak myślałam. Nikt mi nigdy nie mówił nic innego. I mnie nigdy nie przyszło do głowy, dlaczego nas zabijają. Uważałam, że to jest po prostu oczywista sprawa, tak ma być. I myślałam sobie: „Niemcy, tacy cywilizowani ludzie, przecież gdyby oni to robili humanitarnie, to ja sama bym się do...
Jak już ciocia była taka chora i umierała, to u niej znalazłam te zdjęcia, które mam tu. Znaczy ja nie miałam nic. Ja wiem, że ojciec miał dom w Warszawie i mam dokument na to i nigdy się o ten dom nie upominałam, bo nie chcę. Ja usłyszałam takie wypowiedzi: „Teraz przyjeżdżają Żydki i udają kuzynów, krewnych i chcą ściągać wszystkie bogactwa”. Ja sobie pomyślałam: „Ja mam dowód własności i kicham na to, niech się wypchają”, nie chcę.
Miałam męża Polaka przez siedemnaście lat i wszystko było bardzo dobrze. I jak była ta historia w [19]68 roku, to on był zawsze po mojej stronie, zawsze. Nie wolno było włączać radia, chronił mnie i wszystko było dobrze. Bardzo mało wiem, bo mój mąż mnie chronił. Nie słyszałam, nie czytałam, nie słuchaliśmy radia. On starał się, żebym ja nic nie wiedziała, żeby mi nie sprawiać przykrości. Ja nie mogę powiedzieć na niego złego słowa, poza tym, że tak się skończyło....
Teraz jak byłam w Lublinie, to poszłam szpital zobaczyć, zobaczyłam też dom na Staszica 10, ale nie mogłam wejść do bramy. Jest o wiele mniejszy, wtedy ja byłam mała i takie mi się wydaje wszystko mniejsze – i dom, i okna. Wszystko jest zmniejszone. Ja nawet szukałam, czy nie ma śladów po tabliczce mojego ojca na ścianie, ale nie było. [Była tabliczka] – lekarz medycyny, laryngolog, godziny przyjęć i tak dalej. Ale to jest zamalowane, tak że nie ma ani...
Ona była mądra na swój sposób, naprawdę. Teraz jak myślę o wszystkim, co ona robiła, to poszukanie tej stróżówki w dzielnicy niemieckiej, gdzie zaraz obok był posterunek policji, przecież myśmy mieszkały tuż przy policji… Ja nie wiem, tyle się mówi o Matce Teresie – Marysia była lepsza niż Matka Teresa. Gdyby nie ta gruźlica, to ja bym ją miała tutaj, ona była formalnie moją mamą, w dokumentach, dalej bym się nazywała Daria Bilak. Ona była młoda, nie jestem pewna, ale...