Nazywam się Danuta Podobińska-Riabinin. Tuż przed wojną zdałam maturę w liceum humanistycznym i wydawało mi się, że świat stoi dla mnie otworem, że już nie będę miała żadnych kłopotów… A tu bach! Wszystko legło w gruzach, bo okazało się, że w czasie okupacji wszystko się zmieniło. Wyjechałam do rodziny na wieś, wydawało mi się, że rozpoczyna się beztroski okres, że będę miała teraz na głowie tylko to, na jaką uczelnię się zdecydować. No, ale dostałam cios – jak to się...
Fragmenty
Julia Hartwig Zawsze była taka troszkę sztywna, troszkę zimna, w przeciwieństwie do Anny Kamieńskiej. Od obydwóch mam chyba wpisy do pamiętnika. Ona zaraz po wojnie miała stypendium rządu francuskiego i wyjechała do Paryża, była, że tak powiem, światową osobą. Potem się przeniosła do Warszawy. Nawet na zjazdy takie koleżeńskie, które organizowaliśmy, [nie przyjeżdżała], po prostu mówiła, że szkoda jej czasu.
W mojej klasie była jedna Żydówka – Marysia Rechtszaft, druga była w klasie matematyczno-przyrodniczej, ale nie było żadnej różnicy w traktowaniu uczniów. Nikt im nie zabraniał chodzić na lekcje religii – jak chcieli, to niech sobie chodzą, to na pewno z pożytkiem dla nich. Tę Marychnę to ja pamiętam, bo ona jakoś tak przyszła [do mnie podczas wojny] ze łzami w oczach i mówi: „No, nie wiadomo, czy jeszcze się zobaczymy”. Miała zupełnie wygląd takiego zaszczutego zwierzęcia. Ona z całą...
Beztroskie wakacje miałam jeszcze w czasie wojny, a potem to już trzeba było starać się o to, żeby nie być wywiezionym na roboty do Niemiec, [zdobyć pracę, która] czasami była fikcją. Ja miałam takie szczęście, że pracowałam – dzięki rozmaitym znajomościom – w Stadtsbibliothek, dzisiaj biblioteka Łopacińskiego. Myśmy tam podwójną rolę odgrywały, uczyłyśmy nasze młodsze koleżanki – tam odchodziła konspiracja. Jak tylko miałyśmy sygnał, że dyrektor wchodzi, to od razu nasze uczennice wyciągały na wierzch jakieś kartki do katalogowania. Dyrektor...
Żydzi nosili opaski z gwiazdą Dawida. Niemcy kazali im się kłaniać, zdejmować czapkę i tak dalej, no to można sobie wyobrazić, jakie to było upokarzające. Bardzo dużo ludzi po prostu bało się ich przechowywać, ale byli tacy, którzy bardzo dzielnie [pomagali]. Ja do tych ludzi nie mam dostępu, bo to już tyle lat upłynęło. Byli ludzie, którzy nawet budowali specjalne skrytki, takie niewidoczne, żeby właśnie tam Żydzi mogli bezpiecznie jakiś czas żyć. Ja nie miałam możliwości, na pewno gdybym miała,...
Można było podawać paczki z takich rzeczy niepsujących się, chyba trzeba było mieć jakąś taką naklejkę, tego nie jestem pewna. Ale póki się dało, to i więźniom, i ich rodzinom pomagaliśmy. [Kiedy Niemcy zlikwidowali więzienie], mojej koleżanki serdecznej brat został wtedy zabity. Lublinianie po prostu mówili, że było to coś strasznego, kto mógł, to potem biegł na własne oczy przekonać się, że to było po prostu morderstwo, że ci ludzie niczym nie zasłużyli na taki los.