W ramach działań Ośrodka powstał program wydawniczy, który jest naturalnym elementem promocji kulturalnej miasta. Tak więc może on współtworzyć wizerunek naszego miasta. Jest adresowany z jednej strony do masowego odbiorcy (zarówno z kraju jak i z zagranicy), a z drugiej strony w ramach tego programu ukazują się publikacje zmierzające do uporządkowania wiedzy o wielu lubelskich tematach (historia, kultura), które są ważne dla Lublina, a wciąż mało znane.

W ramach działań Ośrodka powstał program wydawniczy, który jest naturalnym elementem promocji kulturalnej miasta. Tak więc może on współtworzyć wizerunek naszego miasta. Jest adresowany z jednej strony do masowego odbiorcy (zarówno z kraju jak i z zagranicy), a z drugiej strony w ramach tego programu ukazują się publikacje zmierzające do uporządkowania wiedzy o wielu lubelskich tematach (historia, kultura), które są ważne dla Lublina, a wciąż mało znane.

Szkoła Czechowicza "Antologia"

Wydawać by się mogło, że kategoria szkoły poetyckiej Józefa Czechowicza na dobre zadomowiła się w historii polskiej literatury jako istotne zjawisko w dziejach Drugiej Awangardy, ewentualnie tzw. awangardy lubelskiej. Za reprezentantów tej szkoły uchodzą twórcy z towarzysko-artystycznego kręgu, jaki w latach trzydziestych funkcjonował wokół Czechowicza, a do którego zalicza się stosunkowo szerokie i bardzo w gruncie rzeczy zróżnicowane grono poetów.

Szkoła Czechowicza "Antologia"

Adepci tejże szkoły – podobnie jak i jej patron – byli poetami pochodzącymi z prowincji, byli emancypującymi się dziećmi chłopów, ale także często dość zamożnych lokalnych przedsiębiorców czy inteligencji. W stolicy mieszkali na biednym Powiślu, byli przywiązani do swoich rodzinnych mniejszych miast, miasteczek i wsi, czego świadectw w ich poezji można znaleźć aż nadto. To ich pochodzenie i pewne nieokrzesanie musiało irytować twórców mocniej i dłużej związanych z Warszawą. Dodatkowo ów konflikt nakładał się na spór pokoleniowy i to wielowektorowy – z jednej strony podzielali oni silną wśród twórców awangardy antyskamandryckość (choć nie byli w tym ortodoksyjni), z drugiej jednak nie odnajdowali się w ramach zbyt ciasnej dla nich teorii i praktyki zwrotniczan. Henryk Domiński wprost nazywał ją „bajaniem” i zarzekał się, że „trzeba unikać jak zarazy składni Peipera”9 . Czechowicz i jego łagodny patronat wydaje się wtedy zupełnie naturalny – podobne pochodzenie, wynikająca z braku zabezpieczenia finansowego konieczność samodzielnego zdobywania środków do życia – wszystko to z całą pewnością cementowało poczucie pewnej wspólnoty. Dodatkowo zerwanie w tym kręgu z Peiperowskim „wstydem uczuć” pozwalało owe podobne doświadczenia uczynić paliwem i tematem twórczości poetyckiej.

Jarosław Cymerman (ze Wstępu)

Słowa kluczowe