Żadna inna ulica Lublina nie ma tak bogatej dokumentacji fotograficznej jak Krakowskie Przedmieście. Nazywana najpiękniejszą z lubelskich ulic, salonem Lublina, była – i chyba jest nadal – popularnym miejscem spotkań mieszkańców. Od czasu upowszechnienia fotografii pojawia się często na zdjęciach, zazwyczaj jako tło osób sportretowanych na ulicy. Duży udział w uwiecznianiu wyglądu Krakowskiego Przedmieścia mieli uliczni fotografowie, tzw. lajkarze.
Nauczyciel na całe życie
Chodziłam do szkoły, gdzie był wymagany strój szkolny. Nie było o tym mowy, żeby chodzić w jakichś kolorowych sukienkach czy spódnicach. Przełożona wymagała, żeby wszystkie nosiły w szkole fartuchy granatowe czy czarne, czy ewentualnie takie z alpagi, takie teraz czasem jeszcze się widuje. Pod spodem musiał być normalny mundur. To nie było mowy o sukience, tylko o mundurku. Białe bluzki do granatowych spódnic składanych.
To, że Józef Czechowicz był poetą, wiemy. O tym, że był nauczycielem wie już niewiele osób. 21 czerwca 1921 r. Czechowicz otrzymał świadectwo ukończenia Państwowego Seminarium Nauczycielskiego Męskiego im. J. Słowackiego w Lublinie mieszczącego się przy ul. Narutowicza 2, wtedy ul. Namiestnikowskiej. Od 1 lipca 1921 r. został zatrudniony jako nauczyciel w sześcioklasowej Szkole Powszechnej w Brasławiu. Tak jak każdy nauczyciel, rozpoczynający swoją pierwszą pracę w szkole, również Czechowicz musiał złożyć w obecności dyrektora i dwóch świadków przyrzeczenie służbowe.
Dzieci uczyły się konsekwencji uprawiając ogródek. Miały własne grządki i odpowiadały za nie nawet w wakacje. Metody dawno temu stosowane w niewielkiej szkole we wsi Wrotków do dziś są podstawą amerykańskiego systemu edukacji. Niełatwe początki podstawówki nr 30 opisuje zachowana kronika założona w 1872 r.
To był słoneczny, październikowy czwartek. Rok 2011. Ciepło, na tyle, że można było założyć lekki płaszcz. Krótko po godz. 11 wyszłam z Tomkiem Pietrasiewiczem z Bramy Grodzkiej [dyrektor Ośrodka – red.]. Najpierw poszliśmy po kwiaty, potem na dworzec kolejowy, aby przywitać Julię Hartwig. Poetka zawsze do Lublina przyjeżdżała pociągiem. Tym razem powód podróży do rodzinnego miasta był podwójny – jej 90. urodziny i 90-lecie III Liceum Ogólnokształcącego, którego była absolwentką.