Kolekcja Henryki Heinzdorf
Henryka Heinsdorf urodziła się 7 grudnia 1937 r. w Lublinie. Wczesne dzieciństwo spędziła w domu rodzinnym przy Krakowskim Przedmieściu. Po wybuchu drugiej wojny światowej, wraz z matką wyjechała do Warszawy, gdzie pozostała do końca 1944 r. Powojenne losy zaprowadziły ją m.in. do Łodzi, gdzie studiowała w Wyższej Szkole Muzycznej. W 1957 r. wyjechała do Izraela, a następnie do Paryża, gdzie zamieszkała u swojej ciotki – pisarki Anny Langfus.
Lublin - Warszawa
Wczesne dzieciństwo Henryka Heinsdorf spędziła w domu rodzinnym znajdującym się nieopodal Ogrodu Saskiego, przy Krakowskim Przedmieściu w Lublinie. Jej matka z wykształcenia była biologiem, pracowała w szkole jako nauczycielka biologii i geografii. Ojciec Henryki zginął na początku drugiej wojny światowej. Ona sama nie pamięta pierwszych wydarzeń wojennych. Jej początkowe wspomnienia dotyczą Warszawy, w której pozostała wraz z matką, aż do końca Powstania Warszawskiego.
Po Powstaniu pojechaliśmy do Bochni, [...] A po wojnie wyjechaliśmy, wróciliśmy do Lublina. [...] Potem pojechaliśmy do Wałbrzycha. [...] następnie przeprowadziliśmy się do Wrocławia. We Wrocławiu skończyłam podstawówkę i potem przyjęta zostałam do liceum muzycznego, które trwało pięć lat. Skończyłam liceum muzyczne, jeszcze byłam pół roku w Wyższej Szkole Muzycznej w Łodzi. [...] mniej więcej tak w 1957 r. w kwietniu dostaliśmy pozwolenie na wyjazd do Izraela. I od tego czasu właściwie jestem w Izraelu. [...] I właśnie teraz, po skończeniu Wyższej Szkoły tutaj wyjechałam do Paryża i tam spotkałam się z panią Anną Langfus.
Anna
Po ukończeniu wyższej szkoły w Izraelu, Henryka wyjechała do swojego wuja, do Paryża, aby kontynuować muzyczną edukację. To tam, poznała swoją ciotkę – Annę Langfus, znaną francuską pisarkę pochodzącą z Lublina. Anna była drugą żoną wuja Henryki. Pobrali się zaraz po zakończeniu działań wojennych. Henryka wolny czas spędzała z ciotką. Zwracała uwagę na jej pracę, która była nieodłącznym elementem codziennego życia pisarki. W pamięci zachowała także melancholijny nastrój, który często towarzyszył Annie - nastrój wojennych wspomnień.
Rozmawiałyśmy na różne tematy, nie pamiętam teraz nawet na jakie. Ale wiem, że ona cały czas pisała, pisała, pisała. [...] Była przesiąknięta wojną. Nie można było właściwie mówić z nią na inne tematy. Była straszną pesymistką. Bardzo się bała o rodzinę, o córkę, o męża. Jak się ktoś spóźniał, to ona stała już na ulicy i czekała. Była bardzo zdruzgotana wojną, ja dokładnie nie wiem, nie znam szczegółów, jak przeżyła wojnę. Ale wiem, że była tak zdruzgotana, że ona naprawdę bała się o każdy krok rodziny.