Ośrodek „Brama Grodzka - Teatr NN” w Lublinie jest samorządową instytucją kultury działającą na rzecz ochrony dziedzictwa kulturowego i edukacji. Jej działania nawiązują do symbolicznego i historycznego znaczenia siedziby Ośrodka - Bramy Grodzkiej, dawniej będącej przejściem pomiędzy miastem chrześcijańskim i żydowskim, jak również do położenia Lublina w miejscu spotkania kultur, tradycji i religii.

Częścią Ośrodka są Dom Słów oraz Lubelska Trasa Podziemna.

Ośrodek „Brama Grodzka - Teatr NN” w Lublinie jest samorządową instytucją kultury działającą na rzecz ochrony dziedzictwa kulturowego i edukacji. Jej działania nawiązują do symbolicznego i historycznego znaczenia siedziby Ośrodka - Bramy Grodzkiej, dawniej będącej przejściem pomiędzy miastem chrześcijańskim i żydowskim, jak również do położenia Lublina w miejscu spotkania kultur, tradycji i religii.

Częścią Ośrodka są Dom Słów oraz Lubelska Trasa Podziemna.

Kolekcja Barbary Magdaleny Rzączyńskiej - Dzbenin

Barbara Magdalena Rzączyńska dzieciństwo spędziła w majątku rodzinnym w podlubelskim wówczas Dzbeninie. Dwór został wybudowany w 1911r. z inicjatywy Wincentego Słupskiego. W latach dwudziestych XX wieku przeszedł na własność Edmunda Rzączyńskiego – naczelnego dyrektora browarów rodziny Vetterów. Od 1925r. Dwór pełnił rolę letniej rezydencji. Podczas drugiej wojny światowej stanowił schronienie dla mieszkańców i przyjaciół rodziny Rzączyńskich.

Spotkanie towarzyskie na Dzbeninie w latach okupacji
Spotkanie towarzyskie na Dzbeninie w latach okupacji

 

Dom rodzinny

 

Barbara Magdalena Rzączyńska dzieciństwo spędziła na dworze rodzinnym w podlubelskim wówczas Dzbeninie (obecnie w administracyjnych granicach Lublina). Majątek ten, był własnością Edmunda Rzączyńskiego - dziadka pani Magdaleny, naczelnego dyrektora browaru Vetterów. Posiadłość początkowo funkcjonowała jako letnia rezydencja Państwa Rzączyńskich. W latach drugiej wojny światowej i w latach powojennych, aż do lat sześćdziesiątych dwór stanowił mieszkanie dla przebywającej w Dzbeninie rodziny.

 

Myśmy wszystkie wakacje [tam] spędzali, i dopiero Dzbenin został sprzedany przez moją ciotkę w końcu lat sześćdziesiątych, doskonale to pamiętamy. Dziadek utrzymywał ten dom w niesamowitej [kondycji], to znaczy nie mieszkali tu stale, to była właściwie taka rezydencja letnia Rzączyńskich, ale w okresie okupacji stała się domem rodzinnym.

 

 

 

 

Jeszcze bardziej znałam klasę ojca, powojenną klasę ojca, bo co dwa lata, co pięć lat najpierw się spotykała klasa ojca, potem co dwa. Po oficjalnej części u Vetterów, bo rzeczywiście tam dyrektorzy powojenni pamiętali o absolwentach przedwojennych, spotykali się na Sławinku, albo u wujostwa Kiełczewskich albo u nas.

 

 

Dwór w Dzbeninie podczas okupacji

 

Podczas drugiej wojny światowej dom Państwa Rzączyńskich stanowił schronienie dla rodziny oraz ich przyjaciół. Posiadłość, stała się świadkiem wydarzeń związanych z działalnością Armii Krajowej. Kiedy w pobliskim Marysinie doszło do potyczki polskich partyzantów z silami okupanta, rodzina Rzączyńskich udzieliła schronienia walczącym, przechowując rannych żołnierzy w zabudowaniach gospodarskich dworu.

 

Otóż w czasie okupacji mieszkali [tam] moi rodzice, ja byłam malutka, to był rok czterdziesty chyba czwarty, maj, tak, jeszcze przed wyzwoleniem Lublina, i rozegrała się bitwa akowców pod Marysinem. To była potyczka bardzo krwawa, w której brały [udział] jakieś oddziały Armii Krajowej.

 

W pewnym momencie krzyczą ludzie, że Niemcy jadą, bo coś czuli, że tu mogą być przechowywani ranni. I te kobiety wyskoczyły na podwórze, zarżnęły dwa koguty i stały z tymi kogutami, które ociekały krwią, żeby uratować tych rannych, a oni tam jęczeli w tej stodole na sianie.

 

 

Wyzwolenie

 

W lipcu 1944r. posiadłość Rzączyńskich przeznaczono na miejsce sztabu rosyjskich sił związanych z I Frontem Białoruskim. Rodzina zobowiązana była do udzielenia pomocy stacjonującemu w dworze wojsku. Rzączyńscy zmuszeni byli przenieść się do mniejszych zabudowań, oddając główny dom dowództwu sił rosyjskich.

 

Ale przyjeżdżał Bułganin na Dzbenin, ponieważ zachwycał się tym ogrodem. Rzeczywiście dziadek wtedy żył, miał fioła na tym punkcie, mimo, że była okupacja, to ten ogród był piękny, i on mówi, że zupełnie jak w raju. A mój brat uczył się chodzić, miał na imię Bogdan i on mówi: „Bohdan, ty polski partyzan”. Natomiast Rosjanki, żony tych pułkowników, tych oficerów rosyjskich i tak dalej, pamiętam, że w kuchni one pięknie śpiewały i czesały się, myły głowy i pięknie śpiewały. Bardzo często też wyjmowały medaliki, pokazywały, że one są wierzące.

 

 

Rodzina i znajomi na przełomie lat 60/70
Rodzina i znajomi na przełomie lat 60/70