Ośrodek „Brama Grodzka - Teatr NN” w Lublinie jest samorządową instytucją kultury działającą na rzecz ochrony dziedzictwa kulturowego i edukacji. Jej działania nawiązują do symbolicznego i historycznego znaczenia siedziby Ośrodka - Bramy Grodzkiej, dawniej będącej przejściem pomiędzy miastem chrześcijańskim i żydowskim, jak również do położenia Lublina w miejscu spotkania kultur, tradycji i religii.

Częścią Ośrodka są Dom Słów oraz Lubelska Trasa Podziemna.

Ośrodek „Brama Grodzka - Teatr NN” w Lublinie jest samorządową instytucją kultury działającą na rzecz ochrony dziedzictwa kulturowego i edukacji. Jej działania nawiązują do symbolicznego i historycznego znaczenia siedziby Ośrodka - Bramy Grodzkiej, dawniej będącej przejściem pomiędzy miastem chrześcijańskim i żydowskim, jak również do położenia Lublina w miejscu spotkania kultur, tradycji i religii.

Częścią Ośrodka są Dom Słów oraz Lubelska Trasa Podziemna.

Etnografia Lubelszczyzny – kolędowanie bożonarodzeniowe

Etymologiczne korzenie słowa kolęda, znanego wszystkim językom słowiańskim, sięgają czasów rzymskich. W języku łacińskim nazwa calendae, znaczyła dosłownie „rzeczy, które mogą być ogłoszone”, odnosiła się do pierwszych dni miesiąca, a zwłaszcza pierwszych dni nowego roku. Ogłaszano wtedy publicznie, co w danym miesiącu nastąpi, praktykowano składanie sobie życzeń i dawanie prezentów. Przez długi czas kolędami nazywano tylko pieśni noworoczne o charakterze życzącym, a nie bożonarodzeniowe, które terminem kolęda zaczęto obejmować dopiero w XIX wieku, nazywając je wcześniej m.in. kantyczkami.

 

Spis treści

[RozwińZwiń]

Kolęda i kolędowanieBezpośredni odnośnik do tego akapituWróć do spisu treściWróć do spisu treści

Pierwsze wzmianki o obchodach kolędniczych w Polsce pojawiają się w XVI-wiecznych źródłach.
Najstarszy tekst, który współcześnie nazwać można kolędowym – „Zdrów bądź, królu anielski” – zapisano w 1424 roku. Średniowieczne kolędy to efekt kaznodziejskiej działalności bernardynów. Pieśń była syntezą kazania, uczono się jej na pamięć, aby ułatwić zapamiętywanie, bernardyni wynaleźli rytm.
Z czasem kolęda zaczęła być postrzegana również jako pieśń religijna, której tematyka związana była z narodzeniem Chrystusa. Mieszczą się tu także apokryfy. Ludowe kolędy apokryficzne podejmują różne tematy i motywy: np. poszukiwanie miejsca na nocleg i jednocześnie narodziny Pana Jezusa; motyw Zwiastowania; ucieczka św. Rodziny do Egiptu itp. Podstawowe cechy ludowej kolędy apokryficznej to: postawienie w centrum świata tekstowego rodziny, a przede wszystkim Matki Bożej i Pana Jezusa; właściwa folklorowi obrazowość i konkretność; obecność znanych w kulturze ludowej elementów symbolicznych: np. biały kamień i bystra woda, zielona lipeńka itp. Są to „ludowe symbole kosmosu, sytuacji przejścia, początku i końca". Ludowe kolędy apokryficzne mają często charakter baśniowy i cudownościowy. Najwięcej przykładów zdarzeń cudownych odnajdziemy w śpiewanych opowieściach o ucieczce św. Rodziny do Egiptu: tam Maryja z lodu krzesze ogień do ogrzania Pana Jezusa; spotkany chłop w jednym roku zbiera dwukrotnie plony itd., z kolei w wersji przekazanej w stylu pieśni dziadowskiej ciekawym przykładem cudownego zdarzenia jest uzdrowienie z chorób skóry dziecka zbójnika, które Matka Boża kazała wykąpać w wodzie, w której wcześniej kąpała Pana Jezusa.
Istotną grupą kolęd są również pastorałki – dosłownie tłumacząc znaczenie nazwy gatunkowej, należy powiedzieć, że są to utwory o motywach pasterskich. Genetycznie mają one związek z sielanką. Obok kolęd pasterskich rozwijały się także kolędy zakonne – franciszkańskie, karmelitańskie, związane z pielęgnowanym w zakonach żeńskich zwyczajem kołysania figurki Pana Jezusa. W tej adoracyjnej sytuacji śpiewano pieśni o Bożym Narodzeniu. Od drugiej połowy XIX wieku w Polsce powstały kolędy aktualizowane – utwory te wykorzystują semantyzacyjną moc powszechnie znanych melodii kolęd religijnych. W tych tekstach dochodzi do głosu refleksja dotycząca szczególnie ważnych sytuacji społecznych i politycznych. Jest kilka okresów, w których obserwujemy bujny rozwój kolęd aktualizowanych. Są nimi: powstanie styczniowe, I i II wojna światowa oraz początek lat osiemdziesiątych XX wieku. W okresie II wojny światowej na Lubelszczyźnie powstały niezwykle przejmujące kolędy partyzanckie, w których dokonuje się poetyckiego zestawiania sytuacji narodzenia Pana Jezusa z sytuacją życia partyzanta:
Ty leżysz na sianku w twardym żłóbeczku,
a ja sypiać muszę pod choineczką.

Kolędy aktualizowane powstawały także w okresie przemian lat osiemdziesiątych. Jest to spora grupa tekstów upowszechniana w formie śpiewów, a przede wszystkim druków ulotnych. Jednym z bardziej znanych tego typu przykładów jest śpiewana na melodię „Bóg się rodzi”, „kolęda o Wałęsie", znana m.in. w Zawieprzycach.
Kolędy ludowe są tworem plebejskim i należą do wiejskiego, chłopskiego folkloru religijnego. Najogólniej wyróżnić można w nich cztery typy gatunkowe, różniące się pod względem intencji i funkcji: noworoczne, bożonarodzeniowe, parodystyczne (żartobliwe) oraz aktualizowane.
Na gruncie polskiej kultury ludowej wyraz kolęda obsługiwał kilka znaczeń. W najstarszych słownikach najwcześniejsze potwierdzenie ma znaczenie następujące: „podarunek noworoczny lub wigilijny, bożonarodzeniowy”, z dialektalnym rozszerzeniem i uogólnieniem znaczenia na „dar, podarunek; wiano”.
Inne znaczenia tego wyrazu to:

  • „zadatek” – szczególnie ten, który dawany był na gody, ponieważ na św. Szczepana powszechny był zwyczaj godzenia na służbę parobków;
  • odwiedzanie parafian przez księdza w okresie Bożego Narodzenia;
  • „danina dla księdza” pobierana w okresie Bożego Narodzenia;
  • mieszanina potraw wigilijnych z opłatkiem i chlebem dawana bydłu zazwyczaj na Św. Szczepana, tzw. kolęda dla bydła; później sam specjalny opłatek (innego koloru);
  • kolędowanie czyli obrzędowe składanie życzeń – chodzenie z kolędą;
  • dar dla kolędników;
  • na niektórych obszarach – okres Bożego Narodzenia i Wigilia;
  • w staropolszczyźnie także Nowy Rok;
  • garstka splecionych kłosów ze zboża przynoszona przez gospodarza w dniu Wigilii (w innych regionach był to cały snopek zwany Królem);
  • już w XVI wieku także – pieśń o tematyce świeckiej z prośbą o dary.

Znaczenie najbardziej znane współcześnie: „pieśń religijna z okazji Bożego Narodzenia” – utrwaliło się stosunkowo późno, bo dopiero w XVIII i XIX wieku. W staropolszczyźnie tego typu kolędy opowiadające o Bożym Narodzeniu, oparte na wzorach łacińskich i europejskich, nazywano rotułami, symfoniami, piosnkami, pieśniami nabożnymi, kantykami. Stąd też później powstała nazwa kantyczka dla określenia specjalnego zbioru pieśni kolędowych.
Ze względu na tematykę, poetykę, a przede wszystkim intencjonalność i adresata tekstu, wśród kolęd życzących można wyróżnić trzy podstawowe grupy:

  • Kolędy gospodarskie – koncentrują się na tematyce oraz intencjonalności agrarnej, hodowlanej i wegetacyjnej. Przywoływane w tych tekstach słowo życzące ma sprawić („zabezpieczyć") dobry urodzaj w polu i znaczący przychówek w oborze. Z kolei znaczenia wegetacyjne kolęd gospodarskich unaoczniają przywoływane symboliczne motywy kosmiczne, jak: słońce, księżyc czy deszcz, co najwyraźniej realizuje formuła kompozycyjna jednej z pieśni z okolic Biłgoraja, znana tam jako kolęda o trzech furmanach.
  • Kolędy panieńskie – stanowią najobszerniejszy repertuar kolęd życzących. Pieśni o charakterze zalotno-miłosnym adresowane są do panien. Ich świat poetycki konstruowany jest poprzez odwołania do symboliki zalotnej, miłosnej, a nawet erotyczno-płodnościowej. Stąd pojawiają się w nich obrazy jabłoni i czerwonego jabłuszka, ruciany wianek, złoty pierścień, w różnej konkretyzacji woda itp.
  • Kolędy kawalerskie – zarówno kolędy panieńskie, jak i kawalerskie mają podobną strukturę i główną intencję. W partii końcowej tekstu eksponowany jest główny dar, kierowany do odpowiedniego adresata. Dla panny jest to oczywiście kawaler, którego winna poślubić „jeszcze w te zapusty", a dla kawalera takim darem jest dziewczyna.

Dawniej kolędowanie, które kończyło się na Trzech Króli, obejmowało chodzenie z żywymi zwierzętami (najstarsza forma kolędowania), maszkarami, z gwiazdą, szopką, z przebierańcami, a także było organizowane widowisko – np. herody. Jeszcze przed II wojną światową na Lubelszczyźnie znany był zwyczaj chodzenia z koniem, bykiem, jałówką, owcą czy baranem. Zwierzęta zdobiono kolorowymi wstążkami i kwiatami z bibuły. Wydarzeniu towarzyszył śpiew, dialogi i życzenia. Gdy zwierzę napaskudziło w izbie, mówiono, że przyniesie to szczęście. Jeszcze w XVI wieku znany był w Polsce zwyczaj oprowadzania po wsiach żywego tura.
Obecnie kolędowanie trwa nawet do Wielkiego Postu. Duchowni jeżdżą w tym czasie po dworach, wsiach i miastach, błogosławią i „odpytują” czeladź domową i służących z zakresu ich wiedzy o religii. Ksiądz wraz z asystującymi mu osobami wchodzi do domu i wychodzi z niego w towarzystwie śpiewanych pieśni religijnych. Po jego wyjściu dziewczęta starają się jak najszybciej usiąść na stołku na którym siedział ksiądz, gdyż tej, której uda się to jako pierwszej, jeszcze tego roku wyjdzie za mąż. Chłopi w podziękowaniu za kolędę obdarowywali księdza słoniną, serkiem, suszonymi grzybami, orzechami, owocami i drobnymi sumami pieniędzy. W miastach i dworach szlacheckich obdarowywano raczej samymi pieniędzmi.

W polskiej kulturze ludowej od czasów przyjęcia chrześcijaństwa (wcześniej kolęda byłą obrzędem obyczajowym, świeckim, niezależnym od religii), pieśni kolędowe zajmują niezwykle ważne miejsce, przybliżając człowieka do sfery sacrum i powodując zarazem sakralizację pewnych elementów rzeczywistości. Poprzez sacrum można rozumieć to, co boskie, trwałe, niezmienne, powtarzające mit. Sakralizację zaś pojmować można jako proces waloryzacji rzeczy i zdarzeń pod wpływem sacrum. Waloryzacja ta może zachodzić zarówno na poziomie zachowań pozajęzykowych, zwłaszcza zwyczajowych i obrzędowych, jak i zachowań językowych, zgodnie z teorią o współzależności językowego obrazu świata i kultury, w której język ten funkcjonuje.
Współcześnie pojęcie sacrum odnosi się bardziej do sfery postaw człowieka wobec świata, do sposobu przeżywania i interpretowania rzeczywistości niż do transcendencji. Sfera sacrum może się rozszerzać lub zawężać – to, co świeckie, może ulegać sakralizacji, dzięki zastosowaniu określonych rytuałów, zaś to, co sakralne ulec może profanacji.

Formy kolędowania na LubelszczyźnieBezpośredni odnośnik do tego akapituWróć do spisu treściWróć do spisu treści

A już na drugi dzień to chodzili kolędnicy. Z gwiazdo chodzili dzieci mniejsze. Chodziło „krakowskie wesele". Przychodzili z innych wiosek i na inne wioski chodzili. „Herody" zawsze na drugi dzień świąt chodzili. To wszystko tak trwało do Trzech Króli i to nazywało sie kolęda.
Robili też żłóbek i ze żłóbkiem chodzili. Z kozo chodzili, z koniem chodzili – weźnie nakryje się tako płachto i taki ogon uczepi z tyłu, takie usza końskie porobi w płachcie. I jak ma wejść do domu, to tak rży jak koń.
To chodzili ze żłóbkiem. To robili takie... Dziabła robili – jak czarownica masło bije a dziabeł dla nij nie daje... Takie lalki były. Żłóbek zrobiony i tak te lalki po kolei wyskakiwały. Nasampierw pasterze wyskakiwali i baranki takie miały, niosły do stajni betlejemskiej. Późni tak po kolei: czarownica była i dziabeł taki, co z widłami leciał i wywalił czarownicy to masło, które było w bijance.

[Helena Adamowska, Bordziłówka Nowa, 1995]

Chodzenie z kozą – za kozę przebrany był chłopiec, który przykryty był płachtą, w ręku trzymał kij, na którym osadzony był łeb kozy wystrugany z drewna lub buraka. Pysk pokryty był skórą zajęczą lub baranią a na łbie znajdowały się rogi. Koza zabawiała zebranych, skacząc po izbie, kłapiąc szczęką, zaczepiała dziewczęta, a towarzyszący kozie chłopcy głosili: „Gdzie koza chodzi, tam się żytko rodzi, gdzie koza rogiem, tam żytko brogiem”. W niektórych wsiach z kozą chodzili dziad i Żyd (Orzechów Nowy, Michałowce).

Z kozo też chodzili – to było najśmieszniejsze. Dzieci to uciekały pod łóżka, bo sie bały. Bo z kozo to chodziła śmierć. To był ktoś przebrany, prześcieradłem przykryty, z koso z drzewa, któro niósł na ramieniu. Miał też maske i zęby takie duże. Czasem tam w środek to była świeca wsadzana i to sie tak świeciło. To dzieci tego okropnie sie bały, bo w świetle to te zęby to sie takie wielkie wydawały. A koza to była taka. Z przetaka kółko takie z tyłu było przywiązane. I on był nachylony, oparty o kij. A na wszystko narzucona była płachta, a z przodu zrobiona głowa kozy. I ta koza skakała, a ten ogon wtedy sie trząsł. A dzieciaki – szum, pisk!
[Janina Sidor, Wólka Nosowska, 1986, TL]

[…] Herody chodziły, a potem jak ja, to już żeśmy się nazywali z kozą, to był Żyd z brodą, ja przeważnie z kozą byłem, to pod takim przykryciem i taka kłapaczka była i łeb kozi, no i było trzech Herodów i gwiazda tak się kręciła i było trzech, którzy śpiewali kolędy, rozumiesz i tam było no tak może niedużo, ale w granicach z pół godziny blisko, to tak żeśmy przedstawiali, to w tamtym czasie, to już później, to tak każdy jakoś… Bo to tych chłopaczynów chodziło, no tak tak troche dawali niektórzy jakiś poczęstunek, jakieś ciasto, ale przeważnie to tak grosze wtedy były [...]. Nawet śmy potrafili chodzić tu na sunsiednie wsie, żeśmy chodzili tu na Olszowiec, na Góry, ło tu śmi dokazywali. To tu śmy przez te święta, nieraz jeszcze po Trzech Królach żeśmy chodzili.
[Henryk Pacek, Zabłocie, 2011]

Konik – to rodzaj improwizowanego przedstawienia, którego podstawowym składnikiem jest maszkara konia, czasami (w zależności od miejscowości) może przypominać krakowskiego lajkonika. Konik tańczy, a w kulminacyjnym momencie upada. Towarzyszący kolędnicy starają się go ożywić. Powstający konik symbolizuje odrodzenie przyrody. Obecne są tu dialogi o charakterze humorystycznym.
Chodzenie z wężem – to archaiczna forma kolędowania, notowana na południowym Podlasiu (Kaznów, Polskowola, Rokitno, Szóstka). Atrybutem kolędników był wąż zrobiony z drewna lub papieru, którego noszono w kieszeni kożucha. W izbie chłopcy śpiewali kolędy i podrzucali do góry składanego węża, który rozwijał się ponad głowami słuchających.
Kolędowane z maszkarami ptaków – w niektórych wsiach Podlasia chłopcy chodzili z bocianem lub żurawiem (zwanym truską, kluwaczem). Na długim kiju osadzony był czerwony dziób, który zamykał się i otwierał przez pociągnięcie sznurka. Kolędnik naśladował klekotanie bociana i zaczepiał dziewczęta, a wszyscy śpiewali kolędy i składali życzenia.
Szczodrowanie, podłazy – kolędowanie to odbywało się w dniu św. Szczepana, w Nowy Rok lub wigilię Trzech Króli. Dzieci kolędowały rano, a młodzież i starsi wieczorami. Śpiew rozpoczynano przed domem, a po zaproszeniu przez gospodarza kontynuowano w izbie. Kolędnicy w mieszkaniu recytowali specjalny tekst, a w niektórych wsiach obsypywano się dodatkowo owsem, żytem lub pszenicą. Kolędników obdarowywano też specjalnie na tę okazję wypiekanymi szczodrakami, dostawali również pierogi z kaszą gryczaną i makiem, pieniądze, a dorośli wódkę.
Dialog bożonarodzeniowy (dialog, dijałóg) – należy do najstarszych widowisk misteryjnych, opartych na technice dramatycznej, charakteryzującej utwory sceniczne średniowiecza. Widowisko to charakterystyczne jest szczególnie dla południowej Lubelszczyzny. Widowisko odgrywało kilku mężczyzn w największej chałupie, do której schodzili się wszyscy mieszkańcy wsi.
Chodzenie z gwiazdą – głównym atrybutem tego kolędowania jest gwiazda. Chłopcy kolędowali z gwiazdą, za co otrzymywali pieniądze, jaja lub ciasto. Gwiazdy odznaczały się dużą różnorodnością konstrukcyjną i dekoracyjną. Okazałe gwiazdy spotkać można w okolicach Włodawy, Radzynia Podlaskiego i Białej Podlaskiej.
Chodzenie z niebem – we wsi Błonie pod Szczebrzeszynem w dniu św. Szczepana trzech, czterech chłopców chodziło z kulą na kiju, na której były namalowane lub naklejone sceny biblijne oraz ozdobne gwiazdki. Wewnątrz kuli paliła się świeczka.
Herody – chłopcy przebierali się zazwyczaj za króla Heroda, Żyda, śmierć, feldmarszałka, czterech żołnierzy, diabła i anioła, Turka, królową itp. Przedstawienie odbywało się w domach od drugiego dnia Bożego Narodzenia do Trzech Króli. Podstawowym wątkiem tematycznym była zbrodnia króla Heroda i jego śmierć. Na południu i zachodzie Lubelszczyzny widowisko kończyło się sceną okolędowania (koronowania) dziewczyny. W jego trakcie kolędujący kawalerowie śpiewali wybranej pannie specjalną kolędę życzącą.

Po wsi chodziły Herody
A później, wie pan, Herody chodziły. Herody, oj! Mówię panu, to była wtedy dopiero zabawa, jak te chłopaki poubierane pięknie. Kawalery. I chodziły z kolędnikiem i śpiewały. Oj, ładnie było, oj ładnie. I dziewczynę do tańca brały w koło i śpiewały i te Herody. U nas miały próbę, bo mój brat chodził z Herodami. To próbę miały to ja umiałam całą scenę tych herodów na pamięć jak one odprawiały. […] Marszałek był jeden, był marszałek i tu były takie no, była śmierć, był Żyd i był jeszcze ta, i te były, reszte to takie były wojskowe, takie poubierane na wojsko, po wojskowemu. I korale miały takie jak to do krakowskiego ubrania po tu, porozpinane pięknie, tutaj ładnie u czapek róźne takie przystroje miały i weszły do mieszkania. W Dzień Bożego Narodzenia zaśpiewały taką piosenkę: „Wesel, weselcie się ludzie, chwałę Bogu oddawajmy”.  I tak później tam ten Żyd to miał, plótł ci się: „Narodził się Bóg, dup, bób”. – „Powiedz Żydzie, gdzie się narodził Pan Bóg. Tak było ci od razu mówić. Nie dup, bób. Ja bym zajrzał do swojego bibliotyka to bym pogodał do ciebie, starego byka. Zobacz Żydzie”. – „Nu, zara. Nie ma mnie w domu. Poszedłem na spacer. A na tym spacerze zobaczyłem Zośkę. Zośka coś zbierała i jo poszedłem” – tak plótł takie niestworzone co.„Powiedz Żydzie bo jak, jak cię z przodu, jak cię z tyłu to szablą wymłócę”. No i tak róźnie to się tak wszystko składało ładnie. […] To wszystko, to może było godzinę może odprawiały te herody w mieszkaniu, godzinę. […] wszyscy nie puszczali, bo to się dużo pieniędzy dawało, wie pan. Ale gdzie były panienki to wszyscy puszczaliśmy bo to przecież satysfakcja była z tym Marszałkiem w kółku stoić i, i tu śpiewali piosenki róźne, no. Zapomniałam tytuł tej piosenki jak mnie śpiewali przecież dużo razy. Miałam czternaście lat to już brał mnie ten, bo to brat chodził z to, z kolędnikami. […] A grupa dostawała, wie pan, pieniędze się dawało przeważnie, pieniędze, sporo pieniędzy się dawało. [...] A poczęstunek to ten dziad, co się nazywał Dziadem, to miał koszyk, to się kiełbasy kawał dało, to się dało ciastek jakiś okręconych, już dziewczyny przeważnie, bo tam gdzie już starsze były ludzie, to, to nie. A ten Marszałek to już był urodny facet to taki był naprawdę, że warto było dużo pieniędzy dać, żeby z nim w kółku postoić. A oni śpiewali. […] Codziennie, codziennie chodzili. Karnawał jak nastąpił to codziennie chodzili.
„Żydzie, Żydzie, mesjasz się rodzi, więc go tobie, wiec go tobie przywitać się godzi”. – „A gdzie go jest, a gdzie go jest, rad bym widzieć tego, będę widział, będę witał, będę błagał jeśli coś godnego”. A ten znów: „Żydzie, Żydzie wnet ja cię nauczę. Jak cie z przodu, jak cię z tyłu tą szablą wymłócę”.  To było do śmiechu, tośmy się uśmiali, różne takie przygady. Bardzo ładnie było, bardzo ładnie było.

[Janina Woch, Wólka Kątna, 2011]

Szopka – w okresie średniowiecza szopka była widowiskiem kościelnym o charakterze religijnym. Dopiero w późniejszym okresie wyszła poza mury kościelne, a w jej tekstach pojawiły się elementy świeckie. Wyróżnić można dwa typy szopek: z figurkami na stałe umocowanymi do makiety domku i z ruchomymi lalkami poruszanymi przez aktorów. W Laskowicach tworzono szopki oparte na zasadzie teatru cieni. Z szopką chodzono także w Lublinie – byli to nastoletni chłopcy, murarze, którzy w okresie zimowym nie mieli pracy, często towarzyszyła im muzyka skrzypiec i harmonii. Szopka lubelska przypominała budowlę miejską – od tyłu uformowana była w kształcie wieży z kopułą, a z przodu zwieńczona trzema poddaszami. Niżej była scena na lalki. Przedstawienie rozpoczynano kolędą, a następnie pokazywano różne scenki, w tym zawsze z Herodem, która była skróconą wersją „herodów”. Na końcu zbierano datki. We wsiach robiono prostsze szopki – przeważnie domki z dwuspadowym, nakrytym słomą daszkiem. Na dachu naklejano gwiazdę, a wewnątrz znajdowały się figurki wykonane z drewna i ubrane w „szmatki” lub wycięte z dykty i oklejone kolorowym papierem. Szopkę wyróżniała luźna struktura fabularna, pojawiały się tam sceny z czarownicą, zalotne itd. Zwieńczeniem akcji była scena adoracyjna.
Trzej Królowie – kolędnicy – trzej młodzi chłopcy ucharakteryzowani na wschodnich mędrców, od samego rana odwiedzali wszystkie domostwa we wsi. Zaproszeni do izby, składali specjalne życzenia: „Winszujemy wam wszystkiego najlepszego z Trzema Królami” po czym śpiewali kolędę Mędrcy świata monarchowie. Następnie każdy z kolędników recytował swoją rolę. Na koniec gospodyni wręczała kolędę, którą stanowił pieróg z kaszy gryczanej, placki reczane, ciasto z fasolą lub makiem, jaja, słonina lub sama kasza gryczana albo owsiana.
W Rozkopaczewie znana jest kolęda w wigilię Trzech Króli zwana „chodzenie z pochwalonym” – nazwa pochodzi od incipitu wykonywanej wówczas pieśni: Dziś pochwalmy, dziś pochwalmy tego króla. Po wykonaniu tej pieśni, śpiewano inne znane kolędy, a gospodarz zapraszał do domu i częstował napitkiem – kolędowali dorośli.
Wesele krakowskie (krakowiaki) – widowisko bożonarodzeniowe prezentowane przez kilkunastoletnie dziewczęta. Najczęściej znane z obszarów Podlasia, ale spotykane także na południu Lubelszczyzny (Zdziłowice, Wola Batorska). Głównym wątkiem akcji są zaloty młodych. Aktorzy ubrani są w stylizowane stroje krakowskie, akcja kończy się zaślubinami.

O ja sama chodziłam z kolędnikami. Jak miałam dziesięć, dwanaście lat to chodziłam z „Krakowiakami". Krakowianki były ładnie poubierane – paciorki na szyi miały, wstążeczki u ramion pouwieszane, fartuszki białe, kolorowe spódnice. Chodziło sie od domu do domu i pytało sie: – Czy przyjmiecie z „Krakowiakami"? I przyjmowali gospodarze. I sie śpiewało różne kolędy.
Chodziły też ze żłóbkiem. Zrobiony był z drzewa. Leżał tam Pan Jezusek - to taka lalka większa, leżała na sianku. I świeczka sie jeszcze paliła. A był przy tym anioł – szedł z boku. I przychodzili, i śpiewali przeróżne kolędy, cztery, pięć. A potem im sie dawało w dawniejszych czasach bułke z jabłkami, jagodami, albo taka specyjalnie robiona dla kolędników bułka z szyszeczkami, pierogi, a już później pieniądze.
A na koniec na kolęde śpiewali:
Za kolęde dziękujemy,
szczęścia, zdrowia wam życzymy,
ażebyście długo żyli,
a po śmierci w niebie byli.

[Janina Sidor, Wólka Nosowska, 1986, TL]

Chodzenie z Żydem – zwyczaj praktykowany zwłaszcza w okolicach Szczebrzeszyna. Osoba przebierająca się za Żyda zakładała czarną jesionkę, przepasaną powrósłem, okrągłą czarną czapkę i przyczepiała sobie zrobioną z lnu brodę. Na plecach znajdował się garb. Kolędnicy podchodzili pod okno i pytali czy mogą wejść z Żydem, gdy zostali zaproszeni zaczynali na przemian śpiewać – raz Żyd, raz kolędnicy. Ostatecznie przepędzano Żyda do sieni, a kolędnicy śpiewali znane kolędy.
Dunajowanie – rodzaj kolędowania z okolic Biłgoraja, polega na grupowym śpiewaniu kolęd życzących adresowanych do gospodarza, panny lub kawalera. Nazwa pochodzi od typowego zaśpiewu refrenowego: „Na dunaj Nastuś, rano po wodę na Dunaj”.
Chochoty – u ludności prawosławnej na południowym Podlasiu rodzaj kolędowania na przełomie starego i nowego roku. W trakcie wykonuje się pieśni zwane chochotami (nazwa od słów refrenu). Odbywają się również wtedy wróżby panieńskie.
Chodzenie na kurki – ten rodzaj kolędy bożonarodzeniowej dokumentowany jest np. w Potoku Górnym k. Biłgoraja. Podczas kolędy dzieci, czasami również starsi chodzili pod okna domów i składali życzenia w formie dialogu z gospodarzem. Za kolędę otrzymywali poczęstunek, jeśli kolędnicy uznali poczęstunek za zbyt skromny, wtedy przyśpiewano na niekorzyść gospodarza – żeby kury poszły mu w pokrzywy.
Chodzenie z niedźwiedziem (misiem) – kolędnik przebierał się za misia – okręcany był grochowinami lub powrósłami ze słomy, a na twarzy miał maskę zrobioną ze skóry. Na łańcuchu prowadził go Żyd lub cudzoziemiec ze słomianym biczem w ręku. Towarzyszyła im muzyka. Niedźwiedź popisywał się przed gospodarzami, gonił za pannami i domagał się miodu lub wódki. W kulminacyjnym momencie miś przewracał się i po odpowiedniej kuracji odżywał, co symbolizuje odrodzenie życia. Na koniec gospodynie zdzierały z misia powrósła i podkładały je do gniazd kur i gęsi, żeby się dobrze niosły.
Małpa – w okolicach Włodawy i Chełma w Nowy Rok, czasami też na Trzech Króli, dziewczęta przebierały jedną spośród siebie za małpę – na uniesione wysoko ręce zakładano długą białą zapaskę, która przykrywała całą postać, dłonie i ręce przykrywano kolorowymi paciorkami i wstążkami. Po wejściu do chałupy składały powinszowania, następnie jedna z dziewcząt kręciła się z małpą to w jedną, to w drugą stronę.
Brodacze – nazywano tak przebierańców, którzy w ostatnich dniach grudnia chodzili ulicami Sławatycz i śpiewali kolędy. Chłopcy zakładali kożuchy włosem na zewnątrz, nosili maski zrobione z ciemnej skóry, na których naklejone były długie wąsy i broda z lnianego włosia. Broda symbolizować miała doświadczenie i dostojność. Na głowę wkładali wysokie (nawet do 80 cm) kapelusze ozdobione kolorowymi kwiatkami i wstążkami z bibuły. Nogi owijali słomą obwiązaną powrósłem, a w ręku trzymali długi kij. Czasami już po świętach Bożego Narodzenia za brodaczy przebierały się dzieci, a starsi chłopcy dopiero 2–3 dni przed końcem roku. Zazwyczaj zebrane pieniądze przeznaczone były na cele społeczne.
Jasełka – powstały w XIII we Włoszech. Polska nazwa wydarzenia wzięła się od jaseł – dawniej nazywano tak żłób. Przedstawienie osnute jest na kanwach scen biblijnych, składało się z trzech scen: pasterskiej, u króla Heroda, adoracyjnej. Dawniej jasełka wystawiano w kościołach, salkach katechetycznych, współcześnie także na scenach domów kultury. Czasami w inscenizacjach pojawiają się znane postaci z historii polski.

Opis i przebieg herodów w Kocudzy
To chodziły, było ich tak: anioł, synek, trzech ułenów, król Herod, Żyd, śmierć, diabuł i jeszcze Turek. To było jich dziewięciu. Synek, nie wiem mówiłam o synku czy jeszcze nie? Aniołek, synek, feldmarszałek, trzech tych herodów takich co tam tego no, i Herod, tak było ich dziewięciu. Dziewięciu. Najsumpierw wchodził anioł i pytał się, mówił:
– Pochwalony Jezus Chrystus! Czy pozwolicie króla Heroda sprezentować?
No jak te powiedziały:
– „Pozwolimy” – wchodzili wszyscy.
Wchodzili wszyscy i aniołek śpiewał, jeszcze nie wchodziły, jak pozwoliły to aniołek śpiewał:
Jidzie panna ozdobiona,

w słońce gwiazdy ustrojona,
w słońce gwiazdy łustrojona.
No i wszyscy dopiero wchodzą
(śpiewają):
Wszyscy się przed nim kłaniają,
z małym dzieciątkiem witają, kolęda.

Wesołą nowinę bracia słuchajcie,
niebieska Dziecina z nami witajcie.
Jak miła ta nowina,
mów gdzie jest ta Dziecina,
byśmy tam pobieżali i ujrzeli.
Wchodzi Herod, nie wiem czy to dobrze tak zapamiętała
i mówi:
Łużycy
[!?] kchwały dziś nam się narodził,
z kajdan niewoli lud swój wyswobodził.
Brzmij wesół świecie cały,
łoddaj pokłon Panu Chwały,
co się spełniło, by nas nabawiło sercu radości.
No i podchodzi synek (mówi)
:
Jak pierw bywało teraz będzie,
niech podajcie krzesło, na którem sum król Herod
łusiędzie.


Herod: Siadom na tem tronie możliwie, wiem, że mnie śmierć nie minie.
Syn mówi, nie aniołek:
Nie bój się królu, nic ci nie będzie, bo i tu przy tobie stróż anioł stał będzie
Herod: Jam jak król monarcha świata całego i narodu wszelkiego,
pod mojom władzom cztyry części świata,
niech się nie lęka wszelka imperiata.
Na mój rozkaz, na moje zawołanie, niech w tej chwili feldmarszałek stanie.
Feldmarszałek: Stajem przed tobom najjaśniejszy panie,
co ty rozkażesz w tej chwili się stanie.
Jo wum rozkuże żołnierstwo móje,
bierzcie miecz w rance, niechże się nie boję.
No i wszyscy, ten siedzi, wszyscy chodzą tam i śpiewają:
Nie bój się królu żadnej przyczyny, bo my przy tobie wszyscy stoimy,
nie bój się królu żadnej przyczyny, bo my stojemy u twojej głowy.
Dziś dzień Heroda, dziś dzień bagaca,
łużyc wesela, ale nie płaca, łużyc wesela w słonecznym kole,
Bóg się narodził na tem padole.
My ułani (wszyscy w kole):
My ułani, my drogoni bijmy, bijmy ostrogami,
my się śmierci nie bojemy, swoją wierność łukażemy,
hej powoli z drugiej strony,
my ułani, my dragoni się śmierci nie bojemy,
swoją wierność ukażemy.

Król Herod (mówi):
Dajcie pokój domowi temu, oddajcie dary, które wzieli ubogiemu,
a teraz na kuń siadajcie, do Betlejem miasta biegajcie,
wszystkim dziatkom główki wyścinajcie,
mojemu synkowi pardonu nie dajcie,
główkę zetnijcie mnie na pokaz przynoście.
Synek podchodzi pyta:
Ach łojce, łojce cego ci tak cieżko?
Cy sum na tym świecie królować się spodziewasz?
Wchodzi Turek:
Jam Turek zbrojny, powracam z wojny,
rence nogi łamali, przede mna uciekali.
Łotuż królu Herodzie, nie zginiesz sum ze swoich rąk
jeno z moich runk.
Ja jestem na ciebie mocno zagniewany,
kazałeś wyścinać betlejemskie dziatki,
teraz się mszczu matki,
chuć i musz ułani,
wierni poddani
chuć marszałku.
Musiemy się chuć raz spróbować na gołe pałasze,
królewska głowa będzie scieto i do piekła wzieto,
Nicem Turek do swego kraju doleci,
królewska głowa daleko w piekło wleci.
Podchodzi marszałek (mówi)
:
Królu Herodzie o wolność proszę,
twojego synka główkę na szabli przyniosę.
Dalej śpiwo aniołek:
Już jo ci królu łodstumpić musze,
Bo diabeł ceko na duszę,
przyjdzie śmierć blado weźmie ciebie,
twoja dusza nie będzie w niebie.
No i król mówi:
Już ja łodchodze łod rozumu swego,
zawołajcie mi tu rabina starego.
Żydzie rabinie, zdrajca syna,
masz się stawić do króla Heroda (śmiech).

(Żyd mówi):
Już idziem, już idziem!
Podchodzi Żyd:
Ładna, ładna eee, bo ja takiemu chcic,
bo ja takiemu lubie.
Nie stworził mnie Bóg psem ni kotem,
bo nie (niesłyszalne),
byle kotem z poźondanym oba zrankiem.
Siedziałem se raz pod gankiem,
wziełem fajke do (niesłyszalne)
i zrobiłem sobie pik, pak, puk
a zaraz do króla Manarcha przychoduje,
wódki z octem naszykuje,
sabasówki upikuje,
zaraz do króla Manarcha przychoduje.
Niech będzie pochwalony starożytny Bóg,
witajcie Pietrze Michale (niesłyszalne),
a co król Manarcha ode mnie potrzebuje?

(Dialog Feldmarszałka z Żydem:)
- Żydzie, chamie.
- Kłaniam się panie.
- Żydzie przysuń się blisko.
- Jużem blisko, jużem blisko, już mi w dupie ścisko.
Ide mu z niskim ukłonem, jak pies z długim ogonem.
Jidzie i jidzie zaraz przyjdzie, za godzinę, za dwie.
Król Manarch zapytuje, com się na czas nie stawił.
Cemu [niesłyszalne] jajka niesie, woda, kija niesie,
czarna krowa, białe mleko daje.
Przeczytałem, przebabiałem,
a teraz powiem prawdę jak było.
Pierwsze jadłem kluski z mydłem,
drugie groch z powidłem,
a trzecie ściupak drewniany było,
taki długi z octem naftą przyprawiany,
dobra była potrawa ummm,
Jak my się najedli tego smrodu,
jak my poszli do ogrodu,
jak my zaczeli pry, pry przypierdywać,
niby w trąbki przygrywać (śmiech).
(Dialog Żyda z Herodem):
- Nie śmiej się Żydzie [śmiech].
- Za co [ściąłeś syna] mojego.
- Z rozkazu mojego.
-A co królowi [przyszło] z tego.
- Okujcie Żyda w żelazne pęta, niech nie szarpie (niesłyszalne)
- Menta dokumenta, ja mam dwadzieścia pięć w kieszeni,
(wszystko) diabli wzieli.
Mnie na tron posadzili,
ja bym lepi królował jak sam król.
- Precz Żydu z parchami, wolałby uwidzieć diabła z rogami.
- Przyjdzie tu taki, co ci da dwa niuchy tabaki, będzie dym z dupy buchał.
Wchodzi diabeł:
Pochwalony, nie pochwalony, garnek osmolony.
Mam taku kiełbasu co się trzy razy dookoła łopasu.
Do ciebie królu [mówię] powieś się, masz nóż, zarżnij się.

(Herod):
Prec czarny łobudniku.
Wolałbym widziec śmierć niż ciebie łobrzydniku.

(Diabeł):
Kostuś, siostruś przybywaj do pomocy,
bo król Herod wyszczyrzuł na mnie łocy.

(Śmierć):
Uuchu, chodziłam po górach po lasach,
stalowe trzewiki zdarłam i ciebie królu nie znalazłam.
Chodzi śmierć przez królewskie pałace, nie stuka ni kołace.
Przed progiem stoi, nikogo się śmierć nie boi.

(Herod):
Stój jasnokoścista,
zahamuj swoje złości,
zdejmij ze mnie złotą purpurę,
nakryj swoje kości.

(Śmierć):
Nie chodziłam w królewskich purpurach i chodzić nie będę.
Nie z takimi panami gadałam i z tobą królu gadać (dłużej nie) będę.
Ostatnie słowo godam, i kose na szyje zakładam.
Zakłada na szyje mu te kose i śpiewuju wszyscy, tam
się szarpią o te duszę, diabuł z tu śmierciu i późni tak
śpiewaju (chór i Żyd):
- Żydzie, Żydzie Mesyjasz się rodzi,
dziecko tobie, dziecko tobie przywitać się godzi.
- Ja starego Pana Boga, jak najlepi umie,
ale tego maleńkiego jeszcze nie rozumie.
- Żydzie, Żydzie króle go witają, mire, złoto i kadzidło jemu oddają.
- Wiem ja o tym dobrze potem, u mnie w kramie byli,
troche miry i kadzidła u mnie zakupili.
- Żydzie, Żydzie jak ja cie nauczę,
jak cię z tyłu tak cię z przodu pałaszem wymłóce.
- Haj waj gwałtu, haj waj gwałtu.
Głupi chłopie, czyś się upił,
Pana Boga się bój.
(Wszyscy)
Wiwat, wiwat zaśpiewajmy,
Bogu cześć chwałę oddajmy,
dalej bracia, czas ucieka, bo nas dalsza droga czeka..
Wszyscy śpiewają i później jeden głosił:
Te kolede, któro śmy ogłaszali,
zapewnieście państwo z ochotą słuchali.
Nie jest to z przymusu ani z łaskawości,
Bóg wam wynagrodzi z nieba wysokości.
Ja ten wiersz głoszę o kolede proszę.
Kapelusz nadstawiali i wychodzą. A jak chodzili te kolędniki, no to tak nie po jednej wsi, jeno jak wysły to dwa tygodnie, trzy tygodnie, no, później na jakiś cel. Jak co mówiłam na początku, moje te bracia chodziły, to później jak coś ukolendowali, to tutaj na końcu wsi taku kaplice wybudowały za te pinąndze. Każdy choć ni miał, bo to była bieda, ale dawali na kościół. Piekna horungiew taku drogu kupili, choć nie raz to i takie ochrypnięte poprzychodzili, jak takie trzy tygodnie to słowa, bo to trzeba było śpiewać i wszystko.
No ale tak było. Robili wiecorki, przesły cału wieś, później wiecorek taki, potańcówka. No, na te potańcówke dziewcyny tam zwołały, no i każdo musiała coś tam mieć w kieszunce. Jakieś pare groszy. I tak jak chodzili to w każdy chałupie, potem kapela tam jakaś, przeważnie skrzypki były, bębenek taki sitkowy. No i brały tam nie było i babke i tego do tońca. A jak przetańcowały, to jakuś musiały dać.
No i tak to było, tak po wszystkich wsiach, wiecorki były tak, że troche tam, choć była bieda, uzbierały tych trochy piniedzy.

[Janina Oleszek, Kocudza III, 2002, TL]


Więcej na temat kolędowania na Lubelszczyźnie można przeczytać w książkach: Kolędowanie na Lubelszczyźnie, pod redakcją Jerzego Bartmińskiego i Czesława Hernasa oraz Polska pieśń i muzyka ludowa. Źródła i materiały. Lubelskie. Pieśni i obrzędy doroczne, pod redakcją Jerzego Bartmińskiego.


Opracowanie: Piotr Lasota

RozmówcyBezpośredni odnośnik do tego akapituWróć do spisu treściWróć do spisu treści

Helena Adamowska – H. A., ur. w 1923 r., zamieszkała w Bordziłówce Nowej, gmina Leśna Podlaska. Nagranie – 1995. Relacja publikowana w „Twórczości Ludowej” – TL, 1995, nr 4.
Janina Oleszek – J.O., ur. w 1934 r., w Kocudzy III, gmina Dzwola. Relacja publikowana w „Twórczości Ludowej” – TL, 2002, nr 4.
Henryk Pacek - H.P. – ur. w 1945 r. w Zabłociu, gmina Markuszów. Nagranie – Magdalena Wójtowicz, 2011. 
Janina Sidor – J.S., ur. w 1926 r. w Wólce Nosowskiej, gmina Kornica. Nagranie – Jan Adamowski, 1986. Relacja publikowana w „Twórczości Ludowej” – TL, 1995, nr 4.
Janina Woch – J.W., ur. w 1925 r. w Abramowie, gmina Abramów. Po ślubie zamieszkała w Wólce Kątnej, gmina Markuszów. Nagranie – Piotr Lasota, 2011.

LiteraturaBezpośredni odnośnik do tego akapituWróć do spisu treściWróć do spisu treści

Adamowski J., O typach i odmianach gatunkowych kolęd polskich, [w:] „Twórczość Ludowa”, 2002, nr 4.
Adamowski J., Adamowska L., Zwyczaje, obrzędy i wierzenia okresu Bożego Narodzenia z południowego Podlasia, [w:] „Twórczość Ludowa”,1995, nr. 4.
Adamowski J., Tymochowicz M., Obrzędy i zwyczaje doroczne z obszaru województwa lubelskiego (próba słownika), [w:] Dziedzictwo Kulturowe Lubelszczyzny. Kultura Ludowa, red. A. Gauda, Lublin 2001.
Adamowski J., Tymochowicz M., Materiały  do obrzędowości dorocznej z okolic Janowa Lubelskiego, [w:] „Twórczość Ludowa” 2002, nr 4.
Bartmiński J., Polskie kolędy ludowe. Antologia, Kraków 2002.
Bartmiński J., Formy obecności sacrum w folklorze, [w:] Stereotypy mieszkają w języku, Lublin 2007.
Czernik S., Stare złoto. O polskiej pieśni ludowej, Warszawa 1962.
Gloger Z., Rok polski w życiu, tradycji i pieśni, Warszawa 1900.
Mazurkiewicz M., Praca i sacrum w polszczyźnie ludowej, [w:] Etnolingwistyka 2, red. J. Bartmiński, Lublin 1989.
Nieznanowski S., Kolędy staropolskie, [w]: Wieczór Trzech Króli. Szkice o kolędach i zwyczajach bożonarodzeniowych, red. S. Niebrzegowska-Bartmińska, S. Wasiuta, Lublin 2009.
Ogrodowska B., Polskie obrzędy i zwyczaje doroczne, Warszawa 2009.
Pelcowa H., Tradycja i zwyczaje świąteczne Lubelszczyzny, [w:] Wieczór Trzech Króli. Szkice o kolędach i zwyczajach bożonarodzeniowych, red. S. Niebrzegowska-Bartmińska, S. Wasiuta, Lublin 2009.
Pełka L., Polski rok obrzędowy. Tradycje i współczesność, Warszawa 1980.
Szczypka J., Kalendarz polski, Warszawa 1984.
Zadrożyńska A., Powtarzać czas początku, t. 1,Warszawa 1985.

Zdjęcia

Wideo

Audio

Historie mówione

Inne materiały

Słowa kluczowe