„Poemat o mieście Lublinie”. Ulica Archidiakońska i plac św. Michała
Przy bazylice dominikanów ulica Złota, odchodząca od Rynku, łączy się z ulicą Dominikańską, idącą od niej w prawo. My zaś, podążając za Wędrowcem, skręcamy w lewo, na ulicę Archidiakońską.
Spis treści
[Zwiń]Ulica Archidiakońska
Ilustrowany przewodnik po Lublinie:
Przedłużenie [ulicy Złotej] od kościoła podominikańskiego do pl. Św. Michała, nosi nazwę Archidiakońskiej, ponieważ teren ten dawniej należał do archidjakonów lubelskich
Czechowicz:
Ulicą Archidiakońską można się dostać na górę Dominikańską, z której roztacza się widok na Zamek, wzniesiony na wysokiej, regularnego kształtu górze.
Wspomniana tu „góra” to prawdopodobnie miejsce widokowe na brzegu wzgórza Starego Miasta przy kościele dominikanów – dziś bardziej kojarzone z placem Po Farze niż z dominikanami.
Ciekawym zbiegiem okoliczności jest fakt, że w opisie tej ulicy pojawia się dźwięk skrzypiec, a nieopodal na Rynku w kamienicy nr 17 urodził się słynny skrzypek Henryk Wieniawski.
Plac św. Michała (plac Po Farze)
Miejsce to nie jest wspomniane w Poemacie, ale to tędy musiał przejść Wędrowiec, idąc na ulicę Grodzką z ulicy Archidiakońskiej. Spójrzmy z tego miejsca na Lublin:
Wychodzimy na urwisty, w tem miejscu niezabudowany brzeg wzgórza, na którem rozłożył się średniowieczny Lublin, skąd widzimy przed sobą zamek, na lewo za nim Czwartek, na prawo zaś Kalinowszczyznę, a dalej za Bystrzycą wieś Tatary, oraz przedmieście Bronowice.
Czechowicz:
Od wschodu, z obrywu wielometrowego wzgórza roztacza się piękny widok na Zamek lubelski, podzamcze i pierścień łąk.
Właśnie ten widok pomógł Witoldowi Chomiczowi w poznaniu Czechowicza w 1924 roku:
Korzystając z wczesnej ciepłej wiosny, już w kwietniu, w okresie ferii wielkanocnych, chodziłem na Stare Miasto rysować różne motywy. Gdy biedziłem się nad panoramą Zamku i Podzamcza ze wzgórza archidiakońskiego – ktoś stanął za moimi plecami. [...] Obserwatorem okazał się Czechowicz. [...] witając się ze mną rzekł: „[...] miło jest spotkać miłośnika poezji właśnie tu, gdzie tyle słońca i przestrzeni”.
Z placem św. Michała związane są dwa budynki: istniejący i nieistniejący. Oto jak pierwszy z nich, stojący nad urwiskiem dom mansjonarzy, opisuje
Ilustrowany przewodnik po Lublinie:
Na pierwszy plan wysuwa się dom stojący nad urwistym brzegiem, zbudowany z kamienia i cegły, z kamiennymi oddrzwiami i futrynami. Był to dom mansjonarzy kościoła św. Michała (mansjonarz równoznaczne z dzisiejszym wikariuszem). Do niedawna umieszczona była nad jego bramą rzeźba gotycka w kamieniu: Chrystus w trójkącie (umieszczona obecnie na ścianie bramy Trynitarskiej). Rzeźba ta może pochodzić nawet XV w., możliwe więc, że i cały dom w tym samym czasie zbudowano.
Drugi z nich, to rozebrana w latach 1853–1858 lubelska fara – kościół św. Michała.
Ilustrowany przewodnik po Lublinie:
Plac między tym urwistym brzegiem a ul. Grodzką nosi nazwę placu św. Michała od kościoła, który ongiś stał tutaj na miejscu ogrodzonem obecnie płotem żelaznym. Kościół ten podobno ufundował w 1282 r. Leszek Czarny, jako wotum za zwycięstwo nad Jadźwingami. Według podania, tu właśnie księciu, śpiącemu pod dębem (prawdopodobnie świętem dawien dawna drzewem) miał się ukazać przed bitwą św. Michał i ofiarować miecz. Że święte to było dawniej i dla pogan miejsce, świadczyć może i ten fakt, że przy rozbieraniu kościoła (1853 r.) pod wielkim ołtarzem znaleziono pień dębowy omurowany cegłą. Kościół zbudowany był w stylu zwanym dawniej „bizantyjskim”, wewnątrz sklepienie miał wsparte na jednej kolumnie, podobnie, jak kaplica św. Trójcy na zamku lubelskim oraz kościół św. Krzyża w Krakowie.
Świątyni tej Czechowicz poświęcił osobny tekst pt. Kościół niewidzialny oraz spisał legendę związaną z tym miejscem:
Niska, zielona trawa porasta dziś to wzgórze, na którym ongi stał polską sztuką, murowany kościół św. Michała. Jeszcze dawniej, przed lat tysiącem, na tym samym wzgórzu było uroczysko słowiańskie, święty gaj dębowy z olbrzymim starym dębem pośrodku. W roku 1282 zatrzymały się tu wojska Leszka Czarnego znużone pochodem za cofającymi się Jaćwingami. Leszek usnął pod starym dębem, niepewny, czy ma do Krakowa wracać na roki królewskie, czy dalej wrogów ścigać. We śnie stanął przed nim archanioł Michał, zjawiony na ognistym koniu i dał królowi miecz.
Przypomnijmy, że Czechowicz był ochrzczony w lubelskiej katedrze w chrzcielnicy przeniesionej z kościoła św. Michała.
Tekst pochodzi z:
„Scriptores. Czechowicz. W poszukiwaniu ukrytego miasta. Mapa miejsc – teksty”, nr 32, Lublin 2008, s. 209–211.