Ośrodek „Brama Grodzka - Teatr NN” w Lublinie jest samorządową instytucją kultury działającą na rzecz ochrony dziedzictwa kulturowego i edukacji. Jej działania nawiązują do symbolicznego i historycznego znaczenia siedziby Ośrodka - Bramy Grodzkiej, dawniej będącej przejściem pomiędzy miastem chrześcijańskim i żydowskim, jak również do położenia Lublina w miejscu spotkania kultur, tradycji i religii.

Częścią Ośrodka są Dom Słów oraz Lubelska Trasa Podziemna.

Ośrodek „Brama Grodzka - Teatr NN” w Lublinie jest samorządową instytucją kultury działającą na rzecz ochrony dziedzictwa kulturowego i edukacji. Jej działania nawiązują do symbolicznego i historycznego znaczenia siedziby Ośrodka - Bramy Grodzkiej, dawniej będącej przejściem pomiędzy miastem chrześcijańskim i żydowskim, jak również do położenia Lublina w miejscu spotkania kultur, tradycji i religii.

Częścią Ośrodka są Dom Słów oraz Lubelska Trasa Podziemna.

Józef Czechowicz (1903–1939)

Czechowicz urodził się, tworzył i zmarł w Lublinie. O jego tragicznej śmierci przypomina pomnik stojący na placu Czechowicza. Do poety przyległa etykieta twórcy nostalgicznego oraz katastroficznego, tymczasem to również przywódca lubelskiej awangardy i cyganerii. Twórca Poematu o mieście Lublinie to poeta nowoczesny, którego twórczość silnie oddziaływała na następne pokolenia. Dotąd nieznana była jego twórczość dramatyczna, dziennikarska, translatorska, fotograficzna i pedagogiczna. Zapomniano również o Czechowiczu-regionaliście. Przede wszystkim jednak ten niedoceniony mistyfikator, geniusz oraz wizjoner o intrygującym życiorysie miał – pomimo przedwczesnej śmierci – niezwykle bogaty dorobek literacki.

Józef Czechowicz
Józef Czechowicz, fot. autor nieznany, ze zbiorów Tomasza Miernowskiego

Spis treści

[RozwińZwiń]

1903–1917Bezpośredni odnośnik do tego akapituWróć do spisu treściWróć do spisu treści

Piętnastego marca 1903 roku w Lublinie przy ulicy Kapucyńskiej 3, w suterenie hotelu Victoria, urodził się Józef Czechowicz. Czwarte dziecko w rodzinie, syn Pawła i Małgorzaty z Sułków.

Między jego rodzicami była dziesięcioletnia różnica wieku: Paweł urodził się w 1874 roku (zmarł 7 czerwca 1912 roku i został pochowany na cmentarzu na Kalinowszczyźnie), a Małgorzata w 1864 (zmarła 23 kwietnia 1936 roku i została pochowana na cmentarzu przy ulicy Unickiej). Rodzeństwem Józefa Czechowicza byli: siostra Katarzyna, najstarsza z rodzeństwa (urodzona się w 1894 roku, zmarła w 1958 roku), Stanisław (urodzony 18 kwietnia 1899 roku, zmarł 2 marca 1925 roku i został pochowany na cmentarzu przy ulicy Lipowej) oraz Jan (urodzony w 1902 roku, zmarł 13 listopada 1903 roku i został pochowany na cmentarzu przy ulicy Lipowej, niestety nie wiadomo dokładnie gdzie jest jego grób).

Przez całe wczesne dzieciństwo matka często wywoziła dzieci do Młynek k. Puław – swojej rodzinnej wsi gdzie mieszkała jej matka Małgorzata Sułek. Tu urodził się brat Józefa – Stanisław. Poeta opisał tę miejscowość m.in. w artykule Dawne pieśni Młynkowskie. Już sama jazda wozem konnym z Lublina do Młynek musiała być dla niego wielkim przeżyciem. W wsi Młynki czymś normalnym były wróżby, zaklęcia, zamawiania, czary i szeptanki.

Na co dzień wierzono w zmory, płanetniki, południce i wszelkiego rodzaju demony. Ten żywy jeszcze wtedy i ocierający się o magię folklor to praźródło poetyckiego języka Czechowicza. W swoich wierszach często nawiązuje do formuły zaklęć magicznych tak charakterystycznych dla folkloru.

Zafascynowanie folklorem pozostało u Czechowicza na całe życie – był prawdziwym znawcą i propagatorem sztuki ludowej. Interesował się w szczególności wycinankami, lubił też stylizować swój ubiór na ludowo. Jeden z dodatków do „Ziemi Lubelskiej”, którą redagował, poświęcił sztuce ludowej.

W roku 1913 zaczął chodzić do elementarnej rosyjskiej szkoły rządowej znajdującej się w jednej z kamienic na Rynku Starego Miasta (obok kamienicy Sobieskich). W roku 1915 rozpoczął naukę w siedmioklasowej Szkole Męskiej mieszczącej się w gmachu przy ulicy Jezuickiej 42. W tym samym roku, w sierpniu, po wyjściu z Lublina wojsk rosyjskich i wkroczeniu Legionów Piłsudskiego brat Józefa – Stanisław Czechowicz – wstąpił do tych oddziałów. W roku następnym brał udział w walce z Rosjanami na Wołyniu, a następnie przebywał w obozie w Szczypiornie. Do domu wrócił w grudniu 1917 roku, kontynuując następnie naukę w „Szkole lubelskiej”, gdzie w 1920 roku zdał maturę.

 

1917–1921Bezpośredni odnośnik do tego akapituWróć do spisu treściWróć do spisu treści

Po ukończeniu Szkoły Męskiej w 1917 roku Józef rozpoczął naukę w Seminarium Nauczycielskim z siedzibą w dawnym pałacu Tarłów przy ulicy Narutowicza 2, obok kościoła Bernardynów. Po wybuchu wojny polsko-rosyjskiej, w 1920 roku obaj bracia wstąpili jako ochotnicy do wojska: w lipcu zrobił to Stanisław, miesiąc później – Józef. Stanisław uczestniczył w walkach pod Radzyminem. Ranny, dostał się do niewoli rosyjskiej i przebywał w obozie pod Moskwą. Józef walczył na froncie litewsko-białoruskim w 4 pułku piechoty Legionów. W czasie pobytu na froncie prowadził notatki.

Dowódcą jego kompanii był Stanisław Wójcik, właściciel drukarni Udziałowa w Lublinie. To on w późniejszych latach wielokrotnie wspierał Czechowicza. W jego drukarni drukowane były słynne lubelskie awangardowe pisma literackie: „Lucifer” w 1921 roku, a w 1923 roku pierwszy jeszcze nienumerowany numer „Reflektora”. Ich inicjatorami byli dobrzy znajomi Stanisława Czechowicza: Konrad Bielski i Wacław Gralewski.

Do Seminarium Józef Czechowicz wrócił 18 października 1920 roku. Kilka miesięcy później, w kwietniu 1921 roku, z niewoli rosyjskiej powrócił brat Stanisław i jesienią rozpoczął studia prawnicze na KUL-u. W tym samym czasie (w maju 1921 roku) roku Józef Czechowicz ukończył naukę w Seminarium Nauczycielskim i dostał swoją pierwszą pracę jako nauczyciel w szkole powszechnej w Brasławiu.

 

1921–1926Bezpośredni odnośnik do tego akapituWróć do spisu treściWróć do spisu treści

Do Brasławia Józef Czechowicz wyjechał z Lublina w sierpniu 1921 roku. Kilka tygodni później przeniesiono go do szkoły powszechnej w niedalekim miasteczku Słobódka, w dawnym powiecie wileńskim. Przebywał tam od 1 października 1922 do 1 marca 1923 roku. Na początku XX wieku Słobódka liczyła 700 mieszkańców, wyłącznie narodowości białoruskiej i wyznania katolickiego. Wokół znajdowało się wiele jezior, a sama Słobódka położona była nad jeziorem Niedrowo. Wieże kościoła w Słobódce uchodziły za wspaniały punkt widokowy na pobliskie jeziora. Swoje przeżycia z pobytu w Słobódce spisał poeta w dzienniku, z którego zachowały się tylko fragmenty. Zapiski pokazują proces kształtowania się jego homoseksualnej tożsamości. Z pobytem w Słobódce wiąże się też jedno z nierozwikłanych nigdy zdarzeń z życia poety, podobno próbował wtedy popełnić samobójstwo.

W czerwcu 1922 roku po zakończeniu swojego pierwszego roku szkolnego przyjechał na wakacje do Lublina. Wtedy też w lipcu obok kapliczki Bożej Męki doszło do spotkania Józefa Czechowicza z Wacławem Gralewskim i Konradem Bielskim. Zorganizował je Stanisław Czechowicz. W czasie tego spotkania Józef przekazał im swój tekst Opowieść o papierowej koronie. Po wakacjach Czechowicz wrócił do Słobódki. W tym czasie był już w stałym kontakcie listownym zarówno z Bielskim, jak i z Gralewskim.

Na początku roku 1923, a więc jeszcze w trakcie roku szkolnego, Czechowicza przeniesiono ze Słobódki. Od 1 marca 1923 roku został nauczycielem jednoklasowej szkoły powszechnej w Marianówce-Smolanach koło Włodzimierza Wołyńskiego. Uczył tam bardzo krótko, bo do 1 sierpnia 1923 roku. Od 1 sierpnia 1923 roku był już nauczycielem siedmioklasowej Szkoły Powszechnej nr 3 we Włodzimierzu Wołyńskim, mieście położonym nad Ługą, dopływem Bugu. Miastu temu poświęcił artykuł pt. Zabytki włodzimierskie („Przegląd Lubelsko-Kresowy” 1925, nr 7), szkic Włodzimierz – książąt stolica oraz wiersz Westchnienie („Wołyń” 1938, nr 16) należące do cyklu wierszy poświęconych prowincjonalnym miasteczkom.

W czerwcu 1923 roku w Lublinie ukazał się przygotowany przez Gralewskiego i Bielskiego pierwszy numer literacko-artystycznego pisma „Reflektor”, a w nim Opowieść o papierowej koronie będąca literackim debiutem Czechowicza. Na skutek pomyłki drukarza utwór ten nie został podpisany. Okładkę pisma zaprojektował bliski przyjaciel Czechowicza – Jan Wydra. Ten numer „Reflektora” wydrukowany w drukarni „Udziałowa” Stanisława Wójcika nie był numerowany.

Nowy rok szkolny 1923/1924 Czechowicz rozpoczął już w szkole we Włodzimierzu Wołyńskim. Dało mu to możliwość częstszych przyjazdów do Lublina. Do wakacji 1924 roku wciąż uczył we Włodzimierzu Wołyńskim. Natomiast od września 1924 roku został słuchaczem rocznego Wyższego Kursu Nauczycielskiego w Lublinie zorganizowanego przy KUL-u. Praca dyplomowa poety: Lilie. Ballada Adama Mickiewicza została ogłoszona w publikacji Państwowy Wyższy kurs Nauczycielski w Lublinie wydanej w 1925 roku. Dzięki uczestnictwu w kursie przez cały rok szkolny poeta przebywał w rodzinnym mieście. Objął wtedy, w zastępstwie bardzo chorego brata, posadę sekretarza redakcji „Expressu Lubelskiego”, w którym obowiązki redaktora naczelnego pełnił Wacław Gralewski. W „Expressie” z 11 sierpnia 1924 roku ukazał się wiersz Piłsudski, podpisany imieniem i nazwiskiem poety. Był to pierwszy tekst zamieszczony w tej gazecie przez Czechowicza.

Od tej pory dziennikarstwo stało się dla Czechowicza ważną częścią życia zawodowego, pozwalając dorabiać do skromnej nauczycielskiej pensji. Większości drukowanych przez siebie tekstów (artykuły, tłumaczenia, krótkie notki, jak i niektóre wiersze) Czechowicz nie podpisywał własnym nazwiskiem –  używał do tego pseudonimów. Dokonywał w ten sposób selekcji „ważności” tekstów. Te słabsze, okolicznościowe –  pisane doraźnie, z myślą o zarobku – nie były sygnowane jego nazwiskiem, podpisywał je różnymi pseudonimami. Wciąż mnożył swoje wcielenia, a wybrany przez niego pseudonim miał często ukryte znaczenie.

Redakcja „Expressu” znajdująca się przy ul. Kościuszki 8 stała się miejscem, gdzie Gralewski, Bielski i Czechowicz spotykali się i przygotowywali kolejny numer „Reflektora”. Przy jego powstawaniu współpracował z nimi ściśle Czesław Bobrowski, zaprzyjaźniony ze Stanisławem Czechowiczem, zarazem znajomy Bielskiego i Gralewskiego. Kształt tego numeru pisma w dużej mierze był zasługą Bobrowskiego, a dzięki jego licznym kontaktom „Reflektor” mógł zaistnieć nie tylko w Lublinie. Ten numer „Reflektora” był już numerowany. Ukazał się w listopadzie 1924 roku.

Dwudziestego trzeciego listopada 1924 roku w „Expressie” pod tekstem pt. Reflektor, informującym o ukazaniu się pisma widnieją inicjały H.R. Litery te możemy rozszyfrować jako „Rex Henryk”, czyli „Król Henryk”. To oczywiście prowadzi nas do bohatera Opowieści o papierowej koronie, który nosił imię Henryk.

W tym czasie Józef Czechowicz miał już świadomość tego, że ma dar układania słów i że poezja jest jego królestwem, a on jest w niej królem. To królestwo materializowało się przez słowa pisane na kartce papieru.

W grudniu roku 1924 Czechowicz został redaktorem dodatku literackiego do nowo powstałego miesięcznika „Przegląd Lubelsko-Kresowy”, który ukazywał się do sierpnia 1925 roku. W dziale „Przeglądu” zatytułowanym Z pięknych zakątków Lublina ukazały się trzy fotografie sygnowane „S. Czechowicz”. Przedstawiały one kolejno: kościół św. Jana Bożego, ul. Podwale i kościół Bernardynów od ulicy Dolnej Panny Marii. Najprawdopodobniej ich autorem był jednak Józef Czechowicz.

W 1925 roku Czesław Bobrowski ogłosił w „Przeglądzie” tekst Nowa Sztuka i grupa «Reflektora». Tekst ten został wcześniej – 28 marca 1925 roku – wygłoszony na wieczorze poetyckim „Reflektora”. Również Józef Czechowicz zamieścił w pierwszych numerach „Przeglądu” swoje teksty: pod pseudonimem M. Gozdawa Tajemnice lubelskich podziemi (luty 1925, nr 4), a pod własnym nazwiskiem Kościół na Zamku w Lublinie (luty 1925, nr 4) i Zabytki włodzimierskie (marzec 1925, nr 7). W maju 1925 roku w 10 numerze „Przeglądu” pojawił się „Dodatek Literacki”. W sumie wyszło 6 dodatków, jednak w numerze 13 przemianowano go na „Literaturę i Sztukę”.

Od chwili, gdy Czechowicz zaczął pracować jako dziennikarz, w jego życiu ważnym miejscem stała się ulica Kościuszki. Ulica ta, obok Kapucyńskiej, gdzie urodził się i wychował, jest najważniejszą ulicą w „lubelskim” życiorysie Czechowicza. Miała ona swój specyficzny charakter związany, z tym że znajdowało się tu kilka redakcji gazet i drukarnie – stąd potocznie nazywano ją „dziennikarską”. Z dwiema z tych redakcji, tzn. z „Expressem Lubelskim” (Kościuszki 8) oraz z „Ziemią Lubelską” (Kościuszki 2) Czechowicz współpracował w różnych okresach swojego życia. W siedzibie redakcji „Expressu” odbywały się w latach 1924–1933 spotkania kompanii „reflektorowców”. W drukarni „Sztuka” (Kościuszki 8) wydrukowany został pod koniec lipca 1927 roku debiutancki tom poezji Czechowicza Kamień. Były tu też drukowane trzy numery „Reflektora”. Na drugim piętrze tej kamienicy mieszkał jego przyjaciel Czechowicza – Kazimierz Miernowski. W jednej z kamienic przy ulicy Kościuszki powstała świetlica dla bezdomnych dzieci, której współzałożycielem był Czechowicz. Czymś symbolicznym jest też to, że właśnie w kamienicy stojącej na rogu Kościuszki i Krakowskiego Przedmieścia, w zakładzie fryzjerskim „Fryzjernia Ostrowskiej” mieszczącym się na parterze zabiła go bomba.

W grudniu 1924 roku zespół redakcyjny rozpoczął pracę nad kolejnym, drugim numerem „Reflektora”. W czasie pracy nad tym numerem, w lutym 1925 roku Czechowicz czytając wiersze Apollinaire᾽a przesłane przez tłumacza Adama Ważyka, przeżył rodzaj wstrząsu poetyckiego.

W drugim numerze „Reflektora” znajduje się wiersz Czechowicza Wyznanie, zamykający pewien etap jego twórczości związany z awangardą. W wierszu tym świat opisywany jest w realiach nowoczesnego miasta i współczesnej cywilizacji. Podkreśla to m.in. użycie przez poetę ulubionej przez awangardowych poetów metafory „świata film”. Miała ona podkreślać dynamikę i tempo życia, jego intensywność, to wszystko, o co w nowej sztuce chodziło. Ale wiersz ten ma pewien element tak bardzo charakterystyczny już dla poezji Czechowicza na nowym etapie, już po dokonanym przełomie pod wpływem zetknięcia się z francuskim poetą. Nie posiada on już znaków interpunkcyjnych, chociaż są jeszcze zachowane duże litery.

Czechowicz zrobił dokładnie to samo, co stosował Apollinaire, usuwający w swoich wierszach znaki przestankowe. Wyrazem zafascynowania Czechowicza poezją Apollinaire᾽a była kolumna poetycka jemu właśnie poświęcona i przygotowywana przez Czechowicza w 1930 roku w „Ziemi Lubelskiej”.

Wierszami, które powstały już po poetyckim „olśnieniu”, na nowym właśnie otwierającym się etapie twórczości Czechowicza są: Koniec rewolucji i Na wsi. Zostały one wydrukowane w kolejnym, trzecim, numerze „Reflektora”. Wiersz Na wsi to zupełnie nowy Czechowicz z tak charakterystycznym dla niego wspomnieniem sielankowego dzieciństwa budowanym w opozycji do zagrożenia, które niesie noc i ciemność a więc śmierci („księżyc idzie srebrne chusty prać”). Poeta szuka w sielance ocalenia. I tak już będzie aż do ostatnich wierszy Czechowicza. Wczesną wiosną, w marcu 1925 roku, po wydaniu drugiego numeru „Reflektora” do ścisłego grona redakcji dołączył poeta Stanisław Grędziński. W tym też roku w Bibliotece „Reflektora” wyszedł jako pierwszy jego tom pt. Parabole. To tej trójce przyjaciół – Gralewskiemu, Bielskiemu, Grędzińskiemu – i sobie samemu poświęcił Czechowicz wiersz We czterech.

Dwunastego marca 1925 roku umarł brat Józefa – Stanisław Czechowicz. Niedługo potem ukazał się drugi numer „Reflektora”. Po jego wydaniu, 28 marca 1925 roku, w sali Teatru Muzycznego w gmachu Teatru Miejskiego odbył się wieczór autorski poetów „Reflektora”. Podczas wieczora główny twórca tego numeru pisma Czesław Bobrowski wygłosił tekst pt. Nowa sztuka i grupa «Reflektor». Wspominał w nim o wierszach Czechowicza – była to ich pierwsza recenzja. Stało się to na tyle ważne dla Czechowicza, że w autobiograficznej nocie przeznaczonej do Antologii współczesnych poetów lubelskich napisał: „Odkrywa go w r. 1925 znany krytyk Czesław Bobrowski który też zachęcał go do wydania pierwszego zbiorku poezji”.

W maju 1925 roku ukazał się kolejny trzeci numer „Reflektora”, który jak się okazało był też ostatnim. Stał on na najwyższym poziomie i doczekał się omówień w prasie literackiej całego kraju. W tym numerze zamieszczony był po raz pierwszy słynny poemat Anatola Sterna Europa i wspomniane zupełnie nowe wiersze Czechowicza: Koniec rewolucji i Na wsi.

Na przełomie roku 1925 i 1926 Józef Czechowicz poznał Franciszkę Arnsztajnową i był to początek ich przyjaźni. Jej świadectwem stał się wspólny tom Stare kamienie (styczeń 1934), w którym stara poetka i młodziutki poeta odkrywają przed czytelnikiem piękno ich rodzinnego miasta – Lublina. Jeszcze jednym ich wspólnym utworem jest poemat Dwugłos wydrukowany w piśmie „Pióro” (1939, nr 2) założonym przez Czechowicza. Mieszkanie Arnsztajnowej w kamienicy przy ulicy Złotej 2 było jednym z literackich salonów Lublina. Bardzo często bywał tam Czechowicz.

Syn Franciszki, Jan Arnsztajn był przyjacielem „reflektorowców” i głównym animatorem „Szopki «Reflektora»” (1927, 1929 i 1931). Trzecia z szopek została ogłoszona drukiem pod tytułem Trzecia lubelska szopka polityczna wydana nakładem m.in. Józefa Czechowicza. Jednym z autorów „Szopki” obok Jana Arnsztajna był Konrad Bielski.

 

1926–1930Bezpośredni odnośnik do tego akapituWróć do spisu treściWróć do spisu treści

Rok szkolny 1925/1926 Józef Czechowicz spędził we Włodzimierzu Wołyńskim, natomiast od czerwca 1926 roku przeniósł się już na stałe do Lublina, gdzie od września podjął pracę jako nauczyciel w Szkole Specjalnej nr 23 przy ulicy Niecałej 6. Wtedy też zamieszkał w oficynie znajdującej się za budynkiem szkoły.

W 1926 roku Czechowicz został jednym z założycieli Lubelskiego Towarzystwa Miłośników Książek. Zaangażowanie w prace tego Towarzystwa nie było przypadkowe. Książki były zawsze ważne w jego życiu. Od czasu, kiedy w 1917 roku został uczniem Studium Nauczycielskiego był stałym czytelnikiem w Bibliotece Miejskiej im. H. Łopacińskiego. Towarzyszył wędrówce jej siedziby od sal klasztornych w bazylice dominikanów, przez Trybunał, aż do wybudowanej tuż przed wojną siedziby przy ul. Narutowicza. Chodził do księgarń, miał zainteresowania bibliofilskie, fascynował się typografią, zgromadził własny księgozbiór. Napisał kilka artykułów związanych z propagowaniem czytelnictwa i umiłowaniem pięknych książek. W redagowanym przez niego w roku 1932 „Kurierze” znajdował się nawet „Kącik bibliofilski” prowadzony przez jego bliskiego znajomego Wiktora Ziółkowskiego.

Będąc bibliofilem, posiadał swoje własne ekslibrisy. Wiemy o dwóch: pierwszy wykonał w 1925 roku Juliusz Kurzątkowski. Na ekslibrisie, zainspirowanym wiersz poety Śmierć czytamy: „Józef Czechowicz Ex– libris” i dopisek „Vita Somnium Breve”. Drugi ekslibris Czechowicza wykonał Kazimierz Wiszniewski w 1933 roku.

Ulubionym miejscem spotkań środowiska bibliofilów była przez wiele lat księgarnia firmy Gebethner i Wolff mieszcząca się w pomieszczeniach hotelu Europejskiego przy Krakowskim Przedmieściu 29. Prowadził ją legendarny lubelski księgarz Franciszek Raczkowski. Tam 18 czerwca 1926 roku odbyło się spotkanie założycielskie Lubelskiego Towarzystwa Miłośników Książki. Dzięki Towarzystwu Czechowicz poznał wybitnego lubelskiego bibliofila ks. Ludwika Zalewskiego. Stał się on dla poety bardzo bliską osobą, co wyczuwa się w listach, które do niego pisał. Od początku ich znajomości w roku 1926 Czechowicz bywał u ks. Zalewskiego w Seminarium Duchownym, a następnie w domu wybudowanym na początku lat 30. XX wieku przy obecnej ulicy Granicznej 9. Był to obok mieszkania Arnsztajnowej przy ulicy Złotej 2 kolejny salon literacki w Lublinie. Ks. Zalewski napisał przedmowę do Starych Kamieni, a w roku 1939 ukazała się opracowana przez niego Antologia współczesnych poetów lubelskich. W wydanie Antologii bardzo mocno zaangażowany był również Czechowicz.

Wiosną roku 1927 Czechowicz zaczął pełnić obowiązki kierownika Szkoły Specjalnej przy ulicy Niecałej 6. W lipcu tego roku ukazał się nakładem „Biblioteki Reflektora” jego debiutancki tom poetycki Kamień, wydrukowany w drukarni „Sztuka” przy ulicy Kościuszki. W tym tomie Czechowicz pozbawił swoje wiersze znaków przystankowych. Przypomnijmy, że poeta po raz pierwszy nie zastosował znaków interpunkcyjnych, ale zachował duże litery, w wierszu Wyznanie opublikowanym w drugim numerze „Reflektora” w 1925 roku.

W Kamieniu również były jeszcze zachowane duże litery. We wszystkich kolejnych publikowanych tomach przestrzegał już tego aby nie było w nich dużych liter ani znaków interpunkcyjnych. Jedynie w tomie Stare Kamienie (1934) wydanym wspólnie z Franciszką Arnsztajnową używał zarówno dużych liter, jak i znaków interpunkcyjnych. Był to gest wykonany w stronę Arnsztajnowej, mającej zastrzeżenia wobec sposobu publikacji wierszy przez Czechowicza.  Zwróćmy uwagę na to, że wiersze Czechowicza publikowane w prasie codziennej, której odbiorcą był przeciętny czytelnik, posiadały duże litery i znaki interpunkcyjne. Chodziło zapewne o to by nie szokować zwykłego czytelnika awangardowymi rozwiązaniami.

Projekt okładki, układ graficzny tekstu, wybór czcionki i papieru – wszystko to było dziełem Czechowicza. Książka była odbita na grubym, szarym papierze. Pierwsza recenzja tomiku zamieszczona została w dodatku „Literatura i Nauka” do „Ziemi Lubelskiej” z 13 listopada 1927 roku. Był to tekst O przecinku i o poezji… Juliana Krzyżanowskiego.

W roku akademickim 1928/29 Józef Czechowicz otrzymał płatny urlop i rozpoczął studia w założonym przez prof. Marię Grzegorzewską Instytucie Pedagogiki Specjalnej w Warszawie. Wiązało się to z wyjazdem do Warszawy na cały rok. Maria Grzegorzewska po latach napisała o poecie, że miał „nutę norwidowską w sobie”. Zadedykował jej wiersz Jedyna. Na zakończenie studiów pod okiem prof. Grzegorzewskiej, napisał pracę dyplomową Projekt organizacji życia gromadnego pod względem wychowawczym. Dzięki temu tekstowi i kilku innym (m.in. Jak pracuje Szkoła Specjalna) możemy mieć wyobrażenie o Czechowiczu jako nauczycielu.

W czasie pobytu w Warszawie, w grudniu roku 1928 poznał Wilama Horzycę – reżysera i dyrektora wielu teatrów, redaktora pism i polityka obozu piłsudczykowskiego. W latach 1930–1935 był on posłem na sejm z ramienia BBWR. Uważał Czechowicza za wielkiego poetę i stał się jego protektorem i przyjacielem. Czechowicz zaczął bywać w mieszkaniu Horzyców w Warszawie przy ulicy Senatorskiej, gdzie poznał wiele osób tworzących środowisko artystyczne stolicy. Horzyca szybko wciągnął Czechowicza do redagowanego przez siebie literacko-kulturalnego miesięcznika „Droga”, mianując go już w roku 1928 kierownikiem literackim pisma. Poeta zaczął publikować tam swoje utwory, co przyczyniło się do umocnienia jego literackiej pozycji. Nakładem „Drogi” ukazały się dwa zbiory wierszy Czechowicza – Ballada z tamtej strony (1932) oraz W błyskawicy (1934).

Tak pisze o tej ważnej dla Czechowicza znajomości Czesław Miłosz:

Opieką otaczał go piłsudczyk, Wilam Horzyca, któremu Czechowicz zawdzięczał stypendia, przeniesienie do Warszawy, pracę w sanacyjnym «Pionie» i wystawienie sztuki «Czasu jutrzannego» w Teatrze Nowym (4 lutego 1939) w Warszawie w inscenizacji Horzycy i reżyserii samego Aleksandra Zelwerowicza.

W roku 1930 Horzyca pomógł wyjechać Czechowiczowi na półroczne stypendium do Francji. Towarzyszył mu wraz z żoną Stanisławą. W publikacji „Spotkania z Czechowiczem” możemy przeczytać rozmowę ze Stanisławą Horzycową, w której wspomina ona Czechowicza, opowiadając m. in. historię o sobowtórze poety, który objawił mu się kilka razy. W latach 1937 – 1938 Czechowicz i Horzyca wspólnie redagowali tygodnik „Pion”.

Czechowicz dedykował Horzycy swój wiersz Wąwozy czasu zamieszczony w tomie Dzień jak co dzień (1930) oraz tom wierszy Ballada z tamtej strony. Natomiast Stanisławie Horzycowej wiersz Pontorson oraz jedną ze swoich bajek.

Po powrocie do Lublina w czerwcu 1929 roku Czechowicz zamieszkał pod nowym adresem plac Litewski 1/12. Mieszkanie było usytuowane dokładnie nad drukarnią „Udziałowa”.

W tym czasie podjął współpracę z nowo powstałym miesięcznikiem „Ognisko Nauczycielskie”. Pismo pełniło bardzo ważną funkcję w środowisku nauczycieli. Czechowicz opublikował w nim kilka tekstów o problematyce regionalistycznej (m.in. Słówko o lubelskich siestrzanach, Nauczyciel na polu literatury i sztuki). Należy podkreślić unikalną formę okładek „Ogniska” wykonywanych techniką drzeworytniczą.

Na jesieni 1929 roku Czechowicz przebywał w Berezie Kartuskiej na szkoleniu wojskowym.

 

1930–1933Bezpośredni odnośnik do tego akapituWróć do spisu treściWróć do spisu treści

Rok 1930 otwiera trzyletni, bardzo aktywny i pełen sukcesów okres w życiu poety. Dotyczy to kilku płaszczyzn, na których działał Czechowicz: pedagogicznej, dziennikarskiej i literackiej. W styczniu 1930 roku ukazał się – tym razem już w Warszawie – jego drugi tom poetycki Dzień jak co dzień. W podtytule znajduje się informacja: Wiersze z lat 1927, 1928, 1929, co podkreśla jego przeglądowy charakter.

Na szczególną uwagę w tomie Dzień jak co dzień zasługuje cykl utworów zatytułowany Prowincja noc. Czechowicz opisał w nich prowincję w zupełnie nowy sposób.

Poetyka wierszy z cyklu Prowincja noc stanowi estetyczne przeciwieństwo do poetyki awangardowej, do urbanistycznych wizji futurystów, w których pojawiają się tak przez nich ulubione automobile i aeroplany, telegrafy, śruby, kominy, miejskie tłumy, robotnicy, maszyny itp. Obraz miasta, jaki prezentuje Czechowicz w tym cyklu wierszy jest tym bardziej zaskakujący, że autor był przecież poetą awangardowym, co potwierdził jego pierwszy tom pt. Kamień, chociaż zamieszczony w nim wiersz Na wsi stanowi zapowiedź czegoś nowego. Zamiast „fabryk”, „tłumu pędów”, „ekspresowych jazd” w wierszach z cyklu Prowincja noc dominuje spokój, senność i łagodność. Pokazuje to, że Czechowicz szybko zrozumiał, że metoda polegająca na wpisywaniu efektów cywilizacyjnych w obraz polskiej prowincji nie ma najmniejszego sensu, bo rozmija się z jej charakterem.

Andrzej Tyszczyk:

Ustala się też wtedy niepowtarzalny sposób portretowania miast, ze stałymi motywami, jak pejzaż nocny z księżycem, dojmująca cisza, ogarniająca przestrzeń miejską natura, nieobecność ludzi, stonowane napięcia emocjonalne, utrzymana w tonacji srebrno-niebieskiej kolorystyka.

Trzeba zaznaczyć, że po raz pierwszy nazwa Prowincja noc pojawiła się jako tytuł wiersza zaczynającego się od wersu: „na wieży furgotał blaszany kogucik” przesłanego przez Czechowicza z Warszawy do Wacława Gralewskiego w liście z 15 stycznia 1929 roku. Poeta przebywał wtedy w stolicy na jednorocznym kursie nauczycielskim.

Cykl Prowincja noc z tomu Dzień jak co dzień obejmuje trzy wiersze przedstawiające trzy miasta: Lublin, Wilno, Zamość. Ukazały się one pierwotnie w roku 1929 w gazecie „Głos Prawdy” (nr 305), w jej niedzielnym wydaniu, w specjalnie wyodrębnionym dziale kulturalnym „Głos prawdy literacki” redagowanym przez Juliusza Kadena-Bandrowskiego. Ze wspomnień Czesława Miłosza możemy wywnioskować, że czytając ten właśnie numer „Głosu Prawdy” po raz pierwszy zetknął się z poezją Józefa Czechowicza.

Cykl Prowincja noc ukazał się w styczniu 1930 roku w tomie Dzień jak co dzień. Następny wiersz z tego cyklu Prowincja w nocy ukazał się w roku 1930 na łamach 283 numeru „Ziemi Lubelskiej” i dotyczył Puław.

Kolejna zwarta grupa wierszy o podobnym charakterze zatytułowana Lublin w księżycu ukazała się  pod koniec roku 1933 w „Pionie”. Są to następujące wiersze: Kaplica św. Trójcy na Zamku, Wieniawa, Cmentarz lubelski. Wierszy te uzupełnione o wcześniej publikowane: Lublin z dala (1929), Ulica Szeroka (1932), Muzyka ulicy Złotej (1932), oraz Księżyc w rynku (1933) weszły następnie do tomu poetyckiego pt. Stare kamienie wydanego na początku roku 1934 przez Czechowicza i Franciszkę Arnsztajnową. Wszystkie te lubelskie wiersze wykorzystał Czechowicz również w 1934 roku w scenariuszu audycji radiowej Poemat o mieście Lublinie. Spoił je w jedną całość, ujętą w formę prozy poetyckiej jako opowieść o powrocie do rodzinnego miasta Poety-wędrowca.

Obok wierszy odnoszących się do samego Lublina poeta publikował w tym czasie także wiersze odnoszące się do miast Lubelszczyzny: Puław (1930), Krasnegostawu (1931), Kazimierza (1931). Te wiersze uzupełnione o wiersz Księżyc w rynku lubelskim (1933), składają się na cykl Prowincja noc, który wchodzi do tomu W błyskawicy opublikowanego w Warszawie w marcu 1934 roku, niedługo (styczeń 1934) po ukazaniu się Starych Kamieni. Z grupy wierszy „prowincjonalnych” Czechowicza odnoszących się do Lublina i Lubelszczyzny spokrewnione są wyraźnie jeszcze wiersze poświęcone innym miastom: Wilnu (1929), Toruniowi (1935), Włodzimierzowi Wołyńskiemu (1938), a nawet dwóm miasteczkom francuskim: Pontorson (1930) i Concaneau (1930), które były częścią cyklu Słodka Francja.

W wydanej w 1939 roku Antologii współczesnych poetów lubelskich poeta ponownie umieścił wiersze odnoszące się do miasteczek Lubelszczyzny: Kazimierza, Krasnegostawu, Puław i Zamościa oraz do Lublina. Wiersze Czechowicza o prowincji tworzą jak to trafnie określił Herbert

(...) album sennych miasteczek opuszczonych przez historię, ale pełnych spłowiałego piękna (…) Czechowicz utrwalił obraz polskiej prowincji z okresu jej oczekiwania na historię (…). Ileż potrafił zamieścić w [swoich wierszach] szeptów, zaśpiewów, pogłosów, modłów, tęsknoty, guseł, trwogi i smutku.

Natomiast Tadeusz Różewicz napisał:

Czechowicz cały jest z prowincji, cały ze snu (…). Nie miejski i nie wiejski. Poeta pogranicza (…) wśród poetów to zakorzenienie się w krajobrazie rodzinnym jest częstym zjawiskiem. (…) Można żyć i działać w Warszawie i pozostać poetą Włodzimierza i Lublina.

Andrzej Tyszczyk:

Wiersze miejskie Czechowicza należą niewątpliwie do szczytowych osiągnięć jego liryki. Krystalizuje się w nich w sposób doskonały poetycka wyobraźnia rządzona zasadą twórczej i wolnej wizji ciążącej w kierunku obrazów symbolicznych i mitologicznych, zawsze jednak pozostająca blisko ziemi, wzrastająca z konkretu miejsca i związanego z nim doświadczenia. Czechowicz był świadom wagi tych utworów, świadczą o tym liczne, dokonywane przez niego przedruki.

Drugiego marca 1930 roku Czechowicz dzięki staraniu Wiliama Horzycy wyjechał jako stypendysta Departamentu Sztuki do Paryża. Towarzyszami jego podróży byli Horzycowie. Niestety w czasie tego pobytu zachorował poważnie na oczy, dlatego na początku czerwca przerwał stypendium i powrócił do Lublina. Efektem tego wyjazdu był cykl tekstów zatytułowany Słodka Francja, w którym dwa to wiersze poświęcone małym francuskim miasteczkom – mieszczą się one w poetyce jego wierszy „prowincjonalnych”. Inny ważny wiersz, który wtedy powstał to Dom św. Kazimierza. Z Francji przywozi mały dzwoneczek, który miał go chronić przed złymi mocami.

Ze względu na chorobę od 1 września 1930 roku do marca 1931 roku Czechowicz przebywał na urlopie bezpłatnym. Jesienią roku 1930 objął stanowisko sekretarza redakcji gazety codziennej „Ziemia Lubelska”, z którą współpracował już od dwóch lat. Dzięki temu ukazały się w 1930 roku przygotowane przez niego kolumny literackie poświęcone poezji proletariackiej (wkładka wydrukowana na czerwonym papierze), Apollinaire᾽owi, grupie „Reflektor” i sztuce ludowej. Współpracę z „Ziemię Lubelską” zakończył na początku 1931 roku.

Od stycznia 1931 zamieszkał w nowym mieszkaniu przy ul. Radziwiłłowskiej 3/20, które stało się ważnym miejscem spotkań dla osób z kręgu Czechowicza. Od kwietnia, po skończonym urlopie, zaczął pełnić obowiązki kierownika w Szkole Powszechnej nr 17 przy ul. Krochmalnej 29, zachowując jednocześnie stanowisko kierownika w Szkole Specjalnej.

Trzydziestego pierwszego maja 1931 roku uczestniczył w legendarnym spotkaniu członków Lubelskiego Towarzystwa Miłośników Książki z florenckim bibliofilem Samuelem Tyszkiewiczem, które odbyło się w ogrodzie znajdującym się na tyłach Biblioteki im. H. Łopacińskiego. Spotkanie opisał w wierszu Z kroniki bibliofilów lubelskich. W czerwcu wziął udział w tygodniowej wycieczce do Paryża. We wrześniu 1931 roku, jego własnym nakładem wyszły „Nowości Lubelskie. Katalog regionalny najwybitniejszych autorów miejscowych”. Czechowicz był też najbardziej prawdopodobnym autorem tej żartobliwej książeczki.

Od września 1931 roku do czerwca 1932 roku był kierownikiem Szkoły Powszechnej przy ulicy Dolnej Panny Marii 10, pełniąc nadal funkcję kierownika Szkoły Specjalnej przy ulicy Niecałej 6.

W roku 1931 na literackim firmamencie Lublina pojawił się kolejny ważny poeta, młodszy od Czechowicza o kilka lat – Józef Łobodowski. Obaj, każdy na swój sposób, nadawali ton życiu kulturalnemu miasta. Poeci szanowali się, ale w wielu sprawach różnili, stąd dochodziło między nimi do wielu napięć. W maju 1931 roku Łobodowski zdał maturę i zapisał się na studia prawnicze na KUL-u. Jesienią wyszedł jego tom Gwiezdny psałterz, w tym czasie pomagał Czechowiczowi przy tworzeniu nowego pisma „Kurier Lubelski”.

W styczniu 1932 roku ukazał się kolejny tom poezji Łobodowskiego pt. O czerwonej krwi. Tomik ten nie zwróciłby zapewne żadnej uwagi czytelników i krytyki, gdyby nie ingerencja prokuratora i decyzja Sądu Okręgowego o konfiskacie tomu. Konsekwencją tego było wyrzucenie Łobodowskiego z KUL-u, gdzie był studentem. Wszystko to stworzyło wokół niego atmosferę sensacji. Zaczęto o nim mówić żartobliwie „poeta skonfiskowany”.

Od stycznia 1932 Czechowicz rozpoczął wydawanie dziennika „Kurier Lubelski”, w którym był też redaktorem naczelnym. Funkcję tę pełnił do 11 maja 1932 roku. Bycie redaktorem, pisanie do codziennych gazet dawało Czechowiczowi wielkie możliwości do tworzenia różnego rodzaju mistyfikacji i zmyśleń, które tak bardzo lubił. Być może w ten sposób – wymyślając absurdalne historie, dystansował się do „wymogów”, jakie stawiała przed dziennikarzem tzw. prasa popularna. Jako redaktor naczelny „Kuriera Lubelskiego” miał nieograniczone pole do popisu w tej materii, nikt go przecież nie kontrolował. To było jego królestwo („papierowe królestwo”) i dawał temu wyraz.

Przeglądając dokładnie „Kurier”, znajdziemy w nim dziesiątki krótkich notek opisujących zdarzenia kryminalne. Z dużą pewnością możemy założyć, że ich autorem jest Czechowicz ukryty pod różnymi inicjałami. Czytając te teksty, można odnieść wrażenie, że reagowanie krótkich not informujących o wypadkach kryminalnych, przychodziło Czechowiczowi bez większego problemu – robił to z dużą swobodą i charakterystycznym poczuciem humoru – nieźle się nimi bawił. Bardzo możliwe, że Czechowicz tylko redagował dostarczone mu „suche” informacje, czasami opatrując je sarkastycznym, czy też komicznym komentarzem. Jego redakcja wyróżniała się poziomem i wyrobieniem literackim. Pod tym względem mógł z nim konkurować tylko Łobodowski. Te teksty zebrane razem tworzą rodzaj surrealistycznej Krwawej ballady o mieście Lublinie.

Jego ulubioną lekturą były druki ulotne z poezją jarmarczną („pieśni dziadowskie”), które opowiadały o różnych krwawych wydarzeniach. Dlatego nie dziwi nas wspomnienie Czesława Miłosza, który w tekście Piękna łani pisał, że w sposób szczególny lubił staroangielską balladę Piękna łani. „Jest to przejmująca opowieść, jakby ze średniowiecznej kroniki kryminalnej, a zarazem posiadająca wszelkie cechy śpiewanej ballady”.

W tekstach pisanych do „Kuriera” Józef Czechowicz ujawnił się jako miłośnik teatru. Ukrywając się pod pseudonimem „Recenzent”, ogłosił tu wiele recenzji z przedstawień w Teatrze Miejskim. W latach 1927–1928 Czechowicz należał do Komisji Teatralnej, powołanej przez magistrat lubelski, jako organ opiniodawczy dla władz miasta. 19 marca 1932 r. w sali kina „Corso” zostały pokazane Obrazki z życia legionowego w spektaklu pt. 19 marca 1915 roku opracowane przez Józefa Czechowicza. Był to jego debiut jako dramatopisarza.

Bardzo mocno zaangażował się w sprawy kinematografii: pisał recenzje, reklamował filmy i krytykował warunki panujące w lubelskich kinach. W „Kurierze Lubelskim” utworzył poświęconą sprawom filmowym rubrykę „Na srebrnym ekranie”, w której publikował pod pseudonimem „Kinoman”. Kolejnym medium którym był zafascynowany było radio, dlatego w „Kurierze” publikował teksty popularyzujące to nowe medium. Jednym z pseudonimów, którym podpisywał te „radiowe” teksty był Benedykt Hertz. Widzimy, że do każdej dziedziny, o której pisał dobierał charakterystyczny pseudonim – radio: Benedykt Hertz, teatr: Recenzent, kino: Kinoman.

To, co odróżniało prowadzony przez Czechowicza „Kurier” od innych gazet codziennych, to m.in. publikowanie dużej (jak na pismo codzienne!) ilości wierszy. Były wśród nich wiersze Antoniego Madeja, Franciszki Arnsztajnowej, Józefa Łobodowskiego, Bronisława Michalskiego i jego samego. Tu były publikowane wiersze z cyklu Prowincja w nocy poświęcone miasteczkom Lubelszczyzny: Krasnystaw, Kazimierz, Zamość, Puławy oraz te związane z samym Lublinem: Lublin widziany z dala, Ulica Szeroka w Lublinie.

Po odejściu z „Kuriera”, od 2 czerwca 1932 roku zaczął wydawać „Dziennik Lubelski”. Ukazało się tylko osiem numerów tego pisma. Ostatni 9 czerwca.

Dwudziestego pierwszego maja 1932 roku na zebraniu w lokalu Szkoły Specjalnej przy ulicy Niecałej 6, w której nadal pełnił obowiązki kierownika powstał Lubelski Związek Literatów. Poeta został wybrany pierwszym prezesem. Działalność Związku zainaugurował wygłaszając przemówienie „Poeci –  jak okręty na szerokim morzu”, które następnie opublikował w „Dzienniku”. Kilkanaście dni później –  6 czerwca – zrzekał się tej funkcji na rzecz Franciszki Arnsztajnowej.

W roku 1932 podjął współpracę z literackim dwutygodnikiem „Zet” wychodzącym w Łodzi, redagując w nim do 1934 roku „Kolumnę poetów” oraz „Świat Słowiański”, a także „Kronikę Lubelską”. W „Zecie” z 15 listopada 1932 roku „Kolumna” była poświęcona poetom lubelskim.

W tym czasie wokół Czechowicza wytworzył się krąg młodych artystów, rodzaj prowincjonalnej cyganerii, spotykającej się w knajpach, w mieszkaniach i spacerującej po mieście. Pod koniec 1932 roku powstała nawet tajemnicza Loża Wielkiego Uśmiechu, której spotkania odbywały się głównie w kawiarni u Semadeniego, ale też w kawiarni Rutkowskiego. Wielkim Mistrzem Loży był jej założyciel – Józef Czechowicz.

Pierwszego października 1932 roku ukazał się pierwszy numer „Barykad”, miesięcznika literacko-społecznego pod redakcją Józefa Łobodowskiego i patronatem Józefa Czechowicza, który pismo wspierał. W piśmie znalazł się jego wiersz „Eros i psyche”. W tym czasie Łobodowski miał już kłopoty z cenzurą i wymiarem sprawiedliwości ze względu na swe skrajnie lewicowe poglądy. O problemach Łobodowskiego wspomina Czechowicz w notach umieszczonych w pierwszym numerze „Barykad”. Warto jeszcze zwrócić uwagę na to, że pismo łącznie z tytułem drukowane było małymi literami i bez interpunkcji. Komentowano to wpływem Czechowicza na pismo, który jak wiemy, stosował ten zabieg w swoich wierszach. Poirytowany Miłosz w tekście Lublin żyje napisał: „Snobizm drukowania małymi literami. Co u licha tym lubliniakom się stało?” Wytłumaczenie tego jest bardzo ciekawe: Łobodowski wiedząc, że treść numeru ma charakter lewicowy i że cenzura przygląda się uważnie temu co robi postanowił usunąć interpunkcję w zamieszczonych w „Barykadach” tekstach, co skomplikowało ich czytanie cenzorowi i ich interpretację.

W listopadzie 1932 roku ukazał się drugi numer „Barykad” i natychmiast został skonfiskowany ze względu na skrajnie lewicowe treści. Komentarz Czechowicza był bardzo praktyczny: „Konfiskata całego nakładu numeru na dobrym papierze z 3 ilustracjami, to kilkaset złotych straty, a pieniądze ostatecznie nie leżą na ulicy” (list 116). Czechowicz był poirytowany sytuacją, ponieważ uważał, że Łobodowski poprzez powodowanie skandali kreuje swoją legendę literacką.

W grudniu 1932 roku zmienił mieszkanie z pokoiku przy ul. Radziwiłłowskiej 3/20 na pokój w kamienicy przy ul. Narutowicza 23/5.

Na początku 1933 roku prowincjonalny Lublin wciąż żył „skandalami” wywoływanymi przez Józefa Łobodowskiego. Doszło do konfiskaty trzeciego numeru „Barykad”, a prokurator oskarżył Łobodowskiego o wiele innych przestępstw. W tym samym miesiącu rozpatrywano w Sądzie Okręgowym dwie sprawy dotyczące Łobodowskiego z poprzednich lat. Jego obrońcą był mecenas i poeta Konrad Bielski.

Pierwszego marca 1933 roku została otwarta przy ulicy Kościuszki 2 świetlica dla dzieci ulicy. Jej współtwórcą był Czechowicz, dla którego stanowiła ona praktyczną realizację jego pomysłów pedagogicznych.

Wiedząc już, że wyjeżdża na stałe do Warszawy i żegnając się z Lublinem, wiosną roku 1933 Józef Czechowicz wykonał melancholijny cykl zdjęć Lublina. Widzimy na nich między innymi Bramę Grodzką, Bramę Krakowską, Stare Miasto z uliczkami oraz nieistniejącą już dzielnicę żydowską. Znając zamiłowanie Czechowicza do symbolicznych gestów możemy przypuszczać, że zdjęcia robił, mając jakiś konkretny zamysł. Koniec zimy, pora roku, w jakiej powstały zdjęcia, kiedy do życia budzi się powoli cała przyroda ma bardzo symboliczne znaczenie. Wpisuje się ono w koniec zamykającego się właśnie lubelskiego okresu w życiu poety. Lublinem był już zmęczony i planując wyjazd do Warszawy, widział tam dla siebie nowe szanse, nowe życie. Tak więc możemy postawić hipotezę, że część zdjęć została wykonana podczas zimowo-wiosennego spaceru 15 marca 1933 roku w dniu trzydziestych urodzin poety. Tak jak Poemat o mieście Lublinie jest poetyckim zapisem letniej wędrówki po Lublinie, tak cykl jego zimowych zdjęć jest rodzajem fotograficznego reportażu z zimowego spaceru. Dużą cześć zdjęć da się przyporządkować miejscom leżącym na trasie Wędrowca przechodzącego przez Lublin w Poemacie.

Zdjęcia pokazują, że Czechowicz interesował się fotografią. Znany lubelski fotograf Edward Hartwig zapamiętał wizyty poety w swojej pracowni przy ulicy Narutowicza. Obaj podobnie patrzyli na Lublin. Hartwig lubił fotografować Stare Miasto, a w nim zaniedbane domy, podwórka i malownicze dobudówki. Często wchodził na dachy, żeby zobaczyć miasto z lotu ptaka. Fotografował też miasto żydowskie z jego mieszkańcami. Przemierzał i fotografował okolice miasta, szczególnie upodobał sobie pejzaż podmiejski z piaszczystymi drogami biegnącymi przez las, ze spowitą w mgły Bystrzycą. Dlatego nazwano go nawet „mglarzem”. Wszystkie te motywy to ulubione klimaty Józefa Czechowicza – przecież mgły, które fotografował Hartwig, wprowadził wcześniej do swojej poezji Czechowicz, widząc w nich bardzo charakterystyczny rys krajobrazu Lublina. Edward Hartwig był prawdopodobnie ostatnią osobą, która widziała się i rozmawiała z Czechowiczem tuż przed jego śmiercią 9 września 1939 roku.

W czerwcu 1933 roku Czechowicz uczestniczył w spotkaniu działaczy politycznych i oświatowych popierających ówczesny obóz rządowy w Spale. Miało to zapewne związek z jego przeniesieniem do Warszawy, do pracy w Wydziale Wydawniczym Związku Nauczycielstwa Polskiego, którą rozpoczął w sierpniu 1933 roku oraz z przygotowaniami do powołania tygodnika „Pion” o orientacji prorządowej. Pierwszy numer ukazał się 7 października 1933 roku. Opublikowano w nim wiersz Czechowicza Piłsudski.

W czerwcu roku 1933 w związku z planowanym wyjazdem do Warszawy przekazał kierownictwo Szkoły Specjalnej swojemu następcy. Tak kończy się lubelski okres w życiu Czechowicza.

Mimo wyjazdu z Lublina, rodzinne miasto wciąż było dla niego ważne. Tu się urodził i wychował. Łączyły go z nim wspomnienia i przyjaźnie. Tylko ktoś darzący swoje miasto głęboka miłością mógł wyznać:

Miasto rodzinne, ilekroć ciężko lub najciężej, do ciebie zwracać się pamięcią (...). Miasto na skłonie pagórka rozłożone, dzwoniące kościołami dzieciństwa, poddające mury odwiecznych budowli słońcu, które tam tyle razy wschodziło, to samo co i gdzie indziej, lecz inne.

Był pierwszym lubelskim poetą, który dostrzegł wyraźnie, że ważną częścią tożsamości Lublina jest jego prowincjonalność. Znalazło to swoje odbicie w jego lubelskich wierszach.

Czechowicz był niezwykle przywiązany do swojego rodzinnego miasta („miasta ojczystego, najbliższego sercu”), był prawdziwym ambasadorem Lublina, co zaznaczyło się w wielu jego tekstach publicystycznych. Jego wielką pasją było popularyzowanie historii miasta. Napisał nawet tekst-przewodnik po Lublinie Stary i nowy Lublin. Krótki przewodnik po mieście już z samej nazwy będący bedekerem. Ukazał się on w roku 1928.

O zainteresowaniach przeszłością i kulturą miasta świadczyło też to, że posiadał w domowej biblioteczce liczne „lubliniana”.

Feliks Popławski:

Miał duży zasób wiedzy historycznej związanej z jego poszczególnymi gmachami i zakątkami, Bez wysiłku operował nazwiskami budowniczych kościołów i klasztorów, oraz właścicieli pałaców sprzed stuleci. Przytaczał fakty historyczne wiążące się z danymi budowlanymi, mówił o epoce ich powstawania i o stylu, w jakim wzniesione.

Pisał artykuły do gazet, wygłaszał pogadanki, organizował wycieczki po mieście. Lublin był dla niego miastem, które „obok swojej realnej historii ma historię pisaną legendą”, miastem „posiadającym ten niewysłowiony czar, którym zachwycają się malarze i poeci”.

Bardzo świadomie tworzył obraz tajemniczego i odrealnionego Lublina, w którym „legenda roztacza nad miastem uroki i czary”. Poeta bardzo lubił spacerować po ulicach, przedmieściach i okolicy Lublina. W wielu jego utworach odnajdujemy ślady tych pieszych wędrówek. Zapisem takiej niezwykłej wędrówki jest najważniejszy tekst Czechowicza dedykowany rodzinnemu miastu Poemat o mieście Lublinie, w którym wiersz Lublin z dala jest wręcz wierszem miłosnym…

Poemat w jego zewnętrznej warstwie można uznać za rodzaj poetyckiego przewodnika po Lublinie, w którym spacerowanie, czy też chodzenie po mieście urasta do rangi wędrówki.

Potrzeba chodzenia po rodzinnym mieście, poszukiwanie intymnego z nim kontaktu, pokazuje, że rzeczywiście Lublin był dla niego miejscem szczególnym. Dlatego w przedmowie do Antologii współczesnych poetów lubelskich (1939) napisze fundamentalne zdanie: „to tu jest mój dom poetycki”.

Władysław Panas:

Wprowadzając swoje miasto rodzinne do wielkiej poezji, utrwalając je w słowie poetyckim, uczynił je Czechowicz bytem zaiste niezniszczalnym.

 

1933–1936Bezpośredni odnośnik do tego akapituWróć do spisu treściWróć do spisu treści

W sierpniu 1933 roku Józef Czechowicz na stałe przeniósł się do Warszawy i podjął pracę w centrali wydawnictwa Związku Nauczycielstwa Polskiego. W związku z tym dostał służbowe mieszkanie w prawej oficynie nowoczesnego gmachu ZNP przy ul. Smulikowskiego. Było na wysokim parterze i miało dwa pokoje z kuchnią. To w tym mieszkaniu organizował czwartki literackie, na które przychodzili zapraszani przez niego poeci. Po przeprowadzce do Warszawy dziennikarstwo stanowiło jego główne zajęcie. Przez cały rok szkolny 1933/1934 pełnił funkcję sekretarza redakcji w piśmie „Głos Nauczycielski”. Od ukazania się pierwszego numeru „Pionu” (7 października 1933 roku) współpracował z tym pismem. W tym samym czasie –  we wrześniu 1933 roku – ukazał się w Chełmie pierwszy numer „Kameny” pod redakcją Kazimierza Andrzeja Jaworskiego. Była to w jakimś sensie realizacja pomysłu Czechowicza, który nieco wcześniej zamierzał wydawać miesięcznik „Strefa” jako organ Lubelskiego Związku Literatów. Po wyjściu „Kameny” Czechowicz zaczął z nią ściśle współpracować i promować w Warszawie.

Trzydziestego grudnia 1933 roku w „Pionie” zostały opublikowane cztery wiersze Czechowicza pod wspólnym tytułem Lublin w księżycu.

Na początku 1934 roku ukazał się w Lublinie tom wierszy Franciszki Arnsztajnowej i Józefa Czechowicza pt. Stare kamienie. Była to kolejna pozycja Biblioteki Lubelskiej Towarzystwa Miłośników Książki. Tom został wydrukowany w Lublinie w Drukarni Państwowej. Przedmowę napisał ks. Ludwik Zalewski. Wiersze Czechowicza z tego tomu: Muzyka ulicy Złotej, Ulica Szeroka, Kościół św. Trójcy na Zamku, Wieniawa, Cmentarz były już publikowane wcześniej, m.in. w grudniowym „Pionie”. Po wydaniu tego tomu Czechowicz zwrócił się z prośbą do Kazimierza Jaworskiego o napisanie recenzji. I rzeczywiście, tekst pt. Regionalny dwugłos poetycki pojawił się w siódmym numerze „Kameny” z 1934 roku. W tym samym czasie powstał Poemat o mieście Lublinie, będący w zamierzeniu Czechowicza słuchowiskiem radiowym.

W ramach podjętej w ZNP pracy Józef Czechowicz redagował ukazujące się co dwa tygodnie pisma dla dzieci „Płomyk” i „Płomyczek”. „Płomyczek” był adresowany do dzieci młodszych. Od 1934 roku jego redaktorem naczelnym był Czechowicz, następnie zastąpiła go Wanda Wasilewska. „Płomyk” był przeznaczony dla dzieci starszych i młodzieży. W 1934 roku do zespołu redakcyjnego pisma weszli oprócz Czechowicza, Wanda Wasilewska i Janina Broniewska.

W latach 1933–1935 poeta redagował dodatek literacki do tygodnika Legionu Młodych „Państwo Pracy”, był także redaktorem naczelnym „Miesięcznika Literatury i Sztuki”.

„Miesięcznik” był organem Komisji Artystycznej przy Związku Nauczycielstwa Polskiego wychodzącym od roku 1934 do czerwca roku 1935. W ciągu dwóch lat istnienia wyszło osiemnaście numerów pisma. W artykule „Miesięcznik Literatury i Sztuki” Czechowicz pisze o znaczeniu tego pisma adresowanego głównie do nauczycieli: „(…) docierał do głuchych zakątków prowincji i tam niósł światło Europy”.

W latach 1934–1939 był związany z miesięcznikiem „Promień Słońca” wydawanym we Włocławku, którego był współtwórcą. Wydawcą miesięcznika była najstarsza w Polsce fabryka cykorii Ferdynanda Bohma. Pismo miało charakter reklamowy, było całkowicie sponsorowane, w sposób niezwykle udany, promowało markę Bohm. Było ono adresowane do młodzieży szkolnej. Stało na bardzo wysokim poziomie, co było niewątpliwie zasługą Czechowicza.

W marcu 1934 roku ukazał się kolejny tom Czechowicza W błyskawicy. Zamieszczony w nim cykl wierszy Prowincja noc dedykowany był Franciszce Arnsztajnowej. Tom został najprawdopodobniej wydrukowany w drukarni J. Baranowski i J. Polakowski w Lublinie, przy ulicy Orlej 3. Na karcie tytułowej znajduje się informacja: "1934 (Warszawa) nakładem miesięcznika „droga”. Projekt okładki wykonał J.S. Miklaszewski. Na okładce jest tytuł Z błyskawicy, natomiast na karcie tytułowej W błyskawicy. Tytuł Z błyskawicy był pierwotny, ale uległ zmianie w trakcie druku (Listy, s. 320).

Dziesiątego marca 1934 roku Czechowicz zorganizował „Najazd Awangardy na Warszawę”. Ta legendarna impreza literacka była próbą wspólnego wystąpienia młodej awangardy walczącej o nową estetykę i będącej w opozycji wobec „Wiadomości Literackich” i poetom z grupy Skamandra. Imprezę tę zapowiadało ogłoszenie z 1 marca 1934 roku w piśmie „Zet”: „Awangarda poetycka Lublina, Wilna, Krakowa zorganizowała wieczór autorski, który odbędzie się w Warszawie, w Sali Towarzystwa Higienicznego. Sobota 10 marzec, ulica Karowa”. Spotkanie pokazało, że marzeniem Czechowicza było zdobycie przywództwa awangardy. W jednym z listów podpisał się nawet żartobliwie: „Józef Henryk król litewski i wódz awangardy”. Jednym z uczestników wieczoru miał być Józef Łobodowski odbywający wtedy służbę wojskową. Na skutek dramatycznych wydarzeń został 10 marca aresztowany i nie przybył do Warszawy. Na „Wieczorze” odczytano jego wiersz Piłsudski.

W czasie tego „Wieczoru” doszło do pierwszego spotkania Czechowicza z Miłoszem, które stało się początkiem ich przyjaźni. To poprzez Czechowicza, Miłosz zwrócił swoją uwagę na Lublin: „Wszystko to związane z Lublinem przyszło do mnie przez Czechowicza”. Ale tak naprawdę Miłosz na Lublin zwrócił swoją uwagę już w roku 1932 pisząc tekst Lublin żyje, poświęcony poezji innego lubelskiego poety Józefa Łobodowskiego. Miłosz wspomina w nim również o piśmie „Barykady” wychodzącym w Lublinie, którego redaktorem był Łobodowski. Tak więc doskonale orientował się w tym, co dzieje się w „mieście poetów”, jak mówił o Lublinie Czechowicz. Czechowicza wspomina Miłosz w Traktacie poetyckim, pisząc tam znaną frazę: „Bądźcie mu dobre wy ptaki i drzewa / od czasu chrońcie grób Józka w Lublinie”.

Czechowicz mając w tym czasie stałą, dobrze płatną posadę, pomagał wielu kolegom. W szczególności opiekował się grupą lubelskich poetów, którzy mieszkali w Warszawie przy ulicy Dobrej 9. Historia „wspólnego pokoju” obejmuje okres od września 1934 do lipca 1935 roku. We wspólnym pokoju na Powiślu mieszkali poeci: Henryk Domiński, Józef Łobodowski, Bronisław Ludwik Michalski, Stanisław Piętak, Wacław Mrozowski, których do Warszawy sprowadził Czechowicz. Dzieje tego miejsca opisał w książce Cyganeria Wacław Mrozowski.

W marcu 1935 roku Czechowicz miał poważne problemy z zębami i przebywał w szpitalu. Niedługo potem, 2 maja 1935 roku, zmarł Józef Piłsudski, postać niezwykle ważna dla Czechowicza.

W drugiej połowie 1935 roku nastąpiła eskalacja konfliktu między Czechowiczem i krytykiem Karolem Zawodzińskim.

Dwudziestego siódmego lipca 1935 roku popełnił samobójstwo (niektórzy uważają że był to wypadek) Bronisław Ludwik Michalski. Po jego śmierci Czechowicz napisał tekst Pamięć Bronisława Ludwika Michalskiego. Przypomnijmy, że tom wierszy Michalskiego Wczoraj ukazał się w 1932 roku nakładem Związku Literatów w Lublinie. Kolejny tom, Spotkanie z Brzozą, który przygotował sam Czechowicz, ukazał się w 1936 roku w Warszawie.

W styczniu roku 1936 ukazał się kolejny tom poetycki Czechowicza Nic więcej. W liście do Kazimierza Jaworskiego (z 3 października 1935 roku) tak go skomentował:

Zawartość: zwariowane ustawy o dość mocnym kośćcu kompozycyjnym oraz poemacik z zapachem skandalu. W poemaciku Baldur (to osobnik starszy) i Hildur (to osobnik młodszy) kochają się na zabój, a wrogiem ich jest Czas, który przeobrażając małego w młodzieńca, niszczy tym samym ich miłość.

Tytuł został zaczerpnięty ze słów św. Augustyna: Ja i Bóg mój, i nic więcej.

W kwietniu 1935 roku Czechowicz przebywał w Lublinie, opiekując się śmiertelnie chorą matką, która zmarła 23 kwietnia 1936 roku i została pochowana na cmentarzu przy ulicy Unickiej. W Wielką Sobotę 1936 roku, przypadającą na dzień 20 kwietnia, powstał wiersz Scherzo.

W czasie tego pobytu Czechowicz pisał Fakty, w których starał się uporządkować historię swojej rodziny. Pobyt przedłużył jeszcze o dwa miesiące, co związane było z kłopotami na tle oskarżeń o niemoralny tryb życia i groźbą utraty pracy.

Dwudziestego czwartego maja 1936 roku w czasie „wieczoru artystycznego” w Liceum Stanisława Staszica Czechowicz poznał Jerzego Pleśniarowicza. Spotkanie zorganizowała redakcja pisma szkolnego „W Słońce”, której członkiem redakcji był Pleśniarowicz. Wokół pisma zgromadziło się kolejne literackie pokolenie Lublina, w którym obok Pleśniarowicza były m.in. Julia Hartwig i Anna Kamieńska. Pokolenie, któremu z powodu wybuchu wojny nie było dane normalnie się rozwinąć. Czechowicz cenił Pleśniarowicza i wiązał z nim duże nadzieje. Można go uznać za ostatniego przedstawiciela awangardy lubelskiej.

Mieszkanie Pleśniarowicza przy ulicy 1 Maja 52/5 było miejscem spotkań najmłodszego środowiska literackiego Lublina. W mieszkaniu tym bywał również Józef Czechowicz. Raz był tam nawet z Czesławem Miłoszem. Świadectwem tego pobytu jest zdjęcie zrobione podczas tego spotkania.

Na skutek oskarżeń o niemoralny tryb życia (na podstawie poematu Hildur, Baldur i czas uznanego za pochwałę miłości homoseksualnej), jakie padły wobec Czechowicza w niepodpisanym artykule Quo vadis ZNP opublikowanym w siódmym numerze „Zeta” Związek rozwiązał w październiku z poetą umowę o pracę.

Czesław Miłosz:

Związek Nauczycielstwa Polskiego znalazł się pod obstrzałem z powodu numeru Płomyka, zredagowanego przez Wandę Wasilewską i niewątpliwie w pochwałach Związku Sowieckiego nieco przekraczającego miarę. Zarazem Czechowicz stał się przedmiotem ataków, które przypuścił recenzent Wiadomości Literackich Karol Zawodziński, z profesji i upodobań kawalerzysta, tzn. człowiek wychowany na poezji rosyjskiej i nie uznający innej poezji niż ta Skamandra, układana w rymowane strofy. Znęcał się nad poezją Czechowicza jako nad estetycznym dziwactwem, a dołączał do tego wzmianki o jego homoseksualizmie, co w ówczesnym klimacie politycznym bardzo szkodziło. Czechowicz stracił pracę, po czym przez pewien czas redagował Pion, a potem było jeszcze gorzej i dopadło go ubóstwo oraz zadłużenie. Podźwignął się jednak z tego, kiedy pracował ze mną w Biurze Planowania Programów Polskiego Radia przy placu Dąbrowskiego. Był to czas naszej szczęśliwej przyjaźni, w czym pewien udział miał pierwszy w Warszawie Delikatessen, przy ulicy Marszałkowskiej, tuż koło placu Dąbrowskiego. Był to lokal odznaczający się tym, że można tam było nabyć smaczne zakąski, ale także usiąść i wypić kieliszek wódki.

Jego sytuacja materialna pogorszyła się, ale dzięki wsparciu Horzycy otrzymywał różne prace zlecone: przygotowywał wypisy z literatury do użytku szkolnego, pracował dla radia i pisał dla prasy różne teksty.

 

1937–1939Bezpośredni odnośnik do tego akapituWróć do spisu treściWróć do spisu treści

W styczniu 1937 roku Wiliam Horzyca powierzył Czechowiczowi redagowanie „Pionu”.

W konsekwencji rozwiązania umowy z ZNP poeta musiał opuścić mieszkanie na Smulikowskiego i przeniósł się na Mokotów, do kawalerki w półsuterenie przy ul. Narbutta 11a. Mokotów dopiero się zabudowywał. Nie brakowało tu rozległych zarośniętych chaszczami placów i pól uprawnych. Wystarczyło dojść w pobliże Wołoskiej, by stanąć pośrodku łanów zbóż.

Wacław Gralewski podczas swych pobytów w Warszawie był częstym gościem u Czechowicza. W Stalowej tęczy opisał pobyty w jego mieszkaniu:

Chętnie korzystałem z gościny u Czechowicza. Jego mieszkanie przy Narbutta składało się z dwóch pokoików z wygodami. Niewielka wnęka służyła za kuchenkę. Mały przedpokoik przegradzał izby. Wkrótce mieszkanie wypełniło się książkami, obrazami i wycinankami, które Czechowicz robił z dużym talentem. Nabrało charakteru locum prawdziwie artystycznego. Gdy przyjeżdżałem, Czechowicz lokował mnie w swoim gabinecie, gdzie stała amerykanka, na której sypiałem.

Warszawski dom Czechowicz ocalał bez większych zniszczeń w 1939 roku, uszkodzony został dopiero w 1944 roku.

Piątego kwietnia 1937 roku w Otwocku umarł bliski przyjaciel Czechowicza, malarz Jan Wydra, któremu poeta poświęcił dwa teksty.

Dziewiątego lipca 1937 roku o godz. 21.45 została zaprezentowana w Polskim Radiu pierwsza radiowa realizacja Poematu o mieście Lublinie. Było to słuchowisko Lublin nadane w cyklu „Kwadransów poetyckich”.

Od zimy 1937 roku Czechowicz współpracował z kabaretem Ścicha Pęk występującym w kawiarni Sztuka i Moda (SiM) przy ulicy Królewskiej 11 w Warszawie. Na początku 1938 roku Czechowicz zainicjował w kawiarni Zodiak spotkania poetyckie, w czasie których poeci mówili swoje wiersze.

Andrzej Koss:

Wybór padł na piękną, ocienioną romantycznymi drzewami [kawiarnię], mieszczącą się w ustronnej ulicy Traugutta, pod nazwą Zodiak [Spotkania z Czechowiczem, s. 414].

Pod koniec roku 1937 zakończył współpracę z „Pionem”. Ale w tym samym roku podjął współpracę z pismem „Zwierciadło”. Był to miesięcznik literacko-artystyczny ukazujący się w latach 1937–1939 pod redakcją J.H. Ossowskiej. Tu publikowali poeci z jego kręgu. W 1938 wraz z Ludwikiem Frydem założył kwartalnik artystyczny „Pióro”.

Czesław Miłosz:

Był to już chyba rok 1938, a Czechowicz najwidoczniej marzył o berle, jeżeli nie królewskim, to przewodnika poetów. Współpracownika i powiernika znalazł w krytyku literackim Ludwiku Frydem. Blady, wiecznie niedożywiony młodzieniec Fryde pochodził z ubogiej rodziny żydowskiej. (…) Razem zmontowali i wydali numer pisma pt. Pióro, zawierający ich wypowiedzi programowe, ale też był to jedyny numer, który się ukazał, bo z drugiego, wydanego w 1939, z powodu pożaru w drukarni ocalały nieliczne egzemplarze.

Również Miłosz opowiada o pewnym zdarzeniu z 1938 roku:

Któregoś ranka 1938 roku opowiadałem Czechowiczowi swój sen. Widziałem dom, z jedną ścianą ze szkła, Mongoł grał za nią na skrzypcach i to był on Czechowicz, dźwięk nie przedostawał się do mnie. Przemilczałem, że ten dom nazywał się we śnie Dom Umarłych, a twarz grającego Mongoła napiętnowały już znaki rozkładu. Moja powściągliwość tłumaczy się tym, że znałem jego obsesję rychłej śmierci.

W 1938 roku z inicjatywy Czechowicza i pod jego redakcją wydawane były „Arkusze Poetyckie”. Miały one format osiemnastostronicowego zeszytu. Ukazało się ich dwanaście. Każdy poświęcony był twórczości jednego poety młodego pokolenia. W trzecim „Arkuszu” ukazały się wiersze Czechowicza pt. Plan akcji.

W listopadzie 1938 roku do Lublina przyjechało małżeństwo Horzyców przy okazji granej w Miejskim Teatrze sztuki teatralnej, której tłumaczem był Wilam Horzyca. Czechowicz w czasie spaceru po mieście zabrał ich też na cmentarz przy ulicy Lipowej. Wspominali później, że wskazał im dokładnie miejsce, gdzie będzie pochowany.

Od 1 października 1938 roku miał znów stałą posadę tym razem w Polskim Radiu, gdzie pracował w dziale literackim Polskiego Radia, dla którego napisał wiele słuchowisk.

Poeta napisał w tym czasie kilka utworów dramatycznych, które ukazały się w „Pionie”: Czasu jutrzennego, Jasne miecze oraz Obraz. Pierwszy z nich został wystawiony w Warszawie w Teatrze Nowym w 1939 roku.

Pracując w Polskim Radiu, związał się z grupą osób prowadzących tzw. Teatr Wyobraźni, w ramach którego powstało wiele ciekawych i oryginalnych słuchowisk. W Teatrze Wyobraźni odbyła się 24 marca 1938 roku premiera dramatu Czechowicza Obraz. Nawiązywał on do tego, że w 1936 roku Jan Wydra malował płótno religijne, pokazujące scenę wskrzeszenia Łazarza. Obraz ten nie został ukończony z powodu śmierci malarza. To jak powstawał, utrwalił Czechowicz w jednoaktówce Obraz wydrukowanej w „Pionie” w 1937 roku.

Poeta był bardzo przekonany do możliwości, jakie niesie ze sobą radio. „Był czas lutni i czas druku, dlaczegóż tak opieramy się czasowi fal radiowych?” – napisał w wypowiedzi Po słuchowisku. Dzięki radiu jego dramat Obraz ukazał się pełniej, niż mogłoby to mieć miejsce na scenie teatralnej.

Bohaterami jednoaktówki Czasu jutrzennego są Jan i Maria. Te teatralne postacie miały związek Janem Wydrą i jego żoną Marią Maćkowską-Wydrową.

Tuż przed wybuchem wojny w sierpniu 1939 roku w „Zodiaku” doszło do umowy między Czechowiczem i Władysławem Sebyłą.

Była to umowa „zakładająca [ich] spotkanie w Zodiaku w tydzień po zakończeniu wojny. Historia wprowadziła do tej umowy paragrafy dodatkowe i ostateczne – Czechowicz zginął podczas bombardowania Lublina 9 września 1939 roku, Sebyła został zamordowany przez NKWD w Charkowie w kwietniu 1940 roku. Budynek Banku dla Handlu i Przemysłu, w którym na parterze mieścił się Zodiak, spłonął we wrześniu 1939 roku od bomb niemieckiego lotnictwa. Długo jeszcze zrudziały w ogniu szyld, przedstawiający dwanaście znaków zodiaku, wisiał, skrzypiąc na wietrze nad pustym, wypalonym wnętrzem ostatniej, modnej przed wojną warszawskiej kawiarni. [Krystyna Uniechowska, Antoni Uniechowski o sobie i innych, Warszawa 1961].

W maju 1939 roku ukazał się zbiór poezji Śpiew pierwszy Jerzego Pleśniarowicza, który zamknął wyjątkowy okres w historii lubelskiej poezji. Recenzję tego tomiku pod znaczącym tytułem Awangarda idzie dalej zdążył jeszcze napisać i ogłosić w sierpniu 1939 roku Józef Czechowicz.

W maju 1939 roku doszło w Lublinie do ostatniego spotkania lubelskich poetów w ramach współorganizowanych przez Czechowicza „Dni Lublina”. Uczestniczyła w nim również Franciszka Arnsztajnowa.

W czerwcu 1939 roku wyszedł w Warszawie tom poetycki Józefa Czechowicza Nuta człowiecza. Wiersze z Nuty człowieczej były już drukowane w 1938 roku trzecim numerze serii „Arkuszy poetyckich” wydanych przez Czechowicza w Warszawie.

Ostatni raz przed śmiercią Czechowicz przybył do Lublina 15 sierpnia 1939 roku po śnie, w którym zobaczył matkę.

We wrześniu 1939 roku, tuż po wybuchu wojny, poeta wyruszył z Warszawy do rodzinnego Lublina. Wierzył, że tu znajdzie ocalenie. Podobno bardzo się bał, że zginie i ciągle oglądał swoją rękę, mówiąc, że ma przecież dobrą linię życia – w innej wersji: „długą linię życia”.

Nie wiemy dokładnie, kiedy i jak dotarł do Lublina. Niektórzy widzieli go w Lublinie już 8 września. Miał tu też nocować. Inni twierdzą, iż przyszedł do miasta piechotą wczesnym rankiem 9 września. Jeszcze inni – że przyjechał samochodem tuż przed bombardowaniem.

Wiemy na pewno, że zginął 9 września około godz. 9.00, podczas bombardowania Lublina. Stało się to w zakładzie fryzjerskim Ostrowskiej, który mieścił się w kamienicy przy ulicy Krakowskie Przedmieście 46 (z wejściem od ulicy Kościuszki 1).

Mamy wystarczająco dużo dowodów na to, aby tak twierdzić. Nie ma natomiast pewności co do tego, kiedy jego ciało zostało wydobyte spod gruzów, jak zostało zidentyfikowane i gdzie je pochowano.

Według niektórych stało się to zaraz po bombardowaniu, kiedy ze zniszczonej kamienicy wydobyto poszarpane ciało poety. Podobno zidentyfikowano je po słowniku polsko-angielskim, który znaleziono w kieszeni marynarki. Zgodnie z inną wersją był to słownik polsko-niemiecki, po którym ślad zaginął. Niektórzy świadkowie twierdzą, że ciało zostało wydobyte dopiero w październiku. Istnieje też relacja, z której wynika, iż Czechowicz zginął zupełnie w innym miejscu – na przedmieściach Lublina. Nie mamy też pewności, czy został pochowany w zbiorowej mogile, czy też w pojedynczym grobie. Zastanawiające jest również to, że nie zachował się żaden opis pogrzebu poety. Może pochówku nie było?

W czasie bombardowania Lublina w dniu 9 września uległ zniszczeniu prawie cały nakład Antologii współczesnych poetów lubelskich. Znajdował się on w księgarni św. Wojciecha, mieszczącej się w budynku nieistniejącego hotelu Viktoria.

Powiązane artykuły

Powiązane osoby

Zdjęcia

Wideo

Audio

Inne materiały

Słowa kluczowe