Ośrodek „Brama Grodzka - Teatr NN” w Lublinie jest samorządową instytucją kultury działającą na rzecz ochrony dziedzictwa kulturowego i edukacji. Jej działania nawiązują do symbolicznego i historycznego znaczenia siedziby Ośrodka - Bramy Grodzkiej, dawniej będącej przejściem pomiędzy miastem chrześcijańskim i żydowskim, jak również do położenia Lublina w miejscu spotkania kultur, tradycji i religii.

Częścią Ośrodka są Dom Słów oraz Lubelska Trasa Podziemna.

Ośrodek „Brama Grodzka - Teatr NN” w Lublinie jest samorządową instytucją kultury działającą na rzecz ochrony dziedzictwa kulturowego i edukacji. Jej działania nawiązują do symbolicznego i historycznego znaczenia siedziby Ośrodka - Bramy Grodzkiej, dawniej będącej przejściem pomiędzy miastem chrześcijańskim i żydowskim, jak również do położenia Lublina w miejscu spotkania kultur, tradycji i religii.

Częścią Ośrodka są Dom Słów oraz Lubelska Trasa Podziemna.

Programy kabaretu „Sex”

Lubelski kabaret założony roku. 

Spis treści

[RozwińZwiń]

Pierwszy program kabaretu „Sex" (1956)Bezpośredni odnośnik do tego akapituWróć do spisu treściWróć do spisu treści

Pobierz Flash Player'a aby obejrzeć film.

Mirosław Derecki wspomina kabaret "SEX"

Wypowiedź z filmu N. Ziółkowskiej- Kurczk
"Mirosława Dereckiego sposób na życie", TVP3, Lublin 1998.

Pierwszy program zespołu opisał lubelski dziennikarz i współtwórca kabaretu, Mirosław Derecki: W kabarecie występowaliśmy w czarnych, luźnych swetrach i wąskich spodniach z ciemnoczerwonego sztruksu. Dekorację stanowiła sama niezwykła, niepowtarzalna architektura „Piwnicy". Podczas programu - za oświetlenie służyły tylko płomyki świec. Stwarzało to jakiś tajemniczy, mistyczny nastrój.
Po wstępnej przygrywce Andrzeja Żmigrodzkiego na rozklekotanym, piwnicznym pianinie, szedł najpierw wiersz Jerzego Harasymowicza „Koty", który był jakby swoistym „hymnem" kabaretu, rozpoczynającym wszystkie jego kolejne programy. Później (w pierwszym programie) Ewa Jaroszyńska czytała wiersze Białoszewskiego z niedawno wydanego pierwszego zbiorku poety - „Obroty rzeczy". „Fuńka" Jaroszyńska, szczupła, drobna, o wąskiej, ascetycznej twarzy, wielkich oczach i prostych, długich włosach uczesanych „na Monę Lisę" - jeszcze uczennica klasy maturalnej - wspaniale interpretowała „Karuzelę z Madonnami". Dalej szły teksty Gombrowicza - (m.in. „Filidor dzieckiem podszyty"); przywieziony z krakowskiej „Piwnicy" przez młodego scenografa Krzysztofa Załka „Sprośny kacerz Symeon"; jakieś mniej znane utwory Gałczyńskiego; kilka „tekstów własnych", napisanych przez samych członków kabaretu, m.in. mini - proza „Sny kolorowe" Majki Zamojskiej. Część mniej „poważną" programu wypełniały zabawne wierszyki A. A. Milne'a, parodia kankana w wykonaniu Zbyszka Domarańczyka oraz niżej podpisanego, kończąca się złośliwym zdaniem rzuconym „w twarz" publiczności „Chcieliśta kumedyji, mata kumedyję...!" - Płynęły też w kierunku widowni mocne, nieparlamentarne wyrazy, co miało podkreślać naszą kontestację przeciwko „burżuazyjnej" moralności oraz zastanemu establishmentowi. Trzeba przyznać, że przyjmowano owe „piguły" z masochistyczną przyjemnością. Cały osobny rozdział programów „Sex" stanowiła aktualna satyra, która „brała na warsztat" miejscowe środowisko kulturalne. Autorem złośliwych wierszyków, fraszek oraz tak zwanych „ogłoszeń parafialnych" był Iwo Wojciechowski; jedyny, notabene, w kabarecie posiadacz brody. (...) Jednym z „gwoździ" pierwszego programu „Sex" był strip-tease. Wykonywała go nasza uduchowiona gwiazda, „Fuńka" Jaroszyńska.
W takt muzyki o coraz bardziej nasilającej się ekspresji, paradowała ona - coraz mniej ubrana - przed publicznością, wyrzucając zza kulisy, (za którą co jakiś czas znikała) kolejne części garderoby. Wreszcie, zza wysokiej drewnianej planszy z napisem: „Sex", wylatywały szerokim łukiem - stanik i figi. Andrzej Żmigrodzki przechodził w jakiś niesamowity cyrkowy „tusz" na klawiaturze... Nagle, muzyka się urywała. I... w zgęstniałej, napiętej ciszy, wybiegał zza kulis młody człowiek w samych tylko kalesonach, i z płonącą świecą w ręku, wołając figlarnie: „A, kuku!". Dowcip nie był najwyższych lotów. Ale... zawsze się doskonale sprawdzał, wywołując ryk radości nawet wśród najpoważniejszych profesorów uniwersytetu.

Drugi program kabaretu „Sex"Bezpośredni odnośnik do tego akapituWróć do spisu treściWróć do spisu treści

Po kilkunastu przedstawieniach przystąpiliśmy do przygotowania kolejnego programu. Jego premiera odbyła się 18 lub 19 czerwca 1957 r., tuż przed wakacjami.

Drugi program „Sex" był już bardziej wypełniony tekstami młodych, lubelskich twórców, którzy dołączyli do orbity kabaretu. Znalazły się tu przede wszystkim teksty Andrzeja Tchórzowskiego (niektóre z nich czytał na estradzie „Sex" sam autor) i mini - opowiadania Tytusa Dzieduszyckiego, świeżo upieczonego absolwenta wydziału biologii UMCS (pisał pracę magisterską na temat bobrów), a zarazem plastyka, członka grupy „Zamek".

Tytus stał się pełnoprawnym członkiem zespołu „Sex". Wykonywał tu m.in. swój własny tekst Amputowany. Natomiast Olek Grabusiewicz zbierał oklaski za interpretację Monologu onanisty. Niestety zabrakło w drugim programie Ewy Jaroszyńskiej. Kilka dni przed premierą, po zdaniu matury w Liceum Sztuk Plastycznych, wyjechała do rodzinnej Warszawy.

Nie zawsze miał także czas, zaliczający sesję egzaminacyjną Andrzej Żmigrodzki. Podczas niektórych przedstawień zastępował go więc młody jazzman, jeszcze licealista, Witold Miszczak, bardzo zresztą dumny, że gra w „Sexie".

„Wito" Miszczak musiał, niestety, „wyliczać się" przed rodzicami z wieczornych nieobecności w domu. Trzeba więc mu było każdorazowo wystawiać specjalne zaświadczenia: „Stwierdzamy, że kol. Witold Miszczak brał dzisiejszego wieczoru udział w przedstawieniu kabaretu „Sex", które zakończyło się ok. godz. 10 wieczorem. Podpisani - kierownictwo kabaretu".

Wkrótce po premierze, na jednym z przedstawień drugiego programu „Sex" pojawił się Marian Brandys przygotowujący wielki reportaż o Lublinie. Kilka tygodni później w numerze „Nowej Kultury" z 14 lipca 1957 r., ukazał się jego artykuł zatytułowany „Diabelskie piętno". Znany reportażysta i literat rozpoczynał go słowami: A więc i stary Lublin ma swój studencki kabaret literacki. W piwnicach historycznej kamieniczki w Rynku, o krok od wyniosłej strony kościoła Dominikanów, studenteria lubelska zmajstrowała sobie teatrzyk mogący śmiało konkurować z osławioną piwnicą krakowską. Oto jeden z numerów. Na półciemnej scence czarno ubrany chłopiec, trzymający w rękach dwie świece. Sylabizuje tekst z elementarza: „A-la ma ko-ta, A-la ma psa, A-la ma ka-nar-ka...". Stopniowo sylabizowanie rośnie w niepokojący, groźny lament (...).

Ten „czarno ubrany chłopiec" nazywał się Mirosław Derecki, a tekst opierał się na jego pomyśle autorskim. Scenka ta została zarejestrowana, notabene, na taśmie filmowej przez kręcących reportaż ze studenckiej „Piwnicy" członków lubelskiego klubu filmowego „Zamek". Nie wiadomo tylko dlaczego reżyser, Zygmunt Mańkowski, kazał mi wówczas (może dla „lepszego efektu"?) włożyć zapinaną na kołki „budrysówkę", zarzucić na głowę kaptur i majestatycznie kreślić dłonią w powietrzu znak krzyża. Jakby w niemym wołaniu: „Apage satanas!".


Czytaj relacje Historii Mówionej

 Bezpośredni odnośnik do tego akapituWróć do spisu treściWróć do spisu treści

 

 

 

LiteraturaBezpośredni odnośnik do tego akapituWróć do spisu treściWróć do spisu treści

Derecki M., Kabaret "Sex", [w:] Derecki M., Na studenckim szlaku, Lublin 1995.

Wideo

Audio

Inne materiały

Słowa kluczowe