Urząd kata
„Czyń swą powinność mistrzu małodobry”, czyli społeczny wymiar pojmowania urzędu kata
Spis treści
[Zwiń]Geneza
Urząd kata pojawił się w Polsce wraz z przyjmowaniem przez nasze miasta prawa niemieckiego, które dużo bardziej restrykcyjnie niż obowiązujące wcześniej prawo zwyczajowe traktowało nawet najdrobniejsze przestępstwa. Dlatego też, wraz z otrzymaniem go przez Lublin z rąk Władysława Łokietka w 1317 roku, nasze miasto weszło w orbitę oddziaływań zupełnie nowego wymiaru sprawiedliwości, którego jednym z ogniw był właśnie mistrz1.
Zachowane lubelskie źródła związane z postacią kata pozwalają w pewnym stopniu odtworzyć szczegóły funkcjonowania urzędu. Wśród nich jedno w niezwykle barwny sposób pozwala nam przyjrzeć się katowskiej profesji. Jest nim Worek Judaszów Sebastiana Fabiana Klonowica2, którego najwcześniejsze zarejestrowane, staropolskie wydanie pochodzi z 1588 roku. Źródło to jest swoistym przeglądem typów przestępstw, których na wzór Judasza dopuszczają się złoczyńcy.
Postać kata w oczach społeczeństwa dawnej Polski
Postać kata zawsze budziła bardzo mieszane uczucia. Z jednej strony był to zwykły urzędnik, niezbędny do prawidłowego funkcjonowania miasta i zachowania w miarę bezpiecznego standardu życia wspólnoty, z drugiej zaś w pojęciu zwykłego człowieka była to nieczysta istota, splamiona ludzką krwią. Bez znaczenia było nawet to, czy była to krew niewinnego skazańca, czy bezwstydnego zbrodniarza. Samo paranie się „niegodnym rzemiosłem” stawiało kata niejako poza marginesem społecznym. Dodatkowo w skład obowiązków mistrza wchodziły jeszcze wszelkie czynności związane z oczyszczaniem miasta z padłych zwierząt oraz innych nieczystości, czy nawet wywożenie poza mury miasta zawartości wychodków. Pomimo że kat nie czynił tego własnymi rękoma, a za pośrednictwem pomocników, tzw. podkacich nazywanych również hyclami, nie zmniejszało to jednak hańby, która spadała również na niego.
Kolejnym powodem niechęci mieszczan do kata mógł być jego stan posiadania. Otóż nie był on biedny. Można nawet pokusić się o stwierdzenie, że stać go było na więcej niż niejednego zamożnego mieszczanina. Drzemiące w ludzkiej naturze uczucie zawiści znajdowało w tym przypadku doskonałą pożywkę. Oto bowiem istota tak niegodna, nieczysta, parająca się najpodlejszą z posług, chodziła zawsze syta i dobrze ubrana. Tymczasem zwykły człowiek nie mógł być nigdy pewien swojego bytu. Przejmowanie przez mistrza odzienia po skazanym również musiało napawać wstrętem, ale zapewne i zazdrością. Wszakże im zamożniejszy był skazaniec, tym lepszy po nim spadek otrzymywał małodobry.
Zasady postępowania z katem
Zabobonny strach, pogarda i zawiść zakorzeniły się w społeczeństwie do tego stopnia, że nawet najprostsze sytuacje, w których konieczny był kontakt mieszczan z katem, obwarowane były zbiorem zasad postępowania, osiągającym niemal rytualny wymiar. Rytuały są określane jako czynności symboliczne, często o znaczeniu religijnym, niosące za sobą świadectwo ustalonego porządku społeczno-kulturowego3. W tym przypadku zasadniczym celem owych działań miała być ochrona przed złą sławą i niechybnym nieszczęściem, którego powodem były kontakty z katem. Wszelkie zabiegi stosowane w tym celu osiągały nieraz tak wysoką skalę, że dla człowieka współczesnego ocierają się o śmieszność. Doskonałym przykładem mogą być zwyczaje panujące w dawnym Toruniu. Nie można było mianowicie siadać z katem przy jednym stole, częstować go alkoholem, czy podawać ręki. Duchowni spowiadający kata musieli czynić to w tzw. kąciku dla ubogich, a co ciekawsze musieli dobrze pilnować, by nawet rąbek ich odzieży nie zetknął się z ciałem kata. Piekarze, chleb przeznaczony dla małodobrego, jego rodziny i pomocników odkładali na bok, obracając go spodem do góry. Czynili to wszystko, by nie hańbić w ten sposób tego daru od Boga4. Podobne sytuacje miały miejsce również w miastach całej Europy. Widać więc, że przemożna niechęć do kata zakorzeniona była głęboko w ludzkiej świadomości, bez względu na narodowość.
Motywacja do wykonywania zawodu kata
Warto również zastanowić się jeszcze nad innym aspektem katowskiej profesji. Kto tak naprawdę podejmował się wykonywania „niegodnego rzemiosła”?
Zawód z zasady zepchnięty na margines społeczeństwa nie mógł skusić żadnego praworządnego mieszczanina. Dlatego też często zdarzało się, że mistrzem zostawał niedoszły skazaniec, który w zamian za darowanie życia, godził się parać katowskim rzemiosłem. Czasem w podobny sposób kat zdobywał sobie małżonkę, ponieważ żadna szanująca się panna, nawet z ubogiego domu, nie mogła poślubić kata bez sprowadzania hańby na siebie i na swoją rodzinę.