Ośrodek „Brama Grodzka - Teatr NN” w Lublinie jest samorządową instytucją kultury działającą na rzecz ochrony dziedzictwa kulturowego i edukacji. Jej działania nawiązują do symbolicznego i historycznego znaczenia siedziby Ośrodka - Bramy Grodzkiej, dawniej będącej przejściem pomiędzy miastem chrześcijańskim i żydowskim, jak również do położenia Lublina w miejscu spotkania kultur, tradycji i religii.

Częścią Ośrodka są Dom Słów oraz Lubelska Trasa Podziemna.

Ośrodek „Brama Grodzka - Teatr NN” w Lublinie jest samorządową instytucją kultury działającą na rzecz ochrony dziedzictwa kulturowego i edukacji. Jej działania nawiązują do symbolicznego i historycznego znaczenia siedziby Ośrodka - Bramy Grodzkiej, dawniej będącej przejściem pomiędzy miastem chrześcijańskim i żydowskim, jak również do położenia Lublina w miejscu spotkania kultur, tradycji i religii.

Częścią Ośrodka są Dom Słów oraz Lubelska Trasa Podziemna.

Tadeusz Mysłowski – artysta o sobie

Fragmenty wypowiedzi Tadeusza Mysłowskiego.

Kartka z dziennika Tadeusza Mysłowskiego
Kartka z dziennika Tadeusza Mysłowskiego (Autor: Mysłowski, Tadeusz (1943- ))

Spis treści

[RozwińZwiń]

Kartka z dziennikaBezpośredni odnośnik do tego akapituWróć do spisu treściWróć do spisu treści

W Lublinie mieszkaliśmy w dzielnicy kolejowej (za tunelem) Kunickiego 33 obok Domu Kultury Kolejarza. Z piątego piętra jak z obserwatorium widać było panoramę niczym kolejowa zatoka. Setki drewniano metalowych wagonów jak zabawki poustawianych na peryferyjnej rozdzielni czekały na swoją kolej. Bardzo fascynował mnie ten mechaniczny organizm pełen dźwięków megafonowych odgłosów komend rozprowadzania pociągów. Godzinami wpatrywałem się i wsłuchiwałem w dziwną ich akustykę. Zahipnotyzowany ciężkim czarnym dymem i obłokami biało-mlecznej pary, oraz węglowego zapachu. Pamiętam jak dzisiaj sekretnie wyobrażałem sobie jak w niedalekiej przyszłości odbiję z tej mechanicznej zatoki w szeroką podroż w nieznany świat. Jakoś raźniej było przetrwać chłopięce nie przespane noce czułem się raźniej jak czuje się człowiek na przeludnionym kolejowym głównym dworcu otoczony tłumem obcych łudzi. (Zawsze w skrytości marzyłem o zamorskich miastach, że kiedyś będę w stanie poznać je i odwiedzić). Nocą w samotności wyobrażałem sobie, że jestem podłączony, podstawiony do metalowych szyn, śniłem na jawie, na jakie nieznane miejsca stacje wyrzuci mnie moja imaginacja, następnym razem – następnego dnia czy następnej nocy ?????????????????????????????????????

Szukanie orientacji artystycznejBezpośredni odnośnik do tego akapituWróć do spisu treściWróć do spisu treści

Właściwie przez kilka lat chłonąłem sztukę, bo w tym czasie Nowy Jork był bardzo aktywny i musiałem nabrać jakiejś orientacji, zobaczyć muzeum, zobaczyć galerie, a tego jest bardzo dużo. Chciałem przeanalizować starą i nową sztukę, nabrać jakiejś orientacji czym jest sztuka polska i stara, i nowa. Zajęło mi to dość dużo czasu i zorientowałem się, że to jest ponad moją miarę, że polska sztuka nawet z najlepszymi przykładami nie jest tą sztuką wybitną, że zajmujemy jakieś bardzo małe miejsce. Zastanawiałem się co w Polsce jest unikalne. Zastanawiałem się w stosunku do siebie jaki kierunek przybrać, korzystając z wartości polskich, nie chciałem zatracić tego, z czego wyszedłem, starałem się zdefiniować i wziąć coś, co było w polskiej sztuce ważne. W tym czasie minimal art był bardzo aktywny i pomyślałem, że to, co Polacy zrobili w sztuce konstruktywistycznej jest w jakimś sensie wybitne i przestawiłem się na ten tor. Ja w krakowskiej Akademii rozwijałem tendencje Bonnarda, Matisse'a, w jakimś sensie koloryzmu, bo moi profesorowie to reprezentowali najlepiej.

TransmigracjaBezpośredni odnośnik do tego akapituWróć do spisu treściWróć do spisu treści

To szukanie miejsca. To ciągłe przemieszczanie się. Pielgrzymowanie do miejsc szczególnych.

Człowiek jest o tyle, o ile mieszka, czyli zajmuje w nieokreślonej przestrzeni miejsce, które nie jest zwykłym miejscem, lecz SIEDZIBĄ.

Siedziba. Wynajmujemy, identyfikujemy się z miejscem. Przykład Żydów. Szukali wciąż swojego miejsca. Nazwali Lublin swoim siedziskiem. Uwierzyli, że to miasto jest na zawsze i na pewno. Okazało się, że nie.

Ciągle myślę o miejscu, o moim miejscu.
Przypadki jako takie nie istnieją. To nie jest przypadek, że ja tu jestem, że wy tu teraz jesteście, na Grodzkiej. Właśnie tu przez sześć lat chodziłem do szkoły, uczyłem się rzeźby.

Moja żona miała niesamowity zbiór pocztówek. Świat był inny, ludzie fantazjowali o podróżach, o transmigracji, choćby nierealnej, w ten pocztówkowy świat.
Ja zbierałem pocztówki z reprodukcjami. Kilka lat temu wykorzystałem je – powstały krzyże. Świat romantyzmu. Z banału wyszło coś, co jest interesujące i ma kontekst.

Wiem, że robienie takich rzeczy jest niczym wywieszanie własnego prześcieradła. Jak mogłem powstać z takiego mizernego miejsca. Ta enklawa, jak mała i prymitywna by była. nie przeszkodziła mi wyjść gdzieś dalej, przesunąć się.

Każdy z nas jest skazany na jakieś miejsce i czas, w którym koegzystuje. Nie wybieramy go w podobny sposób, jak nie wybieramy rodziny, w jakiej się urodziliśmy.
Ja zostałem skazany na Lublin, na dzielnicę robotniczo-kolejową, w której wychowywałem się, z której wyjechałem do Krakowa. To miejsce mnie wybrało.
Koło mojego domu był dom kultury kolejarza. Tam, gdy byłem mały, chodziłem na lekcje muzyki, ale nie miałem do tego talentu. Później było ognisko plastyczne. Były to pierwsze funkcje wrastania w jakąś strukturę.

Mieszkanie. 5 piętro – niczym obserwatorium. Widziałem całą okolicę. Jak szedłem spać, słyszałem informacje kolejowe. Fantazjowałem – czekałem, aż zostanę podstawiony na jakiś tor; ciekawy byłem, gdzie wyląduję. Fascynowała mnie dynamika dworca.

Lublin i Nowy Jork nie były moim wyborem. Zawędrowałem do Ameryki, choć nigdy nie chciałem tam mieszkać. Byłem Europejczykiem.

Po przyjeździe starałem się nie zaprzedać. Na ścianach mieszkania wywieszałem fotografie ludzi, którzy podobnie jak ja mocowali się na emigracji. Głównie były to podobizny artystów. Nazywam to rodziną z wyboru. To oni pozwolili mi przetrwać. Pamiętam, że był to czas mojej fascynacji Mondrianem. Próbowałem odszukać miejsca, które się z nim wiążą. I niczego nie znalazłem. Tam, gdzie miał pracownię – wybudowali klub Playboya. Nowy Jork przeżywa ciągłą metamorfozę. A jednak to tam założyłem swój dom. Zbudowałem go. Dla mnie ważny jest proces tworzenia. Zakładanie siedziby jest samo w sobie rytuałem.

Dziś jestem tu i tam. Zarówno tu, jak i tam outsiderem. Poruszam się po obrzeżach dwóch kultur. Dwóch uwikłań historycznych w dwóch uwarunkowaniach odczuwania i przeżywania.

Transmigracja. NYC. Duch miejsca. Świat romantyzmu. O Transmigracji. Z Tadeuszem Mysłowskim rozmawiała Anna Dąbrowska, „Opornik”, 9.05–15.05.2005, nr 5, s. 7.

BudowlaBezpośredni odnośnik do tego akapituWróć do spisu treściWróć do spisu treści

Druga budowla, która odegrała ważną rolę w moim rozwoju estetycznym, znajduje się w Lublinie, moim mieście rodzinnym. Jest to dzieło polskiego architekta – wizjonera i mentora, Oskara Sosnowskiego – kościół pod wezwaniem św. Michała Archanioła (1929). Ten właśnie kościół posiada dla mnie niezwykle wyjątkowe znaczenie. (…) Zadziwiała mnie tajemnicza mistyczna przestrzeń architektoniczna tej świątyni. (…) Przestrzenne fantazje Sosnowskiego były zbliżone do ekspresjonistycznego nurtu, panującego w Europie Zachodniej. Oskar Sosnowski i jego szczegółowe odtworzenia zamkokatedr, wieży i innych imponujących fantazjobudowli, przepięknie zinstrumentalizowanych eklektycznych pastiszy, jego koncepcje, powstałe po wczesnych latach dwudziestych, to zapowiedz współczesnej architektury neoklasycyzującej i postmodernistycznej.

ze Wstępu do katalogu wystawy w BWA w Lublinie.