Ośrodek „Brama Grodzka - Teatr NN” w Lublinie jest samorządową instytucją kultury działającą na rzecz ochrony dziedzictwa kulturowego i edukacji. Jej działania nawiązują do symbolicznego i historycznego znaczenia siedziby Ośrodka - Bramy Grodzkiej, dawniej będącej przejściem pomiędzy miastem chrześcijańskim i żydowskim, jak również do położenia Lublina w miejscu spotkania kultur, tradycji i religii.

Częścią Ośrodka są Dom Słów oraz Lubelska Trasa Podziemna.

Ośrodek „Brama Grodzka - Teatr NN” w Lublinie jest samorządową instytucją kultury działającą na rzecz ochrony dziedzictwa kulturowego i edukacji. Jej działania nawiązują do symbolicznego i historycznego znaczenia siedziby Ośrodka - Bramy Grodzkiej, dawniej będącej przejściem pomiędzy miastem chrześcijańskim i żydowskim, jak również do położenia Lublina w miejscu spotkania kultur, tradycji i religii.

Częścią Ośrodka są Dom Słów oraz Lubelska Trasa Podziemna.

Rzeczpospolita Zasmycka

Rzeczpospolita Zasmycka

Cmentarz w Zasmykach
Cmentarz w Zasmykach (Autor: nieznany)

Spis treści

[RozwińZwiń]

Pierwsze pogłoski o zbrodniach nacjonalistów ukraińskichBezpośredni odnośnik do tego akapituWróć do spisu treściWróć do spisu treści

Po pierwszych wydarzeniach Rzezi Wołyńskiej ludność polska w okolicach Kowla nie była zbytnio zaniepokojona. Wiadomości, docierające ze wschodu, uznawano za przesadzone i niepewne. Uważano, że nawet jeśli rzeczywiście w rejonie Kostopola nacjonaliści ukraińscy zabijają Polaków, to coś takiego nie może mieć miejsca w zachodnich rejonach Wołynia. Tu Polacy byli od stuleci wżenieni w ukraińskie rodziny, mieli wielu przyjaciół i czuli się rdzenną ludnością. Wkrótce jednak powtarzające się morderstwa popełniane na rolnikach przez nieznanych sprawców zaczęły niepokoić mieszkańców powiatu kowelskiego. Kilkakrotnie ginęły całe rodziny, zwłaszcza w pobliżu miejsc, gdzie gromadziły się zbrojne oddziały UPA. Zaczęto myśleć o obronie, ale wszelką inicjatywę hamował strach przed Niemcami, którzy pod karą śmierci zabraniali organizowania się i posiadania broni palnej.

Przybycie żołnierzy AKBezpośredni odnośnik do tego akapituWróć do spisu treściWróć do spisu treści

Pierwszy oddział Armii Krajowej, jaki dotarł w okolice Kowla, dowodzony był przez Henryka Nadratowskiego „Znicza". Na swoją bazę wybrali wieś Zasmyki, znajdującą się pomiędzy mniejszymi polskimi miejscowościami i chronioną przez lasy i stawy. Pojawienie się tego małego, ale uzbrojonego oddziałku sprawiło, że UPA uderzyło najpierw na inne miejscowości. 11 lipca 1943 roku w czasie tzw. „Krwawej Niedzieli" ukraińscy nacjonaliści zniszczyli około 100 wsi polskich, mordując, często w niezwykle brutalny sposób tysiące ich mieszkańców. Wołyń zalała fala terroru. W Zasmykach szybko pojawili się ludzie ocaleli z pogromów, przywożąc wieści o straszliwych rzeziach, jakich dopuszczało się tak UPA, jak i ich ukraińscy sąsiedzi. Wywołało to przerażenie wśród zgromadzonej tam ludności. Do Zasmyk przybyło wówczas dwóch oficerów AK: Władysław Czermiński „Jastrząb” oraz Michał Fijałka, który przyjął pseudonim „Sokół".

Pierwsze próby ochrony wsiBezpośredni odnośnik do tego akapituWróć do spisu treściWróć do spisu treści

Obaj oficerowie zorganizowali oddziały i rozpoczęli pośpieszne ćwiczenia, starając się zmienić zgłaszających się ochotników w zdyscyplinowanych żołnierzy. Ustalono drabiny służbowe, wprowadzono warty na krańcach wsi. Ponieważ brakowało broni palnej, zaczęto ją kupować od Węgrów i Niemców, werbowano także myśliwych i kłusowników. Otaczające Zasmyki patrole UPA starano się zmylić co do liczebności sił partyzanckich, organizując szybkie przemarsze w pobliżu ukraińskich wsi, by raportowały one w tym samym czasie o przybyciu „wroga". Dzielono siły i kilkakrotnie maszerowano w tym samym miejscu, co sprawiało wrażenie, że w Zasmykach stacjonuje załoga licząca setki żołnierzy. Warty i patrole nosiły wystrugane z drewna karabiny. Polscy rolnicy w rozmowach z Ukraińcami opisywali ogromne siły partyzanckie, skupione w wiosce, liczące setki żołnierzy uzbrojonych w działa i karabiny maszynowe. Wszystko to dawało „Sokołowi" i „Jastrzębiowi" czas na wyszkolenie żołnierzy, zdobycie broni i amunicji oraz nawiązanie kontaktu z innymi grupami samoobrony.

Chrzest bojowyBezpośredni odnośnik do tego akapituWróć do spisu treściWróć do spisu treści

24 sierpnia w pobliżu Kowla doszło do potyczki silnej grupy UPA z oddziałem Wehrmachtu. Niemcy łatwo pokonali ukraińskich nacjonalistów, a następnie, sądząc że ich przeciwnicy wyszli z pobliskiej wsi, zniszczyli ją całkowicie. Była to jednak polska miejscowość, Antonówka - w czasie pacyfikacji zginęło ponad 50 jej mieszkańców. Dla mieszkańców Zasmyk stało się jasne, że wkrótce staną się obiektem ataku. UPA wkrótce wysłała ultimatum, domagając się złożenia przez Polaków broni do 1 września. „Jastrząb" i „Sokół" nie udzielili na nie odpowiedzi. 29 sierpnia do wsi przedostał się ukraiński gospodarz, który usłyszał o planach rzezi, jaką UPA chciało zgotować Polakom. Dzięki temu rolnikowi samoobrona dowiedziała się dokładnie, gdzie znajdują się siły wroga. „Jastrząb" postanowił zaatakować w nocy z zaskoczenia. Opracowano plan: Michał Fijałka miał opanować po cichu gajówkę, wokół której obozowały siły UPA, a następnie dać znak do ataku pozostałym partyzantom. Oddział Władysława Czermińskiego miał w tym czasie okrążyć pozycje ukraińskie i uderzyć niespodziewanie na zgromadzonych tam ukraińskich nacjonalistów i „rezunów". Akcja powiodła się w pełni: osiągnięto całkowite zaskoczenie, doskonałe dowodzenie „Jastrzębia" zablokowało wszelkie próby manewru przywódców UPA, a polscy partyzanci wykazali się odwagą i dyscypliną. Mimo czterokrotnej przewagi liczebnej (oddział „Jastrzębia" liczył zaledwie 100 uzbrojonych ludzi). Ukraińcy zostali rozbici i uciekli w panice z pola walki, pozostawiając na nim dwudziestu zabitych oraz znaczną ilość broni i sprzętu wojskowego. Ze strony polskiej poległ jeden żołnierz, Stanisław Romankiewicz „Zając". Jego pogrzeb, odbywający się w Zasmykach następnego dnia, przerodził się w patriotyczna manifestację. Ksiądz Michał Żukowski proklamował wówczas powstanie „Rzeczpospolitej Zasmyckiej", jako zaczątku wolnej Rzeczpospolitej. Do oddziałów „Jastrzębia" i „Sokoła" wstąpiły wówczas dziesiątki nowych ochotników.

Twierdza ZasmyckaBezpośredni odnośnik do tego akapituWróć do spisu treściWróć do spisu treści

Kolejne tygodnie przyniosły kolejne walki. Oddziały „Jastrzębia" i „Sokoła" cały czas prowadziły patrole i ewakuowały polską ludność cywilną z najbardziej zagrożonych wsi. Jednocześnie zmieniano Zasmyki w „fortecę" kopiąc rowy strzeleckie, budując strażnice i przygotowując łączność. W niezwykle efektownej akcji uratowano czeską wieś Kupiczów, która była oblężona przez UPA. Odtąd AK działała ramię w ramię z czeską organizacją „Aktyw", razem broniąc ludności cywilnej przed ukraińskimi nacjonalistami. W jesieni 1943 roku doszło w sumie do kilkunastu potyczek z UPA, w większości wygranych przez żołnierzy „Sokoła" i „Jastrzębia". W jednej z nich, niedaleko Rużyna, Michał Fijałka odniósł ciężką ranę i został przewieziony pod opiekę konspiracyjnego lekarza „Sfinksa", do Kowla.  Poświęcenie jego żołnierzy dało polskim mieszkańcom Zasmyk i innych wsi kilka miesięcy spokoju i nadzieję na ratunek z Rzezi Wołyńskiej. Do wsi przybywały tysiące uchodźców z całego Wołynia, powodując wielkie przeludnienie. Mieszkańcy Zasmyk dzielili się z przybyszami tak żywnością, jak i domami. Oddziały „Jastrzębia" i „Sokoła" przeszły do regularnej partyzantki, pozostawiając we wsiach grupy samoobrony. Niestety, zwróciło to uwagę - tak centrali UPA, jak i Niemców.

Krwawe ŚwiętaBezpośredni odnośnik do tego akapituWróć do spisu treściWróć do spisu treści

„Sokół" powrócił do Zasmyk po miesiącu leczenia, a nie będąc jeszcze w pełni sprawny, otworzył szkołę podoficerską, ucząc najlepszych żołnierzy samoobrony. Kurs jednak miał zostać szybko przerwany. Pod koniec grudnia ukraińscy nacjonaliści zgromadzili w okolicach Zasmyk przeszło tysiąc żołnierzy pod dowództwem Jurija Stelmaszczuka ps. „Rudyj". Do nich rychło dołączyło około półtora tysiąca „rezunów", bandytów spoza UPA, którzy liczyli na rabunek. Razem siły te dysponowały prawie pięciokrotną przewagą liczebną nad oddziałami „Sokoła" i „Jastrzębia" oraz samoobrony. Tym razem UPA miała również bardzo dokładny i przemyślany plan ataku: najpierw odciągnięto grupy AK pozorowanym atakiem na Kupiczów. Gdy oddział „Jastrzębia" dotarł do czeskiej wioski, UPA szybko się wycofało. W tym samym czasie do Radomla koło Zasmyk podjechały wozy z żołnierzami przebranymi w niemieckie mundury. Sądząc, że to przypadkowy przemarsz, oddział samoobrony postanowił przepuścić wroga bez nawiązywania walki. Był to jednak podstęp - wozy były pełne żołnierzy UPA, którzy wyskoczyli z nich, otwierając bez ostrzeżenia ogień do cywili. Jednocześnie z pobliskich lasów kilka sotni uderzyło na znajdujące się wokół Zasmyk polskie wsie. Mieszkańcy rzucili się do ucieczki, zaskoczeni żołnierze samoobrony próbowali stawiać opór. Ukraińcy nie skupiali się na walce, ale na rabunku i mordowaniu cywilów. W Radomlu m.in. spalono dom, w którym schroniło się kilka polskich rodzin, zabijając 36 osób. W tym czasie opór polskiej samoobrony okrzepł, z Zasmyk nadeszły posiłki, zatrzymano atakujące sotnie UPA w płonącej wsi Janówka. Wciąż jednak walczące oddziały AK miały przeciw sobie ogromną przewagę liczebną wroga.

Oddziały „Sokoła" i „Jastrzębia" oraz „Łuna", broniące Kupiczowa, dowiedziały się o walkach w rejonie Zasmyk i ruszyły z pomocą. Dowódca UPA przewidział to i zorganizował zasadzkę na drodze oddziałów AK. Została jednak ona wykryta przez partyzantów i rozbita w błyskawicznym uderzeniu, bez żadnych strat po stronie polskiej. Po szaleńczej jeździe saniami przez śniegi oddziały AK dotarły do Janówki, gdzie wciąż trwała wymiana ognia, wychodząc na skrzydło oddziałów UPA. W tym samym momencie kolejny oddział samoobrony ze wsi Zielona, przychodząc z pomocą Janówce, zaatakował Ukraińców od tyłu. W szeregach UPA doszło do zamieszania, które wykorzystali Polacy, uderzając ze wszystkich stron. Większość oddziałów wroga rzuciło się do ucieczki, tylko garstka wycofywała się w porządku, zabierając z pola walki rannych. Ostatecznie atak został odparty, choć zapłacono za to życiem kilkunastu żołnierzy samoobrony. Z rąk „rezunów" zginęło ponad 50 cywilnych mieszkańców polskich wsi, w większości kobiet i dzieci. Straty UPA sięgnęły około setki zabitych, których pochowano w zbiorowej mogile.

Niemiecki atak na ZasmykiBezpośredni odnośnik do tego akapituWróć do spisu treściWróć do spisu treści

Przez trzy kolejne tygodnie panował spokój. UPA po klęsce wycofała się z rejonu Kowla. W tym czasie AK wydało rozkaz sformowania i koncentracji 27 Wołyńskiej Dywizji AK. Oddziały partyzanckie z całego regionu ściągały w lasy na zachód od Zasmyk, pozostawiając we wsiach oddziały samoobrony. 19 stycznia grupa wartowników w Zasmykach zauważyła zbliżającą się od strony Kowla tyralierę żołnierzy. Gdy otworzyli ogień, odpowiedział im grad pocisków z broni maszynowej. Zasmyki zostały zaatakowane przez frontową kompanię Wehrmachtu, dysponująca miażdżącą przewagą ogniową nad oddziałami polskimi. Samoobrona, dowodzona przez ppor. „Znicza" została zmuszona do wycofania się. Szczególne przerażenie wśród Polaków budziło niemieckie automatyczne działko 20 mm, o ogromnej sile ognia. Niemcy podpalili część wsi i wdarli się między zabudowania. Tam jednak ich atak został powstrzymany przez przychodzące z pomocą kolejne oddziały samoobrony. Nastąpiły ciężkie walki o zasmycki cmentarz i centrum wsi. W tym czasie Niemcy, poza podpalaniem kolejnych gospodarstw, schwytali i rozstrzelali kilkunastu cywilnych mieszkańców. Obrony wioski nie mogły wesprzeć oddziały partyzanckie AK, znajdujące się w pobliżu, w związku z bezwzględnym zakazem ujawniania miejsca koncentracji jednostek. Żołnierze samoobrony byli skazani na samotną walkę. Po kilku godzinach wymiany ognia, coraz cięższej dla gorzej uzbrojonych Polaków, sytuacja stawała się rozpaczliwa. Niemcy opanowali kościół i ustawili na wieży karabin maszynowy, zyskując doskonałe pole obstrzału. Sytuację uratowała grupa samoobrony z Radomla. Żołnierze pod dowództwem sierżanta „Brudnego" wsparli samoobronę, wychodząc na skrzydło Wehrmachtu. W gwałtownej wymianie ognia Niemcy stracili kilkunastu ludzi i stanowisko karabinu maszynowego. Rozpoczęli odwrót, wycofując się w ciągu pół godziny z Zasmyk. Wieś ocalała, a broniący jej żołnierze nabrali przekonania, że są w stanie pokonać nawet Wehrmacht, uważany za najlepszą armię świata. Była to ostatnia bitwa samoobrony Zasmyk - wkrótce po bitwie, podobnie jak wcześniej oddziały „Sokoła" i „Jastrzębia", została włączona do 27 Wołyńskiej Dywizji Piechoty AK.

Ostatnie chwile polskich ZasmykBezpośredni odnośnik do tego akapituWróć do spisu treściWróć do spisu treści

W marcu 1944 roku, w czasie walk niemiecko-radzieckich w pobliżu Kowla, w rejonie Zasmyk panował względny spokój. Oddziały ruchu oporu potwierdziły swoją siłę w poprzednim miesiącu, pokonując UPA i Niemców, okoliczne wsie nie były więc atakowane przez wroga. AK zorganizowało łączność telefoniczną pomiędzy placówkami, służbę zdrowia z dwoma lekarzami i szkołą pielęgniarską w Kupiczowie, patrole i linie oporu. 17 marca 1944 roku grupka partyzanckiej kawalerii zaobserwowała kompanię Wehrmachtu, zbliżającą się do wsi. Postawiono na nogi wszystkie okoliczne oddziały, ale widząc że Niemcy nie są skorzy do walki i po prostu szukają kwater, nie otworzono ognia. Dowódca kompanii, Oberleutnant Koghouth, skierował swoich żołnierzy do gmachu szkoły. Jego zmęczeni żołnierze nie zauważyli zbliżających się ze wszystkich stron partyzantów, dopóki w Zasmykach nie zgromadziło się kilka polskich oddziałów. Wówczas por. Mścisław Sławomirski „Prawdzic" poinformował Niemców, że są otoczeni i mają złożyć broń. Gdy dowódca oddziału niemieckiego dyskutował o tym ze swoimi podoficerami, na salę wkroczył sierżant „Kruk" nakazując natychmiastowe poddanie się i wskazując setki zgromadzonych polskich partyzantów. Niemcy natychmiast złożyli broń. Jeńcy zostali przekazani Armii Czerwonej, a ich dowódca rozstrzelany za zbrodnie, jakich dopuścił się wcześniej na Wołyniu.

Wkrótce potem oddziały partyzanckie odeszły w ramach akcji „Burza" na zachód, do Zasmyk wkroczyli zaś Rosjanie. Ludność cywilna została deportowana w okolice Kiwerc, skąd po przejściu frontu na krótko powrócili do rodzinnej wsi. Po ustaniu działań wojennych wszyscy polscy mieszkańcy Zasmyk zostali deportowani do Polski.

Zdjęcia

Wideo

Audio

Historie mówione