Ośrodek „Brama Grodzka - Teatr NN” w Lublinie jest samorządową instytucją kultury działającą na rzecz ochrony dziedzictwa kulturowego i edukacji. Jej działania nawiązują do symbolicznego i historycznego znaczenia siedziby Ośrodka - Bramy Grodzkiej, dawniej będącej przejściem pomiędzy miastem chrześcijańskim i żydowskim, jak również do położenia Lublina w miejscu spotkania kultur, tradycji i religii.

Częścią Ośrodka są Dom Słów oraz Lubelska Trasa Podziemna.

Ośrodek „Brama Grodzka - Teatr NN” w Lublinie jest samorządową instytucją kultury działającą na rzecz ochrony dziedzictwa kulturowego i edukacji. Jej działania nawiązują do symbolicznego i historycznego znaczenia siedziby Ośrodka - Bramy Grodzkiej, dawniej będącej przejściem pomiędzy miastem chrześcijańskim i żydowskim, jak również do położenia Lublina w miejscu spotkania kultur, tradycji i religii.

Częścią Ośrodka są Dom Słów oraz Lubelska Trasa Podziemna.

Lubelskie bajki – Jak przędła na błoniu

Był dziad i baba. Dziad miał swoje córkę, baba miała swoje córkę. Te córki, jak to dawni, chodziły do karcmy na prządki. Jak to sie mówi -przędły. To ta matczyna córka nigdy nie naprzędła tych wrzecion, tylko dokazywała w haremie, tajńcowała. a ta drga przędła i naprzędła wrzeciona. Jak wysły obydwie (bo chodziły obie) to ta matcyna córka ji odebrała wrzecion, jeszcze jo nabita, zeby nic me mówiła. Przychodzi do domu. to ta macocha: Widzis, una naprzędła dwa wrzeciona takich, dużych a ty nic ześ ni zrobiła, ty próżniaku! Biła. A ta mówi, ze una przędła, tylko tamta ji. odebrała. Nieprawda, nie wierzy.


Anu naraz ta córko, dziadapowiada: Tatułu, tam była taka chałupka, na błoniu stała.Tatulu byście mi. powiada, szczyp urąbali! Matula mnie zawdy biju. una. Powiedo nigdy nie naprzędzie, jo naprzęde wrzeciona, to una mi odbi.ro Więc tern ociec udziabał ji tych szczyp, no i posty. Ta macocha nie wiedziała, gdzie ony posły. Posła ta posła do haremy ni ma, tylko ta jej córka tańcuje ze jas. Kądziel jak wzina, tak przyniesła nazod. Ano. A ta przędzie, przędzie, przędzie na tym błoniu, scypami tymi świci. Koło północka słucho szum taki! Przyloto pan taki: — Dziwcyno moja chodź ze mnu w taniec! Jakżeś ja mam pójść z tobu w taniec, kiedy ni mam trzewicków. Poleciał, przymos jej trzewicki. Dziewcyno moja,, chodź ze mnu w taniec! Jakżeś ja mom z tobu pość. w taniec, kiedy ni mom pojńcochów. Polecioł, przyniósł ji. Dziwcyno moja., chodź ze mnu w taniec! Jak ja mam pość z tobu w taniec, kiedy ni mam spódnicy. Polecioł, przyniósł ji.
— Dziewcyno moja. chodź ze. mnu w taniec! Jak mom pość z tobu w taniec, kiedy ni mom fartuska. Poleciał, przyniósł ji. - Dziewcyno moja. chodź ze mnu w taniec. Jak -ja mom iść z tobu w taniec, kiedy ni mom gorsetu. Nu, polecioł, przyniósł ji. I tak grzebyków wszystkiego. Wszystko ji przyniósł pojedyjńco. Dobrze, Dziewczyna moja, chodź ze mnu v taniec! Ano. powiedo, kiedy już ubrała sie, ni mom lusterka. Poleciał, przyniósł ji lusterko. Przejrzała sie, wycesała sie, ubrała sie. Ale. pedo, jesce sie muse umyć! Idź mi przynieś na przetaku wody. Polecioł. Co nabierze ty wody z rzyki, to jesce nie doleci, z tego przetaka mu wyleci. Północ juz wybiła, pies zaszczekał, a kur zapiał, wszyćko znikło.

Una tych dwa wrzeciona, naprzędła, przysło do dumu, a ta macosyna córka ni ma, ni ma ji. Ni ma ji, późni przychodzi. — Ile naprzędłaś? A. powiedo. una mi odebroła. A kiedy nie, nieprawda, bo una była na błoniu, ale takie, powiedo. ubranie mo, widzis? Kiedyż ty, pedo, oszukujes! Na juz ni. ma jak sie wymotać od matki. To ta matka do ty pasierbicy: — Dzieześ ty była? Jak to było, ześ ty tyła takie ubranie ładne dostoła i trzewiki, i. pońcohiy, i wszystko, wszystko. A una powiedo tak: Ano widzicie, posłani, tatulo jak mi urąbali scyp, tu juzem tam przędła, przyleciał taki pan i wołoł mie w taniec. A jo powiedziałam, ze ni mom trzewików, ni mom spódnicy, ni mom pojńcochów, a to gorsetu, potem, powiało, mówię, zęby mi przyniós na przetaku wody, żebym sie umyła.

Dobrze. Na wiecór koze ta baba: Nu, udziab stary scyp, tylko wincy jeszcze jak tamty. Ten stary dziod udziabał te szczypy. Wiecór aby, to juz nastawiła se kądziel i idzie. Ale przędzie i nie przędzie. Juz i prząść nie chce tylko patrzy aby w okno, cy tu nie przyleci jaki, tego ubrania zeby ji przyniósł. Ale słucho — leci taki pan. Otwiraju sie drzwi, przyleciol. — Anu, dziwcyno, chodź ze mnu w taniec! Jakzes jo mom,, pedo pość z tobu w taniec? Ni mom trzewików, ni mom pojńcosków, ni mom fartuska, ni mom spódnicy, ni mom, gorsetu, ni mom korali, ni mom grzebyków, ni mom lusterka. Polecioł, wszystko od razu ji przyniós. No, ubrała sie, ale powiało, przynieś mi na, przetaku wody! Polecioł, niesie, co niesie, to mu sie ta woda wyleje. Ale siedzi ptosek na tokiem drzewie i powiada tak: zalep, zalep, zalep, zalep. Un błotem zalepiuł, wody ji przyniósł. Umyła sie. Jakjo weźnie, jak weźnie tajńcować, jak zacnie tańcować! Łeb ji ukręciuł, wsadziuł w okno, kamień wsadziuł ji w zęby aby i znikło wszyćko.


A jo ni ma rano, macocha, tak wyglądo, oj, leci tam na to błonie. Oj, pedo, moja córunia aby w oknie siedzi i śmieje sie. Wyglądo juz. Przychodzi, a to una nieżywo, bo ji łeb ukręcioł diaboł, bo wszyćko od razu ji przyniós.
I juz sie skojńczylo.