Literatura lubelska (I poł. XIX w.)
Spis treści
[Zwiń]Onufry Pietraszkiewicz
Lublinianin, sekretarz Towarzystwa Filomatów i poeta , który w roku szkolnym 1821/22 pełnił obowiązki nauczyciela w lubelskiej szkole wojewódzkiej. Pozyskał on w Lublinie pięciu prenumeratorów na pierwszy zbiorek poezji Mickiewicza. Z listów do przyjaciół: Czeczota i Malewskiego dowiadujemy się, że Pietraszkiewicz uważał swą posadę w Lublinie za wygnanie. Lublin nie podobał się filomacie, rozkochanemu w Wilnie, z wielu względów: Nie ma Lublin tych czarujących pozycji, jakie Niemen i Wilia tworzą — donosi Czeczotowi. Lublin jest to miasto żałoby, a wyjące dzwony (24 kościołów mamy) codziennie hasło roznoszą śmierci, użalał się w liście do Malewskiego. Skarżył się mu również na niesforność uczniów. Mimo braku pieniędzy uczęszczał chętnie do teatru: był między innymi na Krakowiakach i góralach i na Hamlecie. Z nudów grał z kolegami w „ćwika" lub popijał z nimi w cukierni Wassalego herbatę z arakiem lub poncz. Z ucznia Bachusa wkrótce będę doskonałym mistrzem — zwierzał się Czeczotowi. Z kolegów lubił tylko prof. Woelkego, „zimnego erudytę". Wybitny pedagog Krzyżanowski nie znalazł uznania u Pietraszkiewicza. On dumny, ja nie ulegający; on nadzwyczajnych wymaga grzeczności i nisko się kłania, bo skurczony, ja zaś wcale nisko się nie kłaniam, ledwie głową skinę. Pietraszkiewicz mieszkał przy ul. Grodzkiej u wdowy po adwokacie Krępskim. Ona to przynosiła swemu lokatorowi różne plotki lubelskie, skandaliczne historie, które on przekazywał znów w listach Czeczotowi i Malewskiemu, stąd w korespondencji tej znajduje się pewien materiał do poznania obyczajowości Lublina z lat 1821—1822.
Wincenty Jakub Pol (1807—1872)
Wincenty Pol urodził się w Lublinie w kamienicy swego ojca Franciszka przy ul. Grodzkiej (obecnie nr 7).
Był poetą lirycznym, epikiem i uczonym geografem. Ogromną popularność zdobyły mu trzy jego utwory: Pieśni Janusza (1833), Pieśń o ziemi naszej (1843) i Mohort (1855). Niektóre utwory z Pieśni Janusza jak Grzmią pod Stoczkiem armaty lub Nie masz pana nad ułana śpiewało kilka pokoleń młodzieży w okresie zaborów. W Mohorcie, „rapsodzie rycerskim", ukazał poeta ideał rycerza kresowego, który wypełnia swe ciężkie obowiązki bez myśli o sławie i odznaczeniach. Postać ta wzbudziła ogromną sympatię u czytelników, którzy pod wpływem utworów naszych romantyków zwracali się chętnie myślą ku przeszłości. Pol stał się z czasem bezkrytycznym gloryfikatorem szlachetczyzny XVIII wieku w takich gawędach jak Przygody JP. Benedykta Winnickiego (1840), Senatorska zgoda (1854), Sejmik... w Sądowej Wiszni (1855) i inne. Wszystkie te gawędy grzeszą rozwlekłością stylu i wadami w kompozycji.
Pol pozostawił również po sobie kilka prac z zakresu geografii jak Rzut oka na północne stoki Karpat (1851) czy Historyczny obszar Połski (1869). W tej drugiej pracy mówiąc o dialektach polskich tak charakteryzuje Poi mowę lublinian: odcień lubelski dialektu małopolskiego zaleca się najwyższą ogładą językową, wykwintnością i równowagą brzmień. W gawędzie Pacholę hetmańskie (1862) gloryfikuje unię lubelską, ale o samym mieście nie wspomina.
Czytaj artykuł o zainteresowaniach poety>>>
Henryk Rzewuski o Trybunale lubelskim
Odmiennie niż Kraszewski odniósł się do trybunału Henryk Rzewuski (1791—1866) w gawędzie Trybunał lubelski, wchodzącej w skład Pamiątek JPana Seweryna Soplicy (1839), w której Soplica, palestrant Radziwiłłowski, opowiada o swych wrażeniach z pobytu w Lublinie podczas kadencji trybunalskiej. Zachwyca się więc wymową mecenasów, okazałością strojów, karet deputatów i palestrantów oraz całym tym splendorem, jaki roztaczali wokoło siebie członkowie trybunału. „Na trybunale szlachcic poznawał wielkość swojego narodu", twierdzi Soplica. Nie pomija jednak i ciemnych stron życia trybunalskiego: pojedynkomanii młodych palestrantów i sprzedajności sądów, która najjaskrawiej występuje w następującym podaniu o sądzie diabelskim.