Ośrodek „Brama Grodzka - Teatr NN” w Lublinie jest samorządową instytucją kultury działającą na rzecz ochrony dziedzictwa kulturowego i edukacji. Jej działania nawiązują do symbolicznego i historycznego znaczenia siedziby Ośrodka - Bramy Grodzkiej, dawniej będącej przejściem pomiędzy miastem chrześcijańskim i żydowskim, jak również do położenia Lublina w miejscu spotkania kultur, tradycji i religii.

Częścią Ośrodka są Dom Słów oraz Lubelska Trasa Podziemna.

Ośrodek „Brama Grodzka - Teatr NN” w Lublinie jest samorządową instytucją kultury działającą na rzecz ochrony dziedzictwa kulturowego i edukacji. Jej działania nawiązują do symbolicznego i historycznego znaczenia siedziby Ośrodka - Bramy Grodzkiej, dawniej będącej przejściem pomiędzy miastem chrześcijańskim i żydowskim, jak również do położenia Lublina w miejscu spotkania kultur, tradycji i religii.

Częścią Ośrodka są Dom Słów oraz Lubelska Trasa Podziemna.

Atmosfera miasta

LUBLIN PRZY ŚWIETLE DZIENNEM I NOCNEM

Wędrówki po ulicach, placach i zaułkach lubelskich.

W artykule dzisiejszym poświęconym wędrówkom po Lublinie zajmiemy się opisem życia ulicy lubelskiej w ciągu całej doby. Życie to płynie monotonnie, rzadka tylko zamącone jakimś wypadkiem, aby następnie znów powrócić do swej zwykłej powszedniości i szarzyzny.

 

Ranek zastaje ulice Lublina spowite w martwej ciszy. Około godziny 5-tej, tu i ówdzie pojawi się zaspany dozorca ze swem „piórem”, zabierając się do zamiatania. Czasem widzi się „zawianego” gościa wracającego gdzieś z nocnej hulanki. Nieco później pojawiają się na ulicach Lublina „ludzie wsiowi” niosący dla „mieszczuchów”swe produkty spożywcze. Jednocześnie tu i ówdzie widać wozy i samochody rozwożące po sklepach pieczywo i nabiał. Od tej pory ruch na ulicach stale się wzmaga. (...)

 

Około godziny 9-ej ruch na mieście jest już normalny. Nieco później wszystkie place, skwery i spokojniejsze ulice zapełniają się gromadkami dzieciarni.

 

W godzinach tych największy zgiełk panuje oczywiście w dzielnicy targowo-handlowej. Różni przekupnie owoców, sznurowadeł i ciastek czynią tam okropny wrzask, że opisać jest go nie sposób. Dzielnica ta wygląda jak jeden wielki a huczący ul.

 

W tych też godzinach najczęściej wydarzają się nieszczęśliwe wypadki oraz bójki. W atmosferze prażących promieni słonecznych, powoli pustoszeją ulice i place – zapada względna cisza. Widać, że Lublin zasiadł do stołu…(...)

 

Od trzeciej zaczyna się znów ruch na ulicach, to urzędnicy opuszczają biura i śpieszą do domów. W godzinach popołudniowych Lublin dopiero zaczyna żyć. Zapełnia się publicznością deptak na Krak. Przedm., tu są jak zwykle wszyscy znajomi w komplecie.(...)

 

Powoli zbliża się wieczór, zapada zmrok. (...)

 

 

Nocne życie Lublina zaczyna nabierać rozmachu. Tu i ówdzie słychać już tony „jazzbandu” dolatującego gdzieś z „Riwiery” czy innego „ula”. Publiczność powoli znika z ulic miasta. Zaznaczyć warto, że najdłużej spaceruje publiczność tzw. „handlowego wyznania”.

Jeszcze później na ulicach widać tylko jakieś zakazane „gęby”. Jacyś podejrzani osobnicy przesuwają się cichaczem pod murami, a coraz któryś na widok białej czapki policjanta „usuwa” się z drogi i kryje w ciemnościach bramy.

 

(...) Gorzej natomiast jest ze spokojem w centrum miasta oraz w dzielnicy staromiejskiej. (...) Pijani osobnicy robią nieraz takie wrzaski, że przerażeni mieszkańcy zrywają się wśród nocy ze snu myśląc, że się co najmniej kamienica wali. Najgorzej jest w dzielnicy staromiejskiej gdzie w tajemniczych „herbaciarniach” gromadzą się złodzieje, nożowcy i awanturnicy najgorszego typu oraz ich damy do „towarzystwa”.

 

(...) Niejednokrotnie jednak wydarzają się też wypadki krwawych bójek i rozpraw nożowych, choć Lublin jest wyjątkowo miastem cichem, gdzie nie ma żadnych morderstw rabunkowych ani włamań tajemniczych i jest otoczony opieką policji bez zarzutu. Awantury, które tu powstają jednak wśród nocy budzą zgrozę w sercach spokojnych mieszkańców Lublina.

 

Noc w Lublinie na jeszcze różne swe tajemnice, których nie sposób jest nam opisać i wyliczyć. Kto jednak chce się o tych tajemnicach przekonać niechaj się „wypuści” na nocną wędrówkę po mieście a może być pewny, że wrażeń odniesie moc.

 

Żródło: „Ziemia Lubelska” nr 173, 28 czerwca 1931, s. 3.

 

 

Z ŻYCIA PRZEDMIEŚĆ LUBLINA

Miasto nasze, jak zresztą każde inne większe miasto, posiada kilka dużych przedmieść, które, jak wiadomo, zamieszkuje przeważnie ludność uboższa, moc hołotki i wszelkiego rodzaju szumowin. Ludzie spokojni, przeważnie robotnicy i rzemieślnicy stronią od „ciemnych” typów, które jednak starają się na każdym niemal kroku zatruwać im życie.

 

Źródło: „Ziemia Lubelska” nr 183, 9 lipca 1931, s. 3.

 

Czytaj dalej na dole strony w: Przeczytaj Scriptores nr 32(2008) : CZECHOWICZ - w poszukiwaniu ukrytego miasta. Cz. 3

 

PODWÓRZOWE KONCERTY

Do cierpień zwykłego lublinianina, skazanego na przymusowe dławienie się w rozgrzanych murach dusznego, zapylonego i ciasnego miasta przybyło teraz świeże, denerwujące i gniewające utrapienie – słuchanie popisów muzykantów podwórzowych.

 

Źródło: „Ziemia Lubelska” nr 183, 9 lipca 1931, s. 3

 

Czytaj dalej: Przeczytaj Scriptores nr 32(2008) : CZECHOWICZ - w poszukiwaniu ukrytego miasta. Cz. 3

 

 

 

 

BRAMY OGRODU MIEJSKIEGO NIE BĘDĄ OTWARTE

Bramy zapasowe ogrodu Miejskiego znajdujące się przy Alejach Racławickich i Alejach Długosza nie zostaną otworzone a to dlatego przedewszystkiem że znaczna część publiczności lubelskiej nie umie uszanować własności ogólnej jaką jest Ogród Miejski. Niekulturalni osobnicy niszczą drzewa, krzewy, kwiaty i inne ozdoby ogrodu. Nawet ławki i ogrodzenia trawników padają ofiarami szkodników.

 

Źródło: "Ziemia Lubelska” z 25 czerwca 1931.

 

Czytaj dalej na dole strony w: Przeczytaj Scriptores nr 32(2008) : CZECHOWICZ - w poszukiwaniu ukrytego miasta. Cz. 3

 

 

 

Ogród Saski przy Alejach Racławickich

 


EMOCJONUJĄCY WYŚCIG DOROŻEK NA ULICACH LUBLINA

Oto na ulicy Kapucyńskiej ze znajdującej się tam knajpki wyszło od północy dwóch kompanów, którzy będąc pod „dobrą” datą zaczęli głośno śpiewać. Jeden z nich wojskowy, a drugi młodociany cywil. Dziarski wojak spostrzegłszy stojącą opodal bez właściciela dorożkę, który nawiasem mówiąc „wesoło” się międzyczasie zabawiał w pobliskiej bramie – wskoczył na kozioł, podczas gdy jego „podpora” wsunęła się do powozu.

 

Źródło: „Ziemia Lubelska” nr 245, 8 września 1929, s. 4.

 

Czytaj dalej: Przeczytaj Scriptores nr 32(2008) : CZECHOWICZ - w poszukiwaniu ukrytego miasta. Cz. 3

 

 

DWAJ AMATORZY KĄPIELI SPOŁECZNYCH W OPAŁACH
Stefan Korek i Wiktor Pyć – obaj młodzieńcy jak się patrzy, zapragnęli w dniu wczorajszym wygrzać się nieco na słoneczku. W tym celu w godzinach przedpołudniowych wywędrowali oni na Sławinek, gdzie na płaskim dachu jednego z nowowybudowanych domków, założyli sobie plażę. Ulokowawszy się wygodnie na słońcu, obaj ogrzewani jego promieniami – zasnęli.
Lecz Pyć miewał zawsze niespokojne sny, w czasie których poruszał się. Tak było i tym razem. Powoli, ale stale odsuwał się od swego kamrata, aż wreszcie znalazł się nad brzegiem dachu. Jeszczej eden nerwowy ruch i nasz Pyć z całym rozmachem uderzył o deski leżące na dole obok domku.

 

 

Źródło: „Ziemia Lubelska” nr 183, 9 lipca 1931, s. 3.

 

Czytaj dalej: Przeczytaj Scriptores nr 32(2008) : CZECHOWICZ - w poszukiwaniu ukrytego miasta. Cz. 3