Andrzej Rozhin (1940–2022)
Andrzej Rozhin – reżyser teatralny, aktor, scenarzysta, dyrektor teatrów.
Spis treści
[Zwiń]Dzieciństwo i edukacja
Andrzej Rozhin urodził się w 1940 roku we Lwowie. Jego matka, Janina Drechsler, pochodziła z licznej rodziny. Dziadek był przedsiębiorcą, posiadał dużą pracownię stolarską we Lwowie. Przyszły reżyser nie zdążył dobrze poznać ojca, po 1945 roku jego rodzice się rozstali. Miał dwie siostry: Zofię i Barbarę. Matka zmarła w 1955 roku. Andrzej Rozhin wychowywał się w Państwowym Domu Młodzieży w Krzeszowicach pod Krakowem. Uczył się w Liceum Ogólnokształcącym im. Tadeusza Kościuszki.
Mieszkaliśmy we Lwowie długo jak tylko się dało i wyjechaliśmy z ostatnimi możliwymi transportami do Polski, już w bydlęcych wagonach, bez dobytku, z walizami z jakimiś przedmiotami codziennego użytku. Jeśli chodzi o mnie, to jedyną rzeczą, którą udało się wtedy wywieźć i potem miałem ją przez kilka lat, to były sanki. Jak wylądowaliśmy w tym bydlęcym wagonie w Krakowie, gdzieś one się zapodziały, ja miałem już wtedy pięć lat, była jakaś awantura, płacze. Pamiętam te sanki dokładnie. Mam dwie siostry: Zofia urodziła się w roku '42 we Lwowie, a Barbara już w Krakowie w '46. Ojciec mój po wkroczeniu sowietów uciekł ze Lwowa, potem został wcielony do wojska, i z tą armią polską z Rosji przeszedł szlak do Berlina; po ‘45 pracował w jakichś służbach we Wronkach, gdzie jest wielkie więzienie. Zabrał mnie tam z Krakowa i jakiś czas spędziłem w tych obiektach – zdaje się, że ojciec był kwatermistrzem. Potem tak się zdarzyło, że małżeństwo rodziców się rozpadło, ojciec poszedł swoją drogą, myśmy zostali w Krakowie i kontakt z ojcem kompletnie się zerwał. Mieszkaliśmy w Krakowie na ulicy Batorego 21 mieszkania 5, w samym centrum, boczna ulicy Karmelickiej. Tam rozpocząłem naukę w Szkole Podstawowej nr 6 im. Jana Kochanowskiego na ulicy Szujskiego. Tę szkołę skończyłem. Jak byłem w siódmej klasie, moja mama pewnie miała jakieś poważne problemy zdrowotne, w każdym razie przewidując, że coś się może zdarzyć niedobrego, oddała mnie do Państwowego Domu Młodzieży – PDM – w Krzeszowicach pod Krakowem. To był słynny pałac Potockich, gdzie w czasie okupacji rezydował gubernator Frank; po wojnie zrobiono tam właśnie ten PDM. Niestety, moja mama w grudniu 1954 roku poddała się operacji i zmarła 5 stycznia 1955 roku. Moje siostry, Zofia i Barbara, zostały rozparcelowane po krewnych później znaleziono im miejsca w Domach Dziecka. Nasz dom przestał istnieć. Zostałem w tym PDM-ie cztery lata, bo wtedy cztery lata się uczyliśmy w liceum. To było Liceum Ogólnokształcące im. Tadeusza Kościuszki, bardzo dobre, kadra nauczycielska to byli przedwojenni nauczyciele, dobrze wykształceni.
Studiował w Państwowej Wyższej Szkole Teatralnej w Krakowie.
Dostałem się i rozpocząłem studia w Państwowej Szkole Teatralnej im. Ludwika Solskiego. No i wpadłem „w teatr”, nie na długo jednak, ponieważ po roku już mi się nie bardzo zaczęło podobać w szkole, nie na tyle aby studiować dalej. A jeszcze był zupełnie inny powód – w tejże samej szkole studiowała Barbara Michałowska, lublinianka, taka ruda, chuda dziewczyna o ciekawej urodzie, poznaliśmy się w tej szkole, a ponieważ ona musiała wracać do Lublina.
Do Lublina Andrzej Rozhin przyjechał w 1960 roku. Rozpoczął studia na Uniwersytecie Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie.
Początek kariery zawodowej
W 1961 roku został zaangażowany jako aktor w Państwowym Teatrze Lalki i Aktora im. Andersena w Lublinie, gdzie pracował przez sześć lat.
Nie wiem gdzie spotkałem Stanisława Ochmańskiego, dyrektora Teatru Lalki i Aktora, który zaproponował mi pracę – dostałem etat w styczniu '61 roku – na stanowisku aktora. Po roku zdałem aktorski egzamin eksternistyczny, czyli uzyskałem pełne uprawnienia i pracowałem w Teatrze Lalki i Aktora do roku 1967, czyli siedem sezonów, grając wiele głównych ról.
Etat aktorski łączył z działalnością w kabarecie „Czart", a przede wszystkim z prowadzeniem założonego przez siebie w 1961 roku teatru Gong 2, który początkowo był teatrem studenckim i funkcjonował pod nazwą Teatrzyk Studencki Gong 7/30, ale w październiku 1965 roku zmienił status na zawodowy, pod nazwą Akademicki Teatr UMCS Gong 2 z siedzibą w Chatce Żaka.
Powstało przedstawienie, które otworzyło nam drogę ku teatrowi: „Twój powszedni morderca” – tryptyk [wg] Mariany Alcoforado, Wiktora Woroszylskiego i Louisa Aragona. Grała trójka aktorów: ja, Andrzej Jóźwicki i Ania Węgłowska, studentka prawa. To był pierwszy sukces, dostaliśmy nagrodę główną na Festiwalu Studentów Polski Ludowej w Warszawie w '65 roku. Prof. Grzegorz Leopold Seidler, nasz rektor, cudowny człowiek, jakby dojrzał potencję naszego teatru i dobudował do Chatki Żaka to, co stoi do dzisiaj, czyli salę widowiskową. Teatrzyk Gong 7/30 wprowadził się do „prawdziwego” teatru, a pan Andrzej Rozhin został dyrektorem tego teatru oficjalnie, podpisując umowę z UMCS jako pracownik Uniwersytetu. Wtedy zmieniliśmy nazwę na Akademicki Teatr Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej Gong 2.
Reżyser Teatru Gong 2
Andrzej Rozhin został zatrudniony przez UMCS na stanowisku kierownika artystycznego teatru, później – dyrektora i kierownika artystycznego. Ponadto był reżyserem wszystkich przedstawień, autorem scenariuszy, aktorem.
Wspomnienie Anny Nowak
W latach 1965–1974 zespół wystawił spektakle: Ildefons i inni (1961) według Juliana Tuwima, Bolesława Leśmiana, Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego; Leśne wspomnienia (1962) – piosenki partyzanckie AK i AL, Nostalgia (1962) – program poetycki, Aleksander Błok, Dwunastu; Jaques Prevert, Próba pokazania pewnej kolekcji głów w Paryżu we Francji (1963); Jazz i poezja – poezja afrykańska w aranżacjach jazzowych Pawła Falkiewicza (1963); Więcej gazu (1964) – składanka piosenek przedwojennych; Włodzimierz Majakowski, Bułat Okudżawa, Wstęgi czerwone (1964); Twój powszedni morderca (1964) poetycki spektakl o miłości, według wierszy Wiktora Woroszylskiego, Louisa Aragona i Listów portugalskich Mariany Alcoforado (I Nagroda za najciekawszy program poetycki zaprezentowany podczas III Festiwalu Kultury Studentów Polskich w Warszawie w konkursie „Melpomena 65” – w programie wystąpili: Anna Wegłowska, Andrzej Jóźwicki, Andrzej Rozhin)1.
Działalność w środowisku studenckim – między innymi teatr Andrzeja Rozhina wspomina Marek Żmigrodzki
Wspomnienie Franciszka Piątkowskiego
W sezonach artystycznych 1964/65 i 1965/66 Andrzej Rozhin równocześnie występował jako aktor-piosenkarz w kabarecie CZART (kierownictwo Tytus Wilski, Zbigniew Czeski) obok Piotra Szczepanika, Piotra Suchory i Kazimierza Grześkowiaka.
W 1965 roku Andrzej Rozhin zorganizował w Lublinie Festiwal Młodej Kultury – Studencką Wiosnę Teatralną (do 1974), której kontynuacją była – firmowana przez niego już jako dyrektora Teatru im. Juliusza Osterwy – Lubelska Wiosna Teatralna odbywająca się w latach 1985–1993.
Koniec Teatru Gong 2 wyglądał dość prozaicznie. W '74 roku po premierze „Życie-jawą” Ernesta Brylla zacząłem myśleć, że nie ma dla mnie sensu prowadzenie tego teatru dalej. Zmieniły się warunki, nie tylko w tym sensie, że brakło mojego zainteresowania. Cały zespół Gongu oczywiście był bardzo sprawny aktorsko, zżyty ze sobą, oddany teatrowi. Członkowie teatru zaangażowani w latach 1965–66 kończyli albo pokończyli studia. Byli dalej związani z teatrem, przyszła nowa zdolna grupa. Ale to był jednak teatr nieprofesjonalnych aktorów i mimo dużych umiejętności, które nabyli albo które mieli, nie widzieli swojej przyszłości w teatrze. Rozpoczynali prace w swoich wyuczonych zawodach i nie byli w pełni dyspozycyjni. Nie było też wtedy warunków na profesjonalizację teatru i uzyskanie statusu teatru dotowanego (jak stało się to z teatrem Kalambur we Wrocławiu, czy STU w Krakowie). Ja już byłem po debiucie reżyserskim w '70 roku w Teatrze Wybrzeże (Kartoteka T. Różewicza), miałem już kontakty z teatrem profesjonalnym, z aktorem profesjonalnym – już nie bardzo widziałem, co w studenckim teatrze dalej można robić. Wtedy otrzymałem propozycję – może nie najbardziej atrakcyjną – objęcia dyrekcji Teatru im. J. Osterwy w Gorzowie Wielkopolskim.
Wyjazd z Lublina
Po zakończeniu działalności teatru Gong 2 wyjechał do Gorzowa Wielkopolskiego, gdzie objął dyrekcję w Teatrze im. Juliusza Osterwy. Następnie kierował Teatrem im. Stanisława Jaracza w Olsztynie, Bałtyckim Teatrem Dramatycznym im. Juliusza Słowackiego w Koszalinie i Teatrem Polskim w Szczecinie.
Powrót do Lublina: dyrekcja w Teatrze im. Osterwy w Lublinie
W 1985 roku Andrzej Rozhin przyjął stanowisko dyrektora artystycznego w Teatrze im. Juliusza Osterwy w Lublinie, którą sprawował do 1993 roku.
Rozhin był mistrzem scen zbiorowych. Rozhin nie umiał pracować z aktorem, tak jak Gogolewski. No, ale w scenach zbiorowych i w tym rozmachu realizacyjnym był po prostu, no, moim zdaniem, nieporównywalny.
W Lublinie Andrzej Rozhin wyreżyserował przedstawienia Mandat Nikołaja Erdmana (1984), Okręt Stanisława Tyma (1985) i Operę za trzy grosze Bertolta Brechta (1987).
W 1986 roku miała miejsce premiera Białego małżeństwa Tadeusza Różewicza. Kolejne spektakle to: Betlejem polskie Lucjana Rydla (1988), Gałązka rozmarynu Zygmunta Nowaczyńskiego (1988).
I dalej: Lwów semper Fidelis Andrzeja Rozhina (1990), Iwona księżniczka Burgunda Witolda Gombrowicza (1990).
W kolejnych latach dyrekcji Rozhina miały miejsce następujące premiery: Strych Gabora Pressera (1991); Człowiek z la Manchy Dale'a Wassermanna, Mitcha Leighta (1992); Farsa o śmierci, czyli Wędrówki Mistrza Kościeja Michela de Ghelderode (1992); Bracia krwi Willy'ego Russella (1993).
Reżyserskie dokonania i ogólna polityka repertuarowa Andrzeja Rozhina w Teatrze im. Juliusza Osterwy w Lublinie charakteryzowały się chęcią wprowadzania na scenę widowisk adresowanych do szerokiej, niezbyt wymagającej publiczności, co zauważa recenzentka: „Reżyser Andrzej Rozhin raz jeszcze okazał się genialnym koniunkturalistą. Proponując publiczności musical Lwów, łapie w żagle nie tylko potężną falę nie skrywanego już oficjalnie powszechnego afektu Polaków ku temu miastu, ale i wciąż zwyżkujący popyt na teatr, nazwijmy to, umuzykalniony”2.
Będę nieskromny, ale właściwie można by powiedzieć, [że najważniejszy spektakl] był wieloimienny. Bo najważniejszym spektaklem dla mnie był Okręt S.Tyma, najważniejszym spektaklem był Mandat Erdmana, najważniejszym spektaklem było Białe małżeństwo Różewicza, najważniejszym spektaklem było pomijane albo nie traktowane poważnie Betlejem polskie Rydla. Musical Lwów Semper Fidelis też był najważniejszym spektaklem. Te przedstawienia były najważniejsze, bo były wykonane czy zrobione z chęci, z pomysłu. [Również] najważniejszy spektakl [to] Bracia krwi, musical. Ghelderode’go [Farsa o śmierci to również] najważniejszy spektakl, niestety padł, bo Jan Wojciech Krzyszczak, aktor – któremu umożliwiłem zdobycie dyplomu aktorskiego i otworzyłem karierę w zawodowym teatrze w Gorzowie – po prostu odszedł z teatru. Farsa to było rzeczywiście przedstawienie, [za] którym tęsknię i [które] chciałbym powtórzyć. Oczywiście zmieniłbym dużo rzeczy, przekład przede wszystkim. Jeśli chodzi o formę wizualną tego przedstawienia – Krzysztof Kain May zrobił dekoracje, Ewa Żylińska Koszałkowska zrobiła genialne kostiumy – to było piękne przedstawienie i mądre. Iwona [Iwona, księżniczka Burgunda] Gombrowicza była przedstawieniem, które [także można uznać za] najlepsze.
Nie można mu było jednak odmówić kilkakrotnego wykorzystania poważniejszych dzieł literatury dramatycznej: „Ledwie zostały publicznie wytoczone zarzuty, że lubelski teatr dramatyczny grywa jedynie «Lwowy i Betlejemy», a już jego repertuar wzbogacił się – jakby w odpowiedzi na nie – o tzw. sztukę ambitną. Któż dzisiaj lepiej zdoła podnieść prestiż sceny niż sam wielki Gombrowicz? Toteż Andrzej Rozhin sięgnął po Iwonę, księżniczkę Burgunda. I od razu trzeba powiedzieć, że jest zrobiona wbrew autorowi. Pierwszym sygnałem niezgodności z jego myślą jest już sylwetka tytułowej bohaterki. Postać ta – w zgodzie z oryginałem – ma stanowić symbol bezwolności, braku życiowej energii, rozmytych konturów fizycznych i psychicznych. Cechy te przeciwstawiają ją dworowi, którego członkowie demonstrują mistrzostwo w posługiwaniu się wyrazistą konwencją; stroju, zachowania, języka. FORMA rządzi ich światem, kontrastując ze swoistym «bezformiem» Iwony. Ono zaś drażniąc sobą, staje się siłą sprawczą spotęgowanych wysiłków rodziny królewskiej. […] Tymczasem na deskach lubelskiej sceny filigranowa Iwona (Joanna Tomasik) o długich blond włosach, występująca w falbaniastej sukience ma wdzięk Andersenowskiej Calineczki […]. Oglądając ten wartki i zdobny w różne teatralne pomysły spektakl, łatwo ulec jego zewnętrznej urodzie, która przesłania istotę dramatu”3.
Trzeba też pamiętać o jego wcześniejszym Białym małżeństwie – stosunkowo świeżym wówczas – dramacie Tadeusza Różewicza, który został w interesujący sposób zinterpretowany.
Dla mnie najlepszym przedstawieniem Rozhina było Białe małżeństwo Różewicza z zupełnie niesamowitą scenografią Markowicza. On to zrobił wspaniale i to jest też takie jedno z przedstawień, które ja do dzisiaj pamiętam. Potrafię poszczególne sceny przywołać, co nie jest łatwe.
Zofia Sieradzka napisała: „Andrzejowi Rozhinowi udało się pokazać to, co sprawia inscenizatorom Białego małżeństwa najwięcej trudności. Jasno i czytelnie zarysował zderzenie skrywanych myśli i pragnień z uładzonym światem obowiązujących konwenansów. Sprawy seksu i nie zaznane, a zaprzątające wyobraźnię szczegóły życia intymnego uczynił drastycznym wykładnikiem rozbieżności między narzucanym porządkiem a gorączką przeczuć i doznań. Przy zgodnej współpracy ze scenografem Andrzejem Markowiczem i kompozytorem Andrzejem Zarzyckim osiągnął stylistyczną jedność spektaklu bez uciekania w farsę czy popadanie w dramat. Nie uląkł się drastyczności Różewiczowskiego tekstu, potrafił pokazać widowni poetycki klimat sztuki. I to właśnie zadecydowało o sukcesie lubelskiej inscenizacji”4.
Po 1993 roku
Od 1993 roku, kiedy opuścił Lublin, nie był związany stałą umową z żadnym teatrem. Reżyserował na różnych scenach w kraju i za granicą (Słowacja, Węgry) i był autorem ponad 180 realizacji teatralnych w różnych gatunkach – komedia, dramat, musical, opera. Oprócz nich reżyserował dziesiątki koncertów galowych, widowisk plenerowych, recitali. Jego pasją jest fotografowanie.
Gdyby mi ktoś powiedział: „Wracamy do '93, nie zwalniają cię z teatru i siedzisz w Lublinie do dzisiaj – bo mogłaby być taka sytuacja teoretycznie – czy byś chciał?”, to bym powiedział: „Nie chciałbym”. Absolutnie bym nie chciał. Różni są ludzie, mają różne temperamenty, ale celem życia jest na pewno poznawanie życia – żyć aby żyć. Ja tak mówię: aby żyć, to trzeba widzieć, aby żyć, to trzeba rozglądać się, jeździć, porównywać, doświadczać. Jeżeli człowiek tego nie robi albo nie ma możliwości, to siedzi w jakimś miejscu i traci dystans – ja [tego] nie krytykuję. Każdy ma swoje wybory.
Przypisy
- Wróć do odniesienia Patrz: Aleksandra Rozhin, Gong 2. Spojrzenie w przeszłość. Akademicki Teatr Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej, Wydawnictwo UMCS, Lublin 2005.
- Wróć do odniesienia M. Gnot, Piękny był spektakl – ludzie płakali, „Kurier Lubelski” 1991.02.15.
- Wróć do odniesienia M. Jankowska, Calineczka w Krainie Formy, „Tygodnik Współczesny” nr 12.
- Wróć do odniesienia Z.Sieradzka, Białe małżeństwo w Lublinie, „Teatr” 1986, nr 1.