Ośrodek „Brama Grodzka - Teatr NN” w Lublinie jest samorządową instytucją kultury działającą na rzecz ochrony dziedzictwa kulturowego i edukacji. Jej działania nawiązują do symbolicznego i historycznego znaczenia siedziby Ośrodka - Bramy Grodzkiej, dawniej będącej przejściem pomiędzy miastem chrześcijańskim i żydowskim, jak również do położenia Lublina w miejscu spotkania kultur, tradycji i religii.

Częścią Ośrodka są Dom Słów oraz Lubelska Trasa Podziemna.

Ośrodek „Brama Grodzka - Teatr NN” w Lublinie jest samorządową instytucją kultury działającą na rzecz ochrony dziedzictwa kulturowego i edukacji. Jej działania nawiązują do symbolicznego i historycznego znaczenia siedziby Ośrodka - Bramy Grodzkiej, dawniej będącej przejściem pomiędzy miastem chrześcijańskim i żydowskim, jak również do położenia Lublina w miejscu spotkania kultur, tradycji i religii.

Częścią Ośrodka są Dom Słów oraz Lubelska Trasa Podziemna.

1934. Lublin

1934 rok w Lublinie. Kalendarium

Spis treści

[RozwińZwiń]

LudzieBezpośredni odnośnik do tego akapituWróć do spisu treściWróć do spisu treści

Józef CzechowiczBezpośredni odnośnik do tego akapituWróć do spisu treściWróć do spisu treści

Stare kamienie

Na początku 1934 roku ukazuje się w Lublinie tom wierszy Franciszki Arnsztajnowej i Józefa Czechowicza pt. Stare kamienie.

Żaden z wierszy nie był podpisany nazwiskiem autora. Tomik wydany został przez Lubelskie Towarzystwo Miłośników Książki, a drukowany był w Drukarni Rządowej przy pl. Litewskim. Druk tomiku nadzorował osobiście Czechowicz, który decydował o wyglądzie okładki, układzie wierszy, kroju użytej do druku czcionki, a też o wyborze papieru. Przedmowę do tego tomu napisał ks. Ludwik Zalewski. 

Oto datowana na 30 grudnia 1933 roku przedmowa ks. Ludwika Zalewskiego do Starych kamieni:

Otaczające nas piękno nie dla wszystkich jest dostrzegalne. Dlatego też »z Bożej łaski« artyści i poeci, obdarzeni subtelną wrażliwością odkrywają w ciągu wieków czar linij, kształtów, barw, tonów i słowa, ukazują je zajętym powszednią troską, zwykłym śmiertelnikom i wzbogacają ludzkość Dziełami sztuki. Rozwój kultury możnaby powiedzieć, nie jest niczem innem jak spostrzeganiem coraz nowego piękna i utrwalaniem tego piękna w dziełach. Jakże późno odkryto urok gór, przeklinanych długo jako uciążliwe przeszkody w komunikacji, jak ubogiemi prymitywami są pierwsze opisy przyrody. Na piękno Lublina już dawno zwrócili uwagę malarze i graficy. W poezji »prosto z krzykiem« przemówiły kamienie Lublina dopiero w utworach Arnsztajnowej i Czechowicza.

Franciszka Arnsztajnowa ma już swoją kartę w poezji polskiej. Idąc kiedyś w pierwszych szeregach z Młodą Polską, niezupełnie słusznie bywa zaliczana do tej grupy poetyckiej. Pokrewieństwo bowiem istniało przypadkowe, nie istotne. (…) Poetka, zawsze wrażliwa na sprawę społeczną i narodową, w czasach przed wojną światową bezpośrednio i podczas wojny, znajdując się całą duszą w obozie strzelecko-peowiackim, piórem i czynem służyła ideałom niepodległościowym. Archanioł jutra , wyczerpany i »zaczytany«, świadczy o popularności utworów Arnsztajnowej z tego okresu. W ostatniej dobie poetka nastrojona elegijnie (Odloty), pełniąc zawsze wierną służbę dla ukochanego państwa polskiego, starym kamieniom Lublina »serce swe oddała w niewolę«.

Józef Czechowicz, jeden z najwybitniejszych poetów współczesnych, jest w pełni biegu maratońskiego do mety przez siebie wytkniętej. Kamień, Dzień jak co dzień, Ballada z tamtej strony, oto płody jego Muzy , w których – czysty, głęboki liryk lekko a kunsztownie włada słowem, rytmem i konstrukcją. Śledząc z radością i podziwem coraz górniejsze loty poety, wierzymy w jego zwycięstwo.

Franciszka Arnsztajnowa i Józef Czechowicz w zbiorku niniejszym dają wizje poetyckie pięknych zaułków Starego Lublina. Oboje znają, rozumieją i kochają każdy mur, każdy kamień rodzinnego miasta”.
Wiersze Czechowicza z tego tomu: Muzyka ulicy Złotej, Ulica Szeroka, Kościół św. Trójcy na Zamku, Wieniawa, Cmentarz były już publikowane wcześniej m. in. w grudniowym „Pionie.

Po wydaniu tego tomu Czechowicz zwrócił się z prośbą do Kazimierza Jaworskiego o napisanie recenzji. I rzeczywiście taki tekst „Regionalny dwugłos poetycki” pojawił się w „Kamenie”, 1934, nr 7 (marzec):

Nakładem Lubelskiego Towarzystwa Miłośników Książki ukazał się w wytwornej szacie bibljofilskiej zbiorek wierszy o Lublinie Franciszki Arnsztajnowej i Józefa Czechowicza p.t. Stare kamienie. Przeszłość sędziwych zabytków, czar średniowiecznych uliczek, osobliwy urok jednego z piękniejszych miast w Polsce, oglądanego przez pryzmat duszy poetyckiej – oto treść tej interesującej książki. Senjorka literatów lubelskich, wiążąca okres młodopolski z awangardą dzisiejszej poezji i jeden ze zdolniejszych poetów współczesnego pokolenia podali sobie ręce, by razem uczcić piękno rodzinnego miasta. Poeci nie sygnowali poszczególnych wierszy swemi nazwiskami, pozostawiając domysłowi czytelnika rozpoznanie ich autorstwa. Nie jest to zresztą trudne: ładne poezje Arnsztajnowej mają charakter religijny, a w opisach operują bardziej realiami, gdy utwory Czechowicza wkraczają raczej w dziedzinę fantastyki i symboliki, przypominającej niekiedy Błoka.

Kazimierz Andrzej Jaworski, Regionalny dwugłos poetycki, „Kamena” 1933, nr 7, s. 251–252.

Publikacji Starych kamieni towarzyszyła śmierć syna Franciszki Arnsztajnowej, Jana, który umarł 31 stycznia 1934 roku na gruźlicę.

Franciszka Arnsztajnowa po śmierci syna wyjeżdża z Lublina do Warszawy. Nie stało się to od razu, ale w 1935 roku mieszka już na stałe w stolicy. Jej symbolicznym rozstaniem  z Lublinem jest wiersz Ostatni film, zamieszczony w 1935 r. (listopad) w 3. numerze „Kameny”. Większość lubelskich młodych poetów również postanowiła opuścić swoje rodzinne miasto.

Józef ŁobodowskiBezpośredni odnośnik do tego akapituWróć do spisu treściWróć do spisu treści

„Dźwigary”

Pierwszy numer miesięcznika literackiego „Dźwigary” ukazał się w Lublinie w listopadzie 1934 roku. Pismem kierował Józef Łobodowski. Na początku 1935 roku wyszedł jeszcze jeden numer „Dźwigarów” i pismo przestało się ukazywać.

Miesięcznik nawiązywał do tradycji radykalnego miesięcznika „Barykady” z 1932 roku, Łobodowski zapowiedział, że będzie ono poświęcone sprawie „polskiej kultury proletariackiej”. „Dźwigary” reprezentowały również tendencje awangardowe, o czym świadczyły nazwiska poetów, wśród których byli m. in. Czechowicz, Miłosz i sam Łobodowski, który tak scharakteryzował to pismo:

Była to próba bardzo ambitna, a zarazem świadomie prowokacyjna pod adresem stojącej i gnijącej topieli polskiej »myśli« lewicowej. Gdyby wówczas istniało takie pojęcie, jak »narodowa droga do socjalizmu«, „Dźwigary” można by było chyba podciągnąć pod ten termin bez większego trudu. Urządziłem na własną rękę coś w rodzaju literackiego »października«, z tą jednak różnicą, że całkowicie na serio i bez błogosławieństwa »z góry»”

Dla Łobodowskiego „Dźwigary” stały się początkiem odchodzenia od komunizmu.

WydarzeniaBezpośredni odnośnik do tego akapituWróć do spisu treściWróć do spisu treści

Powstanie Poematu o mieście LublinieBezpośredni odnośnik do tego akapituWróć do spisu treściWróć do spisu treści

W lipcu Czechowicz przyjeżdża do Lublina na 10-dniowy urlop. Jest to pierwszy tak długi przyjazd do Lublina, z którego rok wcześniej wyjechał do Warszawy. Może wreszcie odpocząć po pierwszym półroczu 1934 roku, w którym wydarzyło się tak dużo.

Przypomnijmy, w styczniu wydał Stare kamienie. W marcu – w błyskawicy, również w marcu zorganizował „Najazd awangardy na Warszawę”. Nakładają się na to też inne sprawy: śmierć Jana Arnsztajna, syna Franciszki, w styczniu, aresztowanie Józefa Łobodowskiego w marcu. Ma też w tym czasie bardzo dużo codziennej pracy redakcyjnej.

W kilku listach wysłanych do przyjaciół znajdujemy informację, że chce coś napisać specjalnie dla radia. Tak więc swoją opowieść o Lublinie tworzył z myślą o tym nowym medium. Powstający wtedy Poemat był wyrazem jego osobistej sytuacji. Dlatego pojawia się w Poemacie postać Wędrowca, będącego bez wątpienia alter ego Czechowicza.

W wielu utworach Czechowicza odnajdujemy ślady jego pieszych wędrówek. Zapisem jednej z nich jest najważniejszy tekst Czechowicza dedykowany rodzinnemu miastu – Poemat o mieście Lublinie.
Gdzieś u samych  źródeł powstania Poematu jest chodzenie, czy też wędrowanie poety po mieście. Tworzy ono rodzaj organicznej więzi między nim a Lublinem, jest sposobem na poznawanie miasta.

Zdjęcia Stefana KiełszniBezpośredni odnośnik do tego akapituWróć do spisu treściWróć do spisu treści

Miasto Żydowskie, a w szczególności ulice Nową i Lubartowską, utrwalił w roku 1934 w serii zdjęć Stefan Kiełsznia.

Pisze o tym Barbara Odnous:

Gdy pod koniec lat trzydziestych podjęto w lubelskim Magistracie decyzję o gruntownej przebudowie żydowskiego przedmieścia i wyburzeniu jego najbiedniejszej części, miejski konserwator zabytków poprosił lokalnych fotografów o zdokumentowanie dzielnicy przed remontem. Na apel odpowiedział m.in. Stefan Kiełsznia (1911–87), członek Lubelskiego Towarzystwa Fotograficznego. Ten młody wówczas pracownik księgarni od zawsze in­teresował się grafiką i malarstwem. Warunki materialne – pochodził z rodziny najemnego młynarza – nie pozwoliły mu jednak rozwinąć plastycznych uzdolnień. Formą artystycznej samorealizacji stała się dla niego fotografia. Tym bardziej że Lubelskie Towarzystwo Fotograficzne skupione wokół osobowości takich jak Edward Hartwig czy Gerard Ciołek było wówczas jednym z najprężniej działających w Polsce.

Jesienią 1937 [1934] Stefan Kiełsznia ustawił na statywie aparat Rolleiflex, właśnie kupiony za 560 zł w znakomicie zaopatrzonym sklepie Stanisława Magierskiego, i zaczął rejestrować kamienicę za kamienicą, »...na wieczną rzeczy pamiątkę. Nie miałem ciągot do modnego przed wojną artyzmu. W fotografii widziałem doskonały instrument zatrzymywania czasu« opowie kiedyś w rozmowie z dziennikarzem.

Na tle witryn sklepów bławatnych, sodówek z owocami, aptek, zakładów fryzjerskich i targowych jatek, bystre oko fotografa zatrzymało w kadrze również kolekcję postaci typowych nie tylko dla tej dzielnicy, ale dla wszystkich miast wschodniej Rzeczypospolitej. Bogaty chłop w wyglancowanych oficerkach, biedota wysiadująca na schodach, dziewczynka wracająca ze szkoły w paltociku z przenicowanej wełny, zakutane w chusty chłopki na tle szczuplutkiej elegantki w szpilkach z reklamowego szyldu, dorożkarz w kaszkietówce, wiejski hołysz w waciaku, lokalny żigolak w kapeluszu, granatowy policjant, bogobojny Żyd... – klientela „sklepów cynamonowych”. Nie wiedzieć czemu brakuje tylko ulicznego fotografa tzw. leikarza, który stanowił także element tego krajobrazu. (...).

Przeglądając uporządkowane zdjęcia, w monotonii następujących po sobie numerów kamienic i w zatrzymanych spojrzeniach przechodniów nieistniejącego już miasta, odczytujemy dzisiaj posmak tajemnicy, atmosferę wiecznego oczekiwania. Na Mesjasza? Ale zanim przyjdzie Mesjasz – na klienta, na sąsiada do pogadania, na to, co przyniesie kolejny dzień. W pozornie beznamiętnych obrazach fotograf uchwycił aurę żydowskiej dzielnicy, specyficzny koloryt miejsca, które zbiera się do odejścia, choć jeszcze nikt nie wie, jaki zapadł wyrok. (…) Dzięki zachowanym negatywom możemy dziś wywołać w wyobraźni fantom tamtego civitas judeanum i przywrócić dzisiejszym lublinianom amputowaną część historii. Gdyby Stefan Kiełsznia nie posiadł umiejętności zaklinania czasu w fotografii, pozostalibyśmy ubożsi o całe miasto.

Barbara Odnous, Fotograf zaginionego miasta, „Karta” nr 31/2000, s. 10–11, 13].

 

MiejscaBezpośredni odnośnik do tego akapituWróć do spisu treściWróć do spisu treści

MiastoBezpośredni odnośnik do tego akapituWróć do spisu treściWróć do spisu treści

Modernizacja podstawowych arterii komunikacyjnych (1934–1938)

W latach 1934–1938 podjęto na większą skalę prace przy urządzaniu nowych ulic, lub przy kładzeniu bruków na niektórych istniejących już od dawna.

Aleksander Kierek:

Władze miejskie, prowadząc przebudowę ulic, usiłowały przy sposobności rozszerzyć niektóre z nich i wyprostować zgodnie z linią regulacyjną. Największą troską otoczono Krakowskie Przedmieście, pl. Łokietka oraz ulice Królewską i Zamojską (Buczka), stanowiące główny ciąg komunikacyjny miasta. O pracach regulacyjnych, prowadzonych w 1935 roku na Krakowskim Przedmieściu, miejscowa prasa pisała: »Na razie okrojono o kilka metrów ogródek dawnego dancingu „Rumba” i cofnięto również budowę, służącą za sklepik jakiejś żydowskiej owocarni […] Wkrótce cofnięte zostaną ogrodzenia i poszerzony chodnik przed gmachem Banku Gospodarstwa Krajowego i Bankiem Łódzkim. Istnieje również projekt cofnięcia ogrodu przed Sądem Okręgowym«. Ostatecznie, prace przy modernizacji nawierzchni na tej ulicy, jak i na 1 Maja zakończono w 1937 r. Cały ten ciąg od dworca PKP do Al. Racławickich otrzymał nawierzchnię z kostki bazaltowej.

Aleksander Kierek, Rozwój przestrzenny i stan urządzeń komunalnych m. Lublina w latach 1870–1915, „Rocznik Lubelski”, nr 4, 1961, s. 98.

Al. Racławickie

Aleksander Kierek:

Pierwszą ulicą, na której podjęto prace polegające na przebudowie nawierzchni z kamienia polnego na klinkier, były Aleje Racławickie. Przed wykonaniem tych prac najpierw ulicę zniwelowano, a następnie usunięto wystające w chodniku zabudowania. Natomiast szerokość samej jezdni niestety zwężono, urządzając, częściowo jej kosztem, dwa pasy zieleni i kładąc dostatecznie szerokie chodniki. Ostatecznie nową nawierzchnię Al. Racławickie otrzymały w 1934 r.

Aleksander Kierek, Rozwój przestrzenny i stan urządzeń komunalnych m. Lublina w latach 1870–1915, „Rocznik Lubelski”, nr 4, 1961, s. 98.

Rozwój zabudowy mieszkalnej (1934–1939)

Natalia Przesmycka:

Lata poprzedzające II wojnę światową to okres najintensywniejszego rozwoju budownictwa mieszkaniowego w całej Polsce. (…) W okresie tym dopełniono zwartą zabudowę kwartałów śródmieścia wzdłuż ulic: Szopena, Narutowicza, Lipowej, Okopowej, Hipotecznej. Powstały także kamienice czynszowe przy nowo wytyczonych ulicach w dzielnicy Zachodniej: Marii Curie-Skłodowskiej, Rury Jezuickie, Aleje Racławickie. Wielopiętrowe kamienice powstały przy tak zwanym „placu Gwiazdy” – zbiegu ulic Narutowicza, Lipowej, Piłsudskiego.

Natalia Przesmycka, Lublin. Przeobrażenia urbanistyczne 1815–1939, Lublin 2012, s. 191.

Ogródki działkowe

Natalia Przesmycka:

W 1934 roku założono pomiędzy aleją J. Piłsudskiego a ulicą Rusałka ogródki działkowe, nazwane »Zdobycz nad Bystrzycą«. Oprócz ogrodów znajdowały się tu również boiska do gier, strzelnica i przystań żeglarska. Rola ogródków działkowych była na początku wieku znacznie większa niż dzisiaj. Spełniały one również rolę wychowawczą, gdyż w trakcie wakacji na ich terenie organizowano półkolonie dla dzieci miejskich.

Natalia Przesmycka, Lublin. Przeobrażenia urbanistyczne 1815–1939, Lublin 2012, s. 245.

 

Słowa kluczowe