Wtedy po raz pierwszy zetknąłem się z telewizją W pewnym momencie musiałem się z Lublinem pożegnać, przeniosłem się do Wrocławia i to był moment, w którym po raz pierwszy zetknąłem się z telewizją, bo w tamtym czasie radio i telewizja to była jedna instytucja. To się nazywało Komitet do spraw Radia i Telewizji i mieściło się to wszystko w jednym budynku we Wrocławiu. Po prawej stronie było radio, po lewej stronie dobudowany był nowy budynek telewizji. Tam się zetknąłem z...
Fragmenty Relacji ze słowem kluczowym "Wrocław"
Praca w Radiu Wrocław Stąd trafiłem do Wrocławia i tam się trafiało w cudowne środowisko dawnych Lwowiaków, typu hrabia Wojciech Dzieduszycki. Potem mój przyjaciel [Wojciech] i jego syn – też już zresztą nieżyjący, Antek Dzieduszycki – pracowaliśmy razem bardzo wiele razy i razem przenieśliśmy się do Warszawy. W każdym razie, Andrzej Waligórski, Kazio Mościcki… Można było wymieniać nazwisko po nazwisku. Byli wspaniali ludzie i wspaniały szef, bo był po prostu znakomitym fachmanem, więc się pracowało bardzo sympatycznie. I sytuacja się...
Ja skończyłem studia medyczne. Zacząłem we Wrocławiu studiować, ale [potem] zacząłem od początku w Jerozolimie. Zacząłem studia medyczne w Jerozolimie. Odbyłem praktykę, jako swoją rezydenturę w urologii w Izraelu. I potem wyjechałem do Stanów na specjalizację w chirurgii onkologicznej, urologicznej. I już tam zostałem potem. Przyjechałem do Izraela jeszcze na rok czasu, a potem zostałem w Stanach. I tam całą swoją karierę zawodową zrobiłem również w Stanach. I tak mniej więcej teraz od trzech lat jestem na emeryturze. Mieszkamy na...
Na początku, jeszcze w podstawówce, byłem święcie przekonany, że to jest najlepsza rzecz pod słońcem. Miałem różne książki, kalendarze robotnicze i tak dalej. Jak już chodziłem do szkoły, nie rozumiałem w ogóle, bo ja tego z domu nie wyniosłem, dlaczego ludzie tak nienawidzą ZSRR. Ja zawsze o Rosjanach słyszałem dobre rzeczy, bo u mnie cała rodzina, która się uratowała, to ci, którzy uciekli do ZSRR. Jak Niemcy wkroczyli do Drohobycza, tylko ci, którzy zdążyli uciec, przeżyli. Też nie wszyscy, ale...
Nazywam się Rysiek Weiler. Data urodzenia to jest 2 stycznia [19]46 roku. Miejsce urodzenia jest nieco bardziej skomplikowane, ono się nazywa Drohobycz. Jeżeli chodzi o dokładne umiejscowienie, to u mojego dziadka w paszporcie było napisane, że się urodził w Austrii, u mojego taty w paszporcie było napisane, że się urodził w Polsce, a u mnie, że w Związku Radzieckim. Ale to jest dalej to samo małe miasteczko koło Lwowa, z którego pochodzi między innymi sławny Bruno Schulz. Moja cała rodzina...
Nie jestem pewien, czy ja dokładnie wiem, ale jak z siostrą rozmawiam, to do dzisiaj tak mówimy, że w zasadzie naszego tatę zesłali do Lublina, można powiedzieć. Bo jak byliśmy we Wrocławiu, to on był tam dyrektorem całego okręgu dolnośląskiego, to jest okręg, który jest większy niż cały Izrael. I kiedyś była tam jakaś historia, zgubił legitymację partyjną, ktoś pod nim dołki kopał, oczywiście, samo z siebie to chyba by nie wystarczyło, [w każdym razie] wtedy musieliśmy się gdzie indziej...
Ze studiów jacyś koledzy przyszli na dworzec w Lublinie, mimo że godzina [odjazdu] była niedobra, bo pociąg odjeżdżał o szóstej pięćdziesiąt rano, to nie jest [dobra] pora. No, ale byli tacy bliżsi znajomi. A w samej Warszawie jeszcze parę osób, ale niedużo, trochę znajomych rodziców, ale bardzo niewielu. Przyjechałem normalnie do Warszawy i z Warszawy [wyjeżdżałem] pociągiem z Dworca Gdańskiego. To był taki bardzo smutny moment, bo tam się rozstawały rodziny. I wiadomo, wtedy wyglądało [to tak], że to było...
Edukacja w Lublinie, Warszawie i Wrocławiu Urodziłam się w Mielcu, bo tam moi rodzice byli zatrudnieni w fabryce samolotów, wojskowej wtedy. Ale moi oboje rodzice byli w AK i prowadzili swoją działalność, mój ojciec był lekarzem, a mama coś tam robiła. W [19]45 roku przenieśliśmy się do Lublina. [Chodziłam do] Liceum Kanoniczek w Lublinie. Jak skończyłam, to studiowałam medycynę i zaraz na samym początku studiów zabrnęłam do Klubu Zamek, który prowadził Jurek Ludwiński i tam siedziała Grupa Zamek, czyli Włodzio...
Odkrywanie historii polskich Żydów W latach, kiedy nie było żadnych kontaktów polsko-żydowskich, bo to był [19]83 czy [198]4 rok, zaraz po stanie wojennym, ja miałam takiego kolegę, wybitnego fizyka, który [wcześniej] musiał opuścić Polskę, był Żydem. Pracował jako fizyk w Monachium w Max Planck Institut. On miał wuja, który oślepł, żona mu umarła i córka zginęła tragicznie. Pojechałam na trzy miesiące [do Izraela], oni mi załatwili taką wizę na osobnej karteczce, musiałam się przedstawić w ambasadzie izraelskiej w Niemczech. Powiedzieli...
Losy powojenne Ja zostałam po tamtej stronie za Bugiem, a w Brześciu już Białoruś się tworzyła. Stamtąd pojechałam ze znajomą do Warszawy szukać jakiejś pracy. W Warszawie pracowałam krótko, parę miesięcy to było i pracowałam przy sztabie wojska polskiego, ale zdziwiona byłam, bo tam się tylko ruski język słyszało. Później wyjechałam do Wrocławia, tam spotkałam znajomych i we Wrocławiu już tak na dobre się osiedliłam. Tam podjęłam dalszą naukę. Kto miał zagubione papiery czy miał czegoś się douczyć, [to] były...
Z Radia Wolna Europa poszedł komunikat, że we Wrocławiu powstała Okręgowa Sekcja Kolejarzy Końcowe dni sierpnia [19]80 roku, to już zawiązał się pierwszy komitet tak zwany regionalny na Placu Czerwonym, dzisiaj to Plac Solidarności we Wrocławiu, gdzie można już było się rejestrować z pierwszymi organizacjami zakładowymi. Z wielkimi problemami oczywiście, ale tam między innymi swoją pierwszą komisję zakładową stacji pozaklasowej Wrocław – Gądów zarejestrowałem i od tego momentu zaczęła się działalność do okresu stanu wojennego, czyli do 13 grudnia, dopóki...
Jak byłem młodym księdzem w Gdańsku, to czekałem, kiedy mnie wezwą. I przez parę lat nie wzywali. Myślałem, jak to się zachować. Dziś nie potrafię powiedzieć, kto mnie pouczył. Być może był to wybitny ksiądz lwowski, który kilka lat spędził w ciężkim więzieniu, a wtedy był proboszczem sąsiedniej parafii mariackiej w Gdańsku, ksiądz Artur Przetocki. W każdym razie mówiono mi tak: „Wiesz, jak będą cię przesłuchiwać, to pierwszą rzeczą, którą trzeba zrobić, to zdenerwować przesłuchującego. Bo on będzie udawał przyjaciela...
Ja święcenia kapłańskie miałem w Krakowie w 1961 roku i w 1962 roku skierowano mnie do Gdańska. Tam była bardzo trudna sytuacja w naszym klasztorze wtedy. Później na moment w 1967, ponieważ wydawało się, że będę naukowo pracował, znalazłem się na ATK w Warszawie. Najpierw dojeżdżałem z Gdańska, później zamieszkałem w Warszawie. Wróciłem do Gdańska w wyniku takiej dziwnej historii – mój następca i kolega wystąpił z zakonu, w tamtych czasach to było wydarzenie. Zresztą bardzo porządny człowiek i piękny...
Uciekając przed wojskiem, idąc na studia, nie wiedziałem, że ja każdy czwartek będę zakładał mundur i będę się ćwiczył w takim rzemiośle jak właśnie strzelec, jak kapral, jak jakiś tam podchorąży. No i ciągle te właśnie regulaminy durne wojskowe, bój spotkaniowy, drużyna i pluton w natarciu, albo w obronie, albo w marszu ubezpieczonym, albo w czymś tam jeszcze. W każdy czwartek musiałem ubierać mundur i na Czechów, na poligon musiałem do tego wojska iść. W PRL-u wojsko było nieuniknione. Chyba,...
W październiku 1980 roku organizowany był strajk we Wrocławiu. Z Lublina brało w nim udział kilku moich kolegów między innymi: Janusz Iwaszko, Robert Makenson, Rysiek Szociński. W tej chwili Janusz Iwaszko nie żyje, Szociński również nie żyje, no jedynie Robert Makenson. Ja też miałem wtedy jechać, ale z różnych powodów nie pojechałem wtedy do Wrocławia. No oni wtedy brali udział w tej głodówce wrocławskiej. Przyczyną tej głodówki był brak realizacji tych naszych postulatów. Zresztą tam jest może troszeczkę głębsze jeszcze...
W Dęblinie przebywałem do 1945 roku, następnie wyjechałem do Wrocławia, gdzie ożeniłem się. Skończyłem studia i pracowałem w Wojskowym Przedsiębiorstwie Budowlanym budując różne obiekty jako kierownik budowy. W 1953 roku przyjechałem do Lublina, gdzie zacząłem pracę w przedsiębiorstwie przemysłowym, konkretnie na budowie w Fabryce Samochodów Ciężarowych na stanowisku kierownika budowy elektrociepłowni. Pracowałem tam dość krótko i nadarzyła się okazja, że dostałem pracę w Zarządzie Inwestycji Szkół Wyższych przy budowie dzielnicy uniwersyteckiej UMCS. W Zarządzie Inwestycji Szkół Wyższych pracowałem piętnaście lat...
[Lublin zrobił] raczej niekorzystne [wrażenie], a to tym bardziej wynikało stąd, że do Lublina przyjechałem z Wrocławia, który bardzośmy lubili [i który] miło wspominam do dzisiaj. Ja wiem, z czego to wynika – to taka normalna rzecz – tam gdzie się młodość spędza, studia, to później się pamięta najprzyjemniej, nieważne, jaki to był ustrój, nieważne, jakie były trudności, bo były trudności różne, był okres, że zarabiałem dobrze, był okres, że nie było za co mleka kupić dla dzieci. W sumie...