Te walki na Żoliborzu bardzo się nasiliły w ostatnich dniach września i w końcu 30 września weszli Niemcy już na cały ten teren Żoliborza. To nie były oddziały SS, tylko strzelcy górscy, głównie Austriacy. Oni nie byli chętni jakoś maltretować ludność cywilną. Kazali nam wychodzić z piwnic, były skierowane na nas wszystkich karabiny maszynowe, ale sformułowali kolumnę i nas zaprowadzili najpierw na ulicę Leszno do kościoła i tam spędziliśmy pierwszą noc na posadzce kościoła. Potem stamtąd na Bemowo i tam...
Fragmenty Relacji ze słowem kluczowym "Pruszków"
30 września [1944 zostałyśmy wyprowadzone z Warszawy], myśmy nocowali w Warszawie w kościele. [1 października był transport do obozu w Pruszkowie]. Warunki były okropne, to były hale kolejowe, więc cementowa podłoga, szyny biegnące wzdłuż tej podłogi i na tej podłodze każdy na czym miał, [siedział], jak sobie coś miał podłożyć, to sobie podłożył, a jak nie, to siedział na tym cemencie. Od czasu do czasu tam przejeżdżał taki wózeczek, z którego rozdawano chleb. Każdy, kto mógł, to podbiegał i łapał....
[Gdy] wróciłyśmy do Pruszkowa, prawie nikogo nie było. Uczyłam się cztery, pięć miesięcy w szkole, w Pruszkowie jako Barbara Jankowska. Ktoś dowiedział, że jestem Żydówką i rzucił [we mnie] kamień pokryty śniegiem, i [nabił mi] guza. Mama postanowiła, że wyjedziemy, [ponieważ] w Pruszkowie nie mieliśmy z czego żyć. W Łodzi mama pracowała w domu dziecka. [Tam] były różne sieroty z całej Europy, z ZSRR, ze wszystkich państw, [dom dziecka prowadziła] organizacja z Izraela. Mama była bardzo chora, zachorowała przez to,...
Wróciłyśmy do pani Pacyk na rok, [tam] nauczyłam się śpiewać [pani Pacyk] była nauczycielką. [Nie musiałam pracować], miałam ogródek z warzywami [takimi jakie chciałam]. [Sama przy nim] wszystko robiłam. W [19]45 roku [pani Pacyk] pojechała do Komitetu, do Lublina, [tam] poprosiła żeby coś mi kupili. Kupiła mi palto, brązowe i sukienkę, która jest teraz w Yad Vashem. Dałam im na pamiątkę, kiedy [przygotowywali wystawę].
Jak wkroczyli Niemcy, to też przychodzili do nas, do sklepu. Nawet dostawałam od nich czekoladę. Mama powiedziała, żebym nie jadła tej czekolady, tylko podziękowała. Potem był taki rozkaz, że kto się zgłosi do warsztatów kolejowych w Pruszkowie, to nie wygonią [jego] rodziny do getta warszawskiego. Mój tatuś powiedział, że on nie wierzy Niemcom, ale żeby [się upewnić], zgłosił się do obozów [w warsztatach] kolejowych, które też profesor Michał Głowiński opisuje [w książce] o naszym mieście. Po jakimś czasie wygonili nas...
Wilnerowie –rodzina matki Moja mama była z Wilnerów, miała brata Henryka Wilnera i siostrę Malkę Wilner. Babcia nazywała się Gita Dubińska. Dziadek, [gdy] pojechał do Warszawy, [miał] wypadek [w czasie którego] przewrócił się wóz [i zginął]. Moja mama miała [wtedy] siedem lat. [Babcia] wyszła za mąż po raz drugi [za] Motla Bendera, miała z nim [czworo] dzieci. Israel Bender, potem Róźka Bender, Pela Bender i Itka Bender, ta najmłodsza, z którą się kręciłam dużo po getcie.
Nazywam się Basia Klig z domu, teraz jestem Batia Golan-Klig. Urodziłam się w Pruszkowie 20 stycznia 1935 roku. Miałam cudną rodzinę. Moja mama miała cztery siostry i dwóch braci. Mama urodziła się w Pruszkowie, nazywała się Chawa Chana z domu Wilner – widocznie my pochodzimy z Wilna, tak myślę. [W Pruszkowie] było dużo Wilnerów. Tatuś urodził się w Bychawie koło Lublina, nazywał się Leon Klig. Miał brata i dwie siostry – Mania, Miriam i Edzia, Ester. Mania została ocalona w...
Na drugi dzień Niemcy wygrużali [ludzi] i ja z ludnością cywilną dostałem się pieszo przez Wolę na Dworzec Zachodni, tam załadowano nas w takie bydlęce wagony i wywieziono nas do Pruszkowa. Tam był obóz przejściowy dla ludności cywilnej. Natomiast dla powstańców był obóz przejściowy w Ożarowie. Wywiezienie z Powstania Warszawskiego odbyło się dwoma torami – jeden przez Pruszków, drugi przez Ożarów. I tam w tym Ożarowie znalazło się multum kolegów, tych, którzy walczyli, którzy się poddali, których aresztowano. Nie wiem...