Ja za okupacji raz jeden byłam w Puławach, bo dostałam wezwanie do pracy do Niemiec. Miałam trzynaście lat, tylko jechać. No i wtedy siostra moja była akurat w Policzyźnie, przyjechała i zabrała mnie, pojechałyśmy do Puław. Ojciec wtedy jeszcze żył, miał tam znajomości wśród kolegów swoich chyba i załatwili wycofanie tego. To tam byłam dwa czy trzy dni. Przyjechałam do Lublina w [19]41 roku, w tym roku, kiedy ojca aresztowano. Z [19]41 na [194]2 i z [194]2 na [194]3, tak...
Fragmenty Relacji ze słowem kluczowym "niemiecki obóz koncentracyjny na Majdanku"
Jak nas zabrali, jak nas wygonili, to brat był w jednej grupie, ja byłam w drugiej – młodych dziewcząt, kobiet. W jednej części stadionu byli chłopcy, mężczyźni, w drugiej części – kobiety. I też tutaj przyszedł nam policjant granatowy z pomocą, właściwie to mnie. Ja pracowałam wtedy w takim małym sklepiku, owocarni takiej i miałam zaświadczenie, że pracuję, ale dla Niemca to było nic, ani nie czytał, ani nic, wziął do ręki, podarł, wyrzucił, a mnie do tej grupy skierował...
Stach był na Majdanku pół roku, na wiosnę [go zabrali] – więcej jak pół roku – przyszedł w samą Wigilię. Ale tylko dzięki temu, że miał tę szkołę ogrodniczą i pracował u dyrektora Arbeitsamtu. Teraz jest Pekao na Krakowskim, tam właśnie był Arbeitsamt, tam było biuro pracy i stamtąd właśnie dostawało się skierowanie do Niemiec, tam właśnie pracę dawali, tam właśnie kierowali całymi robotami w Lublinie. To był duży gmach, bardzo duży urząd pracy był. No i ten dyrektor Arbeitsamtu...
warunki życia, niemiecki obóz koncentracyjny na Majdanku, sklepy, Żydzi, sąsiedzi, życie codzienne, dzieciństwo Ulica Wspólna w przedwojennym Lublinie Zaczynała się od ulicy Garbarskiej, ciągnęła się wzdłuż doliny Czerniejówki. Nasz dom był parterowy, zbudowany z cegły, miał trzy pokoje z kuchnią. Nie było wówczas jeszcze kanalizacji w tych dzielnicach na przedmieściach Lublina, więc ubikacja była na zewnątrz. W otoczeniu były [domy] piętrowe – jednopiętrowe albo dwupiętrowe. Ta ulica urywała się, znaczy taka przerwa tej ulicy była, tam była, zdaje się, ulica...
Później na roboty, już po tym tyfusie. No, wybrali mnie i innych na roboty, czy na miasto, czy gdzie tam. No i ja się zgodził też na miasto, to tam węgiel wygrużać, tam kopać coś. Siostra przyjeżdżała do mnie na widzenia niby, ale tych widzeń nie było, nie można [było], tylko jak się dowiedziała, gdzie pracuję, na polu czy w ogrodzie, czy gdzie, tam przychodziła. Chciała przerzucić mi jaki chleb, jakie co, a tam pilnowali, trudna była sprawa coś przerzucić,...
Egzekucja na Żydach w listopadzie 1943 roku - Stanisław Koczułap - fragment relacji świadka historii
Rowyśmy kopali, to gnali w czwórkach te Żydy. Taka była Żydówka ładna, Niemiec się zakochał w niej, ona miała dobrze, bo bułki jej nosił i tam jabłka, tak ją lubił. Myśmy tak patrzyli, och, tak gadamy – ona ma życie, ta Żydówka. Później patrzymy, aha, i ona poszła do dołu na rozstrzał. A pieniędzy co oni nadarli, szli czwórkami, to tych pieniędzy jak siana, podarte były. Strzałów nie słyszałem, bo tam rowy były wykopane, tam ich zaganiali w te rowy...
Żydzi byli bardzo zmartwieni, zdenerwowani. Musieli nosić wszyscy opaski z tymi gwiazdami, no ale jeszcze jakoś życie przez tych parę miesięcy, dokąd [Niemcy] ich z tej Wieniawy nie zabrali, chyba z rok jeszcze, było dla nich takie swobodne. Ale to nie żadna swoboda, bo Żyd nie mógł się poruszać, nie mógł wyjść, miał opaskę na przedramieniu z gwiazdą i to już mówiło o tym, że to jest Żyd. Oni byli bardzo... przez Polaków nie, ale przez Niemców byli okropnie prześladowani...
Wojsko weszło, a ja [wszedłem] jakieś piętnaście, dwadzieścia minut po tym, jak wojsko to wyzwoliło. Ja byłem wtedy przecież inspektorem, miałem samochód, willysa, i jeździłem. Podjechałem, wszedłem, ja nie byłem związany z żadną grupą żołnierzy czy czegoś takiego, byłem wtedy inspektorem, byłem sam. Wszedłem do tego obozu i pierwsze moje wrażenie to był absolutny wstrząs, ponieważ widziałem niedopalone trupy ludzkie, które przypominały mi jakby wielkie takie, nie wiem, jak to nazwać, w restauracjach pieczeń jakaś taka z gęsi czy z...
akcja Reinhard, prześladowanie ludności żydowskiej, niemiecki obóz koncentracyjny na Majdanku, egzekucja na Żydach Egzekucja Żydów w niemieckim obozie koncentracyjnym na Majdanku 3 listopada 1943 roku Nie wiem, skąd ci Żydzi byli, na pewno nie z Lublina. Tak zwane rozwiązanie kwestii żydowskiej jak Niemcy zrobili, to ustawili głośniki z nagraniami, ustawili pozycję karabinów maszynowych – proszę sobie wyobrazić, przecież człowiek to przeżywał – walce Straussa grały na pełny regulator na tych głośnikach, a w tym czasie odbywała się egzekucja. Rozstrzelali wszystkich...
To była konsternacja, ludzie byli bezsilni, od tego trzeba zacząć – bezsilni. Sam na własne oczy widziałem, jak Żydzi Żydów tłukli. Nie zapomnę Żydówki około 40 lat, która błagała o jakaś cebulę, kartofle, chleb, cokolwiek do jedzenia. Stoi dwóch żandarmów, jeden, drugi odwraca się prawie że tyłem do ogrodzenia, podchodzi szubrawiec Polak, nazwisko pamiętam, ta mu daje garść biżuterii, nie złota, tylko biżuterii, podkreślam, bo złoto to jest jedno zagadnienie – waga, ale biżuteria, wyrób się jeszcze więcej liczy jak...
Majdanku, las Krępiecki, palenie zwłok, pomoc więźniom, paczki, listy Niemiecki obóz koncentracyjny na Majdanku i organizowanie pomocy więźniom Obóz koncentracyjny to myśmy mieli jak na dłoni, Majdanek. To nie trzeba było wiedzieć, czytać, rozmawiać, widziało się tych ludzi wędrujących. Początkowo myśmy nie mieli pojęcia, na jaką skalę [odbywa się tam] uśmiercanie ludzi. Ale widziało się na Majdanku dymiący komin, a jeszcze jak ja przebywałam trasę Lublin – Józefów, bo przecież ciągle jednak do tego domu jeździłam, przejeżdżałam koło lasu Krępieckiego,...
Słyszałam o tym obozie. I to było bardzo szokujące, że [urządzono go po niemieckim obozie na] Majdanku, przy którym mieszkałam przecież, bo mieliśmy dom, z którego nas w [19]43 roku, w zimie, w lutym „sofort”, czyli „natychmiast”, wyrzucono. Te wspomnienia, ten dym, który ulatniał się z tych komór gazowych, to było wszystko straszne. I teraz świadomość tego, że tam jest więzienie, to jakoś nawet nie mieściło się w głowie.
Nie mieszkałam blisko Majdanka, mieszkałam na drugim końcu miasta zupełnie. Tam nie miałam potrzeby [bywać], tylko ze słyszenia wszystko człowiek wie, z opowiadania ludzi. Ale sama świadkiem nie byłam takiej żadnej represji. Wszyscy wiemy, jak oni się zachowywali, jacy oni byli w stosunku do Polaków. No ale taka opowiadała znajoma, że czasem trafił się i dobry Niemiec. Gdzieś tam ktoś zabił jakiegoś Niemca i później oni naturalnie w rewanżu całą wieś zabierali. I zabrali takiego jednego pana, gospodarza, który miał...
Miałem cztery lata, zastrzegam, że do końca nie jestem pewien, czy to jest legenda rodzinna, czy to jest ten obraz, który ja widziałem, ale on jest straszliwie trwały w mojej wyobraźni i pamięci. Ten dom stał w prostej linii niezbyt daleko od Majdanka, jest [19]44 rok, ojciec mnie wynosił przez dymnik na dach tego domu i wciskał mi, żebym zapamiętał ten widok. I ja do dzisiaj widzę te płożące się, tłuste, bure jakieś dymy strasznie gryzące z tego krematorium, gdzie...
Tam osiem miesięcy wysiedziałem, przeżyłem jakoś i tyfus, tam tyfus mnie się czepił. No ale to znów Niemcy uciekali, bo jak tyfus, to już nie dotykali się, uciekali od tego budynku, to było dobrze, bolało, ale choć nie wtrącali się. Kazali leżeć, nie łazić nigdzie, żeby nie roznosić tej choroby. Tam chorowali na ten tyfus, to możem się zaraził, nie wiem. Też żem zachorował. No, Niemcy uznali, że to tyfus. Zimno, nic niedobre, gorzkie, nic nie do jedzenia, tak że...
Drewniane [baraki], nie były murowane, takie jak stodoła taka z desek, deskami obita. Jak był śnieg, to wszystko zasypane śniegiem było, bo ściany nie były szczelne, tylko dziurawe. Z dachu tak się nie sypało, tylko z boku sypało. Rano łóżka miały być zaścielone, Niemiec przyszedł, to tam ze trzydzieści metrów długości [miał] barak, jak stanął i zobaczył, że któreś łóżko górowało albo coś, to zaraz w wieczór zapłata – gumy dostał, ile tylko wlazło. Jeden czy dwóch trzymało na koziołku,...
Nawet nie wiedzieliśmy, że tam taki obóz jest. Nie wiadomo było, bo myśleliśmy, może tam tylko będzie przetrzymanie na roboty. Tak później [podzielili nas] – ten pierwszy blok, ten drugi, ten trzeci, ten czwarty i tak porozsyłali. Nie tak, że tak razem swoje byli, tylko każdy osobno. Nie byliśmy w jednym baraku. Tam jak trafiło gdzie dwóch razem, a to nie, wszystko mieszane takie te. Tam strzygli. Tam byli i Ruskie, i Polaki. Brzytwą zgolić i później wyszedłeś na słonko,...
Przy Kunickiego miałam koleżankę z klasy –Dziunia Szuszkiewicz. I jak do niej szłam, to się czuło, okropne, to trudno opowiedzieć jaki to jest zapach palonych ciał w krematoriach. Nie można było okna otworzyć w ogóle, koszmar. Jak szłam do niej, to widziałam jeszcze karabiny maszynowe porozstawiane, ludzi stojących w drewniakach, w pasiakach, Niemców, i psy ujadające, owczarki, wilczury –nienawidzę. Jak trzymałam całe życie psy, to nigdy bym nie wzięła wilczura. Jak chodziłam do niej, to widziałam na swoje oczy. Pole...
Jeszcze ta dzielnica nie była tak zabudowana, a koleżankę miałam na Bychawskiej, tam dalej, jak się szło do Abramowic, na Kunickiego. To [była] koleżanka moja jeszcze z gimnazjum –Dziunia Szuszkiewicz. Później ona w Poznaniu była. Już dawno nie żyje. I jak do niej szłam, to widziałam ludzi w pasiakach stojących na polu, Niemców z karabinami, psy na około szczekające. To było przerażające. Nikt tam nie podchodził, tam też parę domów było, co bliżej mieszkali.