Szkoła się znajdowała na rogu Rynku i ulicy Cmentarnej, dzisiaj ta ulica się nazywa Grobelna. Ludzie zmienili, bo uważali, że dawniej grobla tędy biegła. Rzeczywiście ślady były, tuż za szosą takie nasypy były, tutaj jakaś grobla była kiedyś. Teraz jest to ulica Grobelna. W czasach Królestwa Polskiego na rogu tego Rynku i ulicy Cmentarnej został wybudowany piętrowy budynek, w którym znajdował się sąd. Był potrzebny, żeby likwidować taką niesforną ludność, która wzięła udział w powstaniu listopadowym, a szczególnie w powstaniu...
Fragmenty Relacji ze słowem kluczowym "Kozłówka"
Galeria Sztuki Socrealizmu – dzieła znakomite w formie, nikczemne w treści To muzeum obfitowało w różne ciekawe wydarzenia. Kolega Jacek był szefem tego wszystkiego. Zresztą bardzo inteligentny i światły człowiek. On jeszcze do niedawna pracował w Kozłówce. Zwykliśmy tam pijać. Wtedy muzeum dopiero organizowano. Tę ekspozycję socrealizmu zrobiono w stajni w Kozłówce. I na początku na tych leninach i stalinach zwykliśmy stawiać trzy kieliszki. Nie było jeszcze wstępu, natomiast stały już ogromne ilości tych wszystkich knotów. To były wybitne dzieła...
A jak przyjechały [młodzi] to wychodziły, rozumiesz znowu, aby tylko nie jakaś wdowa lub wdowiec, wychodziły z chlebem z solą, no i witały, rozumisz. I wtedy dopiero szli wszyscy do mieszkania i było, no przyjęcie. [Gdyby przywitał wdowiec lub wdowa] no to mówili, że nie bo szybko później któreś owdowieje. To już nie, nie brały. No i za starszą druhnę i za drużbę to brały zawsze tak jak u nasz dziewczynę i chłopaka, nie tam żonatych.
Ciało jak wyprowadzały zmarłego to przewracały stołki do góry nogami i oborę, stodołę, dom roztwarza... roztwarzały drzwi. Żeby ten zmarły co chce żeby se wziął. Żeby nie było nieszczęść i upadku. No to do dziś to, to jest. [...] Zegar się zatrzymywało. Godzinę, o który zmarł. I lustro na przykład, jak było się przykrywało jakiemś obruskiem czy czemś tam, żeby się nie odbijało. […] Żeby śmierć nie wracała. [...]Trumno. Trzy razy o próg [stukało się]. […] A jeszcze jak leżał,...
Talerz się stawiało, chusteczką się przykryło, goście prezentów nie dawali. A jak tam były prezenty to kładły kolo talerza, a każdy rzucał tam parę złoty, a przeważnie sobie rozmieniali na drobniejsze i dru..., starosta ze starościno koło tych młodych. Starosta miał wódkę, starościna zakąskę i kieliszków było dwa i nalewali. A te które rozmieniały pieniądze, no to wiesz, chciały więcy wódki wypić to dawały drobniejsze, i... i oczepiny były. A później jak już był koniec, no to młode pieniądze wszystkie...
[…] znalezionych dzieci, to chrzciły dziewczyny Kunda, a chłopaków?... to patrz, nie wiem jak... czekaj, niech se przy... przypomne se?... Kunda i Marek. O widzisz. […] Takie znalezione.
No Zielone Świątki, to jak kiedyś krowy pasły to pastuchy robiły im takie wianki, na rogi nakładały krowom, i goniły ich rozumisz. […] No to chłopaki wiły i no... Zielone Świątki, to żeby i krowy były ładnie ubrane. [...] No i zawsze brzózki przynosiły i przed drzwiami brzózki stawiały. I jeszcze takie... szuwar, rozumisz, to i teraz jeszcze jest. Się go... wyrywało, wyżynało i się rozsypywało go po mieszkaniu, po podwórzu, żeby pachniał. […] W stawie rósł przed pałacem, tutaj....
No, przez sznurek nie mogła przechodzić... […] na przykład jak u konia kiedyś były lejce, czy coś. Żeby tam nie przeszła, bo później była pępowina długa i nie mogło się dziecko bardzo tak urodzić, rozumisz. Nie mogła kobieta, rozumisz raptem patrzyć, przeważnie w początkach na... na ogień albo na jakąś myszę, bo sama miałam taki wypadek przecież z to myszo. Tylko trzeba... jak spojrzała coś raptem to najpierw nasze babki mówiły, żeby spojrzeć sobie na ręce i na paznokcie. […]...
[…] się wychodziło... znaczy się no, na podwórko i usłuchało się jak, z który strony pies szczekał. To z tej strony miał mąż przyjść albo dziewczyna. No i drzewośmy nosili, do pary, nie do pary. [...] No i jeszcze się przynosiło snopek słomy i przynosiło się żyta trochę, takiego skoszonego i się robiło kopy. To tak kładło wysoko za obraz, żeby żyto duże rosło. A ze słomy, to przychodziły chłopaki, jak dziewczyny były, i się wszystko wiązało. Chłopaki wiązały dziewczynom...
To w Czwartek szły na Nieszpory, a w Piątek Wielki, to już zawsze, mało kto nie szedł, obowiązkowo prawie było. To już było tak jak... te Nieszpory w Wielki Piuntek bardzo ważne... były. A w Sobotę to po święcono wodę tośmy szli na szósto rano, tak raniutko. A teraz to wieczorem święco. A wpirw to rano.
Wianuszki to się robiły od Bożego Ciała... od Bożego Ciała za tydzień... . To jest oktawa Bożego Ciała. I wtedy też robiły wianuszki, przeważnie nie do pary, pięć lub siedem, z kwiatów. To było, rozumisz tak z macierzanki, z rozchodniku, róża, jaśmin, piołun, mięta, no i jeszcze mogło być z kończyny czerwony. To tam dobierały tam z tego. To też to święciły i to się kruszyło jak się krowa miała cielić czy się ocie... ocieliła to się kruszyło do picia...
A węgielki, no, węgielki to, rozumisz do święcony wody przeważnie jak w Wielko Sobotę ognisko paliły to te węgielki rzucały do wody i dziś rzucajo. To u nasz tak jest.
[…] każdy zawsze mówił, że jak kisił ogórki, no to do Bartłomieja. Po Bartłomieju to już były ogórki na nic.
Za Niemca, jak u nasz, u hrabiego woziły zboże, sterty, jak to kiedyś, w Przemienienie, to zaraz, rozumisz wieczorem piorun trzasł i te sterty ze zbożem się wszystkie, rozumisz spaliły. I od tamtej pory ludzie w Przemienienie nic nie... nie robiły..
A w święty Anny do południa zawsze świętowało się, a jak deszczu nie było, po obiedzie, tośmy zwozili zboże. Resztki. […] to przeważnie do południaśmy świętowali, a kto chciał to pojechał do kościoła, czy kto mógł. A po południu jak była pogoda, no to się zwoziło zboże. Bo to koniem to też nie nakładł dużo, bo też włożyło się... w kupce było... przeważnie dwanaście snopki, to jak się złożyło dziesięć kupek, to już koń miał co ciągnąć.
To ludzie przędli przecież te... nici ze lnu. To haftowały nieraz tam, czy ręczniki, czy poduszki, czy... No wełnę też przędli. To na drutach tam robili niektórzy, z tego... To były takie przedświąteczne przygotowania. Były roraty, to już się chodziło co niedzielę na roraty. Były o szósty, tośmy już przed piątą wstawali i chodzili na roraty.
[…] sama pamiętam jak miałam takie czerwone krosteczki na twarzy, to mi nie ginęło, to chodziłam do takiej ciotki starszej i mi zarzucała chustkę na twarz, czerwono, i ta ziołami mi tam spaliła. Chodziłam trzy razy i to mi zginęło.
[...] to na puszcza mówiły, że jak krzyczał wieczór nieraz puszcz: „Powij, powij” to się dziecko urodziło. A jak krzyczał: „Odejdź, odejdź” to ktoś umarł, ale tak to więcej nie wim.
[…] jak nachodził post, to pamiętam, że chłopcy, taka kawalerka, to brały, rozumiesz, taki wózek i na kijach był w woreczkach popiół, i która panna nie wyszła jeszcze, jak ju złapały, to ju do tego wózka, musiała ten wózek ciągnąć, a oni ją bili temi... po tyłku tymi woreczkami z popiołem. To dziewczyny uciekały. Chowały się. To były... kawalery tak robiły. To za moich czasów już było. A my, dzieciśmy lecieli za niemi, bośmy były ciekawe.