Jeden sąsiad słyszał jak oni rozmawiali, słyszał jak oni... może modlili się... płakali. To mnie on później powiedział, już po wojnie, po wszystkim, powiedział, że on ich nie widział tylko słyszał. Słyszał, że byli u nas, ale taki dobry udał się, że nie wydał nas. A po drugiej stronie nie było zabudowań tylko puste, to już nie było strachu żadnego, tylko od tego jednego, co nasz dom oparty był tak dachem o jego. Obora tak, a stodoła nie, stodoła tak...
Fragmenty Relacji ze słowem kluczowym "Konstantynów"
W domu nie można było ich trzymać. Myśmy trzymali ich w oborze. Obora była drewniana. Tam taki dół wykopaliśmy. Czasem ona przychodziła do braci porozmawiać... to żeby cztery osoby mogły chociaż położyć się, to musiało być duże jak czwarta część tego pokoju. Obora była stara, bo to nie było takich nowych, tylko stare, małe, nie bardzo wysokie, nie mieli fundamentów, tylko kamienie takie duże na podmurówce. To tak pomiędzy tymi kamieniami wydłubali trochę dziurki, że tam do nich było powietrze...
Mieliśmy strach, straszno było. Ale tym małym dzieciom nic nie mówiliśmy, młodsze dzieci nawet ich nie widziały. Człowiek młody to jakiś taki odważny, nie przeżywałam, że jak Niemiec idzie jaką rewizję robić, żeby się zestresować. Nie. Dali zabić świnię, ale trzeba było zgłosić do odpowiedniej władzy. Trzeba było jakąś część oddawać mięsa, zboża, kartofli, mleka. Była rewizja, przyszedł Niemiec, zresztą było kilka rewizji w tym czasie. U nas był ręczny młyn. W każdym domu były takie żarna, co mełło się...
Wujek, mamy brat, Mikołaj Iwaniuk, to on był starszy od mojej mamy. Ale on taki znany był, koło Janowa mieszkał, w Romanowie. To tam Żydzi znali się z nim, taki dobry człowiek. Jak to już nachodził ten kryzys, że tak prześladowali, to on ich dużo przetrzymywał. Nawet w gazecie było napisane, że około czterdziestu przeszło przez jego... podwórze. Bo ten Romanów to tak więcej pod lasem, nie było tam trasy takiej, że on mógł łatwiej przechować. W Romanowie ich było...
Było dwóch braci, siostra i sąsiad ich. Z Janowa byli, nie z Konstantynowa, Janów był dalej od nas. Także czworo ich było licząc. Ta siostra, nazywała się Perla Rodzynek [nazwisko panieńskie Goldszeft- red.], na stałe nie mieszkała u nas. Przyjdzie, tydzień pobędzie... A mój brat ją tam prowadzał, bo tamtych chciała odwiedzić. Ona po nocy nie zajdzie, bo nie znajdzie, nie zna terenu, a to w dzień nie można, było tylko w nocy, tak ją przemycał – tu odwiedzi, to...
Pod koniec wojny, jak tu już front przechodził, u nas tutaj na Bugu, w Terespolu, długo tutaj bronili się chyba ze trzy tygodnie. Tak tutaj Niemcy trzymali się mocno. W samym Pratulinie, na Bugu ten Pratulin, Woroblin, wiem, bo tam moja rodzina jest - mówili, że trzy razy przeszli w tę stronę Bugu Sowieci – i Niemcy znowu ich gnali. Tak odparli, i znowu. A tu nad nami krążą samoloty i krążą samoloty i strzelają.
Chodziłam do szkoły w Jakówkach, pierwsza, druga, trzecia, czwarta klasa, a do piątej chodziłam w Konstantynowie, trzy kilometry od Jakówek tak na wschód. Tam siedem klas skończyłam i tyle było mojego wykształcenia. Później byłam w domu. Nas było ośmioro, ja byłam najstarsza, dwa lata młodszy brat, później siostry, ośmioro. I w czterdziestym pierwszym roku zmarł mój tato, nas ośmioro zostało, dzieci małe, koło czterech lat – takie to dzieci zostały jeszcze. Tego domu już nie ma. Bo trzy, może cztery...
To jest historia bardzo pocieszna. Troszkę taka, powiedziałbym, surowa. Ja pojawiłem się tutaj nagle z pierzyną na plecach, z takim węzełkiem. Chodziłem i szukałem mieszkania. Od razu ten autobus, w który wsiadłem na dworcu, zawiózł mnie na LSM. I nie wiedziałem, że jest inny Lublin, tylko jakby w tym rejonie się obracałem. Tam znalazłem taki maleńki pokoik, dwa na metr, okno miałem gdzieś w podłodze. Znalazłem sobie pierwszą przystań. I stamtąd przez Ogród Botaniczny [obecnie Park Akademicki – przyp. red....
[Lublin zrobił na mnie wrażenie] bardzo sympatyczne. Ja polubiłem Lublin. Tutaj przy Bramie Krakowskiej jakaś bomba zleciała, było troszkę zniszczeń [wojennych]. Całe otoczenie Lublina zupełnie inaczej wyglądało. Od KUL-u aż do Węglina zboże rosło! Pola były! Jak myśmy odwiedzali koleżanki w domu akademickim na Poczekajce, na Konstantynowie, to się szło wśród zbóż. Tam, gdzie jest teraz LSM i kolejno te różne osiedla, Sienkiewicza, Krasińskiego, były pola, po prostu pola. Teraz tam jest duży akademik, ale te małe zachowały się. Dworek...
[...] od czterdziestego drugiego roku byłem w armii w tej organizacji podziemnej. To było najpierw, jak to się tam to nazywało, nie wiem, później nas do BCH włączyli Batalionów Chłopskich. I do tej pory przetrwałem w tej organizacji. Teraz prowadzę Związek Kombatantów w Lublinie i Biłgoraju. […] myśmy byli tylko na jednej akcji do której nie mogę, nie mogę zapomnieć tej akcji. Ja miałem kontakt z tą tam był taki kierownik w tartaku i tam był oficer Wojska Polskiego i...