Ja miałam koleżankę Żydówkę i kolegę Żyda i to byli najlepsi moi koledzy. Dlaczego? Dlatego, że było mało Polaków. Poza tym Polacy, jak już mieszkali, to jak gdzieś ktoś pracował na posadzie państwowej, to lepiej zarabiał i był ho ho ho, a myśmy byli bardzo biedni. I teraz są podziały w klasach na biednych i bogatych. Ze mną się nie chciał tak bardzo ktoś tam bawić. A Żydóweczka i [ten] chłopak to byli serdeczni przyjaciele. Oni by oddali palec za...
Fragmenty Relacji ze słowem kluczowym "dzielnica Wieniawa"
Bardzo lubiłam to święto, tylko trudno mi spamiętać wszystkie żydowskie nazwy świąt. Czechówka była bardzo dużą rzeką, bo skoro stał na niej młyn, to musiała być duża. I oni chodzili nad tę rzekę i wytrząsali grzechy z kieszeni, modlili się, i wyciągali te kieszenie na zewnątrz. Co to miało oznaczać, nie wiem, ja sobie powiedziałam, że grzechy wytrząsali. Ja też z nimi latałam zawsze i to samo robiłam, z fartucha wyciągałam kieszenie, pamiętam, a dzieckiem byłam. To było przed wojną,...
Wieniawa była dość dużym takim siedliskiem ze społecznością żydowską. Polaków było bardzo mało. Na ogół oni się ubierali tak samo jak i my. Ci husyci [chasydzi – red.] to widać było, bo oni nie kryli tego, że mają pejsy. Poza tym chodzili w kapeluszu. Rabina też można było tak rozpoznać. Natomiast ci zwykli Żydzi, tacy normalni, to chodzili normalnie ubrani. Najczęściej to można było ich rozpoznać po mowie, ponieważ ta mowa nie była czysto polska. Oni jednak zaciągali, zmiękczali różne...
Bardzo dobrze pamiętam początek wojny, przeżyłam to ogromnie, Lublin został zbombardowany trzeciego, pierwszego wybuchła wojna. Była wielka rozpacz, zaciemnienie okien, było bardzo ciemno. Żydzi bardzo płakali, bardzo rozpaczali. Jak zabierali Żyda jednego do wojska, to cała Wieniawa płakała, bo u nich tak jest, że jak zabierają jednego Żyda, to inni Żydzi za nim [płaczą]. To jest społeczność, która bardzo z sobą zżyta jest i bardzo za sobą wszyscy są. Jak jeden coś tam, to drugi pomaga mu. I tutaj też...
Niemcy zabierali te macewy do swoich budowli, gdzie budowali. Między innymi był taki duży postawiony [budynek], jakaś taka kaplica nie kaplica na cmentarzu prawosławnym na Lipowej, gdzie jak się wchodzi, to tak jest szeroko. To właśnie na tej przestrzeni, bo tam jeszcze tych grobów w tym miejscu po prawej stronie nie było. Tym głównym wejściem od strony Lipowej [jak się wchodzi], to w tym kwadracie, to było jeszcze dalej, dlatego że tych grobów po prawej stronie nie było, był luz...
Jak nas zabrali, jak nas wygonili, to brat był w jednej grupie, ja byłam w drugiej – młodych dziewcząt, kobiet. W jednej części stadionu byli chłopcy, mężczyźni, w drugiej części – kobiety. I też tutaj przyszedł nam policjant granatowy z pomocą, właściwie to mnie. Ja pracowałam wtedy w takim małym sklepiku, owocarni takiej i miałam zaświadczenie, że pracuję, ale dla Niemca to było nic, ani nie czytał, ani nic, wziął do ręki, podarł, wyrzucił, a mnie do tej grupy skierował...
Stach był na Majdanku pół roku, na wiosnę [go zabrali] – więcej jak pół roku – przyszedł w samą Wigilię. Ale tylko dzięki temu, że miał tę szkołę ogrodniczą i pracował u dyrektora Arbeitsamtu. Teraz jest Pekao na Krakowskim, tam właśnie był Arbeitsamt, tam było biuro pracy i stamtąd właśnie dostawało się skierowanie do Niemiec, tam właśnie pracę dawali, tam właśnie kierowali całymi robotami w Lublinie. To był duży gmach, bardzo duży urząd pracy był. No i ten dyrektor Arbeitsamtu...
Żydzi byli bardzo zmartwieni, zdenerwowani. Musieli nosić wszyscy opaski z tymi gwiazdami, no ale jeszcze jakoś życie przez tych parę miesięcy, dokąd [Niemcy] ich z tej Wieniawy nie zabrali, chyba z rok jeszcze, było dla nich takie swobodne. Ale to nie żadna swoboda, bo Żyd nie mógł się poruszać, nie mógł wyjść, miał opaskę na przedramieniu z gwiazdą i to już mówiło o tym, że to jest Żyd. Oni byli bardzo... przez Polaków nie, ale przez Niemców byli okropnie prześladowani...
Po jednej stronie był taki dom na górze, gdzie Czechów się w tej chwili zaczyna, milicyjny blok był, taki dziwny budynek milicyjny, bo to traktowano jako rogatki, gdyby coś tam się w Lublinie działo, żeby oni tam mieszkali z rodzinami, ale tak, żeby byli do dyspozycji. Mój kolega, z którym chodziłem do szkoły, tłumaczył mi, na czym polegała tajemnica tego domu. Pamiętam cegielnię, która była jeszcze chyba do lat jakichś początku sześćdziesiątych przy Północnej, duża cegielnia. W ogóle tych cegielni...
Bóżnica była tu na Wieniawie, duże takie okna były, nieotwierane to wszystko, szary taki budynek. To było na Wieniawie, tam chyba, gdzie stadion teraz jest. Tu gdzieś była ta bóżnica, mniej więcej w tym miejscu. Wiem, żeśmy zaglądały, jak tam się Żydzi modlą. Tu na ulicy Długosza mieszkali sami Żydzi. Przed domem siedziały takie stare Żydówki w perukach i tak się tylko kiwały. Na Wieniawie mieszkali sami Żydzi i tu mieli bóżnicę, na Króla Leszczyńskiego, zaraz z brzegu na Króla...
Kiedy stadion Lublinianki budowano, oczywiście mnie tu jeszcze wtedy nie było, wybudowany był na części kirkutu. Według planu jaki wtedy się zachował, te działki pożydowskie były po prostu wszystkie spłacone na ówczesne czasy. Wiadomo, że to był bardzo malutki grosz. Po jakimś czasie, to już chyba było pod koniec lat 60. bodajże, przyjechał jeden ze Stanów Zjednoczonych. Nazywał się bodajże Rosenblat czy Rosenblum, który był właścicielem dużej działki, między innymi tej, na której później stało kino Kosmos. I te przyległe...
Miałem przypadek jeden, taki Rozenfeld, który zresztą był właścicielem tej kamienicy, gdzie kino Kosmos potem stało i tej kamienicy gdzie sanatorium gruźlicze, prewentorium dla studentów gruźlików było, to był jego dom. I Brama Krakowska, nawiasem mówiąc, też. Pamiętam, że przyjechał do Kozdry i zażyczył sobie, że on myto będzie brał w Bramie Krakowskiej, bo to jego brama jest. Z papierami przyszedł. No to inżynier Barański, który u nas inwestycje prowadził, dał mu kwit do banku. Poszedł do banku po te...
Pewnego dnia pan Zygmunt Budzyński, ówczesny dyrektor Miejskiego Zarządu Budownictwa Mieszkaniowego - MZBM - zaproponował, żeby zrobić nad stadionem boisko piłkarskie dla młodzieży. No i zaczęliśmy to robić, buldożer przyjechał z wojska, bo chodziło o wyrównanie tego terenu, bo tam były doły takie i jeszcze dół po konstrukcji skoczni narciarskiej, zaczął to niwelować. No więc, żeby to zniwelować, to trzeba było w niektórych miejscach zebrać warstwy ziemi, żeby ją posypać w inne miejsce gdzie był dół, żeby to wyrównać. Okazało...
Czy to był [19]41 czy [19]42 rok? Może [19]42. Nie pamiętam, ale wiem, że to był pierwszy dzień października, o czwartej nad ranem, więc było ciemno zupełnie. Dzielnica Wieniawa – a łatwo ją było otoczyć, bo ona była tak, jak gdyby w takim kotle – została obstawiona przez Niemców. Wchodzili do mieszkań, kazali się ubierać i wychodzić. Wygonili wszystkich mieszkańców na zewnątrz. Oddzielili mężczyzn od kobiet z dziećmi. I podobno kobiety tak strasznie rozpaczały, że Niemcy nie mogli [ich] uspokoić....
udostępnienie online najcenniejszych zasobów", Żydzi, dzielnica Wieniawa, synagoga Drobne wspomnienia w przedwojennej Wieniawy W roku [19]37 opuszczamy Wieniawę. Z tamtego okresu pamiętam, ale to już z opowieści matki i ojca, że zaprowadzili mnie do przedszkola, bo tam było usytuowane przy tej ulicy. No i druga sprawa to była bóżnica, synagoga żydowska, tu vis-a-vis Kosmos, gdzie jest stadion Lublinianki. Tam chodziliśmy na spacery z matką, to mi mama opowiadała. Wiadomo było ze słyszenia, jak się odbywały modły. Bóżnica była okrągła, stał...
Ulicą Wieniawską skręcało się w ulicę Króla Leszczyńskiego i tam niedaleko, zaraz za rogiem był spad ulicy bardzo ostry. Tam było bardzo dużo sklepów, spożywczych przede wszystkim, wszystko co do jedzenia potrzebne było. To było duże skupisko społeczności żydowskiej. Wieniawa. Ja tą Wieniawę świetnie znałam. Tam mieszkała moja ciotka, matki mojej siostra. Tam mieszkał brat mojejmatki młodszy, wujek Janek, więc ja tam chodziłam. Na tą Wieniawę to jak się szło, szło i szło to się dochodziło do ulicy, która wychodziła...
Podział, że tak się wyrażę, pod względem ekonomicznych możliwości był przed wojną wśród Żydów. Zresztą, mówiąc nawiasem, wśród Polaków też był podział, taki dzielnicowy. Żydzi zamożni mieszkali na Chopina przede wszystkim i na Krakowskim. Biedniejsi Żydzi, tacy rzemieślnicy drobniejsi, mieszkali troszkę dalej od tych ulic. Na Granicznej był szewc Żyd jeden i chyba jeden Polak czy dwóch Polaków. Ten Żyd był bardzo biedny, bardzo biedny. To był starszy gość, szkoda mi go było, bo w warunkach pracował podłych, mało zarabiał....
Mieszkałem na [ulicy] Ogródkowej 10. Dom pobudował mój dziadek-kolejarz w 1932 roku. To było typowe, skromne budownictwo – ogródek, plac około 500 metrów. Ojciec ożenił się w 1941 roku i dobudował kuchnię z dwoma pokojami, a potem jeszcze jeden pokój. To była rodzina wielopokoleniowa – dziadki, wnuki i rodzice w jednym miejscu. Większość rodzin tak mieszkała. Rodziców miałem wspaniałych. Było nas pięcioro dzieci, ale z rodzeństwa dwoje – zresztą bliźnięta – umarło jeszcze w czasie wojny. Zostało nas troje: siostra...
Wieniawa, Żydzi, stosunki polsko-żydowskie, żydowscy koledzy, dzieciństwo, zabawy, język żydowski Koledzy i zabawy z dzieciństwa Pamiętam Hanię, pamiętam Szyje, pamiętam Icka, pamiętam, jak ten zawsze mówił tak: „Ona ma bardzo ładną piłkę, idę do niej, będę grał w piłkę”. Bawiliśmy się piłką, bawiliśmy się w chowanego, bawiliśmy się w różne takie [zabawy], jak dzieci się bawią. Śpiewaliśmy, po żydowsku umiałam śpiewać, ale już teraz nie pamiętam, jak to się śpiewało po żydowsku. Żydowski język jest bardzo podobny do niemieckiego, to...