Moja pierwsza szkoła to był zakupiony przed wojną dworek, przeniesiony do Janowa i tam była szkoła powszechna. Drewniany, już nie istnieje. Ja tam pierwszy rok byłem. Później tę szkołę całą przeniesiono do budynku, gdzie dzisiaj jest internat. Jak się stoi twarzą do kościoła, to po lewej stronie jest ten budynek jednopiętrowy. Tam była szkoła powszechna numer jeden i numer dwa, były dwie szkoły. Dlaczego taki podział, nie wiem. To były ważne dla mnie miejsca. Następnym ważnym miejscem to był budynek,...
Fragmenty Relacji ze słowem kluczowym "Rekreacja i czas wolny"
Sanki, jazda na okarynie i inne zabawy dziecięce Rozrywką dla wszystkich dzieci była jazda na łyżwach, na sankach. Pamiętam, od kościoła Bernardynów jest w dół ta ulica i tam się jeździło na tak zwanej „okarynie” czyli na łyżwach była położona, przybita taka deska na którą się siadało i się jechało z góry tam na dół. Okaryna to było właśnie to urządzenie złożone z łyżew i ta deska na nich, to były takie sanki, tylko te płozy nie były takie jak...
Syn niemieckiego oficera zabrał mnie do kina - Jerzy Duchniewski - fragment relacji świadka historii
„Syn niemieckiego oficera zabrał mnie do kina” Na ulicy Granicznej, w tej kamienicy w której mieszkałem, tak zwanej Filipczuka, byli Niemcy wkwaterowani do pokojów. Rodzinom zabierano najlepsze pokoje i tam wkwaterowywano niemieckich oficerów. Ci oficerowie zachowywali się różnie. Tam gdzie ja mieszkałem akurat, mieszkał na górze, na pierwszym piętrze u gospodarzy, u tego Filipczuka, młody oficer, który się zachowywał bardzo grzecznie, ale mówię, tam na Granicznej musiało tych Niemców być więcej, bo pamiętam, że przyjechał taki samochód wojskowy, tankietka tak...
Kina lubelskie Wnętrze kina Corso to była jedna z sal pałacowych na dole, po prostu krzesła były wstawione, normalnie tak jak w kinie, krzesła drewniane, takie ławki, które się otwierały, zamykały, taka klapa. Oprócz kina Corso, pamiętam kino Gwiazda, katolickie kino, i kino Apollo, tam gdzie kino Wyzwolenie, na Peowiaków. W okupację w kinach prawie nie bywałem, wiem tylko, że była akcja „Tylko świnie siedzą w kinie, a Polacy w Oświęcimie” więc na ogół był bojkot kin. Poza tym, w...
Było kino w Janowcu, w PRL-u, tam gdzie jest Urząd Gminy. Wypoziomowane to było, tak było na zapleczu, taka sala kinowa, to zostało teraz wszystko zrównane. A pierwsze to pamiętam, taki był obraz tuż po wojnie, to nie było kino, tylko to były jak gdyby przedstawiane obrazy, chyba z obozów koncentracyjnych, czy z jakichś egzekucji. Pełno ludzi przyszło i w sali szkolnej było to przedstawiane. A później kino było i rzeczywiście tutaj w czasie PRL-u to kino funkcjonowało.
My, jako dzieci, to mieliśmy, że tak powiem, swobodę. Poza szkolnymi obowiązkami, to specjalnie obowiązków takich nie było. No ale czasami trzeba było pomagać, bo pamiętam, że trzeba było sieczkę rżnąć. Krowa dostawała sieczkę, czyli słoma pocięta na sieczkarni i tam z jakimś dodatkiem y koniczyny, a latem to jakiejś zieleniny. I trzeba było to przygotować. Sieczkę rżnąć, to była taka praca, w której trzeba było uczestniczyć, trzeba było tym kołem kręcić, albo podawać do tej sieczkarni. Albo drzewa rąbać,...
Takim miejscem najbardziej znanym dla dzieci, dla młodzieży, to była kąpaczka. To było takie rozlewisko rzeki Plewki, z którego kiedyś chyba brano materiał do budowy. Kopano po prostu tak zwany ił rzeczny i on był powszechnie używany do kamienia i z tego się budowało w Janowcu domy kiedyś. Stare budynki z kamienia, to właśnie zaprawa to była z tego mułu. I dzięki wieloletnim właśnie pobieraniu tego iłu, tego mułu rzecznego, powstało naturalne kąpielisko. To kąpielisko miało taki specyficzny charakter, że...
Robiliśmy teatrzyk mieliśmy, tak wiejskie, no. I ja nawet grałam taką mamę, gosposię, która miała dziecko i męża. No i tak się scena zaczynała od tego, że ja siedziałam, obierałam ziemniaczki i sobie śpiewałam. Raz graliśmy w Lubieniu, potem graliśmy w Holi, a potem drugą sztukę znów graliśmy w Lubieniu i w Brusie, na wyjeździe. Tak że, sami sobie organizowaliśmy te teatrzyki, te spotkania, żeby trochę jakoś była jakaś rozrywka, jakieś urozmaicenie, ale to wszystko tak szybko się pokończyło. No...
Rowerem jeździłam do Włodawy, bo mnie ciocia z Bydgoszczy rower poniemiecki, taką damkę, przywiozła, używaną, ale cieszyłam się niezmiernie, bo ja już miałam środek lokomocji, także do Włodawy to ja siadałam na rower i moment byłam we Włodawie, pół godziny, może nie nawet. No i trochę pochodziłam po Włodawie, coś kupiłam, albo i nic. A najczęściej to się bułkę zjadło ze smakiem, i z powrotem do domu, jak tam mama coś kazała kupić, to się kupiło i dojechało. Tak że...
W lecie myśmy zawsze gdzieś wyjeżdżali. Pod Bondyrzem była taka miejscowość Kaczórki. Tam były drewniane domy, dwie czy trzy izby i sień, w lesie postawione. Jeśli chodzi o sanitarne rzeczy to nie wiem, nie zdawałem sobie sprawy co tam było, natomiast w pobliżu były takie zbocza i tam bardzo często chodziliśmy zbierać jagody różne, łazić po tych lasach. Jak nieraz ojciec przyjechał to jeździliśmy na stawy, na polowanie na kaczki, no i ojciec uczył mnie i mojego kuzyna, strzelać z...
Przed wojną chodziłam na filmy. Na to zawsze się w domu pieniądze znalazły, naturalnie nie codziennie, ale od casu do casu, do kina „Gwiazda”. To kino było na Bernardyńskiej. Tu gdzie w tej chwili jest tak zwany „Malbork”, czyli dom księży rencistów. To było w tym miejscu. To był jeden parterowy [budynek], duża hala. To było po prostu szereg albo krzeseł złączonych ze sobą, albo ławek. Ot po prostu zabudowane wnętrze. Nie pamiętam, ale tak mi się to kojarzy....
Dla mnie książka była rzeczą niezwykle ważną - Danuta Strzelecka - fragment relacji świadka historii
Miałam zaprzyjaźnione domy, w których książki były, gdzie mi podsuwano i gdzie pożyczano. Poza tym ja od razu, jak tylko już zaczęłam czytać, to zapisałam się do biblioteki na Konopnickiej. Tam i obecnie w tej chwili istnieje biblioteka. No i tam tak jak każde dziecko London, Porazińska i wszystko po kolei. Nie mówiąc o „Koziołkach Matołkach”, o „Co słonko widziało” i tak dalej. Naprawdę, [czytałam] całą klasykę dziecięcą, jeszcze przedwojenną. Poza tym te indiańskie [książki]. Ja wychodziłam z biblioteki z...
Zabawy odbywały się na podwórku [kamienicy przy ulicy Górnej 7]. Ponieważ mój ojciec był bardzo ważną osobą, bo był dozorcą domu, wobec tego ja też byłam bardzo ważną osobą. Myśmy mieli duże podwórko, ogrodzone, największe z podwórek na ulicy Górnej. U nas było bardzo dużo dzieci, w naszej kamienicy, wobec tego to było centrum zabawowe. Piłka, skakanki, klasy, klipa. Trzepak. Szalenie istotny element zabaw. Ja w 1939 roku dopiero poszłam do pierwszej klasy. I całą okupację tak się działo, całą...
Książki miałem zawsze i rodzice mnie ciągle popychali: „Czytaj, czytaj, czytaj”. Zabawek miałem bardzo mało. Wtedy nie było tak jak dzisiaj rozpowszechnione to, aby mieć całe kosze zabawek. Moimi zabawkami to był kawałek deski, młotek i gwoździe, i wbijałem gwoździe w deski. Bardzo to lubiłem robić. Dziadek Caruk kupił mi harmonijkę, którą miałem, ale nie potrafiłem grać, bo nie umiem grać. Tą harmonijkę podarowałem mojemu koledze Abramowi, to kolega Żyd. Ja miałem koleżanki i kolegów, Abram, Gitla, Perla, którą spotkałem...
Ruchowych zabaw było bardzo dużo. Mieliśmy taki wózek, nie wiem kto to zrobił, chyba sąsiad Kulicki taki był. Wózek o nisko położonej platforemce i myśmy się wzajemnie wozili na tym wózku po tej szosie naszej. Nasze życie, dzieci, było na tej szosie tam. Tak że wspomnienia wszystkie to z tej szosy mam. Następnym takim miejscem jeszcze była tak zwana targowica, tam gdzie dzisiaj jest rynek, są stragany postawione na stałe i tak dalej. A to było kiedyś tylko murawą porośnięty...
Stadnina jako całość była w strefie amerykańskiej, dopiero w pięćdziesiątych latach wróciły te konie do Janowa. I wtedy dyrektorem był już pan Krzyształowicz. A ja miałem jeszcze dwóch kolegów mieszkających w stadninie, to był Tadeusz Florczak, a drugi był Wiktor Brzeziński. Brzeziński żyje w Janowie, Florczak niestety już zmarł. I oni byli wtedy zwerbowani, można powiedzieć, przez Krzyształowicza po to, żeby wsiadali w siodło i przegonili konie. Od czasu do czasu koń musi się wybiegać. Dzisiaj są te kieraty takie,...