Przyjeżdżali też Cyganie do Wojsławic, pamiętam. Gdzieś tak na jakimś takim placu robili sobie taki domek – szałas taki zrobili, no i tam mieszkali. Ja pamiętam, że zatrzymali się tam gdzie Soroka, na Chełmskiej ulicy, tam takie źródełka biją, no i tam pamiętam budowali taki szałas i tam kilka dni sobie mieszkali, palili ogniska, ogrzewali się, jak było chłodno, tym ogniskiem. A kiedyś, kiedyś, to pod lasem mieszkali, tam się ulokowali, bo tam było drzewo, było im pod ręką i...
Fragmenty Relacji ze słowem kluczowym "Romowie"
Tabory cyganów były. Ale Niemiec czy Ruski ich musi zlikwidował. Całe tabory. Jak jechał tabor, to dwadzieścia tych wozów, albo i więcej, i tych Cyganów, a tych dzieci, a tych psów za tymi taborami, za tymi wozami, a tych dzieci z tymi Cygankami. Jedne na plecach, drugie w fartuchach przed sobą, trzecie za. A jak te Cyganki niektóre jak były, tak spojrzała na kurę, to kura przed nią siadała. Takie ślipie te miały. Albo jak ci przyszła Cyganka, byłaś sama,...
To jest kasta ludzi, która niby mówią jak się chodziło po kolędzie, że wierzą, ale oni z Kościołem nie mieli nic wspólnego. Owszem, widziałem Cyganów na pasterce – to tylko jeden raz w roku, kilka osób, kobiety i mężczyźni. A poza tym oni się izolowali od parafii, od życia parafialnego, chociaż, jak był chrzest czy pogrzeb, to się zwracali do księdza i chcieli pogrzebu katolickiego.
Ostatni taki prawdziwy obóz cygański to gdzieś pod Mielcem widziałem, ale to był rok już 1963-1964 chyba. Jeszcze takie ładne dziecko, taka dziewczynka podeszła, myśmy się samochodem zatrzymali, okno uchyliliśmy, gapiliśmy się tam na ten obóz. I pamiętam, stała taka Cyganeczka i nam się przyglądała. Jakaś taka pewnie ośmioletnia, dziecko. No i oczywiście muzyka tam zawsze była, gwar, wesoło, kolorowo. Tak jak w piosence, którą Maryla Rodowicz śpiewała.
Pamiętam Cyganów z czasów przedwojennych. Miasto Brasław kończyło się lasem od strony zachodniej, i tam była taka duża polana, blisko drogi prowadzącej z Brasławia na zachód. I na tej polanie zawsze się rozbijali Cyganie. Także często [ich] tam widziałem. Ojciec chodził tam na spacery. Brał mnie za rękę i pokazywał ten obóz cygański.
Przykro może jest powiedzieć, że milicja białoruska [w Brasławiu] była używana do akcji przeciwko Cyganom. Do akcji przeciwko Żydom ja nie słyszałem, żeby ta milicja była używana. Natomiast słyszałem, że była używana do ścigania i mordowania Cyganów. I to jeszcze sobie przypominam, że mnie na takie akcje rekwirowano mój rower. Takie [były] czasy, że oni na rowerach jechali na tą akcję i rekwirowali. Rowerów było mało w Brasławiu. Ojciec już nie żył, bo zmarł w 1942 roku, a to wszystko...
Brasław był otoczony jeziorami. Z Góry Zamkowej było widać jedenaście akwenów jezior, od wielkiego po mniejsze. [Był otoczony także] wielkimi lasami sosnowymi. I tam nie tylko partyzantka, ale również i Cyganie pewnie uciekali, kryli się gdzieś ze swymi taborami w głuszy leśnej. I tam ich ścigano. Wiem, że na pewno tych Cyganów znaleziono i wymordowano. Jaki udział bezpośrednio tam w tej akcji był kolegów [policjantów służących w policji białoruskiej] mojej siostry, to ja już tego nie wiem. Może strzelali w...
Cyganie nie byli osiedleni w Puławach, ale obozowali zawsze tutaj, gdzie są ogródki działkowe, tam gdzie jest teraz Dom Brata Alberta i Schronisko PTTK, to tam były łąki i pastwiska Instytutu. Zresztą cały ten teren za Marynkami – Mokradki - aż do cmentarza, to było własnością Instytutu i jeszcze po przeciwnej stronie Kazimierskiej też Instytut miał swoje pola doświadczalne, tu pod laskiem, pod tak zwanymi "choinkami", jak jest ulica Skowieszyńska, to od tego ronda – ulica Ceglana i do ulicy...
Cygany to już z pokolenia na pokolenie [mieszkały]. One tam i pracowały z dziadkiem. Dziadek był właścicielem fabryki skór, garbarni. I ten Cygan mieszkał koło nas. Dom swój miał i mieszkał. Tam nie było, że to Cygan, tylko wiedzieliśmy, że Cygan. I po cygańsku nieraz śpiewał nam. To tak i żyliśmy. [Jak] kacapy, ruskie wymordowały rodzinę tu, to on uciekł tam. Ten Cygan z dziadkiem był w garbarni. I ta Cyganka, babcia jej naszykowała obiad, żeby zaniosła pod garbarnię tym…...
Żyd się żenił z Polką. Polka wychodziła za mąż za Żyda. Tylko musieli tak: albo ona na jego wiarę, albo on na jej. Albo ona w bóżnicy brała ślub albo u siebie w kościele. To tak było. Pobierali się, bardzo dużo nawet. Znałam, bo to były nawet i sąsiadki moje. Jak się nazywały? Helka jedna, Hela. Stacha wyszła. I Urszula wyszła za mąż. Trzy z moich znajomych wyszło za mąż. Ale oni wybudowali i mieszkali tam od początku, to się...
Cyganie [bywali] to przejazdem. Widziałam Cygany. Jak się pomściła na mnie Cyganka raz! To ja już wyszłam za mąż, tu na Młynki. Tam trzymaliśmy kury wtedy... Wujek i wujenka żyli sobie w jednym mieszkanku, a my już byliśmy w drugim. Razemśmy byli dziesięć lat z tymi wujkami. Ale tam było bardzo ciasno i pobudowaliśmy sobie też drewniany domek, mniejszy. Już mieszkaliśmy oddzielnie. Ale jadą Cygany, jadą Cygany... Taka była weranda, to ja stanęłam na werandzie i patrzę się, że Cyganka...
Romowie zajeżdżali do Lublina w okresie letnim. Przy ulicy Północnej, gdzie było dużo miejsca, oni się zatrzymywali, tam rozbijali swój obóz i rozchodzili się w ciągu dnia po Lublinie. Oczywiście młode dziewczęta zaczepiały ludzi i chętnie służyły wróżbami jakimiś. A mężczyźni nie wiem co robili, o, sprzedawali patelnie, chodzili po Lublinie i sprzedawali patelnie. I tam mieszkali dość długo. Przyjeżdżali końmi, mieli wozy zakryte od góry takim półkolistym dachem. Sporo ich było. Bardzo często przyjeżdżali do Lublina w okresie letnim,...
Gdzie te Działki są, tam paświsko było. Tam był taki dół u Maczka, no i ony tam przeważnie, te Cyganie, rozkładali się. Cyganki [chodziły] po mieście, wróżyć, a ony tam ryby łowili, w nocy chodzili gdzieś na jakieś zdobycz. Jednego razu, pamiętam, to żeśmy tam byli, to przyszło trzech policjantów, a ony tam siedzieli przy ognisku i co się robi? Jak szła policja, bali się te Cygani policji, wstali zaraz. „Rozgrzebujcie ten ogień” żeby rozgrzebywali. „Po co ten ogień rozgrzebywać?”A...
Ja na przykład czuję odruchową solidarność z Romami dlatego, że wiem jak oni cierpieli, wiem jak im było trudno i często trudniej jeszcze niż Żydom, dlatego, że tych to już w ogóle nikt za ludzi nie uważał, naprawdę. Starałam się w swoim życiu robić różne rzeczy dotyczące społeczności romskiej. Jeździłam na Tabory Pamięci. Ja mam tutaj w Londynie przyjaciół romskich i jak oni mi zaczynają opowiadać o rzeczach, które oni przeżyli, to ja czuję tak ogromną solidarność. To się zaczęło...
Tabory cygańskie były na porządku dziennym przed wojną. Koło nas, tam gdzie my mieszkaliśmy na pierwszym mieszkaniu, był taki staw duży, łąki były, więc oni się tam rozmieszczali i tam ten tabor się zawsze zatrzymywał. Kilka dni był na ogół, mniej więcej tydzień. Konie luzem puszczali, bo konie miały się gdzie paść, bo tam soczysta dosyć trawa była, woda była tam, te konie kąpali, rozkładali namioty. Ja bardzo lubiłem wśród Cyganów przebywać i Cyganie mnie tak polubili, że mi zaproponowali,...
O Cyganach to wiedziałem tyle, że oni bardzo dobrze czyścili kominy z brązu. Przy końcu ulicy Fabrycznej mieszkali, no i tam była taka firma cygańska. Oni tam zatrudniali, ale to była ciężka robota, bo to padało na płuca. Słyszałem, że tam można było dobrze zarobić przy czyszczeniu tych najrozmaitszych. Nie wiem, jak to nazywali, do czego im służyły takie olbrzymie, nie sagany, tylko to się jakoś inaczej nazywało. Widziałem na targu, jak wróżyły te Cyganki ludziom, zaczepiały. Kiedyś na placu...
A matka miała lepsze przygody, bo tak… Matka została sama, rodziców nie było, poszli w pole, no i przyszły dwie Cyganki z tym, że jedna została na zewnątrz, matka nie wiedziała o tym, a druga przyszła powróżyć. No to matka się zagapiła z tą, co chciała powróżyć, zaczęła jej tam bajki opowiadać, a druga była na stryszku: trzy futra zginęły, na drugi dzień się okazało. Matka mówi: „O rany, co ja narobiłam, oj po co mi to było, a to...
[Cyganie przyjeżdżali] oczywiście. W czasie przedwojennym. Później gdzieś to towarzystwo było wytępione. Ale bywali, były te budy, pamiętam tak jak przez mgłę. Był handel taki wymienny. Jakieś tam szmaty zbierali, coś jeszcze. Coś tam w zamian oferowali ludziom: garnki, nie garnki. Oni przejeżdżali przez miejscowość. Zatrzymywał się, wykrzykiwał coś, jakieś odgłosy w patelnię na znak, że są. To pamiętam. To mnie specjalnie nie interesowało, ale pamiętam takie obozy, furę, ale jakoś taką obudowaną: nie wiem, w razie deszczu, czy czegoś....
Cyganie przed wojną byli wędrownymi ludźmi, były wozy cygańskie, jak przyjechali, to my z ciekawością do nich przychodziliśmy, pamiętam, na ulicy pewnej obok Lublina, pod lasem rozbili namioty i myśmy tam chodzili, jak oni ognisko palili, śpiewali, to był, czy jest właściwie, bardzo wesoły naród. Tylko skąd się wzięła nazwa Romowie, to ja nie wiem dokładnie, Cyganie to są Cyganie, teraz się ich nazywa Romami. Skąd ci Romowie? Co to za plemię? Cóż to za naród, który powstał? Oni tak...
Pamiętam Cyganów. Te kolorowe wozy obwieszone tymi garnkami dookoła. Niektóre były bardzo ładne, bardzo eleganckie, bardzo zadbane, a niektóre takie budy po prostu. Też tak uciekało się, „bo Cyganie zabiorą” Cyganki chodziły po mieście. Też mam taki przypadek. Kiedyś pojechałam do Puław. Miałam wtedy córkę, to dziecko było małe. Mama gdzieś wyszła, ja siedziałam sama w mieszkaniu, no i ktoś otwiera cicho drzwi. Patrzę się, wchodzi Cyganka, potem za nią druga. A ja stałam przy oknie, był stół, swoją córkę...