Żydów w Lublinie to było dosyć sporo przed wojną. Bardzo, bardzo, bardzo dużo. 40ybSRGREQR3RZLHG]LD?DE\PWDNMDNMDZWHG\UR]XPRZD?DP*HQLHE\?RMDNLFK takich zatargów z nimi, żeby ich jakoś tak nienawidzić po prostu. Dla mnie to powstało, ten antysemityzm taki, to ja to zaobserwowałam jak Hitler przyszedł do władzy. Jak Hitler przyszedł do władzy, to akurat przyszedł ten taki antysemityzm do tych Żydów, takie nastawienie. Niszczyli, młodzież tam, jeździli studenci pamiętam, propagowali, no mieli hasła takie żeby nie kupować u Żydów, bojkotować i tak dalej, to wtedy mi...
Fragmenty Relacji ze słowem kluczowym "relacje polsko-żydowskie"
Układy z Żydami były jak najbardziej ludzkie – społeczność żydowska przed wojną Kiedy mieszkałem jeszcze przed wojną przy Bychawskiej, to tam mieszkał szewc, nazywał się But. Wcale nie miał za dobrze. Miał chyba troje dzieci, najmłodsza, Humka, spała w szafce, bo nie mieli miejsca do spania. Przychodziła do nas, bo u nas można było lepsze jedzenie zjeść. Była zawsze szczęśliwa, jak przyszła na śniadanie, a jak już na obiad została, to nie wiedziała, jak mamie ma dziękować. U nich było...
To jest 1939 rok, to już jest ostatnia klasa, bo ja w 1939 roku skończyłam te 6 klas szkoły powszechnej. No, to może tak... Z lewej strony fotografii stoi nauczycielka od polskiego, pani Klarman. Pani Klarmanowa była też narodowości żydowskiej, ale jak już powiedziałam, była wspaniałą nauczycielką! Tu jeszcze szukam pana Zonera, mojego nauczyciela geografii… Być może, że jego nie było wtedy... Bo tu jeszcze jest jakiś taki nauczyciel z prawej strony, starszy, siwy pan, ale ja nie wiem, czego...
To zdjęcie, które w tej chwili trzymam w ręce, jest zrobione na ulicy Żmigród, ale nie pamiętam numeru domu. Tam była moja szkoła. To jest zdjęcie z trzeciej klasy, o czym świadczy ten zapis na odwrocie zdjęcia. Szkoła numer 19 na Żmigrodzie. Data też jest zapisana na odwrocie, 13 maja 1936 roku. Po środku zdjęcia są dwie nauczycielki z nami. Jedna, ta pani z lewej - starsza, to jest pani Maria Górska, późniejsza teściowa mojej przyjaciółki. Następna pani, wiem, że...
Był sklep na ulicy Krakowskie Przedmieście materiałów piśmiennych… jak on się nazywał…który należał do Żyda, Kestenberga. I duży sklep, i bardzo ładny sklep, i większość młodzieży zaopatrywała się tam w zeszyty, ołówki, to co miał sklep tego rodzaju. W 1939 roku na wiosnę zaczęli studenci uniwersytetu lubelskiego pikietować ten sklep i przykleili do szyby napis „Nie kupuj u Żyda”. Ja, kiedy tylko przechodziłam, wchodziłam do tego sklepu, bo ich syn to był moim kolegą. To powiedzieli koleżankom, co tu jest...
Ten Fawka dobrze robił. I nawet wiem gdzie, w którym miejscu mieszkał. Na rogu, na rogu ale prawie przy końcu, jak się idzie tymi [pocieniami]. Od razu się wchodziło, pamiętam, do jego warsztatu. On miał mieszkanie osobliwie, a warsztat osobliwie, nieduży. Pamiętam, że był Żyd elegancki, czysty i urzędował, po polsku mówił. Robił buciki. Mi do ślubu robił lakierki, pantofle. Piękne, błyszczeli się. Czarne, słupkowe. Na obcasie. Z rodziną Fawka [mieszkał]. A jego córka... Proszę patrzeć na ten garczek. To...
Żyd, należał do młyna, do Gumieniaków. Już nie ma znaku tego młyna. I zabili go gdzieś jak szedł do młyna, ale ona leciała... Czy leżał już tam koło młyna? Ja tego nie powiem, tylko leciała Żydówka, pamiętam jak dziś, troszkę miała buzię taką, niby na bok z jednej strony. I łamała ręce, krzyczała: „Aj waj, mame nie kote ni”, „Aj waj, mame nie kote ni” – zabili tego jej syna. I tak płakała. Gdzie popadł, bił Niemiec! Gdzie popadł. Ale...
Bardzo się różnili, oni mieli swoją odrębną kulturę swoje odrębne można powiedzieć obyczaje, swoją religię i oni się nie asymilowali absolutnie. Osoba, która wchodziła w stan małżeński z Polakiem to była przez nich piętnowana. Byli niechętnie nastawieni do Polaków. Żydzi mieli długie chałaty, czarnego koloru, spodnie długie, chałaty takie jak gdyby takie fartuchy, ale zapinane na guziki z przodu, z czarnego błyszczącego płótna i mieli okrągłe czapeczki małe z daszkiem od przodu, pejsy po bokach. Brody nie wszyscy [mieli], tylko...
Niektórzy się kolegowali. Na przykład jak ten mój wujek, to on był trzy lata u takiego Żyda (Szmul się nazywał). Uczył się na szewca, bo go babcia wysłała tam. To on tam z nimi szwargolił. Jak nieraz z nim poszedłem tam obwarzanki kupować czy co, to on tam szwargotał z nimi. Już się nauczył, bo to przecież przez trzy lata i już mniej więcej przecież wiedział. Oni umieli po polsku i po żydowsku. Pamiętam jeszcze jedno zdarzenie. Jak szedłem z...
Na pierwszym piętrze [w kamienicy przy ulicy Kalinowszczyzna 58] była Małka, się nazywała. Małka na nią mówiono. Miała cztery córki. Była krawcową. I tam szyła. Córki też z matką pracowały. Ojciec już dawno nie żył. Właściwie takie mieliśmy bardzo przyjazne kontakty. Szczególnie mnie [lubiły] te Żydówki, bo ja byłem jasny blondyn. Tak bardzo mile [mnie] witały. One zajmowały pokój z kuchnią. Na pięć osób. Tak to wyglądało. Ale duży to był pokój. Bo tam był i warsztat krawiecki. A na...
Po pół roku, jak mogłem już zacząć chodzić, postanowiłem szukać, kto został z rodziny. I pojechałem pociągiem towarowym do Lublina. Postanowiłem, że muszę iść do Lublina, żeby znaleźć kogoś. W Lublinie poszedłem do gminy i oni mi powiedzieli, że moja matka żyje. To był 1945 rok. I wówczas spotkałem matkę, ciotkę i tego wujka. Oni przeżyli. Byłem tydzień z nimi i uciekłem, bo byłem w środowisku Żydów, a nie chciałem być w środowisku Żydów. Nie wiem dlaczego. Jak na to...
Pamiętam, że jak przechodziłem koło kościoła, to powinienem czapkę zdjąć, ale nie wiedziałem dlaczego.
Miasto to wszystko to byli Żydzi. Żydzi przychodzili, mleko kupowali, jeszcze przed najściem Niemców. Jajka kupili, mleko kupili, ciele kupili, jałówkę kupili, tylko tyle co świni nie. A tak wszystko. Przyszedł jeden Żyd, małoś mu dała, nie chciałaś się z nim zgodzić na tę cenę, bo ci mało dawał. To przyjdzie drugi to mi da więcej. Ale drugi przyszedł, to on już wiedział, to ci mnij dawał. I musiałaś później sprzedać, a on jak przyszedł: "y, widzis, ja ci dawałem...
Przed wojną zaczęłam szkołę w Bychawie. Urodziłam się w dwudziestym siódmym roku, zaczęłam szkołę w siedmiu latach, to zaczęłam szkołę w trzydziestym szóstym roku. Ukończyłam 6 klas do chwili, dokąd nie przyszły do Bychawy Niemcy. W trzydziestym dziewiątym roku skończyłam 6 oddziały. Już siódmej, do siódmej klasy zdałam, ale już nie ukończyłam, bo już Niemcy zajęły szkołę, i już tamoj miały kwatery, a myśmy się jeszcze trochę uczyli już tak po mieszkaniach, potajemnie, w piwnicach, ale to już tak. Bo...
Żydowscy koledzy z ulicy Zamojskiej Na ulicy Zamojskiej mieszkało wiele rodzin żydowskich mających dzieci w moim wieku, ale to były rodziny wolnych zawodów: adwokat, lekarz. Ja najlepiej pamiętam ten okres może od 1937 roku, a więc miałem wtedy niewiele tych lat. Jako dziecko polskie, bardzo energiczne, stworzyłem taką drużynę kolegów, którzy ze mną się bawili i ja ich musztrowałem. Robiłem to dosyć energicznie. Byliśmy z sobą związani więzami koleżeńskimi, przedszkola wtedy jeszcze nie było, bawiliśmy się na podwórku. Ta nasza...
Żydowscy sąsiedzi z ulicy Zamojskiej Ulica Zamojska to był jeden z takich kluczowych deptaków Lublina, a więc była dosyć zadbana, bo jeździły furmanki konne, już samochody jeździły. Tam gdzie ja mieszkałem to był specyficzny dom, bo mieszkałem w oficynie, i to było prawdopodobnie jednopokojowe, jednoizbowe mieszkanie. To była jakaś albo stróżówka, albo coś takiego. Jak wyglądał mój dom –nic nie pamiętam, absolutnie. Natomiast pamiętam dom tych państwa Żydów, do których chodziłem na podwieczorek. To był dom zadbany, w którym była...
Mieszkanie przy ulicy 1 Maja 49 i żydowscy sąsiedzi Później z tego mieszkania [przy ulicy Kunickiego] przeprowadziłam się na 1 Maja 49. Zupełnie przypadkowo znalazłam niedawno w jakiejś książce u siebie kwit, w którym jest czynsz za tamto mieszkanie. Dom był żydowski, ale wspólnikiem był pan Rokicki. Przeważnie on pobierał pieniądze za czynsz, załatwiał te sprawy, ale okazuje się, że pieczątka jest żydowska, bo właścicielem tego domu był pan Fisz. To był zupełnie przyzwoity dom, nie jakiś brudny, nie jakiś...
„Żydówka przynosiła ciepłe bajgle codziennie o siódmej wieczorem” W ogóle, jeśli chodzi o takie sprawy życiowe między Żydami a Polakami, to nie było specjalnych jakichś takich niechęci, nie, zupełnie to wszystko wyglądało normalnie, że tak powiem. Ponieważ myśmy się przeprowadzili, to się mówiło „na Piaski”, bo ta ulica Bychawska, dzielnica Dziesiąta, te działki – to wszystko było nazwane w Lublinie – Piaski. No, bardzo daleko od Śródmieścia, wszyscy nas żałowali, trudno się było tam dostać, bo autobusów było bardzo niewiele,...