Byłem na wsi tam, gdzie się urodziłem [Skoki] i już pierwszego dnia bombowce niemieckie przeleciały nad naszą wioską i jakieś dwadzieścia kilometrów od mojej wioski rzucały bomby, niszcząc tor kolejowy, który prowadził z Lublina chyba do Siedlec. To było pierwsze takie zapamiętanie. W okolicznych miejscowościach były widoczne kłęby dymów, pożary, które miały miejsce właśnie, bo Niemcy już w pierwszych dniach września przystąpiły do bombardowania. To wejście [Niemców] nie było tak widoczne w mojej wiosce, ale wystarczyło wyjść na drogę, która...
Fragmenty Relacji ze słowem kluczowym "Radzyń Podlaski"
Żydzi przede wszystkim zajmowali się handlem, mieli sklepy i trzeba przyznać, że w znacznej mierze handel mieli w rękach Żydzi. Mam tu na myśli Czemierniki, gdzie były sklepy włókiennicze, spożywcze, piekarnia, to wszystko było w rękach Żydów. Tak samo było i w Radzyniu. Na przykład uczeń, Żyd, który należał do naszej klasy, jego [rodzice] mieli sklep spożywczy, a raczej to było coś w rodzaju kawiarenki, gdzie można było lody kupić. I jednego razu zaprosił całą klasę, ten Żyd, do swoich...
W Czemiernikach, tak samo i w Radzyniu była bożnica – synagoga. Ja osobiście w niej nie byłem. Ponieważ było dużo Żydów w Czemiernikach, cmentarz ich był na skraju lasu. I myśmy, jako uczniowie idący do szkoły, zwłaszcza w sobotę, bo sobota była dniem nauki w szkołach, słyszeli płacz, zawodzenie Żydów na grobach swoich najbliższych. To było takie dość wzruszające. Szabat był w sobotę, więc oni nie pracowali, żadnej pracy nie wykonywali, nawet ci starsi Żydzi mieli według ich tradycji zabronione,...
Bardzo dużo Żydów uczęszczało do szkoły [podstawowej] w Czemiernikach. W każdej klasie było kilkoro Żydów, ale do gimnazjum to szły uczniowie pochodzący z Żydów bardzo selekcyjnie. Na przykład w mojej klasie w gimnazjum w Radzyniu był jeden Żyd, który był bardzo zdolny gdy chodzi o języki, a przeważnie do matematyki. Tak specjalnie nie zaprzyjaźniłem się z nim, aleśmy dobrze żyli, że nikt nikomu nie dokuczał. Pamiętam, była także Żydówka, starsza o rok, gdy chodzi o klasę. No i jak była...
Pamiętam, że autobus Lublin-Radzyń kursował dwa razy: rano i wieczorem. Gdy chodzi o gimnazjum, to było gimnazjum prywatne, za które trzeba było płacić. Ja nie mieszkałem w internacie, mimo, że internat był, mieszkałem na stancji z czterema kolegami. Mieszkałem w centrum a gimnazjum mieściło się w pobliżu parku radzyńskiego. To było prawie sąsiedztwo. Matka zobowiązana była dostarczyć tej pani, u której śmy mieszkali, mąki, kaszy, słoniny, to było wyliczone ile na miesiąc, ja już nie pamiętam. I z tej racji...
Szkołę podstawowę, cztery klasy, skończyłem w Skokach, w tej wiosce, w której się urodziłem. I na dwa lata przyszedłem do Czemiernik, do klasy piątej i szóstej szkoły podstawowej. A po szkole podstawowej w Czemiernikach poszedłem do gimnazjum, do Radzynia Podlaskiego, ale tam tylko jeden rok uczyłem się, bo wybuchła w 1939 roku wojna i szkołę Niemcy zlikwidowali. Moją nauczycielką w Skokach była pani Maria Tkaczykowa. Pamiętam jak matka mnie zaprowadziła pierwszy raz zapisać się do tej szkoły, więc myśmy przyszli...
To, że urodziłem się na wsi [Skoki], swoje dzieciństwo spędziłem na wsi, to chyba to zaowocowało we mnie, gdy chodzi o moje malarstwo. Pamiętam, mój starszy brat dużo rysował a przede wszystkim konie, miał zdolności do koni, ale matka nie mogła sobie pozwolić na uczenie, wykształcenie w tym kierunku starszego brata. Gdy chodzi o mnie, mój pobyt, przebywanie na wsi jakoś mnie uwrażliwiło na ten liryzm, który mnie otaczał, będąc na wsi, a więc te pola, które bardzo lubiłem, z...
Pracując w IUNG-u miałem takie bardzo ciekawe doświadczenie. W zasadzie w każdym miejscu pracy coś takiego było ciekawego, fascynującego, coś takiego, co mnie bardzo interesowało. Ale jeśli chodzi o pracę w doświadczalnictwie terenowym, rolniczym, miałem teren Radzynia i Łukowa. I tam spotkałem się z takim zupełnie nowym zjawiskiem, chodziło o ludzi. Były takie enklawy wiejskie przypominające jak gdyby dziewiętnastowieczną polską wieś. Na czym to polegało. Wyglądało to tak jakby ci ludzie nie byli zapędzeni, zagonieni, mieli czas na rozmowę, a...
Najbardziej Żydów pamiętam, jak Niemcy ich z Radzynia wieźli, furmanki jechały i całe rodziny, taki transport, nie wiem, jak to nazwać. I ich do Międzyrzeca wszystkich kierowali. To jest 27 kilometrów, oni na furmankach jechali. Sołtysi nakazywali ludziom, żeby jechali i przewozili. To było konieczne, sołtysi byli upoważnieni do tego. Wójt nakazał, żeby, załóżmy, z Jurek było tyle i tyle furmanek, pojechali do Radzynia po Żydów. Ile tam tych pojazdów miało być, dziesięć, nie wiem tego. I to nie tylko...
Niektórzy ich przechowywali, złotem płacili za to, no ale to było ryzyko. Ja nie wiem, u nas nikt nie przechowywał się z Żydów. Przechowywali ich gdzieś tam w jakichś mieszkaniach, nie wiem, jak to tam robili, że właśnie za złoto, za pieniądze ich tam przechowywali. Tak się słyszało, nie wiem, w Jurkach chyba nie, ale już tak w Radzyniu, raczej w miastach przechowywali. Karali, przecież to była kara śmierci. Na tych sesjach [w gminie] mówili, że o ile kto będzie...
Czasem mnie tam wzięli, to byłam tylko z rodzicami, furmanką jechałam, nie bardzo to się opłaciło rodzicom, bo jak jechali coś kupić, to jeszcze się dzieckiem [zajmować musieli], no, ale czasami się uparłam, to wzięli mnie. Pamiętam, że były żydowskie sklepy, ale tak żeby coś więcej [powiedzieć], to nie wiem. Podobno mieli tam troszkę taniej – może to nawet było gorsze – żeby klienta zdobyć, a takim zaufanym ludziom dawali bez pieniędzy, a jak zarobili, czy jakoś tam mieli te...
Nazywam się Maria Wnuk z domu Trojanowska. Urodziłam się w grudniu 1925 roku w Radzyniu Podlaskim, a od 1928 roku byłam już z rodzicami w Puławach. Do wybuchy wojny ukończyłam dwie klasy gimnazjum imienia Czartoryskich. W czasie okupacji zrobiłam maturę na kompletach tajnego nauczania. Po wojnie studiowałam na politechnice na wydziale architektury. Dyplom zrobiłam w 1952 roku. Pracowałam początkowo w biurach projektów, potem jak wyszłam za mąż, po urodzeniu dzieci, przerzuciłam się na szkolnictwo i uczyłam przedmiotów budowlanych w technikum...
Kuzyni z Bedlna Radzyńskigo Obok Radzynia Podlaskiego jest stacja kolejowa Bedlno, to tam zamieszkała kuzynka mego ojca. Myślę, że ta rodzina nazywała się Jungerman. To był kuzyn mego ojca, zdaje się, tak. Oni zamieszkali bardzo blisko lasu. To latem bardzo lubiłam do nich pojechać, bo byłam najmłodsza ze wszystkich i zawsze tam wozili nas, śpiewali, tak wesoło robiło się. A las był bardzo blisko, oni mieszkali, ich dom był prawie w lesie. A stamtąd pojechaliśmy tam i do Radzynia. Ten...