Program Historia Mówiona realizowany jest w Ośrodku „Brama Grodzka – Teatr NN” od 1998 roku. Polega on na rejestrowaniu, opracowywaniu oraz upowszechnianiu relacji mówionych dotyczących Lublina i Lubelszczyzny od dwudziestolecia międzywojennego do czasów współczesnych.

Program Historia Mówiona realizowany jest w Ośrodku „Brama Grodzka – Teatr NN” od 1998 roku. Polega on na rejestrowaniu, opracowywaniu oraz upowszechnianiu relacji mówionych dotyczących Lublina i Lubelszczyzny od dwudziestolecia międzywojennego do czasów współczesnych.

Teatr NN

Święta żydowskie - Alicja Łazuka - fragment relacji świadka historii z 24 lutego 2015

Bardzo lubiłam to święto, tylko trudno mi spamiętać wszystkie żydowskie nazwy świąt. Czechówka była bardzo dużą rzeką, bo skoro stał na niej młyn, to musiała być duża. I oni chodzili nad tę rzekę i wytrząsali grzechy z kieszeni, modlili się, i wyciągali te kieszenie na zewnątrz. Co to miało oznaczać, nie wiem, ja sobie powiedziałam, że grzechy wytrząsali. Ja też z nimi latałam zawsze i to samo robiłam, z fartucha wyciągałam kieszenie, pamiętam, a dzieckiem byłam. To było przed wojną, nie za okupacji, bo za okupacji już ich nie było, [Niemcy] szybko z nimi zrobili porządek. Ja latałam z nimi oczywiście i miałam taki fartuszek do szkoły na szeleczkach, bardzo ładny ten fartuszek i były dwie kieszonki, szyty z alpagi, ta alpaga to jeżeli się gdzieś przetarła, czy podarła, to bardzo szybko sypała się, zaraz dziura duża się robiła. No, a w związku z tym, że ja wyciągałam te kieszenie, ta kieszeń była podarta. Matka zobaczyła, nakrzyczała, ale po łapach nie dostałam. Ale wszystko jedno, poszłam, w innym fartuchu poszłam czy w sukience wytrząsać grzechy. Jak chodzili, to ja też. Nie przeganiali, nie. Oni wiedzieli, że ja nigdy nie śmiałam się z nich, nie robiłam im żadnych hec, nie robiłam im żadnych nieprzyjemności, nie wyzywałam, ja się bardzo zgodnie z nimi [obchodziłam].

Były święta Kuczki, gdzie były budowane takie szałasy. Nie wiem, jakie to święto, ale w tych szałasach to oni jedli, spożywali jedzenie. Nie w domu, tylko w tych szałasach.

Na Krakowskim Przedmieściu jak żeśmy dostali to mieszkanie, co ja wyszłam za mąż i poszłam do dziadka na Krakowskie pod dziewiętnastym, tam był taki balkon olbrzymi, wejście było od Krakowskiego i tym balkonem wchodziło się do poszczególnych mieszkań. Przy tym mieszkaniu był duży balkon i na tym balkonie była kuczka zrobiona. To było tak zwane święto Kuczek, Kuczki. Takie kuczki były robione przeważnie ze słomy, no, szkielet to tam z jakiegoś tam drzewa. Biedniejsi też te kuczki robili. To były szałasy przy domach robione, tam był stół taki z drzewa zbity i na tym stole oni sobie spożywali posiłki w tym szałasie. Być może główne tylko posiłki, ale oni tam jedli właśnie.